20.10.2018
Ładnie by dzisiaj wyglądali apostołowie „dobrej zmian”, gdyby trzydzieści lat temu nie znaleźli się ludzie, którzy dali radę dźwignąć Polskę, która rozpadała się po realnym socjalizmie…
Historia ludzkości obfituje w walki o władzę; można powiedzieć, że z takich walk się składa. Trzy lata temu do głosu doszła w Polsce opozycja, rozdając wyborcom prezenty, obiecując następne i obciążając poprzedników za grzechy. Nawet te, które zostały w spadku po PRL. Do tego miejsca można mówić o zwykłych scenariuszach walki o władzę. Jednak polski przypadek różni się od innych. Bo u nas władzę straciła trzy lata temu orientacja polityczna, która Polskę ratowała z głębokiego kryzysu. I chociaż popełniała potem liczne błędy i wypaczenia, to zasługi też ma nieprzeciętne — na przestrzeni jednego pokolenia zamieniła Polskę zrujnowaną w kraj sukcesu.
Startowaliśmy po komunie z hiperinflacją i gigantycznym długiem, którego nie było czym spłacać. Z przemysłem centralnie planowanym, który nie miał szans w konkurencji na normalnym rynku. Z niewydajnym rolnictwem, ze zużytą infrastrukturą. Wyprowadził nas na równą drogę plan Leszka Balcerowicza i ekipa ludzi światłych u władzy. Nie byli politykami z powołania, ale rzadko się w naszych dziejach zdarzało, żeby na właściwym miejscu, we właściwym czasie znaleźli się przy sterach właściwi ludzie. Pracowałam wtedy w gazecie codziennej i z bliska obserwowałam ich wysiłki, żeby kraj postawić z głowy na nogi.
Ten niewątpliwy sukces zarówno „prawa”, jak i „lewa” strona sceny politycznej woli przekuwać w klęskę. Nie chce pamiętać, jak wyglądała choroba, woli mówić o tym, że kuracja była bolesna. Prawda, że ludzie tracili pracę w niewydolnym przemyśle, jaki został po PRL i w państwowym rolnictwie, ale nie było dość środków, żeby wyrównać wszystkie krzywdy. Politycy PiS-u dużo mówią o biedzie i niesprawiedliwości za poprzednich rządów, chociaż powszechna bieda dawno się w Polsce skończyła, a oni przejęli państwo odbudowane i w rozwoju.
Kiedy przejęli władzę – przyszli na gotowe: długi spłacone, na mieszkańca kraju przypada kilkanaście tysięcy dolarów dochodu narodowego rocznie. W kraju są zasobne wsie i odnowione miasta, zapyziałe wsie zmieniły się w ukwiecone osady, w nowych fabrykach powstają nowoczesne towary, polska wieś eksportuje masowo żywność. I polska złotówka jest prawdziwym, wymienialnym pieniądzem.
Nie chcę przez to powiedzieć, że mamy tu raj na ziemi, bo, rzecz jasna, nie mamy. Ale wielki postęp, jaki dokonał się w naszym kraju, nie jest zasługą obecnie rządzącej ekipy; i kłamliwa propaganda tego nie zmieni. Jeśli obawiam się o przyszłość, to dlatego, że panująca nam obecnie prawica zachowuje się nieco podobnie, jak partia z nazwy lewicowa zachowywała się w pamiętnej epoce Edwarda Gierka.
Do dziś żyją w kraju ludzie, którzy mówią, że „za Gierka” było najlepiej. Miał poparcie nie mniejsze niż obecnie panująca władza i też lubił rozdawać społeczeństwu prezenty.
Gierek nastał po latach gomułkowskiej szarzyzny. T.zw. realny socjalizm wyczerpał swoje możliwości, a żeby uspokoić nastroje społeczne, trzeba było pokazać społeczeństwu lepsze jutro. Gierek załatwił na Zachodzie pokaźne kredyty i ludzie zobaczyli w sklepach towary, jakich w kraju się nie widywało. Pojawiło się też więcej mięsa w sklepach, talony na samochody i prawo do kupna stu dolarów na zagraniczne wycieczki.
Sekretarz komunistycznej partii Edward Gierek kazał też kupić od kapitalistów licencje na nowoczesne fabryki. Te fabryki miały produkować towary na światowym poziomie, ale niestety w systemie centralnego zarządzania rosły wolno, wydajność miały kiepską, a jakość nie nadawała się na dolarowy eksport. I nie były czym spłacać pożyczonych pieniędzy.
Złota era gierkowska skończyła się wielką klapą. A długi po tym karnawale skończyliśmy spłacać dopiero parę lat temu.
Niektórzy rodacy z sercem po lewej stronie, jak o sobie mówią, popierają prawicowy PiS za troskę o ludzi. Nie jest to pierwszy przypadek, że lewica spotyka się z prawicą na gruncie zdobywania ludzkich dusz. Nic dwa razy się nie zdarza, ale warto ludziom orientacji lewicowej i o czułym sercu przypomnieć, że mieliśmy już w historii różne doświadczenia. Były i takie, że pod hasłem sprawiedliwości i narodowej wspólnoty likwidowano nie tylko biedę, ale też społeczne nieposłuszeństwo. I że z tego połączenia może wyrosnąć potworek, który na końcu bajki zjada swoje dzieci.
PiS urósł w siłę, wmawiając Polakom, że zostali okradzeni i oszukani. Skandale dobrze się sprzedają, a w pakiecie z 500 + wyborcy dostają historie o niebywałych złodziejstwach w kręgach poprzedniej władzy. Trzy lata minęły i mimo usilnych starań PiS nie potrafi znaleźć tych złodziei, od których miało się w całym kraju roić.
Polska w niespełna trzydzieści lat zrobiła ogromny skok w rozwoju. I nie jest prawdą, że nastała pogoda jedynie dla bogaczy. Można mówić — mogło być lepiej i sprawiedliwiej. Ale co to znaczy „mogło”? I jak to zmierzyć? Po upadku PRL startowaliśmy z potężnymi długami, a na eksport nadawał się praktycznie tylko węgiel. Od czasów tamtej posuchy dochód narodowy w naszym kraju zwiększył się wielokrotnie. Można nim gospodarować mądrze, a można go też roztrwonić.
Sukces, jaki Polska osiągnęła po peerelowskim krachu, próbuje sobie przypisać władza, która podobnie jak w erze „złotego Gierka” głosi hasło, że stać nas na więcej. Ludzie ją za to popierają, wielu z nich razem z pamięcią, że „za Gierka było najlepiej”.
Agnieszka Wróblewska
Są inne opinie, jak ta z 2010 roku: https://www.tygodnikprzeglad.pl/plan-balcerowicza-operacja-niepotrzebna-chybiona/
Jedyne, co było niezłe za Gierka, to że byliśmy kilkadziesiąt lat młodsi. Oczywiście, my, mężczyźni, bo kobiety ciągle mają po 20 lat…