Zbigniew Szczypiński: Starcie dwóch racji – biurokracja kontra ludzie, przypadek Klemensa Gniecha4 min czytania


28.10.2025

Każdy, kto przyjedzie do Gdańska, po wyjściu z budynku dworca Gdańsk Główny, zobaczy górujące nad miastem trzy wysokie krzyże stojące na Placu Solidarności bezpośrednio przy Europejskim Centrum Solidarności. To pomnik Poległych Stoczniowców 1970 wzniesiony dla upamiętnienia ofiar Grudnia 70, zabitych przez ZOMO robotników mojej stoczni, Stoczni Gdańskiej im Lenina. Stało się to drugiego dnia strajku jaki wybuchł w stoczni z powodu zapowiedzianego wysokiego wzrostu cen podstawowych artykułów żywnościowych, wielkiej podwyżki tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Stało się, przed drugą bramą stoczni zginęli ludzie, przez lata wszystkie próby upamiętnienia tego, co się stało, co zrobiła władza robotników i chłopów robotnikom stoczni nie mogły zakończyć się sukcesem. Przyszedł sierpień 80 i strajk który powołał Solidarność, ruch społeczny pod postacią niezależnego, samorządnego związku zawodowego o tej nazwie. Przez tych 16 szalonych miesięcy, od sierpnia 80 do grudnia 81 działo się. W Stoczni powstał komitet budowy pomnika, powstał projekt, uzyskano lokalizację, przygotowano fundamenty. Pomnik zbudowała Stocznia Gdańska, zrobili to ludzie w nieprawdopodobnym tempie, angażując cały kraj. Potrzebną stal na konstrukcję wysokich krzyży odlano poza wszelkimi limitami w jednej ze śląskich hut – hutnicy, gdy dowiedzieli się na co ta stal, powiedzieli swojej dyrekcji, że ta stal musi być i była. Wielkie konstrukcje krzyży były skomplikowane i trudne, spawanie było wyzwaniem, wszystkie przeszkody zostały pokonane. Pomnik stanął i stoi do dziś.

Od lewej: Klemens Gniech, Lech Wałęsa, Danuta Wałęsa, Czesław Miłosz

Każdy, kto pracował wtedy w Stoczni, a ja pracowałem, wie i pamięta, że bez osobistego zaangażowania dyrektora Stoczni, inż. Klemensa Gniecha to by się nie udało. Klemens osobiście nadzorował proces budowy, załatwiał rzeczy nie do załatwienia, bardzo mu zależało, by pomnik stanął.

Przypominam te proste prawdy dlatego, że teraz w Polsce jaką mamy po 89 roku Społeczny Komitet Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 informuje mnie o ich wystąpieniu do władz samorządowych miasta by uwzględnić kilka nazwisk pracowników Stoczni przy nadawaniu nazw nowym ulicom, by uwzględnić nazwisko Klemensa Gniecha, dyrektora Stoczni zwolnionego przez władze stanu wojennego w grudniu 1981. Jako uzasadnienie Komitet podaje zasługi Klemensa Gniecha w budowie pomnika.

Ten wniosek do władz samorządowych miasta nie może zostać zrealizowany, bo dyrektor oddziału gdańskiego Instytutu Pamięci Narodowej wydał decyzję, z której wynika, że Gniech był, jego zdaniem, członkiem aparatu represji komunistycznego państwa i na mocy obowiązującego prawa nie może być patronem żadnej ulicy. Pismo nie podaje dowodów, to jest decyzja urzędnika IPN ale dla miasta ma moc wiążącą.

Przypomnę – dyrektor Gniech został odwołany przez władze „komunistycznego państwa” w pierwszych dniach stanu wojennego, jaki wprowadzono decyzją WRON generała Jaruzelskiego. Klemens Gniech musiał wyjechać do pracy w Niemczech, gdzie pracował w niemieckich stoczniach. Nie ma już Klemensa Gniecha, zmarł kilka lat temu, została pamięć po nim jako dyrektorze i człowieku. Znałem go osobiście. W strajku sierpniowym i pierwszych dniach stanu wojennego nie wychodziliśmy ze stoczni, spałem na zsuniętych krzesłach. Mnie władza stanu wojennego wyrzuciła ze stoczni trzy dni wcześniej – 19 grudnia, jego 22 grudnia. Moje życie zmieniło się zasadniczo, przez siedem lat pracowałem fizycznie jako truciciel karaluchów i mrówek faraona, malarz pokojowy, pomocnik murarza, robotnik rezerwy robotników w Porcie Gdynia i co o tam jeszcze…

Tak władze tamtego państwa nie traktowały swoich funkcjonariuszy!

Stowarzyszenie Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej wystąpiło z pismem do IPN o zmianę decyzji. W stowarzyszeniu są ludzie, którzy pracowali w Stoczni w tamtych latach, znali i pamiętają Klemensa Gniecha jako dyrektora i człowieka i nikt nie przyjmuje tego, co urzędnik IPN pisze w swoim piśmie. My wiemy kto wtedy był funkcjonariuszem, tego nie da się zapomnieć. Dyrektor Gniech nim nie był.

Jeżeli jest wniosek Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970, jeżeli starzy stoczniowcy piszą, co piszą, to ciekawe jak zachowa się urzędnik IPN który jest w trakcie wybierania nowego dyrektora po tym, który był, a teraz jest – podobno, prezydentem Polski. To bardzo ciekawe.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo