2012-08-14. Czy profesorowie, którzy prof. Marka pozbawili katedry za opinię dotyczącą śmierci Pyjasa, będą mieli odwagę powiedzieć publicznie: „Pomyliliśmy się, przepraszamy, niech pan nam wybaczy”?
Ostatnio do mediów przedostała się kolejna informacja ze śledztwa, jakie w sprawie okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa prowadzi IPN.
Przypomnijmy: w 1977 r. na klatce schodowej przy ul. Szewskiej w Krakowie znaleziono zwłoki studenta Stanisława Pyjasa, Ponieważ był on powiązany ze środowiskiem studentów nastawionych do władzy opozycyjnie, znaczna część społeczeństwa uznała od razu, że śmierć studenta jest wynikiem zbrodni bezpieki. Bezpieka w tym czasie, a był to okres „późnego Gierka”, już po Radomiu, gdy powstał i działał KOR, dokuczała na różne sposoby rodzącej się opozycji, ale do skrytobójstw się nie posuwała. Część ludzi jednak była absolutnie pewna, że Pyjasa zabili esbecy. Mniej radykalni, do których należałem wówczas i ja, nie wierząc w polityczne morderstwo (niby czemu zabili nikomu nieznanego studenta, a nie kogoś ze znanych członków KOR?), nie wykluczali, że był to bezpieki „wypadek przy pracy”. Pobicia przez „nieznanych sprawców” zdarzały się nawet w najbardziej liberalnych okresach PRL. Może i tu chcieli pobić, wystraszyć, a wykonawcy przedobrzyli?
Władze wpadły w panikę. Przestraszono się, że śmierć studenta, przy takim odbiorze opinii publicznej, w ówczesnej sytuacji społecznej może wywołać protesty i zamieszki. Było to realne tym bardziej, że zbliżały się juwenalia, z natury rzeczy gromadzące tłumy studentów w miejscach publicznych, i zapanowanie nad nimi było trudne. W lokalu naprzeciw bramy, w której znaleziono zwłoki studenta, bezpieka zainstalowała stały punkt obserwacyjny. Patrzono i filmowano, kto przychodzi, kto pali znicze, kto składa kwiaty, kto stoi i rozmawia z innymi. Powołano specjalny sztab esbecki, wzmocniony oficerami przysłanymi z Warszawy, który na miejscu analizował sytuację i wypowiedzi medialne, uprzednio je zresztą cenzurując, przesłuchiwał nagrania kazań z kościołów prowadzących duszpasterstwa dla studentów, raporty konfidentów. Bano się nie tylko tego, że śmierć Pyjasa wywoła zamieszki, ale także tego, że przy okazji śledztwa w tej sprawie ujawnione zostaną fakty, dowodzące, jak bezpieka inwigiluje różne środowiska, w tym środowisko akademickie, i jakie przy tym stosuje metody pracy operacyjnej. Nieco histeryczne zachowanie bezpieki umacniało przekonanie, że ma ona coś do ukrycia, a nawet po latach dało podstawę do oskarżenia i skazania uczestników tych działań za rzekome utrudnianie śledztwa.
Wyniki sekcji wykonanej w Zakładzie Medycyny Sądowej krakowskiej Akademii Medycznej zostały upublicznione. Przyczyną śmierci Stanisława Pyjasa było śmiertelne zachłyśnięcie się krwią, przy niewielkim, ale dość silnie krwawiącym urazie twarzoczaszki, przy znacznym stopniu upojenia alkoholowego. Biegli lekarze uznali, że uraz ten mógł być zarówno urazem biernym, jak i czynnym. Biorąc pod uwagę miejsce znalezienia zwłok (klatka schodowa, strome schody itd.), przyjęli, że bardziej prawdopodobny był uraz bierny niż czynny, a zatem, że ofiara sama uderzyła twarzą w przeszkodę (np. spadając ze schodów), niż że została uderzona przez inną osobę.
