
2018-03-07.
Trudno powiedzieć, więc może lepiej zignorować, żeby nie było tak jak z Andersenem, o którym opowiadano paskudne anegdoty, jak to widząc znajomego po drugiej stronie ulicy pospiesznie przechodził przez jezdnię, witał się serdecznie długo ściskając dłoń i mówiąc: „Wie pan, czytają mnie już teraz również po hiszpańsku”. Po czym żegnał się i spieszył dalej w poszukiwaniu kolejnej ofiary.
Całość wystąpienia Nikki Haley można obejrzeć tu:
Nikki Haley speech at AIPAC Policy Conference. March 5, 2018.
Ambassador Nikki Haley speech at The American Israel Public Affairs Committee (AIPAC) Policy Conference. March 5, 2018. president trump Vice President Pence delivers remarks at the American Israel Public Affairs Committee (AIPAC) Policy Conference 3/5/18. Nikki Haley remarks at AIPAC 2018. U.N.
Agnieszka Zagner była moją muzą przy pisaniu Wszystkich win Izraela, bo jest laboratoryjnym przykładem głosu dziennikarskiego ludu. Dziennikarski lud lubi mówić jednym głosem, udając jednak oryginalność w zgodnym chórze i unikając samodzielnych przemyśleń. W tym przypadku nie ma żadnego udawania. Czysty głos, z dodatkiem głębokiego przejęcia.
Kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych postanowił zrealizować starą decyzję Kongresu i przenieść ambasadę w Izraelu z Tel Awiwu do stolicy tego kraju, Jerozolimy, Agnieszka Zagner napisała wzruszający tekst Pali się. Brzydki chłopiec podpala lont i już jest zbyt późno, żeby mu odebrać zapałki. Brzydki chłopiec z zapałkami, który podpala świat i co przeraża dziennikarkę „Polityki” (o czym donosi w ostatnim zdaniu), śpi spokojnie. Decyzji brzydkiego chłopca broniła w ONZ dziewczynka (może już nie dziewczynka, może najciekawsza postać w administracji obecnego prezydenta USA), kobieta, która jest ambasadorem tego kraju w Organizacji Narodów Zjednoczonych i zwykła występować publicznie, niczego nie owijając w bawełnę. Może się to wydawać niedyplomatyczne, chociaż chyba nie jest aż tak groźne, bo dziennikarski lud starannie tę dziewczynkę z zapałkami ignoruje.
Nie będę ukrywał, obserwuję wystąpienia Nikki Haley z niekłamanym podziwem. W felietonie Świat mówi „nie” w sprawie Jerozolimy, Agnieszka Zagner przekonywała, że cudu nie będzie, chociaż ten paskudny Netanjahu o cud błaga, ale świat nie zgadza się na uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela. Dobrze poinformowany przez dziennikarski lud o niezgodzie całego świata, słuchałem z fascynacją kolejnych wystąpień Nikki Haley i z jeszcze większą ciekawością obserwowałem twarze słuchaczy oraz czytałem doniesienia o reakcjach w różnych niekwestionowanych stolicach.
Wiele wskazuje na to, że cały świat ma problem, bo cały świat nie jest psychicznie przygotowany na tak dotkliwy cios. Na kongresie AIPAC w marcu 2018, Nikki Haley mówiła m. in.:
W każdym miesiącu mamy w Radzie Bezpieczeństwa sesję poświęconą Bliskiemu Wschodowi i co miesiąc jest to sesja nienawiści do Izraela. Tak było od dziesięcioleci, miesiąc po miesiącu.
Nie wiedziałam o tym. Kiedy pojawiłam się tam, był to dla mnie szok. Powiedziałam na tej mojej pierwszej sesji, że jeśli chcemy rozmawiać o bezpieczeństwie na Bliskim Wschodzie, musimy mówić o Iranie, Syrii, Hezbollahu, Hamasie, ISIS, o głodzie w Jemenie. Jest prawdopodobnie 10 ważnych problemów, przed którymi stoi Bliski Wschód, a Izrael nie ma nic wspólnego z żadnym z nich.
