Obszerny tekst (Ernest Skalski: Lewica szkodzi)porusza tyle zagadnień, że nie byłbym w stanie się do nich wszystkich odnieść ani rzetelnie polemizować z przedstawionymi tam poglądami. Podzielę się tylko paroma uwagami jakie mi się nasunęły przy czytaniu tekstu. Pisałem je na gorąco, więc proszę wybaczyć ewentualne potknięcia.
Najchętniej bym zaprosił do polemiki z Ernestem Skalskim kogoś, z kim polemizuje on w swoim tekście, aby mógł rozwinąć swoje myśli, a nie być tu reprezentowanym tylko przez kilka cytatów. Może pan Skalski zaprosiłby do polemiki ze swoim tekstem pana Zandberga? Byłoby to, jak sądzę, z korzyścią dla czytelników Studia.
Motto:
Nawet jeśli problem mały
Niech wam słowa wejdą w krew te:
Nigdy nie przeginać pały
Ani wewte ani wewte.
To, że lewicowi politycy czy komentatorzy krytykują wady III RP, nie musi świadczyć o tym że stają po tej samej stronie co skrajna prawica, która też krytykuje III RP.
Nie musi też świadczyć o tym, że nie doceniają zalet minionego okresu. Kiedy się coś czy kogoś krytykuje, nie trzeba najpierw wymieniać wszystkich jego zalet, a potem dodać „ale” i wymieniać wady. Krytyka skupia się na działaniach które mają na celu usunięcie wad, to nie jest jakiś sąd gdzie trzeba wymierzyć karę.
Mówię o krytyce pozytywnej, a nie o walce politycznej.
Bieda, wykluczenie, pogorszenie warunków życia wielu ludzi to nie są wymysły lewicy, ale fakty.
Rozumiem, że gdyby na wstępie lewica dodała „Ale Polska rozwinęła się wspaniale, ma wiele dobrych wskaźników (tu – wymienić te wskaźniki), poprawiła się sytuacja wielu ludzi itp., tylko występują pewne niedociągnięcia”, to nie odbierano by tych słów krytyki jako ataku na III RP.
Podobne zarzuty stawiano przed wojną Antoniemu Słonimskiemu – dlaczego tak krytykuje, kiedy Polska się rozwija, Gdynia się rozbudowuje itd. Słonimski napisał, że uwzględni te uwagi i przed każdą krytyczną wypowiedzią napisze: Mimo Że Gdynia Się Rozbudowuje, a żeby nie zajmowało to dużo miejsca to będzie to pisał w skrócie: MŻGSR.
Może więc ludzie lewicy przed każdą krytyczną uwagą powinni pisać: Mimo Że Polska Wspaniale Się Rozwinęła I Zróżnicowanie Poziomów Życia Obywateli Maleje (MŻPWSRIZPŻOM). Może wtedy ich oceny będą brane pod uwagę i zaczniemy dyskutować, jak można by to co złe, niedostateczne, pominięte itp. poprawić.
Lewica nie jest jednolita, podobnie jak ta część sceny politycznej, która nazywa siebie prawicą. Słuchając wypowiedzi niektórych posłów prawicy można odnieść wrażenie, że najlepiej byłoby oprzeć całe prawodawstwo w Polsce na dekalogu, a takie niewczesne ułaskawienia naukowców w rodzaju Galileusza – zrewidować.
I tu też można by przytoczyć dziesiątki cytatów. Czy to znaczy że taka jest w ogóle prawica?
Problem w tym, że nie prowadzi się rzetelnej dyskusji na poważne tematy, natomiast trwa jakaś dziwna działalność nazywana walką polityczną, gdzie przeważa tzw. opcja agrarna – jak tu najszybciej zakopać przeciwnika do ziemi. Ponieważ nie ma chęci do dyskusji, to ten, kto ma władzę, robi sobie co chce (nie mogę sobie odmówić, żeby nie przypomnieć co Tusk powiedział kiedyś PiS-owi, odrzucając różne jego propozycje: „Jak zdobędziecie władzę to będziecie mogli sobie robić co chcecie”).
