18.09.2018

* * *
Pamiętają Państwo ministra Zdzisława Krasińskiego? Ponad 30 lat temu był przewodniczącym Państwowej Komisji Cen, a następnie ministrem do spraw cen. Chwalił reformy cen, które miały dać nam chrupiące bułeczki. Dzięki jego pogadankom w telewizji Polacy zainteresowali się ekonomią.
Teraz mamy przyspieszony kurs prawa. Działania PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego, sądów, ogólnie wymiaru sprawiedliwości, sprawiają, że prawo jest stale obecne w mediach. Oczywiście w mediach niezależnych – w państwowych wiadomo że rząd robi dobrze a dawni beneficjenci układów brużdżą. W telewizji państwowej mamy okropne zaciemnienie umysłów:

„Sztuczne fiołki”
* * *
Po owocach ich poznajemy.
Wredna zmiana to fala prostaków, którym przyjemność sprawia chamskie obrażanie każdego, kto im staje na drodze. Pamiętamy wszyscy wypowiedzi ich szefa – Kaczyńskiego, ale inni też dobrali się.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, kiedy miał proces wytoczony przez posła PO Roberta Kropiwnickiego, w czasie rozprawy zaatakował prowadzącą sędzię z Sądu Okręgowego w Warszawie i groził że wytoczy jej sprawę dyscyplinarną. Potem przeprosił – oni hamują się trochę, dopóki nie zagarną wszystkich dziedzin życia.
Dobierają ludzi bardzo słabych zawodowo, bądź bez kwalifikacji.

Ostatnio okazało się m.in., że kandydatka do Sądu Najwyższego, zaopiniowana pozytywnie przez komisję, miała kiedyś dyscyplinarkę, a to ona miała pod tym kątem oceniać sędziów, będąc w SN. Komisja oceniała kandydatów w tempie błyskawicznym i stwierdziła że nie ma obowiązku sprawdzania przeszłości kandydatów (!). Rzecznik prasowy KRS powiedział:
„My nie jesteśmy organem inkwizycyjnym, który szuka i kopie. Zapoznajemy się z aktami osobowymi, personalnymi. A proszę zwrócić uwagę, że w każdym konkursie kandydat wystawia sobie raczej laurkę i dołączy zawsze coś, co go gloryfikuje, a nie dyskredytuje”.
Ale to nie jest prawda. Jacek Barcik, kandydat do SN, pisze, że zespół przesłuchujący go miał materiały o tym, że w 2017 r. pan Barcik przekroczył dozwoloną prędkość na drodze. Skąd te materiały? Otóż kiedy pan Barcik stwierdził publicznie, że procedura naboru do SN jest nielegalna, a wkrótce potem zgłosił swoją kandydaturę do SN, wtedy do jego uczelni, gdzie pracuje, nadeszło pismo z KRS z prośbą o przesłanie jego akt osobowych, opinii, oraz informacji o postępowaniach karnych, dyscyplinarnych bądź wyjaśniających toczących się przeciwko kandydatowi.
Takie kadry chce mieć i ma „wredna zmiana”.
Teraz chamstwem i poczuciem bezkarności wykazał się pracownik gdańskiego IPN Piotr Szubarczyk. Mieszkańcy miejscowości Czarne w woj. pomorskim nie zgodzili się na budowę pomnika ku czci żołnierzy wyklętych – z powodów finansowych i ideologicznych. Przeprowadzono głosowanie wśród mieszkańców i 80% głosujących było przeciw.