Od tamtego czasu, co miesiąc na sesjach poświęconych Bliskiemu Wschodowi mówiłam o sprawach, które nie dotyczą Izraela. Nie mogę powiedzieć, że udało się rozwiązać ten problem, ale mogę powiedzieć, że wiele krajów poszło za nami. To co było comiesięczną sesją nienawiści do Izraela, teraz ma przynajmniej nieco więcej równowagi. Nie będziemy nigdy tolerować znęcania się.
Na tym spotkaniu Nikki Haley mówiła do ludzi, którzy od dłuższego czasu domagali się tej równowagi, ale cały świat wydawał się być bardzo zdecydowany, by niczego nie zmieniać, a dziennikarski lud bardzo go w tym umacniał.
We wspomnianym przemówieniu w marcu 2018 Nikki Haley mówiła:
Była jeszcze inna na sprawa, o której wiedziałam, zanim przybyłam do ONZ – podobnie jak większość Amerykanów wiedziałam jak się nazywa stolica Izraela. Mówiąc wyraźniej, wiedziałam, że Jerozolima była, jest i będzie stolicą Izraela. To co prezydent Trump zrobił i za co należy mu się pochwała, to uznał rzeczywistość, czego amerykańscy prezydenci zbyt długo odmawiali. Jerozolima jest stolicą Izraela. To jest po prostu fakt i prezydent Trump miał odwagę, by uznać ten fakt; odwagę, której inni nie mieli.
Odważna teza Agnieszki Zagner o całym świecie, który mówi „nie”, była prawie prawdziwa. Ostatecznie mówiła o sprawie, o której Watykan mówił „nie” na długo przed powstaniem Izraela.
Czytając wynurzenia Agnieszki Zagner zastanawiałem się, czy ona wie, gdzie jest stolica Izraela? Może nie wiedzieć. Może również nie wiedzieć, dlaczego nie wie. Odpowiedź na to pytanie powinna się zacząć od historii, którą opowiadałem już winnym miejscu, czyli od spotkania Theodora Herzla z papieżem Piusem X w styczniu 1904 roku. Herzl próbował pozyskać papieża dla idei odbudowy państwa żydowskiego i papież zgodził się na audiencję. W swoim dzienniku po tej audiencji Herzl zapisał:
W krótkich słowach przedstawiłem mu moją prośbę. On jednak, być może rozgniewany tym, że odmówiłem ucałowania jego ręki, odpowiedział szorstko i stanowczo:
„Nie możemy uznać waszego ruchu. Nie możemy powstrzymać Żydów przed wejściem do Jerozolimy – ale nigdy tego nie usankcjonujemy. Ziemia Jerozolimy, jeśli nie była zawsze święta, została uświęcona przez życie Jezusa Chrystusa. Jako głowa Kościoła nie mogę powiedzieć ci nic innego. Żydzi nie uznali naszego Pana, dlatego nie możemy uznać żydowskiego narodu.”
Herzl zapytał papieża o obecny status Jerozolimy. Na co papież odpowiedział:
„Wiem, że nie jest miłe patrzenie na to, że Turcy posiadają Święte Miejsca. Musimy się z tym po prostu pogodzić. Ale poparcie Żydów by weszli w posiadanie Świętych Miejsc, tego nie możemy zrobić.”
Podczas tej trwającej 25 minut audiencji papież zaproponował rozwiązanie tej sytuacji w postaci odrzucenia przez Żydów ich religii i przejścia na katolicyzm.
W tamtej audiencji papież wyznaczył stanowisko Watykanu podtrzymywane do dnia dzisiejszego. W 1919 roku brytyjski katolik, kardynał Francis Bourne wystosował list do brytyjskiego rządu, pisząc, że syjonizm nie ma aprobaty Watykanu, i że ponowna dominacja i władza [Żydów] nad krajem byłaby obrazą dla chrześcijaństwa i jej założyciela. Włoski kardynał, Filippo Gustini w tym samym czasie pisał z Jerozolimy do papieża z prośbą o jego interwencję „by zapobiec ponownemu ustanowieniu Izraela w Palestynie”. To wtedy pojawiła się po raz pierwszy idea „międzynarodowego statusu Jerozolimy” (jako lepsza alternatywa niż pozwolenie na to, by rządzili nią Żydzi).