Ci, który za wszelką cenę chcieli wierzyć w mord polityczny, oczywiście nie uwierzyli biegłym lekarzom. Na głowę kierownika Zakładu Medycyny Sądowej, prof. Zdzisława Marka, posypały się gromy. Pomawiano go o to, że opinię wydał na zlecenie SB, że jest dyspozycyjny dla władz. Tym ciskającym gromy i pomówienia nie przeszkadzało nawet to, że to nie on wykonywał sekcję, tylko dwóch ówczesnych adiunktów, skądinąd specjalistów o nieposzlakowanej opinii, a odbierał sekcję inny profesor, Kazimierz Jaegermann, powszechnie szanowany w środowisku prawniczym i lekarskim, wybitny medyk sądowy i autorytet moralny. Prof. Marek był wówczas w Krakowie nieobecny. Podzielał jednak wnioski podwładnych i jako kierownik katedry i zakładu bronił wydanej przez nich opinii. Oskarżenie całego zespołu: dwóch profesorów i dwóch adiunktów o udział w ubeckim spisku było tak dalece niewiarygodne, że poprzestano na jednym Marku.
W 1990 r. wznowiono śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa, a ci, którzy przedtem szeptali tylko oszczerstwa po kątach, teraz dorwali się do władzy i do mediów, zyskując sojuszników w usłużnych dziennikarzach. Rozpoczęta się nagonka na prof. Marka. Lżono go publicznie, pomawiając nie tylko o to, że wydał fałszywą opinię na zlecenie SB, ale że wręcz miał współudział w zabójstwie. Epitet „ubecki profesor” przylgnął do niego na lata. Cóż z tego, że wygrał proces o zniesławienie z jednym z największych oszczerców, Bronisławem Wildsteinem, kiedy na kilka lat przed emeryturą stracił katedrę. Pozbawienie go katedry w momencie, gdy nie było jeszcze przygotowanego następcy, wyrządziło też ogromną szkodę tej najstarszej i najbardziej zasłużonej na ziemiach polskich katedrze medycyny sądowej. Praktycznie rozwalono ją na długie lata.
Tymczasem śledztwo z 1990 r., po kilku, bodajże dziewięciu latach, zakończyło się umorzeniem, prokuratorowi bowiem, który miał już dostęp do najtajniejszych dokumentów bezpieki, nie udało się wykazać jakiegokolwiek związku bezpieki ze śmiercią Pyjasa. Swoją drogą, pan prokurator trochę inaczej napisał w postanowieniu, a trochę inaczej mówił do mediów. Z wypowiedzi medialnych wynikało, że coś tam jednak prawie że wykrył- Przy okazji wyszło na jaw, że w środowisku Pyjasa, uważanym za patriotyczne, nieprzejednane, opozycyjne, tkwili konfidenci bezpieki.
Ostatnio do sprawy zabrał się IPN. Ta doświadczona w ekshumacjach instytucja postanowiła ekshumować zwłoki Stanisława Pyjasa i starannie skompletowała zespół medyków sądowych zebranych z całej Polski, omijając trędowaty zakład krakowski. Dobrany przez IPN zespół medyków sądowych, przeprowadzając badania, nie tylko potwierdził opinię krakowską z 1977 r., ale znalazł jeszcze nowe argumenty na jej poparcie. Kropkę nad i postawili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych, którzy w ekspertyzie fizycznej potwierdzili mechanikę upadku ze schodów.
Przez wiele lat każdy, kto ośmielił się nie wierzyć, że Pyjasa zabili esbecy, i podejrzewać, że mógł on jednak po pijanemu spaść ze schodów, oskarżany był o sympatię do komuny, nazywany „obrońcą ubeków” lub wprost „ubekiem”.
Ta ideologia doczekała się nawet przed kilku laty idiotycznego filmu „Trzech kumpli”, autorstwa gwiazdy kamery, która rozbłysła pełnym blaskiem dopiero po katastrofie smoleńskiej.
