(Wydanie specjalne, poszerzone, dla PT autorów i czytelników Studia Opinii)
– Haha, boli dupka lumpenliberałów, co nie? I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że dożyję, że zaboli jeszcze mocniej.
– To jest – bez wątpienia – najlepszy i NAJWAŻNIEJSZY artykuł w Wyborczej w tym roku !
Tutaj jeszcze go zdecydowanie poszerzam. Robi się esej, czyli – przyznaję – przegadany artykuł z pretensjonalną nazwą. Są w nim wszelako rozdzialiki i można rozłożyć lekturę na długie zimowe wieczory. Tym bardziej, że dołączyłem ważny i na czasie tekst prof. Jacka Kurczewskiego, który wymaga uważnego czytania oraz dosadną i trafną (prawie w całości) wypowiedź Grzegorza Sroczyńskiego.
W sumie zrobiło się tego dużo – za co przepraszam – ale dla mnie to przymus wewnętrzny. Lewica nie jest mi obojętna. W młodości przejąłem ją w spadku, z inwentarzem, w którym nie było dobrodziejstwa. Wyszedłem z tego już we wczesnej młodości, ale starczyło tego socjalizmu, żeby nie być świnią na starość i jakoś starcza rozumu, by nim nie zostawać w starości.
Uważam, że mimo swej znikomości liczebnej lewica, dzięki swemu usytuowaniu w społeczeństwie, odgrywa istotną rolę w polityce, przy czym rolę zdecydowanie złą. Powyższe staram się udowodnić poniżej.
***
„Czy jest możliwa jakakolwiek koalicja? Trzeba zapytać: po co? Tylko po to, by odsunąć PiS od władzy i wrócić do tego samego bagna, w którym żeśmy tkwili? To ja dziękuję. Jeśli mielibyśmy dalej tkwić w konserwatywnej ściemie, gdzie państwo nie jest świeckie, gdzie zwykły człowiek nie jest zauważany, gdzie panują w dużej mierze korupcja i nepotyzm, naprawdę to nie ma sensu…” 1)
To zeszłoroczna (2017, jak wszystkie wypowiedzi w tym tekście) wypowiedź Barbary Nowackiej, która kieruje Inicjatywą Polską, a w wyborach dwa lata temu stała na czele koalicji Zjednoczona Lewica. Powyższa opinia to w nieco dosadnej formie program na nie, o tym czego nie robić. I podstawowy przekaz lewicy o III RP. Czyli epoki 1989 – 2015. Taki sam teraz jak i przed wyborami dwa lata temu.
Lewica 2017/18 to kilka niedużych, niekiedy konkurujących ze sobą, różnorakich struktur, liczni opinion makers: dziennikarze i znane osoby z mocnym przebiciem do publiczności. Polska lewica w drugiej połowie drugiej dekady XXI wieku to bardziej publicystyka niż cokolwiek innego. Jej stanowisko jest zauważalne, dające się wyodrębnić i znaczące. W istotnym stopniu współkształtuje dyskurs o najważniejszych problemach Polski.
I – „Ubogich zawsze mieć będziecie…” (J 12,8)
Lewica karmi się biedą i wykluczeniem
„– Chodzi o to, że żadna z poprzednich ekip nie zdobyła się na poważny wysiłek redystrybucyjny, który miałby na celu częściowe wyrównanie krzywd transformacji”. 2) – pisze Łukasz Maślanka, bloger, stały współpracownik lewicowego magazynu „Nowe Peryferie”.
Krzywdy transformacji jako wyodrębniony element rzeczywistości pojawiły się w lewicowym przekazie po okresie, w którym dominowało w nim całościowe potępienie transformacji i radykalnie negatywna ocena całości przemian po roku 1989. Tam się m. in. mieściły;
- sprzedany za grosze i zlikwidowany przemysł,
- porzucone PGR–y,
- zdradzeni robotnicy,
- zarzucona polityka socjalna.
Starsi działacze lewicy w ten sposób zapewne bronili i nadal bronią jakiejś części swego dorobku w PRL. Nie zwracając uwagi na to, że ich punkt widzenia nie różni się od oceny prawicy, równolegle z nimi, krytykującej III RP. Było to, zresztą czysto werbalne, bo czołowe osoby ancien regime’u skorzystały z szans powstałych w demokracji i gospodarce rynkowej. Zajmowały stanowiska – aż do premiera i prezydenta – w strukturze władzy, a kariery biznesowe, rozpoczęte w PRL, dawały dominujące pozycje w biznesie III RP.