W 1947 roku biskup San Giovani d’Acri dostarczył papieżowi list Wielkiego Muftiego Jerozolimy (tak, tego samego, który przez całą wojnę współpracował z Hitlerem, zakładał muzułmańskie formacje SS i osobiście wizytował obozy zagłady), na który Papież Pius XII zareagował „bardzo serdecznie”. Był to rok kulminacji dyplomatycznych zabiegów Watykanu, by Jerozolima została miastem wydzielonym pod nadzorem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Na pytanie, dlaczego ambasady krajów zachodnich znalazły się w Tel Awiwie, a nie w stolicy Izraela, odpowiedzi należy szukać w archiwach Watykanu.
W grudniu 2017 roku papież Franciszek był w pierwszym szeregu protestujących przeciwko przeniesieniu amerykańskiej ambasady do stolicy Izraela. Z jakiegoś powodu amerykański prezydent nie ugiął się pod presją całego świata i cały świat był mocno obrażony. Nie tylko Agnieszka Zagner uznała amerykańskiego prezydenta za podpalacza, jej opinię podzielał prezydent Palestyny Abbas, przywódcy Hamasu, władze irańskie i tureckie i wszyscy twierdzili, że Ameryka podpala świat. Rada Bezpieczeństwa ONZ również zajęła się kwestią lokalizacji amerykańskiej ambasady w Izraelu. Nikki Haley wspomniała o tym w swoim wystąpieniu:
Wiecie, nasza decyzja w sprawie ambasady wywołała troszkę zamieszania w Radzie Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych w rok po tym, jak USA haniebnie wstrzymały się od głosu, kiedy Rada zaatakowała Izrael rezolucją 2334. Teraz miałam honor zgłoszenia mojego pierwszego weta w tej Radzie. Kiedy sprawowałam funkcję gubernatora dziesiątki razy korzystałam z mojego prawa weta. W ONZ nigdy nie musiałam tego robić do momentu głosowania w sprawie Jerozolimy i muszą wam powiedzieć, że miałam przyjemność.
Nikki Haley powtórzyła to, co mówiła już kilka razy wcześniej:
Nasze podejście do Izraela związane jest z jedną generalną zasadą. Ta zasada dotyczy wszystkich naszych kroków, jest prosta, Izrael musi być traktowany tak jak wszystkie inne normalne kraje.
Cały świat jest bardzo zaniepokojony tym podejściem, jest wyjątkowo nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Nikki Haley wydaje się jednak upatrywać niebezpieczeństwo w czymś innym:
Nie może być tak, że Rada Praw Człowieka ONZ ma stały punkt w porządku obrad dotyczący tylko jednego kraju. Nie może być tak, że jedna grupa uchodźców na całym świecie jest liczona tak, iż jej liczebność nieustannie wzrasta. Nie może być tak, że ONZ, organizacja składająca się z 193 państw, poświęca połowę swojego czasu na atakowanie jednego kraju. Nie będziemy tego dłużej tolerować.
I jak wiecie, to żądanie jest w rzeczywistości żądaniem pokoju. Nagonka ONZ na Izrael od dawna zagraża pokojowi przez wzmacnianie iluzji, że Izrael po prostu zniknie. Izrael nie zniknie. Kiedy świat to zaakceptuje, pokój stanie się możliwy. Będzie możliwy, kiedy wszystkie strony będą rozmawiały o tym, co rzeczywiste, a nie o fantazjach. A kiedy rozmawiamy o rzeczywistości, rozsądne kompromisy mogą wziąć górę nad nierealnymi żądaniami.
