14.06.2023
1.
Dziś pogrzeb Berlusconiego. Będą przedstawiciele prawie wszystkich partii politycznych, z liderką postkomunistów Elly Schlein oraz b. premierem, liberałem Mario Draghim na czele. Jedynie lider 5 Gwiazd Giuseppe Conte będzie nieobecny. Z zagranicy przyjedzie Orban. Na tydzień zatrzymano prace obu Izb Parlamentu, postkomuniści odwołali swoje wewnętrzne spotkania.
Kiedy w październiku 2008 r. zabił się w wypadku samochodowym Jörg Haider, lider wypływającej z zacisznej Karyntii na szerokie wody krajowe faszystowskiej Austriackiej Partii Wolnościowej, redakcje z całego świata odwołały z Wiednia swoich korespondentów i biedacy zostali bez roboty.
Wydawcy i redaktorzy naczelni uznali, że Austria będzie już nudna, bez tego barwnego polityka, surowego tropiciela niestandardowych obyczajów, który okazał się homoseksualistą.
Na szczęście we Włoszech tak nie będzie.
Gdyby nie było Salviniego, gdyby pani Meloni nie miała w herbie partii faszystowskiej pamięci trójkolorowego płomienia, to też zostałoby kilku nieszczęsnych korespondentów agencyjnych, a reszta – do domu!
Tak, że latem autor ma szansę spotkać kilkoro starych Kolegów.
Ale to już nie te czasy… Włosi wpisali w konstytucję obowiązek udostępnienia siedziby dla korespondentów zagranicznych.
Ta historyczna, mieściła się na „mickiewiczowskiej” Via della Mercede, dwa kroki od Placu Hiszpańskiego. Dreszcz rozkoszy przebiegał autorowi D.O. przez całe ciało, ilekroć przekraczał jej progi. Zatłoczone pomieszczenia do pracy, bar, korytarze, kolejki do gazet na kijach i śmiesznych, zielonych monitorów z wiadomościami agencyjnymi – ostatni krzyk techniki! Kolejki do kabin telefonicznych, z których nadawało się korespondencje dla radia, a czasami również dyktowało artykułu do gazet.
I iluż wspaniałych Książąt Prasy!
Każdy z nich miał wywołujące na twarzach słuchaczy wypieki opowieści, a że byli dziennikarzami, więc opowiadając nie nudzili. Przysiadanie się do ich stolików było zaszczytem. Byli zamożni, bo wysyłające ich gazety miały milionowe nakłady i grosza nie żałowały. Niektórzy mieli piękne wille w pięknych, willowych dzielnicach; metraże, baseny, kolorowe krzewy i kwiaty, służbę…
O kilku z nich autor napisał to i owo w książce „Najpiękniejsze słowa”.
Potem to się zmieniło. Nastąpiła rewolucja technologiczna, wynaleziono internet, a na domiar złego, któryś z tyleż ambitnych, co efemerycznych przewodniczących Senatu uznał, że Izba nie może żyć bez tego budynku i nas wyeksmitowano.
Nie, żeby nowa siedziba była zła, nie; pod wieloma względami jest jeszcze bardziej luksusowa. Miała być siedzibą dyrekcji jakiegoś odłamu państwowego koncernu energetycznego, ale coś tam z czymś tam się połączyło i budynek stał pusty. Ale tamtej atmosfery już nic nie przywróci, tego połączenia pubu z burdelem w Casablance, uszlachetnionego intensywną pracą Książąt Dziennikarstwa.
By nie wspomnieć o tym, że po przestronnych, jasnych pomieszczeniach nowej siedziby na Via della Umiltà, wiatr dzisiaj hula, bo dziennikarze zagraniczni nie mają potrzeby chodzić do siedziby swojego Stowarzyszenia: mają wszystko na wyciągnięcie ręki w swoich laptopach i smartfonach.
Czasem tylko przychodzą, na konferencje prasowe. Bar działa na pół gwizdka, bo w starej siedzibie właściciele nie mogli się opędzić od klientów, a w nowej czasami trafia im się jeden – dwóch na cały dzień.
No, a przede wszystkim nie ma już Książąt. To znaczy kilku może jeszcze jest, ale są książętami podupadłymi. Nawet nie mogą marzyć o dawnych apanażach, willach opłacanych przez redakcję, służbie i samochodach. Gazet już nie ma, portali już na korespondentów nie stać, podobnie, jak telewizji. Więc korespondentami są ludzie, którzy i tak w Rzymie mieszkają.
3.
Poza tym – ogólne schamienie czytelników, słuchaczy i widzów, triumfujące neobarbarzyństwo jak z czasów bezpośrednio sprzed upadku Cesarstwa Rzymskiego – sprawiają, że czytelnicy, widzowie i słuchacze mają w nosie, co się w Rzymie, czy jakiejkolwiek innej stolicy wydarzyło. Popatrzcie, gdzie relegowane są dzisiaj wiadomości zagraniczne nawet w najszacowniejszych mediach.
A D.O. zawsze powtarzał, że jakość, że klasę gazety poznać można było po tym, jak wysoko umieszczane są wiadomości międzynarodowe.
Tych, co dają je na froncie jest zaledwie kilka i D.O. głównie z nich korzysta. Nie ma już siły do krzykliwych xówienek pseudodziennikarskich, walących „na jedynki” wiadomości o wypadku drogowym w najbliższej okolicy czytelnika.
Nie ma siły, omija i ignoruje, świadom, że go to wywala z mainstreamu, czyni żywym anachronizmem, śmiesznym staruszkiem, przynudzającym opowieściami o rzeczach, które współczesnego człowieka nie interesują w sposób, który współczesnego czytelnika nudzi.
4.
No i świadom tego, że on i jego nieświadomi może jeszcze niczego młodsi Koledzy są dead man walking, że wkrótce znikną, zastąpieni przez sztuczną inteligencję. Och, ona jest skrojona ma miarę dla ciebie, współczesny czytelniku!
Ale nie tylko dla ciebie. Sztuczny dziennikarz elektroniczny – to odwieczne marzenie każdego redaktora odpowiedzialnego, naczelnego, wydawcy, menedżera mediów! Dziennikarz, który pisze nijakie, niekontrowersyjne i niesprawiające kłopotów teksty, pozbawiony temperamentu, charakteru, poglądów, zasad etycznych i moralnych, pozbawiony potrzeb materialnych – oni zawsze takimi nas chcieli mieć.
A ponieważ bywaliśmy odlegli od takiego ideału, to oni nas nienawidzili, zwalczali, niszczyli, a jeśli przypadkiem „robiliśmy nakład”, to nas nie wywalali, ale uprzykrzali życie na każdym kroku. Śniliśmy się im po nocach, a nie mogli zasnąć, póki nie wymyślili kolejnego świństwa, które nam zrobią.
Już, moi drodzy, już bliski koniec waszych zmartwień.
Już dziś możecie zamówić artykuł w sztucznej inteligencji. Może nie będzie świeżynką, może będzie wtórny, ale przecież dla współczesnego czytelnika to się niezbyt liczy.
Nadchodzi era powszechnej szczęśliwości!
5.
Trump pobił rekord. Przeszedł do historii. Jest pierwszym ex prezydentem USA, oskarżonym o przestępstwa federalne.
Choć oskarżenie nie było poszlakowe, nie było oparte na czyichś zeznaniach, tylko na twardych dowodach materialnych, Trump, idol – przypominamy – szajki, nie przyznał się do winy.