Na lewicy całościowe potępienie III RP nie zniknęło, ale ostatnio to już niekoniecznie samo zło. Bywa zauważany postęp cywilizacyjny, awans Polski w stosunkach międzynarodowych. Wszystko na zasadzie; tak ale…”Zmieniliśmy oblicze Polski w kraj rozwinięty i nowoczesny – mówi profesor prawa z UW, Monika Płatek – ale nie dość zadbaliśmy o rozwój i nowoczesność ludzi… Za dużo poświęconych „w imię” i wykluczonych…Klasa polityczna zawiodła.” 3)
Klasa polityczna, elity… „Zanim elity zaczną oskarżać „szarego człowieka”, że sprzedał się za 500 zł, – pisze Robert Walenciak – zapytamy elit, dlaczego sprzedały go za swoje przywileje” 4) Te dwa frazesy na temat III RP są typowe dla lewicowego przekazu i są przy tym zbieżne z linią propagandową PiS. A poręczne są przez swoją sugestywność i ogólnikowość: nie można, lecz i nie trzeba, ich uzasadniać, a nijak obalić.
Zbieżność poglądów lewicy i prawicy nie wyklucza pytania o ich zasadność i uwaga skierowana na obszary niedoli, jest potrzebna. A gdy się to traktuje poważnie, to trzeba się oprzeć na faktach. „Cztery miliony na śmieciówkach i następne sześć na etatach z minimalną ustawową ośmiorniczek nie zapomni” – to jeden z komentarzy w naszym Studiu Opinii. A fakty? Liczba umów-zleceń w roku 2016 wyniosła 1038 tysięcy, prawie cztery razy mniej. Otrzymujący płacę minimalną w październiku 2017 to 4 – 5 procent z ogólnej liczby 16.5 mln. zatrudnionych. Potwierdza się, że największym wrogiem prawdy jest głębokie przekonanie. Zamknięcie oczu na prawdę pozwala nie zmieniać retoryki. A kiedy komuś jest źle, to zawsze ktoś temu musi być winny. Ten, komu jest za dobrze. Bo na przykład je ośmiorniczki, działające na naszą śródlądową wyobraźnię bardziej niż lin w śmietanie za podobne pieniądze.
Lewica ma chyba zakodowany na stałe obraz społeczeństwa z końca XIX wieku, kiedy się formowała. Bezmiar biedy – enklawy bogactwa. To już wówczas nie było do końca prawdziwe, ale w znaczącym stopniu charakteryzowało całość. Teraz to wygląda inaczej. Nazywa się Krzywa Gaussa. Graficznie przedstawia się w kształcie zbliżonym do garbu wielbłąda. Dwa cienkie końce; skrajna bieda i wielkie bogactwo, pomiędzy nimi stany pośrednie obejmujące większość. Zróżnicowaną, bo kształt zmienia się, ale zmienia się płynnie, raczej bez uskoków.
Skandynawia? Lewica pcha ją pod oczy jako wyrzut sumienia. Przy ogólnie wysokim poziomie życia, zróżnicowanie majątkowe i społeczne jest tam jak wszędzie, ale faktycznie, rozpiętości są mniejsze. Złożyły się na to pokolenia funkcjonujące w protestanckim etosie pracy, ładu i powściągliwości, wysoki poziom zaufania w społeczeństwie i kultura, w której nie dominują wielkopańskie nawyki u potomków pańszczyźnianych chłopów.
Nie zmienimy pięciu minionych wieków naszej historii!
Zmienialiśmy natomiast, czy raczej zaczęliśmy zmieniać, ich skutki, przez ćwierćwiecze zakończone w roku 2015. Polskie piekło, w którym nie trzeba strażników, bo potępieńcy wciągają do kotła jedni drugich, piekło, w którym chłop się modli by sąsiadowi zdechła krowa, piekło, w którym szewc choruje gdy ksiądz zostaje prałatem, nie mogło zniknąć w tak krótkim czasie. Wprawdzie znikały powoli przesłanki bezinteresownej zawiści, ale bywa też ona interesem ekonomicznym i politycznym.
Nierównościami epatują czytelników tabloidy, a budowana tam zawiść koncentruje się na politykach i „urzędasach”, co to jedzą i piją „za nasze”. Miliarderzy to raczej bohaterowie masowej wyobraźni, celebryci. Mało kto porównuje się do Solorza czy do Kulczyków. Własna sytuacja skłania większość ludzi, by ją jakoś na własną rękę polepszyć: w biznesie, w pracy, bądź emigrując. Co, oczywiście, nie likwiduje sfery biedy, wykluczenia, bezradności, którą żywi się lewicowa publicystyka.