Obawiam się, że Nikki Haley po raz kolejny obraziła cały świat. Gorzej bo Donald Trump zapowiedział przeniesienie amerykańskiej ambasady do Jerozolimy już na 70 rocznicę powstania Izraela i zamierza przyjechać na otwarcie tej ambasady. Czy będzie to znowu uznane przez Agnieszkę Zagner i resztę świata za zabawę brzydkiego chłopca z zapałkami? Prawdopodobnie. Czy jest możliwe, że Abbas i inni dojdą wreszcie do wniosku, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i zacząć rozmawiać o rzeczywistym pokoju? Chwilowo bardzo trudno to sobie wyobrazić. Nie można wykluczyć, że reakcją będzie eskalacja przemocy. A może nie. Kto wie. Wiele zależy od całego świata, który chwilowo jest obrażony na rzeczywistość i to nie tylko w sprawie Izraela, w kilku innych sprawach również uważa, że rzeczywistość nie nadaje się do użytku.
W znacznie ważniejszych miejscach niż blog dziennikarki „Polityki” głos rozsądku czeka w nieskończoność na moderację.

Nie wiem dlaczego Żydzi nie chcą uznać w Jezusie Mesjasza. Przecież powiedziano że z przyjściem Mesjasza zniknie na Ziemi zło, nie będzie grzechu i śmierci – zapanuje raj. No i co – nie mamy raju na Ziemi?
I dlaczego Izrael tak upiera się przy Jerozolimie jako stolicy, kiedy robi tym wyraźnie przykrość tylu ludziom? Że co – że zbudowano tam kiedyś Świątynię, za zgodą Boga? Ale papież tego nie uznaje, więc sprawa załatwiona.
Żydzi po 2000 lat na wygnaniu, prawie 70 lat temu odzyskali własne państwo. Należałoby napisać raczej wydarli je pazurami wbrew całemu światu. Nieustanna próba zabrania im tego osiągnięcia tylko ich wzmacnia i utrwala. A mimo tego ochotnicy nie rezygnują. Naprawdę nienawiść, niechęc i brak rozumu są zastanawiające – zwłaszcza powszechność tych deficytów empatii i mózgu. Ale widocznie zawistnicy wolą płacić tę słona cene zamiast zająć się czyms kopnstruktywnym i pożytecznym. Hodowanie nienawiści w sobie nie przystoi ludziom. Tym bardziej jeśli mają sie za chrześcijan.
Dziękuje za Pana tekst – Panie Andrzeju.
Biedna Pani Zagner nawet nie uświadamia sobie ile zła czynią jej teksty. Choć sądzę, że to tylko wypaczone pojęcie empatii.
Przypominając – w populacji Izraela około 20% to ludność arabska. W przeważającej mierze są to wyznawcy islamu. Jakoś nie słychać nic o straszliwych prześladowaniach mniejszości arabskiej. Ba – ta mniejszość raczej boi się hamasowskich rakiet i zamachowców niż swoich żydowskich sąsiadów. Ale Zagner będzie dalej pieprzyła te swoje durnoty i nic się na to nie poradzi.
……:http://www.listyznaszegosadu.pl/dysydenci/izraelski-arab-o-arabskiej-nadziei
oczywiście Panu nie muszę przypominać tekstu tłumaczonego przez Pana Żonę.
Dodam tyko – jak na państwo w stanie permanentnego zagrożenia swojego istnienia, Izrael jest wręcz modelowym przykładem dobrych chęci i kwitnącej Demokracji. I rzecz nie bez znaczenia – ten (ludnościowo) malutki kraj otoczony przez samych wrogów istnieje tylko niezwykłej woli przetrwania swoich obywateli – również tych pochodzenia arabskiego. I jakoś nie słychać o masowym exodusie tych obywateli ze swojego Państwa zagrożonego „zepchnięciem do morza” – skali patriotyzmu nasi najwięksi werbalni „patrioci” mogliby się od tych (około 8 milionów) ludzi – uczyć.
A Pani Zagner to szklanka do połowy pusta – resztę ma wypełnioną echem.
