2015-03-23.
„Jest jednym z najbardziej przebiegłych kombinatorów, jakich w życiu spotkałem i do tego ma encyklopedyczną wiedzę na temat dwóch dziesięcioleci dyplomacji. Lubi odpalać jednego papierosa od drugiego, popijać whisky i fechtować się na argumenty.” – tak wspomina ministra inostrannych dieł RF brytyjski dziennikarz Angus Roxburgh, w książce poświęconej kulisom władzy na Kremlu.
Siergiej Wiktorowicz Ławrow (ur. 1950 r.) to rosyjski dyplomata, a od 9 marca 2004 roku minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej.
Sprawował ten urząd w obydwu rządach premiera M. Fradkowa, a następnie premierów: W. Zubkowa, W. Putina i aktualnie D. Miedwiediewa. Kandydatura Ławrowa na szefa rosyjskiej dyplomacji była brana pod uwagę już wcześniej – po „rezygnacji” z tej funkcji A. Kozyriewa w roku 1996, jednak ostatecznie stanowisko to objął wtedy J. Primakow.
Wiele lat później Kozyriew w jednym z wywiadów dla zachodniej prasy z nutą goryczy, ale jednak słusznie opisze rosyjską politykę zagraniczną sprowadzając ją do metody „wet za wet”. Zauważył przy tym, że „Ławrow umie prezentować tę politykę Zachodowi w sposób bardziej cywilizowany”.
Ławrow jest absolwentem Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych MID ZSRR – uczelni prestiżowej w byłym ZSRR i szkodliwej sławy poza jego granicami. Drzwi kariery w dyplomacji poniekąd otworzyła mu znajomość języka syngaleskiego, którego obowiązkowo musiał nauczyć się przy okazji studiów na wydziale wschodnich stosunków międzynarodowych.
Poza nauką szczególnie upodobał sobie w tamtym okresie poezję (do dzisiaj zresztą), jednakże przekładając to upodobanie na talent trudno mówić o większych sukcesach na tym polu. Jest co prawda autorem słów hymnu Instytutu, ale „Bastion studenckiej przyjaźni” z całą pewnością nie przybliża Ławrowa do czołówki rosyjskiej literatury.
Po ukończeniu studiów w 1972 roku podjął pracę w misji dyplomatycznej ZSRR na Sri Lance, na stanowisku starszego referenta. Zajmował się „analizą” sytuacji w młodej republice, która w tamtym czasie utrzymywała bliskie stosunki z ZSRR. Pełnił także funkcję tłumacza, osobistego sekretarza i asystenta Rafika N. Niszanowa – ówczesnego ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego ZSRR na Sri Lance. W książkowych wspomnieniach radziecko-uzbeckiego polityka Ławrow obok L. Breżniewa, A. Gromyki, M. Gorbaczowa, króla Jordanii Husajna i S. Raszidowa zajmuje miejsce niejako w panteonie bóstw. Ze wspomnianym A. Gromyko dzieli dumnie inne jeszcze, dla odmiany żartobliwe „wyróżnienie” – „Mister Niet”.
Po powrocie do Moskwy w 1976 roku podjął pracę na wydziale Międzynarodowych Organizacji Gospodarczych Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZSRR. Wydział ten współpracował min. z ONZ. W 1981 roku w randze sekretarza dołączył do stałego przedstawicielstwa ZSRR przy ONZ w Nowym Jorku. Kolega Ławrowa z czasów studiów- A. W. Torkunow, pracujący wtedy w ambasadzie ZSRR w Waszyngtonie wspomina, że w tamtych latach „Ameryka śniła się” Rosjanom.
Razem z Ławrowem w przedstawicielstwie byli min.: Oleg A. Trojanowskij – „Wirtuoz sztuki dyplomatycznej” zdaniem NYT i Jurij W. Dubinin – późniejszy „najtwardszy negocjator” z kłopotliwą (nie tylko dla Rosji) do dzisiaj Ukrainą. Na uwagę zasługuje także ówczesny ambasador ZSRR w USA – Anatolij F. Dobrynin, który pośredniczył w rozmowach Moskwy z Waszyngtonem w związku z kryzysem kubańskim w latach sześćdziesiątych.
Z perspektywy czasu można zauważyć, że pobyt w Nowym Jorku był dla Ławrowa praktycznym kursem z zakresu twardej radzieckiej dyplomacji w stylu amerykańskim – albo „wspólnie znajdziemy teraz sposób rozwiązania <tego> problemu”, albo „będziemy stać na mównicy w ONZ i wyzywać się od najgorszych”.
Do tego okresu w karierze Ławrowa w pewnym stopniu nawiązuje też współpracujący z Pentagonem ekspert magazynu „Space Review” – Taylor Dinerman. Wypowiadając się na temat sprzeciwu Rosji wobec budowy przez Amerykanów tarczy antyrakietowej w Polsce i stacji radarowej w Czechach, robi uwagę – „Wypowiedzi ministra Ławrowa są żywcem wyjęte z klasycznej szkoły zimnowojennej radzieckiej dyplomacji”.