Sugestywność lewicowych oskarżeń jest taka, jakby ich autorzy sądzili, że poza Polską nie ma w Europie geograficznych i społecznych obszarów biedy i wykluczenia, środowisk ludzi bezradnych, niekoniecznie ze swojej winy i do tego powielających ten status z pokolenia na pokolenie. Że nie ma młodych i starych, nieprzystosowanych do szybko zmieniających się realiów cywilizacyjnych. Choćby uczących się nie tego, na co jest zapotrzebowanie. Czy też może oskarżyciele zakładają, że gdyby nie „neoliberalizm i dyktat rynku”, gdyby nie błędy i zacietrzewienie Balcerowicza oraz zaniedbania i „ciepła woda” Tuska, to akurat Polska, po wiekach zacofania, po wojnach XX wieku, zepchnięta na boczny tor cywilizacji światowej przez półwiecze realnego socjalizmu, byłaby na świecie tym jedynym, wyjątkowym krajem bez biedy i wykluczenia?
Muszę się zgodzić, choć może po drugim czytaniu zmienię zdanie.
Ważne punkty (na razie):
1. “Kaczyński … wychodzi z tego, że …. U „Zandberga” … Przy kolosalnej różnicy haseł, słownictwa, tradycji i sztafażu, wychodziłoby z grubsza na coś podobnego. Z tym, że PiS już zdobył władzę i rządzi. A w dającej się przewidzieć przyszłości, lewica nie ma na to najmniejszych szans.”
Jeszcze przed wyborami w 2015 roku, zainteresowałam się Razem. Komentowałam ich posty, podobnie jak komentowałam posty moich prawicowych znajomych (walczyłam). W pewnym momencie przeklejałam już tylko komentarze spod prawicowych postów pod lewicowe. Ja byłam za każdym razem wierna sobie, a oni byli odpowiednio prawicą albo lewicą. Wtedy wiedziałam, że Razem to ułuda.
2. “Lewica jakby nie zdawała sobie sprawy, że zmiany, które ona popiera i propaguje, odbierane są w tej części społeczeństwa jako atak … Z czymkolwiek by lewica wystąpiła wobec tej zbiorowości – będzie odrzucona właśnie z powodu jej liberalizmu obyczajowego, odbieranego jako zagrożenie, przed którym ma chronić PiS.”
Pamiętam kalendarz z 2015 z ilustracjami Marty Frej. Kupiłam i rozdawałam znajomym, ale kłuł, mnie. Z jednej strony chciałam, żeby było tak idealnie, z drugiej czułam, że ta podskórna krytyka jest nadużyciem i brakiem świadomości, że chcemy za dużo (bo za szybko, takie przemiany nie następują z dnia na dzień).
Wcześniej (2007) weszłam w zwarcie z artystyczną lewicą (punkt zwarcia – Katarzyna Kozyra, nomen omen KK). Chciałam rozmawiać o granicach wolności i czy artyście naprawdę wolno więcej.
Stoję na stanowisku, że artysta może robić wszystko co chce, ale już kiedy publikuje prace, obowiązuje go prawo, jak każdego.
Niestety artyści lewicy przyznają sobie prawo być ponad prawem. I to dotyczy nie tylko Polski, ale Zachodu. Dlaczego KK nie poniosła konsekwencji za “Łaźnię”? Filmowanie ukrytą kamerą nagich ludzi uchodzi komuś na sucho bo jest artystą, ale nie każdy artysta może sobie pozwolić na taki ruch, a więc gdzie tu równość? Dużo prac o wykluczeniu, i całkowite zaślepienie, że są pierwszymi wykluczającymi. Od kiedy oni ustalają reguły na polu sztuki, nie liczy się żadna sztuka tylko ich sztuka (lewicowa, a w odbiorze prawicy lewacka).
Piszę o tym, bo sztuka jest symulatorem. Wystarczy obserwować to pole, żeby wiedzieć co się wydarzy. Widząc jak reaguje na tę sztukę (zaczęło od “Piramidy zwierząt”) prawica (zwykli ludzie), widząc że próby uświadomienia artystom, że tworzą i pogłębiaja podziały (kiedy artysta kopuluje z krzyżem, KK (kler) otwiera drzwi świątyni), są odbierane jak atak na ich wolność, wiedziałam, że tak to się skończy.
W tym czasie próbowałam też iść z Obywatelami Kultury, którzy walczyli o 1% na kulturę. Po kilku spotkaniach okazało się, że przez “kulturę” rozumieją, ich kulturę, ich dostęp do publicznych środków, ale już nie mój, artystki prowincjonalnej, malarki olejnej na płótnie.
3. “zwolennicy oddzielenia Kościoła od państwa, nie zechcą wyprowadzenia religii ze szkół, dopóki tam mają dzieci, które by trzeba przeprowadzać z miejsca na miejsce. I ten praktyczny czynnik może przeważyć nad wszystkimi innymi.”