Pozdrawiam serdzecznie
Odczucie, które mam, jest takie: Nie mamy żadnego problemu, żeby wskazywać na krzywdy jakie ludzkości wyrządziły religie chrześcijańskie i islam. Natomiast co do religii żydowskiej jest tabu, co może być jakoś związane z tym, że to my (czyli nasi przodkowie) tę religię krwawo zwalczali, ale, IMHO, powinniśmy też nią się zajmować. Mam Przyjaciela pochodzenia żydowskiego, który ma za złe Żydom, że zamiast się zasymilować i nie narażać na pogromy, to trwali przy wyimaginowanym Bogu. Oczywiście, żadnego państwa Izrael byśmy nie mieli, gdyby nie uporczywe trwanie Żydów przy swojej religii. Ale, prowokacyjnie spytam, czy to dla gatunku ludzkiego byłoby dobre, czy złe? Ale to są rozważania historyczne. Pytanie na dzisiaj mam takie: Jak religia żydowska wpływa obecnie na funkcjonowanie państwa Izrael, np., na stosunek do Palestyńczyków?
Historia żydowskich konwersji na chrześcijaństwo i islam ma całkiem sporą literaturę. Jak z niej wynika nawrócenia też nie darowano. Z najnowszych doświadczeń polecam historię katolickiego księdza żydowskiego pochodzenia, wychowanego w polskiej chłopskiej rodzinie, któremu pokazano gdzie jego miejsce (warto przeczytać „Człowieka o twardym karku” Dariusza Rosiaka). Była oczywiście (od niedawna) trzecia możliwość, czyli nie trwać przy wierze przodków, nie nawracać się na inne głupstwa, tylko wybrać ateizm. Dziesiątki tysięcy zdecydowało się na taki krok, zazwyczaj w pakiecie wiązanym, czyli plasując swoje nadzieje w ojczyźnie proletariatu. Zwłok można szukać w Babim Jarze i innych miejscach. Czwarta możliwość – wybranie ateizmu i asymilacji w jakimś bardzo demokratycznym kraju. Czy jest nadzieja, że nie będa zaglądać w rozporek dziadka? Nikła, ale to zależy czy człowiek będzie siedział cicho, czy też będzie bezczelnie zabierał głos. Krótko mówiąc potrzeba Żyda jest tak silna, że nawet jak go nie ma, to jest niezastąpiony.
Nawiasem mówiąc przypomniała mi się dziś scena spod warszawskiej politechnik z marca 1968 jak przekupa z dwoma siatami zobaczyła milicjanta pałującego studentkę, rzuciła siaty na ziemię, podbiegła, opluła go wrzeszcząc: Ty gestapowcu, ty Żydzie!
To także działało w drugą stronę – wiele osób przechodziło na judaizm, dopiero w czasach średniowiecznych stworzono zakazy. Ale np. w VII w. Chazarowie przeszli na judaizm.
Najdziwniejsza historia miała miejsce we Włoszech w połowie ubiegłego wieku. Zachorował burmistrz pewnej wsi i do czytania w łóżku otrzymał Biblię (dopiero od niedawna wolno katolikom czytać Biblię, przedtem było to zastrzeżone tylko dla księży). Czytał i był zachwycony, stwierdził „To jest prawdziwa wiara” i postanowił przejść na judaizm. Dał do czytania innym mieszkańcom i wszyscy doszli do tego samego wniosku. Skracając: po wielu perypetiach wszyscy wyemigrowali do Izraela.
HAZELHARD zadał ważne pytanie ale odpowiedź jest dla mnie oczywista. Dlaczego Żydzi mieliby w celu przetrwania porzucić swoja religię? I któż by im zagwarantował przetrwanie? Skadinąd jakim cudem Żydzi w XX wieku mielby zakładać, że NIemcy urządzą im zgaładę? Dzisiaj znamy historie ale ofiary, ginące w KL-ach nie mogły przypuszcvzać, iz są częścią planu masowej zagłady swojej nacji. A wszystko to przez kilka cech:
– odrębność kulturową, także religijną i nieską skłonność do asymilacji,
– spory zasób uzdolnień wielu Żydów, osiągających sukcesy w kilku dziedzinach żecia, medycynie, sztuce, literaturze, prawie, handlu i finansach,
– prymitywozm, podłość i zwykłą zawiść ludzką, wielu nacji europejskich, w tym naszych rodaków.