Na spotkaniu pan Szubarczyk obrażał mieszkańców. Przerywał wypowiedzi mówiąc „Co pan za głupoty opowiada. Niech się pan przymknie. Pan łże jak pies. Pan kłamie”, nucił radziecką piosenkę itp. Później całą sprawę opisał w internecie, używając takich określeń.: „Wyjątkowa swołocz”, „sowieccy agenci”, „tchórzliwe kanalie” i „je..ł was pies”.
Radni miejscowości podjęli uchwałę upoważniającą burmistrza do złożenia zbiorowego pozwu w imieniu mieszkańców przeciw pracownikowi IPN.
IPN ukarał pana Szubarczyka… dyscyplinarnie. Jakoś nie wpadło do głowy nikomu z władz IPN, że takiego chama trzeba było zwolnić w trybie natychmiastowym.
* * *
Przed wyborami mamy niekończące się przewidywania jak postąpią wyborcy, czy pójdą głosować, na kogo oddadzą głos itd. Po wyborach mamy niekończące się komentarze na temat dlaczego wyborcy wybrali tak a nie inaczej, czym ich uwiedli politycy, czego wyborcy naprawdę oczekują, gdzie partie, które miały gorszy wynik popełniły błędy itd. To są wszystko zgadywanki, przypuszczenia. Czym przekonał ludzi do siebie np. Wałęsa, który w czasie gdy startował na prezydenta miał kłopoty nie tylko z wypowiedzeniem jakiegoś poglądu ale nawet z wypowiedzeniem zdania zawierającego podmiot i orzeczenie? Ludzie sobie dośpiewali to co chcieliby usłyszeć. Sorry, taki mamy elektorat.
Wszyscy mamy dziwne wyobrażenia o świecie, zdarzeniach i ich przyczynach itd. Kiedyś chciałem napisać książkę o wyobrażeniach przeciętnych ludzi na temat chorób, dolegliwości i sposobach ich leczenia. Dziwimy się, że ludzie, których uważaliśmy za rozsądnych, okazują się durniami w wielu sprawach, a szczególnie w sprawach chorób. Wystarczy przypomnieć co mówiły kobiety na temat bezpłatnych badań cytologicznych ufundowanych przez państwo, na które ogromna większość Polek nie poszła („A bo jeszcze bym się czegoś złego dowiedziała”, „Wyrzuciłam skierowanie, żeby mnie nie kusiło”).
Wiara wbrew rozumowi często w nas się objawia. Moje przyjaciółki, którym się nie przelewa (jedna emerytka na samej emeryturze, druga dorabia), narzekały na różne choroby. Doradzano im sprawdzone leki, ale stwierdziły, że to za drogo i nie stać ich na to. Po czym wybrały się na targi medycyny naturalnej i nabyły tam preparaty za sumy znacznie przewyższające cenę leków. Cudowne preparaty nabyły na stoisku, które było rozkładanym stolikiem. Jeden preparat to była mieszanka ziół o nieznanym składzie. Do drugiego preparatu dołączona była odbitka ksero ulotki — marnego tłumaczenia z francuskiego. Podany był numer telefonu dystrybutora leku – widać, że to telefon na kartę, a gdy próbowano się dodzwonić, żeby wyjaśnić niejasną treść ulotki, nikt oczywiście nie odpowiadał. Obie panie wykształcone, doktor i magister nauk ścisłych.
W naszych głowach egzystują spokojnie sprzeczności i ujawniają się dopiero gdy formułujemy poglądy. Fascynującą byłaby książka opisująca poglądy różnych wiernych na swoją religię. Zwykle ludzie nie zastanawiają się nad tym. Wspólna nazwa danej religii – katolicyzm, islam czy buddyzm – zawiera bardzo różne wyobrażenia wyznawców. Czy ktoś zadaje sobie pytania dotyczące własnych przekonań i jak się mają one do logiki, wiedzy i zasad?