To główny powód, że lekcje religii w szkole są niezagrożone, ale niestety to jest “Koń trojański”. Teraz zgodnie z nowym programem zostanie przygotowany grunt pod całkowity zakaz aborcji. Nie dziś, nie jutro. Za parę lat. Chyba, że usuniemy religię ze szkół i przedszkoli. Praprzyczyną wszystkich obecnych problemów jest religia w szkole. Oportunizm ludzi jest nieskończony.
4. “… wpływ lewicy na całe społeczeństwo jest niewielki.”
Tym zdaniem przeczy Pan tezom swojego artykułu 😉
Lewica pozwoliła zrobić z siebie “czarnego luda”. W ten sposób ma wielki negatywny wpływ. Jest straszakiem, bo nie rozumie zwykłych ludzi, nie rozumie współczesności, nie rozumie życia. “Jest mocna w gębie” (bo wykształcona), ma kasę na gadżety, może być cool, ale nic więcej nie może i nie potrafi.
Nie rozumie, że czas lewicy (obrona biednych ludzi) w Polsce i na Zachodzie minął, teraz potrzeba nam kogoć kto będzie bronił uniwersaliów. Kto zdefiniuje wartości uniwersalne (laickie). Paradoksalnie to Lech Wałęsa (nie wiem z czyjej inicjatywy) wyszedł z taką propozycją, czym zdobył u mnie duży plus. A lewica? Buja w obłokach. Nie zajmuje się wartościami, tylko prawami. Prawa zawsze będą słabsze od wartości. Dlatego, żeby odwrócić bieg spraw, musimy odobić wartości.
Głęboko wierzący Lech Wałęsa powiedział: “Dziś jest pytanie: na jakich fundamentach dogadamy się w skali europejskiej? Ja proponuję, żebyśmy uzgodnili 10 laickich przykazań – gdyby to się udało nam osiągnąć, wtedy byłoby prościej iść dalej.”
Wspaniały artykuł. Pan Redaktor Skalski daje w tym wielowątkowym tekście świadectwo wielkiego formatu wolnego obywatela Polski i Europ, korzystającego ze swojego kunsztu dziennikarskiego w postaci realizmu politycznego, dojrzłaości analitycznej, oraz zdolności do trafnej syntezy. Tę pochwałę piszę trochę zawstydzony, że śmiem od czasu do czasu nie zgadzać się z Autorem, gdy tymczasem powinienem słuchać jego słów jak przysłowiowa “świnia grzmotu”. Uczciwie mówiąc zgadzam się ze wszystkimi, głównymi wątkami poruszonymi przez Pana Redaktora i nie zamierzam dyskutować z drobnymi, nieistotnymi kwestiami w których miałbym ewnetualnie jakieś uwagi. Zresztą, szczerze powiedziawszy, tekst artykułu jest tak obszerny i tak naładowany faktami, oraz weryfikacją różnych potocznych fałszerstw, że nawet nie sposób całego ogarnąć po jednokrotnej lekturze. Z pewnością powrócę do czytania go po raz drugi, trzeci oraz n-ty po to, aby wyciagnąć z niego rzeczy dla mnie ważne. Na gorąco zauważyłem, że przed lekturą tego tekstu miałem podobne oceny publicystyki Sławomira Sierakowskiego na tle innych autorów lewicowych, oraz zbliżone obserwacje o działalności lewicy. Przytoczony na końcu artykuł G.Sroczyńskiego znałem wczesniej, ale esej profesora Jacka Kurczewskiego jest istną perełką, która wszystkim “znawcom” liberalizmu powinna trochę otworzyć mocno zmrużone badź zamknięte oczy.
Na koniec miałbym do Szanownego Pana Redaktora nieśmiałą prośbę. Chętnie poczytałbym podobnie przenikliwy tekst odnoszący się do PO i Nowoczesnej, oraz do tzw. nowych ruchów obywatelskich, ujawnionych w 2016 i 2017 roku począwszy od czarnego protestu, przez kontrmiesięcznice, a na masowych demonstracjach w obronie sądownictwa skończywszy. To bowiem tutaj należy upatrywać realnej alternatywy dla autokratów pisowskich.
artykuł na tyle długi że wydaje się być niezłą okazją do skomentowania przed przeczytaniem, sięgnąłem więc do określenia definicyjnego socjaldemokracji, żeby zorientować się o co chodzi:
polityczna, społeczna i gospodarcza ideologia promująca interwencjonizm gospodarczy i społeczny w ramach gospodarki kapitalistycznej, sposób stanowienia polityki zobowiązujący do reprezentatywnej i partycypacyjnej demokracji, redystrybucji dochodu, zasad gospodarczych promujących interes ogólny oraz zarządzania państwem jako chroniącym dobrobyt społeczny i gospodarczy.
co z tego dla mnie wynika ? że jest to sposób ochrony organizacji społecznej przed niepożądanymi dla niej skutkami redystrybucji dochodu istniejący we współczesnych systemach społeczno-gospodarczych.
co z tego dla mnie wynika ? zasadność rozpatrzenia sposobów ewolucji złożonego układu społecznego i sposobów (praktycznie ważne) określania w nim priorytetów wobec: celów ewolucji układu, efektywności ich realizacji, zasadności przeciwdziałania niepożądanym drogom ewolucji (np. wojny)
Czy taki sposób postępowania określiłby konieczność interwencjonizmu ? tak lecz w sensie systemowym, wtedy nie jako interwencjonizmu społecznego lecz interwencjonizmu wobec zasad określających ewolucję układu złożonego jako prowadzącą do występowania w nim zjawisk nierównowagowych, które zagrażają dalszemu rozwojowi układu lub jego istnieniu. Dyskusja dotyczy wtedy paradygmatów współczesnej gospodarki globalnej, tj. przede wszystkim mechanizmów wzrostu gospodarczego oraz skutków wzrostu, w sensie warunkowania zobowiązania do dalszego postępowania, wobec interpolacji ewolucji globalnego układu społecznego i interpolacji dostępności czynników warunkujących rozwój.
Co z tego dla mnie wynika ? zasadność ograniczenia się do pytania czy interwencjonizm społeczny staje się szkodliwy czy jest lub nawet staje się zasadny – jako doraźny sposób na ograniczanie niepożądanych społecznie skutków dynamiki rozwoju globalnego (czyli także różnicowanego lokalnie, także wobec efektywności podlegającej innej niż lokalna skali). Sądzę więc, że jest zasadny i obecnie jeszcze staje się zasadny: od zasiłku dla bezrobotnych do ograniczenia promowania sposobów ewolucji społecznej do zasad rozwoju społeczeństwa opartego na wiedzy, w tym przypadku świadomości zagrożeń wynikających z nierównowagowej ewolucji układu złożonego. Ta będzie najprawdopodobniej warunkować interwencjonizm w sensie systemowym, przy czym ja miałbym nadzieję, że skuteczniej niż obecnie.
Czy lewica szkodzi ? wymyśla wiele dróg postępowania, które pozostaną kontrowersyjne, w różnych skalach społecznych i czasowych. Jednocześnie jednak promuje rozwój wiedzy społecznej i spełnia ważne role przede wszystkim inicjatywną i różnicującą w demokracji partycypacyjnej oraz reaktywną wobec doraźnych społecznych potrzeb interwencjonizmu.
IMHO, tekst wspaniały, bo … w 100% zgodny z moimi poglądami. Ale,… zawsze jest jakieś “ale”. Mamy opisane dwa wątki: 1) wolność gospodarcza vs gospodarka państwowa, 2) wolność światopoglądowa vs niewola światopoglądowa.
Natomiast nie ma wątku: 3) nowoczesna organizacja życia vs starodawna organizacja życia. Co uważam za nowoczesne? Kilka przykładów: a) elektryczność wyłącznie ze źródeł odnawialnych, b) edukacja nakierowana na rok 2050, a nie na 1950, c) opieka medyczna zbliżona do poziomu holenderskiego, a nie ukraińskiego, d) tworzenie nowych technologii konkurencyjnych do krajów takich jak Izrael, czy Korea Płd. Jak wyjdziemy od wątku nr 3), stajemy przed pytaniem, skąd na to wziąć pieniądze- podnieść podatki? skasować 500+?, podnieść wiek emerytalny? obniżyć wydatki na wojsko? Nikt nie chce na te pytania odpowiadać, ani lewica, ani prawica. Dlatego wątku nr 3) niemal nie ma w debacie publicznej z wyjątkiem lekarzy rezydentów, którzy się słusznie zbuntowali.
To prawda, świetny tekst jak zawsze u tego autora ale…
Pisząc “świetny” mam na myśli formę, warsztat i to wszytko co ma pióro dobrego dziennikarza-publicysty którym był/jest redaktor Ernest. Kłopot mam tylko z odpowiedzią na pytanie o sprawstwo, o skutek, o to jak przełoży się to nie tyle na rzeczywistość, na politykę a na ton dyskusji na łamach choćby SO. Ilość wpisów pod tekstem słabo rokuje, zwłaszcza gdy porówna się to do ilości wpisów pod dwoma ostatnimi wypowiedziami Krzysztofa Łozińskiego o chamach w polskim życiu politycznym czy społecznym.
Ale oto parę małych wątków polemicznych do świetnego, jak zaznaczałem wcześniej,tekstu.
– przywoływanie naszego obciążenia historycznego wywodzącego się z utrzymywania ponad historyczną miarę pańszczyzny, mówiąc wprost, niewolnictwa chłopów, niewolnictwa zniesionego nie przez polskie władze, polskich panów a rządy zaborców jako źródła wielu obecnych patologii w polskim życiu społecznym i politycznym warto równoważyć obciążeniem jakie ma miejsce w krajach “tamtej” Europy zbrodniami kolonializmu dokonywanymi i XIX i XX wieku.
– jestem coraz bardziej przekonany, że dzielenie sceny na “prawica” – lewica” jest zajęciem pozbawionym większego sensu. Tak jest – raczej podział na racjonalność – nieracjonalność, żeby nie powiedzieć wprost “mądrość – głupotę”.
Za takim podejściem niech świadczą wyniki CBOS z których wynika, że w sondażu opinii o minionym 2017 roku ponad 60% badanych powiedziało, że mijający rok był najlepszym w całym okresie transformacji. Co mają z tym zrobić ci wszyscy obrońcy demokratycznego państwa prawa i przestrzegający przed dyktaturą ? To są dwa różne światy, świat wartości tak dobrze opisany w przywołanym tekście mojego kolegi ze studiów prof.Jacka Kurczewskiego i “real politk” obecnej ekipy.
Przywołane w tekście redaktora Skalskiego wyniki obrazujące poparcie różnych partii politycznych w poszczególnych grupach dochodowych z których wynika, że Razem ma większość wśród badanych o najwyższych dochodach to dowód na to, że ta wysokość dochodów wyznacza głębię refleksji nad światem wartości, zwłaszcza gdy te przedziały to : poniżej 1000 zł, pomiędzy 1000 a 2000 złotych, 2000 a 3000, i ostatni przedział – powyżej 3000 złotych.
Na tym poziomie dochodów liczą się przede wszystkim potrzeby biologiczne, egzystencjalne, na piękonoduchostwo nie ma miejsca.
– Tak jest – te 5 punktów przywołane w końcówce to program minimum, ale czy opozycję stać na to minimum?
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że pojęcie lewicy to worek różnorodności. Dlaczego fajnie jest być lewicowcem? Z tego samego powodu z jakiego fajnie jest być katolikiem czy muzułmaninem. Lewica jest miłością. Oczywiście jest autentyczną historią ruchów promujących reformy społeczne, ruchów motywowanych wrażliwością na los drugiego człowieka. Niestety, podobnie jak religie, lewica uzurpowała sobie monopol na wrażliwość, (co ułatwiało brak wrażliwości nie tylko na błędy, ale i na zbrodnie). Lewicowe ruchy (znów podobnie jak religie) cechowała fatalna podatność na utopie. Rewolucyjny romantyzm jest nadal porywający, chociaż rozumem nie grzeszy. (Moja matka lubiła mówić, że Jezus był prawdziwym socjalistą, na co ojciec odpowiadał, tak, Marysiu, nie zauważał rzeczywistości.) Renegat Kautsky był renegatem, bo odrzucał rewolucję i optował za parlamentarnym pragmatyzmem. Skandynawska socjaldemokracja dość długo żywiła się tym, co w miarę realne, a co więcej, ceniąc efektywność umiała korygować błędy (jeśli nie działa, nie należy się upierać). Lewicowość jest nazbyt często tożsamością obnosząca się z wrażliwością i ignorującą kłopotliwe realia. Utopia zastępuje analizę – ma być dobrze. Powtarzałem w latach 70. i 80. hasło, że Polsce potrzebna jest socjaldemokracja i wiedza o tym jak z nią walczyć. Skandynawskie doświadczenia pokazywały, że wtórny podział dochodu narodowego sprzyja rozwojowi gospodarczemu i społecznemu, ale tworzy nową klasę społeczną zajmujących się redystrybucją. Ta warstwa staje się w pewnym momencie b. silną częścią areny politycznej i nośnikiem lewicowego konserwatyzmu. W sumie, to nie lewicowość jest wartością, a drugi człowiek, nie lewicowy romantyzm jest metodą, a zdolność systematycznego poprawiania warunków społecznych bez niszczenia tego, co pozwala na tworzenie czegoś do dzielenia.
Zgadzam się z każdym słowem.
Tak, “to nie lewicowość jest wartością, a drugi człowiek, nie lewicowy romantyzm jest metodą, a zdolność systematycznego poprawiania warunków społecznych bez niszczenia tego, co pozwala na tworzenie czegoś do dzielenia.”
Tylko, że każdy zindoktrynowany utopią (tak prawica jak lewica i każdy inny) przypisuje sobie taką motywację i nie zauważa, że (niechcący) niszczy.