Zamiast dyskusji jest więc przerzucanie się hasłami, które może trafią do wyborców. Głos mają coraz częściej populiści.
Rzetelna dyskusja zmieniłaby także dyskurs w kraju, bo na razie ludzie tylko powtarzają zasłyszane banały. I robi się koło zamknięte (chyba zresztą nie ma kół otwartych? – jeśli są to Bogdan Miś nas oświeci) – politycy dopasowują się do elektoratu i grają na emocjach, nie próbując nikogo przekonać do swoich pomysłów.
Utrwala się też ciemnota religijna i światopoglądowa, bo skoro można zmobilizować elektorat negatywnie, wzbudzając emocje – np. lęk przed „obcymi”, „zamach smoleński” itp., to nikt nie chce postulować np. odsunięcia kleru od wpływu na świeckie państwo. (Naprawdę nie pamięta pan Skalski co obiecywał Tusk? Na pewno inni polemiści to przypomną, a ja wspomnę tylko o związkach partnerskich, o zwlekaniu z ratyfikacją wielu praw unijnych).
Dziwi mnie, kiedy Ernest Skalski natrząsa się z pani Moniki Płatek, która wspomina różne fajne rzeczy dostępne dość powszechnie w PRL i pisze, że po pierwsze nie wszystkim dostępne, a po drugie ktoś musiał na to pracować. Chyba się nie mylę sądząc, że nigdy wszystkie dobra nie były powszechnie dostępne i zawsze ktoś za nie płacił.
Teraz to zróżnicowanie ogromnie się powiększyło i wyobrażam sobie z jaką przyjemnością ludzie o przychodach rzędu 1300-2000 zł miesięcznie oglądają reklamy informujące, że jakiś nowy model samochodu można kupić już za 69.990 zł albo mieszkania w nowym osiedlu są zaledwie po 9.000 zł/m2.
Tylko proszę nie szermować demagogią i nie tłumaczyć, że potępiam w czambuł III RP, a wychwalam PRL. Od razu powiem: nie żałuję upadku PRL, ale nie sądzę żeby to co mamy było jedyną możliwą alternatywą.
I, na Boga, lewicowi politycy i komentatorzy nie zachęcają do tego żeby „upaństwowić całą gospodarkę”, „zlikwidować pieniądz” itp. Pominę tu sprawy religii i obyczajowe – pisałem o tym już parokrotnie. Nie uważam żeby unikanie jak ognia takich tematów było koniecznością, bo do katolicyzmu przyznaje się 93% Polaków a ponad 90% uczniów uczęszcza na religię.
Doszliśmy więc do sytuacji, kiedy nic nie można zrobić ani powiedzieć? To jaka różnica czy Rydzykowi będzie płacił Kaczyński czy Schetyna? (przepraszam za skrót myślowy). Tak nie było zaraz po roku 1989, jak to się stało że do tego doszliśmy? I co zrobić żeby od tego odejść? Naprawdę wielu ludzi chciałoby zmian, ale prawie wszyscy politycy dają im do zrozumienia, że jak zdobędą władzę to powoli jakieś tam zmiany wprowadzą.
Jeżeli elektorat nie zacznie się zmieniać to żadnych zmian nie będzie. A nie będzie się zmieniał jeżeli nic w tym kierunku się nie zacznie robić.
Prawica już dawno podzieliła między siebie scenę polityczną, zwalczając solidarnie lewicę, głosząc, że obywatelom o poglądach lewicowych mniej wolno itd. Owszem, mówi się, że lewica jest konieczna na scenie politycznej, ale to trochę jak z potrzebą piątej nogi u stołu – reszta partii świetnie się może obejść bez lewicy.
Teraz też lewica jest tematem „fuj!” i prawicowi politycy zarzucają sobie wzajemnie lewactwo. Dla Błaszczaka ze zwycięstwem PiS i demolką demokracji skończył się komunizm w Polsce, a więc ci komuniści z PO powinni się wstydzić tego co wyrabiali.
Do tegośmy doszli!
Chciałbym zobaczyć artykuł pana Skalskiego poświęcony wszystkim błędom PO. Ale bez taryfy ulgowej, bo to panie dzieju tyle zalet, że nie warto gadać o drobnych potknięciach. I dlaczego mimo wszystko właśnie PO nadaje się do rządzenia. Prawica ma u nas taryfę ulgową i kiedy jakiś prawicowy polityk zachowuje się jak drań to zaraz komentatorzy doszukują się w tym jakichś jego dobrych chęci – wiadomo, patriota, inteligent (jak ten z Żoliborza), chce dobrze, ale się zagalopował. Proponuję w takich przypadkach, aby wyobrazić sobie, że te draństwa popełnił ktoś z lewicy – od razu giną wątpliwości co do moralnej i politycznej oceny takich czynów.
Może parę słów o tym co można było, a jeszcze bardziej – co należało zrobić lepiej, inaczej? Przyrzekam że nie potraktuję takiego artykułu jako lewackiego ataku bezsilnej lewicy.
[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Czytaj na głos”]PIRS
Zgadzam się w zupełności. Dodam tylko – oczywiście nie gloryfikując PRL ( ONGPRL)- że gdyby po wojnie do władzy doszły elity II RP i inni wrażliwi na „święte prawo własności” to wielu z nas do dzisiaj odrabiały dniówki na pańskim i na kościelnym.
>>wielu z nas do dzisiaj odrabiały dniówki na pańskim i na kościelnym.<<
Redliński w wywiadzie i nie tylko, powiedział ;
"Gdyby nie PRL to pasałbym pańskie krowy nad Bzurą"
Przeczytałem ten długawy tekst Pana Skalskiego. To czego mi brakuje u dzisiejszej lewicy to brak wyraźnych, charyzmatycznych przywódców, którzy wiedzą czego chcą i potrafią to jasno wyartykułować. Typowanie osób typu Biedroń na duchowych przywódców lewicy to nieporozumienie. Nie, nie jestem homofobem, jednak facet, który chce być przywódcą czegokolwiek nie może jednocześnie występować w roli infantylnego blond aniołka w programie rozrywkowym dla osób.. powiedzmy, o dość przeciętnej inteligencji. Najbliższe dekady postawią ludzkość przed całym szeregiem zasadniczych egzystencjalnych wyzwań. Mam tu na myśli wyczerpywanie się zasobów surowcowych, zanieczyszczenie środowiska, wyczerpywanie się zasobów wody pitnej, zmiany klimatyczne powodujące pustynnienie olbrzymich obszarów Ziemi, powszechna robotyzacja (w tym powstanie sztucznej inteligencji) itp. itd. Wymienione procesy w najbliższych już latach zagrożą egzystencji kilku miliardów mieszkańców Ziemi. A Pan Skalski co proponuje ? Dalszy rozwój produkcji i konsumpcji. Ta filozofia jest zabójcza. Szacuje się, że w krajach rozwiniętych nawet 80% produkcji przeznaczonej do bieżącej konsumpcji jest w zasadzie zbędna. Są to śmieciowe produkty, o krótkotrwałej i wątpliwej przydatności, szybko powiększające wysypiska śmieci.
