Wielka afera z koncernem VW. Okazało się, że program komputerowy w pewnej klasie silników diesla tej firmy jest tak ustawiony, że podczas testów pokazuje małą ilość trujących spalin, a w czasie jazdy emituje znacznie więcej, niż normy przewidują.
Pytanie: po co VW (wcześniej robiła to Honda, Ford, Renault, i inni) to zrobił?
Odpowiedź jest prosta: po to, żeby móc użyć w silniku tańszych komponentów.
Do wyprodukowania jednak droższych komponentów na ogół musimy zużyć więcej energii, a przez to wyemitować do środowiska szkodliwe substancje. Słyszałem też, że niskoemisyjne silniki żyją dwa razy krócej niż te bardziej toksyczne. Oznacza to, że ludzkość zużyje dwa razy więcej samochodów, niż mogłaby przy bardziej liberalnych limitach emisji szkodliwych substancji. Pytanie, które mnie nurtuje w związku z tym jest jednak następujące:
Czy ktokolwiek zrobił porządny bilans emisji szkodliwych substancji nie tylko podczas jazdy samochodami, ale także podczas ich produkcji?
Oczywiście, nie chcę przez to napisać, że prezesi VW poprzez swoje oszustwo chcieli wyemitować mniej trujących substancji. Ale mogło tak się zdarzyć…
Hazelhard



Nie tylko produkcji. Zdaję mi się (nie moge teraz odszukać źródeł), że niektóre modele, modnych, „ekologicznych” aut płyną tysiące km trochę mniej ekologicznymi kontenerowcami. No ale modny Europejczyk ma modne eko-autko z Japonii.