Redaktor Mazurek, robiąc ze mną przed kilku laty wywiad dla nieistniejącego (i dobrze!) „Dziennika”, powiedział wprost, że. jestem ostatnim, który wierzy, że Pyjas spadł ze schodów; tym razem, jak widać, nie miał racji. Nie jestem ostatni. Są jeszcze inni. M.in. biegli powołani przez IPN.
Fakt, że nie wierzę, iż Pyjasa zabili esbecy, dla jakiegoś skurwiela, który stale poprawia mi biogram w Wikipedii, jest tak ważny w mojej biografii, że ciągle go tam umieszcza. Niech mu tam.
Nie oczekuję, że gwiazda kamery, ta od „Trzech kumpli”, kogoś przeprosi. Nie oczekuję, że skurwiel od mojej biografii dopisze, że chyba miałem rację. Nie czekam na przeprosiny Mazurka czy Wildsteina, mam ich z ich przeprosinami czy oszczerstwami tam, gdzie ich mam. Nie czekam na to, że ktoś z tego środowiska przeprosi prof. Marka. Ale to nie oni pozbawili prof. Marka katedry. Pozbawili go koledzy profesorowie, w imię dobrych obyczajów i moralności akademickiej, której mienili się strażnikami. Czy będą mieli tyle elementarnej przyzwoitości, aby przeprosić sędziwego dziś, ciężko chorego profesora, któremu przed laty zrobili tak straszną krzywdę? Czy będą mieli odwagę powiedzieć publicznie, „Pomyliliśmy się, przepraszamy, niech pan nam wybaczy”?
Teraz się okaże, kto jest gigantem, a kto karłem.
Jan Widacki
Przegląd, nr. 33/2012
Bardzo bym się zdziwił gdyby ktoś publicznie szkalujący a nie będąc przymuszony do tego wyrokiem sądowym, sam w sobie znalazł motywację dla przepraszania i przyznawania, że opinie wyrażał na podstawie emocji, a nie wiedzy. Rzadko człowiek zatrzymany w rozwoju umysłowym i etycznym na poziomie gówniarza gdy miał 40 lat zdoła dorosnąć w następnych 30 latach.
Szczególnie nieprawdopodobnym wydaje się to w klimacie krajowym, gdy ludzie zobowiązani stanowiskami i poborami do mówienia z rozwagą, nie posiadając cienia rzeczowych argumentów zarzucają premierowi rządu i władzom tzw. krajów ościennych mord polityczny. Ale można sobie pomarzyć, że umysłowo chorzy poddadzą się leczeniu, a zatruci atmosferą nienawiści po stosownej kuracji przyznają, że nie byli kiedyś w pełni swoich władz umysłowych?
Nawiasem, znajomy na G+ podsunął mi sugestię przeczytania Petera Schweizera Victory. Uczynię to dopiero za parę miesięcy, gdy książka dotrze do mnie, ale z jej opisów już teraz widzę, że przyniesie mi potrzebę sporych przemeblowań w ocenie niedawnej przeszłości. Bowiem jeśli już wtedy, w latach 80tych, pan Jaruzelski miał dowody, że CIA finansowała Solidarność, to może niektóre z jego działań wymagają ponownego rozpatrzenia, przede wszystkim w świetle obowiązującego wówczas prawa?
.” Bowiem jeśli już wtedy, w latach 80tych, pan Jaruzelski miał dowody, że CIA finansowała Solidarność”
– Oczywiscie nie bezposrednio ale za posrednictwem tzw. central zwiazkowych.
– Pomimo tego, Solidarnosc powinna rozliczyc publicznie na co poszly otrzymane $. Jednakze polska tradycja w tej materi, podtrzywywana przez O.Podgrzybka , jest niestety inna.
no i znowu Waildstein… Opoka opozycyjnego dziennikarstwa.
@Andsol: nie zgadzam sie na takie stawianie sprawy: „Bowiem jeśli już wtedy, w latach 80tych, pan Jaruzelski miał dowody, że CIA finansowała Solidarność, to może niektóre z jego działań wymagają ponownego rozpatrzenia, przede wszystkim w świetle obowiązującego wówczas prawa?”
