28.10.2025
Zaraz po świętym namaszczeniu przekopu Mierzei Wiślanej i uzdrowieniu gospodarki przez prezesa Kaczyńskiego, przyszła kolej na nowy cud: transsubstancjację działki pod CPK w prywatne eldorado. W roli arcykapłanów tej operacji: minister Telus, jego resort, KOWR, Wody Polskie, Ministerstwo Infrastruktury i stary znajomy – wiceprezes firmy Dawtona.
Zacznijmy od liczb, bo PiS lubi operować na wielkościach (zwłaszcza własnego ego): działka pod CPK – 160 hektarów, cena sprzedaży – 22,8 mln złotych, spodziewana wartość po „przypadkowym” wzroście – nawet 400 mln. A wszystko to na dwanaście dni przed oddaniem władzy. Symboliczne, jak ostatni baton z szuflady w pracy przed wypowiedzeniem.
Nabywca? Piotr Wielgomas – wiceprezes firmy Dawtona, która dzierżawiła ten teren od 2008 roku. A teraz, dzięki pisowskiemu błogosławieństwu, nabyła go w okolicznościach, które pachną nie tyle wałkiem, co całą stolarnią przekrętów. CPK próbowało zablokować sprzedaż, ale nie miało szans – bo decyzyjni ludzie siedzieli po tej samej stronie stołu co kupujący.
Minister Telus, z niezachwianym spokojem kandydata na amnezję kliniczną, zapewnia, że nic nie wiedział. Przypadkiem odwiedzał firmę, przypadkiem był ministrem, przypadkiem jego resort finalizował transakcję. Szkoda tylko, że państwowa działka o znaczeniu strategicznym zniknęła jak kot prezesa w chwili zagrożenia.
Aby sprzedaż w ogóle mogła dojść do skutku, trzeba było jeszcze jednej sztuczki – umorzenia postępowania w sprawie cieków wodnych na działce. Tego podjęło się Ministerstwo Infrastruktury. Kto tam urzędował? Marcin Horała, pełnomocnik ds. budowy CPK. Czujesz ten aromat? Tak, to proceduralna zupa z oparów nepotyzmu i syndromu oblężonej twierdzy.
Prokuratura bada sprawę. Serio. Podejrzewa „przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”. Gdyby to nie było śledztwo, tylko konkurs literacki, dalibyśmy im Złotą Malinę za najbardziej przewidywalny scenariusz.
Zawieszony został Robert Telus oraz Rafał Romanowski. Jarosław Kaczyński – klasycznie wzruszony, klasycznie zaskoczony – wydał dekret: zawiesić, bo partia to powaga. A potem rzecznik Bochenek odbił piłeczkę, zarzucając… Platformie, że to ich sponsor coś kupił. Zaiste, kiedy twój dom płonie, najłatwiej wskazać sąsiada, że podlewał ogródek.
W tle: CPK próbowało odzyskać działkę, ale usłyszało, że nie ma czego, bo już sprzedane. Gdyby nie fakt, że mówimy o setkach milionów publicznych pieniędzy, można by to uznać za żart sezonu. Ale nie – to po prostu pisowski styl zarządzania: kup, sprzedaj, zapomnij, umyj ręce.
Donald Tusk skomentował sprawę jak należy: „Morawiecki zawsze umiał w działki, a Horała tłumaczył, że jak kraść, to zgodnie z procedurami.” Premierowi nie można odmówić stylu, szczególnie gdy przysięga, że nawet jak trzeba będzie – to działkę się wywłaszczy. I słusznie, bo państwo nie może być ofiarą złodzieja w garniturze z PIN-em do KOWR.
Afera ta to mikrohistoria wielkiego pisowskiego upadku. Projekt, który miał być symbolem „słusznej zmiany”, skończył jako mem. CPK, czyli Centralny Przekręt Komunikacyjny. Telus, który walczył o ziemię rolników, właśnie oddał ją bez walki, za to z rabatem. Horała, który miał budować, zapomniał, że nie wystarczy ściany, trzeba jeszcze sumienia.
I tak oto zostaliśmy z inwestycją widmo, przekrętem na skalę województwa i narracją, która nawet w TV Republika wygląda jak skecz z Monty Pythona. Tylko że z gorszą obsadą.
Co zrobi prezydent Nawrocki? Pewnie nic. W końcu to nie jego chomik, nie jego odpowiedzialność. Ale jeśli futrzarska mafia coś mu szepnie na ucho, to kto wie. Może jeszcze podpisze dekret o nienaruszalności działek sprzedanych po godzinach.
Na razie jedno jest pewne: PiS nie potrafi nawet działki pod Baranowem upilnować. A miało pilnować Polski.
Śmiech przez łzy. I kredyt hipoteczny.
Krzysztof Bielejewski