Nie uczymy się (i nie edukujemy) rozumienia, rozumowania, pogłębiania świadomości o znaczeniu i odroczonych konsekwencjach naszych działań. Nie szczepimy umysłów przeciwko indoktrynacji.
Katechetka, która z całą klasa modliła się za moją (nie biorącą udziału w lekcji religii 7. letnią córkę) miała jak najlepsze intencje “poprawiania warunków społecznych” według własnego klucza (wartości chrześcijańskie) i nie rozumiała, że niszczy dziecko.
Podobnie lewica, wystarczy sięgnąć po materiały edukacyjne o sztuce. Demagogia, indoktrynacja i wykluczenie prawicowej wizji rzeczywistości (jej estetyki) z artystycznego obiegu, jest antywartością. I te instytucje są głęboko przekonane, że robią dobrze, tylko dobrze, wszystkim.
Po jednej i po drugiej stronie taka sama mentalność (mesjanizm) i brak zdolności do refleksji i samokrytyki, tylko prawa strona silniejsza, więc brak samoświadomości u słabszej strony rokuje porażkę, czyli szkodzi wszystkim.
Lewica była (powinna być) zaworem bezpieczeństwa. Niestety ten zawór skorodował.
Warte lektury: http://www.newsweek.pl/polska/czemu-sondaze-klamia-bierzynski-o-manipulowaniu-badaniami,artykuly,421422,1.html?src=HP_Section_1
Naprawdę warte
Chylę czoła przed red. Skalskim. Praktyczne nie mam tu powodu do polemizowania w żadnym z poruszonych tematów. Może z wyjątkiem negatywnej oceny autora szans na prezydenturę Biedronia. Dla mnie to bardzo pozytywny czarny koń polskiej polityki. Od tego są wybory, aby móc dokonać właściwej selekcji. Prezydent nie jest tu najważniejszą osobą w polskiej polityce. Poza tym jednym przykładem, zgadzam się z całą oceną polskiej polityki i roli lewicy w tejże. Powoli zaczyna brakować miejsca dla tak pojmowanej lewicy. Oni są tak anachroniczni, że już tego nie zauważają. Przyszłość należy do partii środka. Jakiejś formacji, która zastąpi PiS, niech to będzie chadecja i jakiejś formacji, która zastąpi PO czy Nowoczesną, jako tę nieco z lewej strony. Coś jak Republikanie i Demokraci w Stanach.
Tak Schetyna musi odejść, i to jak najszybciej. Tu red. Skalski mnie zaskoczył.
Miejmy nadzieję, że polscy politycy opozycyjni potraktują ten tekst poważnie i zobaczymy wkrótce jakieś skuteczniejsze ruchy inegracyjne wśród polityków opozycji. Czas pokaże, czy tezy artykółu będą tylko ku pokrzepieniu serc czytelników SO, czy też staną się zaczynem i fermentem dla polskiej opozycji wiodącym do odsunięcia uzurpatorów i nieudaczników z polskiej polityki.
„[…] Cztery miliony na śmieciówkach i następne sześć na etatach z minimalną ustawową ośmiorniczek nie zapomni” – to jeden z komentarzy w naszym Studiu Opinii. A fakty? Liczba umów-zleceń w roku 2016 wyniosła 1038 tysięcy, prawie cztery razy mniej. Otrzymujący płacę minimalną w październiku 2017 to 4 – 5 procent z ogólnej liczby 16.5 mln. zatrudnionych. […]”
.
Autor krytykując zacytowany komentarz ewidentnie manipuluje danymi, wybierając je pod swoją tezę. Wystarczy sięgnąć samemu do publikacji GUS i przeczytać:
https://stat.gov.pl/download/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5474/9/5/1/wybrane-zagadnienia-rynku-pracy_2016.pdf
“1,465 mln osób zatrudnionych w gospodarce narodowej otrzymywało wynagrodzenie brutto nie przekraczające obowiązującego minimalnego wynagrodzenia (1850 zł), co stanowi ok. 13% ogółu zatrudnionych na umowę o pracę, podobnie jak w poprzednich latach (stan w grudniu 2016 r.)”