W zasadzie są dwie możliwości rozwiązania w/w zagrożeń:
1) zmniejszenie populacji Ziemi o 60-80%
2) radykalne zmniejszenie produkcji i konsumpcji do minimum umożliwiające utrzymanie ekosystemów Ziemi w równowadze
Obawiam się, że jeżeli w najbliższych latach dominującą siłą polityczną będzie prawica – wybierze wariant pierwszy. Dlatego stawiałbym raczej na lewicę, z jej wszystkimi wadami (o ile nie chcecie się znaleźć w tych 80% przeznaczonych do eliminacji)
Pod koniec XIX wieku wszyscy światli ludzie byli przekonani, że cywilizacja upadnie ze względu na ilość łajna końskiego, bo ilość koni wzrastała błyskawicznie. Ludzie wynaleźli samochód i konie nie były potrzebne. Podobna sytuacja jest teraz- straszymy się apokalipsą, zamiast zająć się badaniami, które doprowadzą, na przykład, do tego, że 90% pracy będzie można wykonywać z domu, zmniejszając radykalnie zużycie energii. Przykładów podobnych można podać wiele, ale żeby nasze being za 10, 20, 30 lat było well-being potrzeba dużych inwestycji w B+R i edukację. Dlatego pod tekstem Ernesta dałem uwagę, że o tych sferach życia nie możemy zapominać.
Dziś nie mówimy o przekonaniach, mówimy o procesach i faktach, które już mają miejsce. Z ich dynamiki wyciągamy wnioski na przyszłość. Zatrucie i spustoszenie biologiczne oceanów jest faktem. Masowe wymieranie gatunków jest faktem. Gwałtowne pustynnienie olbrzymich obszarów i niedobór wody pitnej są faktem. Miliardy toksycznych odpadów są faktem. Globalny wzrost temperatury i zmiany klimatyczne są faktem. Degradacja milionów hektarów przez przemysł wydobywczy jest faktem.
Argument z końskim łajnem nie jest zbyt trafny i przekonujący.
Nie są mi znane działania homo sapiens (poza iluzorycznymi), które globalnie prowadziłyby do oszczędzania energii i zmniejszenia na nią popytu. Ludzkość to idealna maszyna do uwalniana zasobów energii, prawdopodobnie dlatego zdominowała inne gatunki.
Kłopot w tym że lewica nie wie co robi… lewica.
Kiedyś rozmawiałem z niezapomnianym Alikiem Wieczorkowskim. Zapytałem go o istotę lewicowości. Odpowiedział jednym słowem : EMPATIA.
.
Jeszcze a propos „fuj”. Dialog dwu żydów z amerykańskiego dowcipu : Jak w interesach ? Fooj ! To i tak nieźle, jak na tę porę roku!
@PIRS, przywraca mi Pan wiarę w człowieka.
W normalnych warunkach krytyka innych niż nasze poglądów, jest nie tylko dopuszczalna, ale pożądana. Teraz jednak warunki nie są normalne, bo mamy do czynienia z zamachem na demokrację. Nie chodzi więc o bezwarunkowe popieranie najsilniejszych partii opozycyjnych, ani jakąś sztuczną jedność. Chodzi o proporcje, w jakich krytykuje się tych co łamią demokrację i tych, którzy tego nie robią, ale maja inne niż my poglądy polityczne. Chodzi o zasady współpracy przy walce o obronę demokracji, tak by nawzajem siebie nie osłabiać (PO też jest nie bez winy strasząc wyborców, że głosowanie na inne partie zwiększa prawdopodobieństwo zwycięstwa PiS). Wydaje się, że naturalnym wyjście jest porozumienie, polegające na przedstawianiu zalet własnych programów, bez personalnych ataków na przedstawicieli innych partii opozycyjnych. Tu lewica chyba była bardziej agresywna wobec liberałów niż na odwrót.
Problemem lewicy jest, że nie ma propozycji konstruktywnych . Stwierdzenie „nie sądzę żeby to co mamy było jedyną możliwą alternatywą” jest tego dobrym przykładem. Jakie są te inne alternatywy? W 1990 r. lewica miała szansę bardziej aktywnego udziału w określaniu kształtu transformacji, ale z niej nie skorzystała. Od tej pory jej aktywność polega praktycznie tylko na krytykowaniu innych, bez poważnych, profesjonalnie uzasadnionych, propozycji własnych.