* * *
Ludzie „dobrej zmiany” nie próżnują. Pamiętają Państwo małopolską kurator oświaty Barbarę Nowak, która niedawno pisała, że w Auschwitz powinni pracować tylko polscy przewodnicy z licencją IPN? Niedługo potem w Krakowie doszło do dewastacji mieszkania jednego z obcokrajowców, który oprowadza wycieczki po terenie obozu. Wiadomo – obcy źle nam życzą i opluwają szlachetnych Polaków, którzy przecież nikogo nie skrzywdzili a sami najwięcej wycierpieli.
Teraz, z okazji świętowania w liceum im. Króla Jana Sobieskiego 335 rocznicy bitwy pod Wiedniem, pani kurator wystąpiła i powiedziała uczniom m.in.:
„Patron waszej szkoły to wspaniały król, który potrafił obronić całą Europę przed islamem. Musicie brać z niego przykład”.
„Życzę wam odwagi w przyznawaniu się do polskości i do Boga”.
„Bądźcie wierni Polsce i wierni Bogu”.
Gdyby zamienić „islam” z „chrześcijaństwem”, to można by taką wypowiedź przypisać jakiemuś ciemnemu ajatollahowi i na pewno wszyscy u nas by ją potępili. Ale tej pani nie spadnie u nas włos z głowy tak długo jak rządzi „dobra zmiana”, a obawiam się że i potem też nie.
Rodzicom uczniów nie spodobała się ta wypowiedź. W związku z ich protestami rzecznik pani kurator, pan Grzegorz Sobol, wyjaśnił, że chciała ona jedynie zachęcić uczniów do „pielęgnowania w sobie cnoty odwagi” oraz „mówiła o obronie, a nie o atakowaniu”. „Napadnięty ma prawo i wręcz obowiązek się bronić”. Stwierdził też, że intencją pani kurator było podkreślenie „nakazu obrony wartości patriotycznych i religijnych”, o których mówi preambuła do Konstytucji RP.
* * *
Idea „dwa w jednym”, zapożyczona z komercji, znajduje zastosowanie w zakresie edukacji. Nauka polskiego to jedno, ale wiadomo, że najważniejsze jest wychowanie ucznia na dobrego katolika i patriotę. Niestety, zbyt mała liczba lekcji religii w przedszkolach i szkołach nie pozwala na zaszczepienie u młodych Polaków właściwych wzorców. Naprzeciw temu wyszło Ministerstwo Edukacji Narodowej, a wyrazem tej inicjatywy jest podręcznik do języka polskiego dla klas szóstych „Jutro pójdę w świat”.
Jak relacjonuje pan Marcin Waligóra, który podręcznik przejrzał:
Z książki dowiesz się np. dlaczego należy świętować niedzielę czyli dzień Boży (w tym dlaczego źli są ci, którzy nie świętują); poczytasz o tym, że Pismo Święte jest dziełem boskim i dlatego odgrywa wyjątkową rolę w dziejach, zapoznasz się z homilią Jana Pawła II i kilkoma religijnymi hymnami.
W rozdziale „Dbam o Polskę” dowiesz się jak za Polskę umierać (mali powstańcy, rozkazy wojskowe, obrona Częstochowy, Westerplatte itd.).
Nie dowiesz się niczego o różnorodności kulturowej, o tym, że istnieją też inne religie i światopoglądy, nie nauczysz się krytycznej analizy treści…
Wredna zmiana? Nic podobnego – ten podręcznik powstał w 2014 r., za rządów PO.
Fundacja Wolność od Religii już w 2015 r. interweniowała u wydawcy podręcznika (WSiP) w sprawie podręcznika, ale nie doczekała się odpowiedzi. Zwróciła się więc do MEN „o zmianę dyskryminujących i błędnych zapisów w podręczniku”.
Ministerstwo odpowiedziało cytując opinie rzeczoznawczyń oceniających podręcznik. Piszą tam m.in.: tekst popularnonaukowy może zawierać opinie autora, jak np.: „Biblia jest dziełem nie tylko ludzkim, lecz i Boskim. Nie mogłaby powstać bez udziału Boga – bez objawienia człowiekowi Prawdy i bez natchnienia ludzkich autorów Pisma Świętego. To On działa w nich i przez nich”.
Przywołany cytat jest autorstwa księdza Waldemara Chrostowskiego, który według dr hab. Doroty Zdunkiewicz-Jedynak „nie jest przywołany w podręczniku jako jakiś ksiądz, który składa świadectwo swojej wiary; Waldemar Chrostowski jest polskim profesorem tytularnym w zakresie teologii, wybitnym polskim biblistą i uznanym autorytetem w dziedzinie biblistyki”.
Teraz PiS ma dwie możliwości: albo skrytykować Platformę za zbytnie uleganie w przeszłości Kościołowi albo, gdy będzie atakowane za serwilizm wobec Kościoła, powiedzieć jak zwykle: „przecież PO też to robiła i nie protestowaliście”.