Co więcej, dominanta płacy wynosi zaledwie 2073 zł, co oznacza, że najczęściej wypłacanym wynagrodzeniem jest płaca zbliżona lub symbolicznie większa od minimalnej. Dane są tutaj:
http://stat.gov.pl/infografiki-widzety/infografiki/infografika-struktura-wynagrodzen-w-pazdzierniku-2016-r-,64,1.html
Autor doszukuje się także nieścisłości w określeniu skali “śmieciowego” zatrudnienia. Niesłusznie, ponieważ w potocznym rozumieniu “śmieciową” formą zatrudnienia nie jest jedynie brak umowy o pracę, ale wszelkie formy pracy nie mające trwałego charakteru. A w Polsce aż 26% pracowników pracuje na terminowych formach zatrudnienia nie mając gwarancji zatrudnienia i możliwości stabilizacji życiowej. Jest to znacznie powyżej średniej europejskiej i jest dowodem prekaryzacji stosunków pracy.
https://rynekpracy.pl/artykuly/niestandardowe-formy-zatrudnienia-w-polsce-i-unii-europejskiej
Krytykowana opinia wcale nie odbiega tak bardzo od prawdy, jak to się autorowi wydaje i co nam sugeruje, a już z całą pewnością nie odbiega ta opinia od własnych doświadczeń wielu Polaków.
Aż się prosi zacytować autorowi pod rozwagę jego własne słowa:
“Potwierdza się, że największym wrogiem prawdy jest głębokie przekonanie. Zamknięcie oczu na prawdę pozwala nie zmieniać retoryki.”
No właśnie!! Pan pierwszy.
Autor napisał także:
“[…] To już wówczas nie było do końca prawdziwe, ale w znaczącym stopniu charakteryzowało całość. Teraz to wygląda inaczej. Nazywa się Krzywa Gaussa. Graficznie przedstawia się w kształcie zbliżonym do garbu wielbłąda. Dwa cienkie końce; skrajna bieda i wielkie bogactwo, pomiędzy nimi stany pośrednie obejmujące większość. […]”
Gorąco polecam dobrze przyglądnąć się tej krzywej Gausa. Link podałem wyżej. Bardzo proszę dostrzec ten “stan pośredni”, w jakim przedziale płacowym się on znajduje. Dla lepszego zrozumienia warto porównać z własnymi dochodami, może to pozwoli przynajmniej otworzyć na chwilę oczy, bo na trwałą zmianę przekonań, nie śmiem nawet liczyć.
Doczytałem na razie do strony 3.
“Oczywiście – są wśród pracodawców bezwzględni wyzyskiwacze. Ale przeważnie są to przedsiębiorcy, którzy nie mogą się doprosić wypłaty swoich należności i sami są molestowani przez wierzycieli, na czele z najskuteczniejszym, czyli urzędem skarbowym.”
.
Czyli są bezwzględni wyzyskiwacze, ale to w zasadzie biedni ludzie, którzy sami nie dostają wynagrodzenia, a musza płacić.
Rozumiem, że swoich należności nie otrzymują od “lewicy” czymkolwiek by ona nie była, skoro to “lewica szkodzi”?
ES> „Cztery miliony na śmieciówkach i następne sześć na etatach z minimalną ustawową ośmiorniczek nie zapomni” – to jeden z komentarzy w naszym Studiu Opinii. A fakty? Liczba umów-zleceń w roku 2016 wyniosła 1038 tysięcy, prawie cztery razy mniej.
Szanowny panie Edwinie, ja może i nieco zaokrągliłem w górę, ale Pan statystycznie mija się z prawdą o brakujące 3 miliony.
Umów zleceń było w 2016r milion. A ile było umów “o dzieło wysprzątania”? A ile było “jednych piątych etatu”?
Wie Pan? Ja wiem, że w 2016 r w Polsce zarejestrowanych było trzy miliony “jednoosobowych działalności gospodarczych”. Co najmniej dwa miliony z tych “działalności” to też śmieciówki.
Co do sześciu milionów z minimalną, to przepraszam, nie powinienem pisać “minimalną ustawową” tylko “z głodową”.
Dominanta (najczęściej wypłacane wynagrodzenie) w 2016r to 2072 złote brutto. Jednak więcej niż ustawowa.
Tudzież nie powinienem stosować spójnika “i”. Bo w tych 6 milionach z głodowymi wynagrodzeniami są również te cztery miliony na śmieciówkach. Za brak precyzji serdecznie przepraszam, ale tezę podtrzymuję:
Cztery miliony na śmieciówkach i następne dwa na etatach z głodowym wynagrodzeniem ośmiorniczek nie zapomni.
Przytoczonych liczb nie wyssałem z palca:
https://wpolityce.pl/polityka/277015-szokujaca-struktura-wynagrodzen-w-polsce
http://kadry.infor.pl/wiadomosci/730082,Ile-osob-pracuje-na-umowach-cywilnoprawnych.html
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/struktura-wynagrodzen-wedlug-zawodow-w-pazdzierniku-2016-r-,5,5.html
—
A Schetynę należy jak najszybciej usunąć z polityki.
Errata: powinno być “Szanowny Panie Erneście”. Przepraszam serdecznie za pomylenie imienia.