A.S.BRATKOWSKI
Stwierdzenie „Nie sądzę żeby to co mamy było jedyną możliwą alternatywą” nie jest programem lewicy ale moją konstatacją. Gdybym miał to rozwinąć to musiałbym napisać obszerny tekst. Ale lepiej na ten temat wypowiedzieliby się zapewne fachowcy i rzeczowi politycy, choć z pewnością przedstawiliby różne opinie i scenariusze.
Te trafne uwagi o dopuszczalnej krytyce odniósłbym raczej do tekstu pana Skalskiego, który już samym tytułem artykułu („Lewica szkodzi”) zajął się ostrą krytyką formacji która obecnie niewiele znaczy na scenie politycznej. W dodatku nie mamy tu do czynienia z jedną partią i to jeszcze o określonym profilu politycznym, ale z kilkoma partiami, ruchami, działaczami. Zarzucanie im, że jeśli by zdobyli władzę to wprowadziliby niechybnie „realny socjalizm” z jego wszystkimi wadami, wydaje mi się niczym nieuzasadnione. Zbyt często słyszało się uwagi, że lewica w ogóle jest be, a w czasie wyborów powinna zagłosować masowo na SLD, a jeszcze lepiej na Platformę, a tak przez lewicę zwyciężył PiS. Skręca mnie jak to słyszę.
Apel o współpracę, bardzo słuszny, kierowano już wielokrotnie do partii opozycyjnych i wciąż pozostaje bez skutku. Pisze o tym (nie pierwszy raz) Marek Borowski w ostatniej „Polityce”, co pokrywa się w wielu miejscach z Pana uwagami. Jak Pan sądzi, dlaczego partie opozycyjne wciąż nie mogą się dogadać co do współpracy mimo tylu rozsądnych rad? Chyba nie z powodu moich krytycznych uwag wobec nich.
Ja nie zwalczam partii w interesie innej partii, piszę o tym co widzę i chętnie posłucham gdzie minąłem się z prawdą. Sądzę, że myślący wyborcy widzą to co ja widzę i zamknięcie oczu na fakty niczego nie zmieni. Jeżeli partie opozycyjne sejmowe i pozasejmowe nie zmienią się, to przegrają. A nie zmienią się jeżeli jedynym ich programem będzie „głosujcie na nas, bo PiS jest niedobry”. Konstruktywność wszystkich partii opozycyjnych nie wyraża żadnego programu poza tym stwierdzeniem. Rozumiem, że artykuł „PO szkodzi” byłby jednak szkodliwą, osłabiającą dywersją, natomiast „Lewica szkodzi” jest konstruktywnym tekstem nawołującym do współpracy.
Nie podzielam opinii że w nienormalnych warunkach jakie mamy trzeba przestać krytykować opozycję. Bo doszliśmy – nie wiadomo jak – do sytuacji, że w wielu działaniach trudno odróżnić poglądy opozycji od poglądów partii rządzących. Mówię o głosowaniach, bo nie o retoryce.
A.S. BRATKOWSKI
Napisałem „Doszliśmy – nie wiadomo jak – do sytuacji, że w wielu działaniach trudno odróżnić poglądy opozycji od poglądów partii rządzących. Mówię o głosowaniach, bo nie o retoryce”.
Ostatnie zdarzenia potwierdziły moją opinię. Wielu posłów PO i Nowoczesnej zagłosowało przeciwko skierowaniu do dalszego procedowania w komisji sejmowej projektu liberalizującego aborcję. To podobno obciążało ich sumienia, choć to przecież nie było głosowanie nad ustawą. Zrozumieli to nawet tacy posłowie PiS jak Kaczyński czy Pawłowicz, którzy głosowali za.
Tłumaczy się teraz tych posłów, że nie byli zorientowani. Faktycznie, niektórzy z nich są posłami dopiero trzeci rok, więc jeszcze nie umieją prawidłowo głosować, a poglądy mają wciąż niewyrobione.
Jak rozumiem, nie należy ich krytykować, bo może zostaną wybrani jeszcze gorsi. Niech już ci kiedyś przejmą władzę, a wtedy będziemy ich krytykować kiedy będą uczyli się rządzić na błędach.