W ten sposob mozna uznac pulkownika Kuklinskiego za zdrajce, nie prawdarz? Lamal przeciez uwczesne prawo.
Prawda. Można. A kto wie czy i nie trzeba. Ale proszę, zanim gorąco, a może i wrząco zaprotestujesz, spróbuj odnaleźć w Sieci felieton (czy dwa) Azraelk-a na ten temat.
W ten sposob mozna uznac pulkownika Kuklinskiego za zdrajce, nie prawdarz? Lamal przeciez uwczesne prawo.
Posłuchaj dobrej rady: nie wypowiadaj sie pisemnie, bo ci to wychodzi kompromitujaco. A pan K byl po prostu zdrajca… I nie dla idei a dla jachtu i willi.
„W ten sposob mozna uznac pulkownika Kuklinskiego za zdrajce, nie prawdarz? Lamal przeciez uwczesne prawo.”
.
Lamal nie tylko „uwczesne”. Gdyby w obecnym polskim wojsku znalazl sie ktos, kto dla idei i przekonan (oddajmy plk. K sprawiedliwosc) informuje jakiekolwiek zagraniczne sily, sojusznicze albo nie, to jego miejsce byloby za kratami. Bez wzgledu na sympatie, uznanie, albo brak uznania. Tak sa skonstruowane mechanizmy sluzby na calym swiecie.
.
Ze szpiegami zawsze jest klopot. Najlepsze, co mozna zrobic, to milczec na ten temat. Tak powinna byc zalatwiona sprawa plk. K. Milczec, dac mu spokoj, i pozostawic ten temat historykom. Natomiast styropian w swojej nieskonczonej glupocie wyniosl plk. K na oltarze. No i teraz mamy swietego szpiega, podobnie jak mamy swietego „meza stanu” (a tak naprawde meza swojego brata), i paru innych swietych, o ktorych najlepiej byloby taktownie milczec.
Rozumiem, Narciarzu2, że stara się Pan na tym portalu nie od dziś bronić Jaruzelskiego i jego decyzji. Sam uważam rolę generała w stanie wojennym za zdrowo rozsądkową i wywołaną chęcią ratowania Polski przed niepotrzebnym rozlewem krwi. Tak generał Jaruzelski jak i pułkownik Kukliński byli zakładnikami tamtego systemu. Systemu, który nigdy nie powstał legalnie w Polsce, ale został w bandycki sposób narzucony przez Rosjan. Dlatego nie można rozliczać ludzi, którzy z nim na różne sposoby walczyli, jako kryminalistów i nie da się ich działalności porównać z dzisiejszą sytuacją w dzisiejszej Polsce, której ustrój i praworządność są rezultatem demokratycznych przemian. Szkoda, że pan Narciarzu2 jak i pan Andsol tak bezkrytycznie podchodzicie do tak fundamentalnych różnic w obydwu systemach politycznych, legalnym obecnie i nie legalnym (bo jie mającym mandatu obywateli) jaki istniał w Polsce PRLu.
„…nie można rozliczać ludzi, którzy z nim na różne sposoby walczyli…”
Właśnie sęk w sformułowaniu „różne sposoby”. Są sposoby godne i niegodne, dopuszczalne i niedopuszczalne. Cel nie może uświęcać środków.
@andrzej Pokonos:
1. rozumiem, że przypomnienie o formie „Pan” podkreśla, że osoby mające niekiedy odmienne poglądy nie powinny uzywać prostych form internetowych, podkreślając jak odmienne pozycje zajmują. To jest propozycja nie do odparcia bez podejrzenia o grubiaństwo, więc dostosowuję się do konwencji.
2. Nie podchodzę bezkrytycznie do fundamentalnych różnic. I na ile pozwala mi oceniać to wartościowa wymiana uwag (na boku) w przeszłości z Narciarzem2, w jego osądach też nie ma niczego bezkrytycznego, wręcz odwrotnie, to jest świetnie funkcjonujący umysł, z doskonałym dostępem do wiedzy o Polsce i świecie.
3. Przymiotniki rzadko pomagają opisywać rzeczywistość. I wywołują kontr-przymiotniki z innych zakamarków. Zwrot o „bandyckim” sposobie przyniesienia komunizmu do Polski może sprowokować rzesze bezrobotnych w Kraju do uwag o „zdradzieckim” wrowadzenia w nim pseudo-kapitalizmu. I potem przyjdą badania kto stoi tam gdzie stało ZOMO.
4. Jeśli „legalne” jest obecne uznanie propagowania komunizmu za zbrodnię (bo kilkuset naładowanych emocjami osób tak zdecydowało) oraz odwoływanie się w Konstytucji do istot mających nieudowadnialny status egzystencjalny, to „legalne” były też najbzurniejsze zarządzenia i ustawy sprzed 60 lat, bo też z wielkim entuzjazmem jakieś gremia je aprobowały. A dyskusja o naturze demokracji i praworządności jest jak na mój gust nadmiernie bliska teologii i dlatego wolę się w nią nie wdawać. Lepiej pozostać przy intuicyjnym i powszechnym we wszelkich kulturach rozumieniu takich słów jak „przysięga” czy „zdrada” – a jeśli konsekwencje takiego rozumienia są niewygodne z doraźnego punktu widzenia, to sugerowane przez Narciarza2 zachowanie milczenia na ten temat wydaje się świetną opcją.
Panie abaczyński. Jednym słowem oficer, który ma dostęp do danych świadczących, że jego kraj jest tylko mięsem armatnim w planach (nazwijmy to) dominatora, powinien szlachetnie strzelić sobie w łeb! I zabrać brudną tajemnicę do grobu…
Oooops! Przepraszam za literówkę. Miało być Panie Baczyński.
Nie wiem co powinien. Wiem, że na pewno nie powinien wiązać się z obcymi służbami. Wiem, że na pewno inaczej bym na niego patrzył gdyby wykradł dokumenty, uciekł i rozesłał je do mediów, opublikował.
Powiem wprost. Dla mnie to co zrobił to gorzej niż zdrada. Zdrada ma w sobie coś jednorazowego. Szpiegostwo to czyn ciągły.
I jeszcze ad. „mięsa armatniego”.
Dla wielu Polaków budowa elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce jest uczynieniem z nas celu dla wrogich rakiet czyli mięsa armatniego. Czy mają oni prawo wiązać się z jakimś obcym wywiadem?
Panie Andsol. Nie znamy się i nie podobała mi się forma zwracania na „ty” w poprzednim pańskim wpisie. To wszystko. Żadnych podtekstów. A resztę wyłożyłem powyżej. Hazelhard stara się zdemokratyzować blog Studia Opinii poprzez użycie drugiej osoby. Mnie osobiście to nie odpowiada. Choć żyję w Stanach, gdzie taka forma w drugiej osobie obowiązuje na codzień ze wszystkimi. Tyle że w angielskim języku może to oznaczać tak Ty jak i Wy.
@2 troxhę nie na temat i bez argumentów. Ale też bardzo cenię komentarze Narciarza2, choć w wielu sprawach absolutnie się z nim nie zgadzam.nie odpowiada mi jego gloryfikowanie zdobyczy socjalizmu tak nie potrzebnie wg jego słów zaprzepaszczone w obecnej III RP.
@3 oczywiście możemy opisywać rzeczywistość bezokolicznikami: wstać! Baczność! Rozejść się! A poważniej: wprowadzenie swojego rządu lubelskiego przez Rosjan i sfałszowanie wyborów (3razy tak) to polityczny bandytyzm. Nie wspominając lat stalinizmu w Polsce i nie tylko. Mój wujek byl wcielony do czerwonej armii jako 16 latek, moja matka i jej matka zesłano na Syberię. To też był bandytyzm. A rzesze bezrobotnych nie wyjdą z tego powodu na ulice. Bo obecny system, wcale nie pseudo kapitalistyczny (ile dochodu narodowego jest generowane z prywatnych orzedsiębiorstw w Polsce?), został zaaprobowany przez cały naród. Nie pamięta Pan jak cierpliwie wszyscy znosiliśmy uciążliwości przemian Balcerowicza? Dopiero Kaczyńscy i świta rozwineli kampanię obrzucania błotem jego reformy. Nic nie jest idealne, nie ma idealnego systemu, ale wtedy te przemiany wszyscy znosiliśmy z wielką cierpliwością.
@4 jeśli folwark Orwella odpowiada Panu, a jego pozostałości świetnie sobie radzą nadal w Polsce, bo trudno je wyplenić, to nich Pan sobie żałuje, że komunizm jest nielegalny. Mi tego systemu nie brakuje. Nic dobrego ludziom nie przyniósł, ale zdemoralizował całe narody, np że ludziom się to i owo należy od państwa.
Co do przysięgi i zdrady, odsyłam do komentarza dla Pana Baczyńskiego
@Baczynski: Tarcza obronna obecnie powstajaca jest jawna i kazdy w Polsce doskonale sie orientuje ze jest w planach i bedzie rozbudowywana. Jakos nikt na ulice z tego powodu nie wychodzi. Na prawde Panie Baczynski trudno jest stawiac tu znak rownosci z pnurymi tajemnicami PRL ktore mogly doprowadzic do zaglady narodu, gdyby zamiast Brezniewa rzadzil w tamtych czasach w ZSRR ktos mlodszy i zywotniejszy…
Nie stawiam znaku równości. Pokazuję mechanizm. Co by się działo gdyby każda osoba decydowała co jest dobre co złe dla kraju i na podstawie tej swojej decyzji podejmowała współpracę z obcym wywiadem.
Poza tym, z praktycznej strony:
Teraz mamy demokrację ale nie wszyscy tak uważają. Stworzenie precedensu w postaci „sprawy Kuklińskiego” jest otwarciem furtki dla tych uważających inaczej.
Ach ta Wikipedia i jej życiorysy, podrasowane jeśli było się po tzw. słusznej stronie, czyli CIA. Może nieprawda?
A co dzieje się na Białorusi? a?
Czytam w Wiki o dzielnych dysydentach walczących z PRL-m i podłych komuchach co niewolili naród polski.
Ciężkie było życie dysydenta szeregowego, mógł dostać wp… od milicji w cywilu i mundurze. Szefostwo dysydenckie było poszturchiwane, czasem dostali po pysku ale nic za darmo. To dla nich powstały Pewexy.
Rodzice zazwyczaj z tzw. nomenklatury z tradycjami przedwojennymi, więc dzieci „podskakiwały” bo mogły być wyciągnięte przez kolegów tatki czy mamusi. Nieznośne bachory drobnych władców PRL. Jak dzieciaczki dorosły to było trudniej ale zagrożenie życia praktycznie nie istniało. Nie słyszałem aby ktoś z tego środowiska został potrącony przez samochód. W przeciwieństwie do krajów wolnych czy imperium zła, tam rozmowa była i jest krótka, zamknij dziób bo.. Ginęły przypadkowe pionki dobrze ustawione psychicznie, niczym terroryści z Al Kaidy.
Tylko było ich tak mało, żal. Tak mało krwi..
Polska to nie była i nie jest taka zła kraj ..
Dzieci dysydenckie starzeją się, weszły do polityki, mają wpływ na niemal wszystko do czasu aż pojawi się alter ego płk. Kuklińskiego. Co prawda uważam to za political fiction ale kto wie, kto wie? Upadek CCCP też był fiction. Wszystko to kassa !
ps.
Panie Profesorze Janie Widacki, przeprosin nie będzie..
Zależy Panu? Toż to obszczymurki dawne, co dorobiły się łysin i brzuchów a myślą, że uwolnią się od smrodku który im będzie towarzyszył do końca karier.
Nawet Loża Masońska nie wypłukała zapaszku otaczającego pana Bronka.
@Magog: Jakbym czytał Ziemkiewicza… U Wałęsów określano to jako pomroczność jasna!
@andrzej Pokonos: wyrażenia (dotyczące komentarzy Narciarza2) w stylu jego gloryfikowanie zdobyczy socjalizmu mam za niczym nie nieusprawiedliwiony atak. Dlatego potraktuję to jako prowokację i przejdę obok.
Nie wydaje się też poznawczo wartościowa perspektywa, która sugeruje ogląd całego okresu peerelu w świetle dyktatury ubeckiej z lat 1946-1956. To jakby mówić, że życie pewnej osoby było jednym wielkim cierpieniem dlatego, że przez parę lat walczyła z rakiem. Nie, nasz barak wcale nie był wesoły, był szary i smutny, ale nawet w tych warunkach życie w nim było nieporównalnie łatwiejsze i pełniejsze nadziei niż wegetacja mas ludzi w większości krajów ówczesnego świata. Mam i w mojej rodzinie tragedie z życia w pokoleniu rodziców – i niedostatki oraz niewygody życia moich sióstr i mojego, zupełnie nie do zrozumienia przez dzisiejszych 20latków, ale poznawszy troszkę świat naprawdę daleko mi do skarżenia się na los.
Kolejna prowokacja z „folwarkiem Orwella”… To ja jednak wolę dyskusję, w której rozmówcy używają formy „ty” ale nie używają nastawień sugerujących, że adwersarz jest idiotą lub podelcem. A moje widzenie Kraju nie opiera się tylko na teoriach ekonomicznych ale na wiedzy o niezliczonej ilości zakładów i fabryk, zlikwidowanych bezpowrotnie w konsekwencji wysprzedaży zagranicznemu kapitałowi (oczywiście nie wdali się w modernizację a w eliminowanie konkurencji). I potrafię wyobrazić sobie ciąg dalszy tego serialu, w którym nie ma koncepcji państwowego istnienia w agresywnym świecie, a są rozdęte oczekiwania mas młodych, a bardzo źle kształconych ludzi. Nie widzę sensu w obarczaniu spadku po „komunie” za beznadzieję ludzi, którzy ciągle wyjeżdżają z Kraju w poszukiwaniu godnej pensji przy myciu naczyń i kładzeniu cegły na cegle.
To żadna prowokacja z folwarkiem Orwella. To nazwanie rzeczywistości, gdzie komórka partyjna podejmuje idiotyczne decyzje za dyrektora, to kumoterstwo i łapówkarstwo, to kupowanie spod lady i rozbuchany czarny rynek. To trzymanie paszportów na milicji i wyjazdy „kontrolowane”. Zapomniał Pan? Za bardzo sobie Pan bierze wszystko do siebie. Nie o Panu tu mowa…
kowalski ,ten co lamentuje i ten któremu Pan nie odpowiada;do pana A Pokonos .
Pan panie Andrzeju z perspektywy USA nic a nic nie wie o Polsce i Polakach jak sie okazuje.
Daleko bowiem sekretarzom do sterowania krajemi zakładem
jak to obecnie wyczynia prawicowa nomenklatura .
tamci nieudolnie może bo niwykaształceni /IIRp im na to nie pozwoliła/,ale z ruin z narodem podnieśli kraj i co nieco zbudowali,i z czworaków i z analfabetyzmu wyciagli tych którzy potem te Ludową ukatrupili
Obeca nomenklatura nie dość że to wszysko zniszczyła lub sprzedała za friko to jeszcze nic nie zbudowała /nic/,no moze setki marketów ,to jeszcze nauke i kulture połozyła na łopatki o innych słuzbie zdrowia ,armii,przemysle czy tez innych dziedzinach ;to radzę śledzic polska prasę lub internet i niezalęzne blogi madrych ludzi .
Pan broni pozycji ludzi którzy Polske może i zdemokratyzowali ;ale dla polaków w tej Polsce juz miejsca nie ma .
I nie wiem czy to zdrajcy czy nieudacznicy ,a pewnikiem po trochu to i to .
W kazdym razie nie o teke polske my walczyli Panie hamerykanin