MArzec 68 pokazuje, że antysemityzm nie jest nienawiścią do religii, obyczajów a nienawiścią do człowieka, tylko dlatego, że jest inny a jeszcze bardziej dlatego, że w subiektywnym mniemaniu nieanwidzącego jest od niego pod wieloma względami lepszy. A lepszym nie można darować. Klucz tkwi w nas, w naszej zaściankowości, nietolerancji, niechęci, nienawiści, braku przyjęcia do wiadomości, że inny nie oznacza ani zły, ani gorszy a po prostu odmienny i jako takiemu nalezy mu sie szacunek, akceptacja i tolerancja. Tę lekcję musimy odrobic jako POlacy, bo wyraźnie widać, że siedzimy na beczce prochu!
Nie do końca (tzn., zupełnie nie!) zrozumieliście o co mi chodzi. Chodzi mi o samą religię żydowską, która jest tak samo logiczna jak inne. O wpływie islamu i chrześcijanstwa na historię, na psychikę ludzi, wiemy sporo. O judaizmie nic. Tabu! ?
No to chyba coś Pan przeoczył, judaizm jest krytykowany ze wszystkich stron. Ateistyczna krytyka nieodmiennie zaczyna się od szturmu na Stary testament i robienie marmolady z Biblii/Talmudu (mogę się mylić, ale to chyba atak na judaizm), Judaizm ortodoksyjny jest prany z lewa i z prawa oraz od środka. Uczciwie mówiąc nie spotkałem ateisty, który nie podejmowałby zmagań z judaizmem. Jest również szacowna, chrześcijańska krytyka judaizmu, a już krytyka judaizmu przez uczonych w islamie to sam cymes. Jeśli idzie o merytoryczną (ateistyczną) krytykę judaizmu to trudno tam coś jeszcze dodać. Jest sporo pytań raczej socjologicznych, czyli jakie znaczenie ma fakt, że w odróżnieniu od chrześcijaństwa i islamu przez ostatnie tysiąclecia judaizm nie był religią państwową (a żeby było śmieszniej to w Izraelu też nią nie jest, chociaż partie religijne są zawsze języczkiem u wagi i mogą sporo wymusić). W diasporze judaizm był zawsze rozsypany na dziesiątki sekt i co kawałek to inny judaizm, żadnego porządku w tym żydowskim bałaganie. Dla socjologa fascynujące jest pytanie o związek tej dziwacznej religijności ze skłonnością do nauki. Jak wszystkie religie namawiał do sceptycyzmu wobec nauki jako takiej, ale ma starożytną namiętność do powszechnej oświaty, zaś kontakt ze słowem pisanym ułatwiał przeskok do innej wiedzy zapisanej na papierze. (Stąd matematyczny i nie tylko matematyczny Olimp zażydzony jak jasna cholera.) Jest tu inne pytanie, ale za dużo w nim spekulacji – jak niesłychany wręcz respekt dla wiedzy książkowej wpływał na wzrost IQ w całej populacji. Inteligentny chłopak był wymarzoną partią dla bogatej panny. Więcej pieniędzy większe szanse przeżycia, przy tym dziwactwie inteligentni mogli zostawiać więcej potomstwa, które miało większe szanse przeżycia. Czort wie, jak taką hipotezę zbadać, ale to już jest inna kwestia, niż samo pytanie o krytykę judaizmu. Tej jest od groma i ciut ciut. Oczywiście jak diabeł z pudełka wyskakuje pytanie o skrajności, bo jak mądry Żyd to czapki z głów, jak nie Einstein to inny Spinoza, ale jak głupi, to Jezus Maria.
HAZELHARD
Pozwolę sobie doprecyzować: My, Hazelhard, nic nie wiemy o judaizmie i jefgo wpływie na.
PIRSie- „My, Hazelhard, z bożej łaski pierwszy ignorant SO, …”. Ale gdyby nie moje pytanie, to byśmy nie dostali super ciekawego komentarza Autora. 🙂