Postawiono mu 37 zarzutów, za każde grozi 10 lat więzienia. Został aresztowany, ale sędzia pokoju Jonathan Goodman uznał, że jego ucieczka (do Rosji? Do Korei Północnej?) jest mało prawdopodobna i puścił go wolno do czasu procesu. Choć wyraził zaniepokojenie kontaktami Trumpa ze świadkami.
Teraz sprawa zostanie przeniesiona na salę sądową sędzi okręgowej Aileen Cannon, sędzi mianowanej przez Trumpa, której wcześniejsze orzeczenia rodziły pytania o to, jak poradzi sobie ze sprawą. Podejście Cannon do zeszłorocznego pozwu Trumpa, kwestionującego poszukiwania FBI w Mar-a-Lago, wzbudziło zdziwienie wśród ekspertów prawnych z całego spektrum ideologicznego, ponieważ starała się tworzyć specjalne przepisy prawne na korzyść byłego prezydenta.
Trump wykorzystał okazję do kolejnej kąpieli w tłumie zwolenników (w kubańskiej restauracji Versailles), którym nie przeszkadza ani jego głupota, ani napaści seksualne, ani przestępstwa federalne.
To ostrzeżenie dla opozycji demokratycznej: szajka będzie miała swoich fanatycznych zwolenników nawet po skazaniu jej hersztów.
6.
D.O. ma jeszcze pod powiekami nagie kikuty bezlistnych drzew, przygnębiającą szarość, hałdy brudnego śniegu, zamarznięte kałuże…
Nie nacieszył się majem, trwa w zachwycie nad czerwcem, ale już dziś rozpacza, że te liście, które go w sobie rozkochały, niedługo pożółkną, by w końcu zbrązowieć i poszarzeć…
Mimozami jesień się zaczyna…
7.
Jak bolesne może być poczucie niesprawiedliwości?
D.O. podejrzewa, że każdy z nas jej zaznał i jej wspomnienia jeszcze nas palą.
A teraz cały naród poddany jest niesprawiedliwości.
Takiemu zbiorowemu misterium iniquitatis, dziełu Szatana, który, jak wiadomo, jest księciem.
Teologie głupieją, kiedy przychodzi do wyjaśnienia, skąd on się wziął we wszechświecie? Stworzył go Bóg, a więc Bóg nie jest nieskończenie dobry, czy istnieje mimo Boga, równolegle z nim, konkurencyjnie, rzuca mu wyzwania i przeważnie wygrywa, a więc Bóg nie jest wszechmocny?
Bywają takie euforyczne momenty, w którym Szatan przegrywa, niesprawiedliwość zostaje ukrócona i zaczyna się – koślawy na ogół – krótki okres przywracania sprawiedliwości. My, Polacy, nie wytrzymaliśmy z nią nawet dwudziestu lat, z zaskakującą łatwością dajemy się Szatanowi wodzić na pokuszenie, pozwalać mu zatriumfować.

Teraz żyjemy nadzieją, że kiedy liście pożółkną, pierwsze z nich zaczną umierać i spadać w błotne roztopy, Szatan zostanie pokonany, a sprawiedliwość zatriumfuje. Że zmienionym chytrze przez krętaczy słowom naszym przywrócimy jedność i prawdziwość, że prawo znów prawo będzie znaczyć, a sprawiedliwość – sprawiedliwość.

Ale w dniu, w którym – co daj dobry Boże – to się ziści, w którym dobry Bóg zatriumfuje nad złym Szatanem, w którym słowom zostanie przywrócona prawdziwość, stary D.O. zacznie się martwić, że ani się obejrzymy, a znów Szatan zwiedzie nas na pokuszenie i misterium iniquitatis powróci do naszych domów.