* * *

No dobrze, ale poza miliardami euro, tysiącami kilometrów dróg, szkołami, oczyszczalniami, mostami, basenami i dopłatami dla rolników – co nam właściwie dała Unia?
* * *
Słyszeli Państwo coś o pedofilii w Kościele? To chyba jakaś nowa sprawa, którą dopiero zauważył papież Franciszek i zamierza się z nią zmierzyć – zwołuje w przyszłym roku szczyt biskupów z udziałem przewodniczących episkopatów z całego świata.
Polski Kościół jest trochę zaskoczony, ale obiecuje zabrać się za sprawę. Jak powiedział abp Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, Kościół katolicki w Polsce „podjął drogę uporządkowania tych kwestii”, między innymi przez przygotowanie wytycznych, które „miały dotyczyć sposobu postępowania w przypadku pedofilii”. Ważna, zdaniem arcybiskupa, jest prewencja: „To zostało przetransponowane na każdą diecezję. Znaczy to, że każda diecezja musi przygotować swój własny, dostosowany do specyfiki diecezji system prewencji i z tego wszystkiego potem się wywiązać. Jakąś częścią też tej odpowiedzi Kościoła w Polsce jest ustanowienie przedstawicieli do kontaktu, czyli osoby, do której należy się zwracać”.
Abp w nawale spraw zapomniał, że Kościół w Polsce już parę razy przymierzał się do tej dziwnej sprawy – pedofilii księży, i jakoś nic z tego nie wyszło.
Pięć lat temu pisałem:
Sprawa pedofilii w Kościele, mimo że znana i nagłaśniana od lat, w Polsce wciąż jest nowością. Teraz przewidziano szkolenie dla księży i zakonników, weźmie w nim udział 40 osób – księży, sióstr i świeckich. Będą potem mieli zadanie przekazać swoją wiedzę 20.000 księży i 10.000 zakonników oraz świeckim. Mają uczulać na problem pedofilii, mówi rzecznik Konferencji Episkopatu.
To praca na wiele lat. Może przydałby się oddzielny kurs dla biskupów, którzy nie raz chronili księży pedofilów przed świeckim wymiarem sprawiedliwości?
Wiceprezes fundacji „Stop Przedawnieniu” przypomina, że zgodnie z katechizmem pedofilia jest grzechem niewybaczalnym. Duchowny pedofil, który pełni posługę kapłańską, powinien sam wyznać grzech i poddać się karze. Mówi, że gdyby papież i polski Kościół otworzyli archiwa i utworzyli fundusz na rzecz ofiar pedofilii, to Kościół mógłby się oczyścić.
Rzecznik Konferencji Episkopatu: Zakon michalitów, którego członkowie dalej pracują w Dominikanie, na pewno pomoże pokrzywdzonym, zapewniając im opiekę duszpasterską i psychologiczną.
Były generał zakonu michalitów za zachowanie księdza pedofila obwinia tamtejszy gorący klimat. Ciekawe, czy tylko ten ksiądz i nuncjusz ulegli wpływowi klimatu czy też dotyczy to wszystkich księży.
Sołtys z Modlnicy, gdzie mieszka ksiądz oskarżony o pedofilię w Dominikanie (i w Polsce, dokąd przywoził chłopców z Dominikany), nie wierzy w oskarżenia. Nie doniósłby policji gdzie ksiądz przebywa, nawet gdyby wiedział.
Redaktor z Tygodnika Powszechnego komentuje z entuzjazmem pozytywne zmiany w polskim Kościele: „Kościół jest właśnie w fazie przygotowywania przepisów w sprawie pedofilii. Kościół pokazuje, że radzi sobie z tą sprawą, że idzie do przodu. Obyśmy się doczekali w Polsce tych przepisów, to biskupi mieliby jasne wytyczne”. Powiało optymizmem.
Ale nie należy sobie zbyt dużo obiecywać. Już bp Pieronek stwierdził jakiś czas temu, że pedofilia była, jest i będzie, a w Kościele są ważniejsze od niej sprawy.
Abp Gądecki stwierdził: Kościół bardziej niż ktokolwiek inny winien brzydzić się nikczemną przemocą, zwłaszcza wobec dziecka.
Dlaczego więc dochodzi stale do przypadków pedofilii księży? Otóż w pewnym sensie nie jest to wina Kościoła, ale Boga, twierdzi Gądecki:
„Przeszłość można tylko powoli zbierać, przyglądać się, co z tego wszystkiego pozostało, w sensie dawnych procesów. Trzeba mieć też na uwadze jedną rzecz, że skutki grzechu pierworodnego, one istnieją, i że żadnymi pociągnięciami prawnymi tych skutków grzechu pierworodnego nie jesteśmy w stanie wyeliminować. To znaczy, że zawsze istnieje kuszenie, zawsze istnieje słabość ludzka, zawsze istnieje wolność ludzka, która jest największym darem bożym. Bez wolności ludzkiej właściwie Bóg nie byłby związany miłością w stosunku do nas. A on z miłości zostawia człowiekowi wolność i ta wolność prowadzi do wielkich rzeczy i do małych rzeczy, albo do bardzo niskich”.
No to widać że Pan Bóg jest bezradny – właściwie nie ma ruchu, mimo całej wszechmocy.
Przypomnę co niedawno napisałem – sposób na rozwiązanie tej skomplikowanej sprawy:
Problem dałoby się szybko rozwiązać, bez specjalnych kursów dla księży i ich przełożonych. Należałoby tylko konsekwentnie skazywać za niezgłaszanie przypadków pedofilii prokuraturze i za ukrywanie ich. A duchowny, który popełnił taki grzech, i przełożony, który to ukrywał, powinni być od razu usunięci i pozbawieni święceń. Mielibyśmy wtedy gwałtowny wzrost świadomości, rozumienia i moralności wśród kleru. Bycie księdzem nie jest obowiązkowe, ale jak każdy zawód wymaga przestrzegania przepisów.

PIRS