Po ok. siedmiu latach spędzonych w USA Ławrow wrócił do Moskwy i do czerwca 1990 roku pracował na wydziale Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych ZSRR. Po awansie Kozyriewa na szefa MSZ RFSRR Ławrow zajął jego miejsce w departamencie organizacji międzynarodowych. W grudniu 1991 roku – „ZSRR jako podmiot prawa międzynarodowego oraz rzeczywistość geopolityczna kończy swoje istnienie”, a w następstwie dalszych wydarzeń RFSRR przekształca się w FR – kontynuatorkę, innym razem sukcesorkę Związku Radzieckiego. Pod koniec grudnia Kozyriew – wówczas już minister spraw zagranicznych FR na spotkaniu z pracownikami obu istniejących obok siebie ministerstw przekazał decyzję o przekształceniu MSZ ZSRR w MSZ FR, a cztery miesiące później Ławrow został jednym z dwunastu wiceministrów spraw zagranicznych FR. Sprawował ten urząd do listopada 1994 roku.
Kozyriew należał do obozu radykalnych rosyjskich demokratów. Kierując polityką zagraniczną w oparciu o zaufanych ludzi w resorcie MSZ realizował kurs prozachodni, w którym ”Priorytet przyznano koncepcji dojrzałego partnerstwa strategicznego, a w perspektywie – sojuszu strategicznego ze Stanami Zjednoczonymi.„
„Mister Da” (przydomek Kozyriewa na Zachodzie) skierował „Mistera Niet” na boczny tor, zlecając mu nadzór nad działalnością Biura Praw Człowieka i Międzynarodowej Współpracy Kulturalnej, także z państwami WNP. Szansą Ławrowa na powrót do gry okazało się niezadowolenie wśród Rosjan zaniepokojonych zbytnim zbliżeniem do Zachodu, które w ich mniemaniu „prowadzi do <wyprzedaży> rosyjskich interesów”. Ponadto na terenie byłych republik radzieckich (Kaukaz Północny), na skutek biernej rosyjskiej polityki wobec regionalnych konfliktów zaczął krwawo odradzać się lokalny separatyzm, grożąc dalszą erozją Rosji. W 1993 roku powołana została międzyresortowa komisja ds. udziału FR w międzynarodowych organizacjach systemu ONZ, w której Ławrow od marca pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego, a w listopadzie został współprzewodniczącym komisji ds. udziału Rosji w misjach pokojowych.
W lipcu 1994 roku objął funkcję stałego przedstawiciela FR przy ONZ w Nowym Jorku, także w Radzie Bezpieczeństwa. Nie była to nominacja pochopna zważywszy, że prasa pisała o niej już w marcu – „Julij Woroncow, dotychczasowy ambasador Rosji przy ONZ, zostanie nowym ambasadorem Rosji w Waszyngtonie. Na jego miejsce do Nowego Jorku pojedzie obecny wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow – poinformował rosyjski dziennik “Siewodnia””. Pomijając domniemania na temat ukrytych powodów tej nominacji powołanie Ławrowa na stanowisko stałego przedstawiciela okazało się trafionym wyborem z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze – posiadał wiedzę praktyczną w zakresie zasad działania, struktur wewnętrznych i polityki zagranicznej ONZ, dzięki czemu FR mogła skuteczniej wpływać na decyzje podejmowane przez ONZ, a także budować własną politykę w oparciu o nie. Po drugie – Ławrow jest dumnym Rosjaninem i miejsce urodzenia (Tbilisi), ani korzenie ormiańskie bynajmniej temu nie przeszkadzają.
Oczywiście mógł odczuć „lekki” dyskomfort, gdy w 2008 roku Gruzja mimo ostrzeżeń zaczęła wojnę z Rosją bombardując Cchinwali – stolicę Osetii Południowej, przez co prominentni rosyjscy politycy znani min. z umiłowania prostoty wypowiedzi „Wyżywali się na wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu ich wzroku(…)”.
W każdym razie nominacja na stanowisko ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej była spełnieniem politycznych aspiracji Ławrowa.
Obejmując urząd miał nadzieję wpływać na politykę zagraniczną FR jak przed wielu laty jego mistrz – książę Aleksander M. Gorczakow, minister spraw zagranicznych cara Aleksandra II. Niestety, mając za szefa tylko „rzeźnika Groznego” (W. Putina), Ławrow szybko musiał przyswoić kilka podstawowych zasad obowiązujących na Kremlu. Po pierwsze – ostatnie słowo należy do W. Putina. Po drugie – od chcieć do móc daleka droga nawet dla wytrawnego, pracowitego, a przede wszystkim oddanego Rosji dyplomaty. Po trzecie – „Jeśli wejdziesz między wrony…”.
Mimo wszystko przywiązanie do tradycji rosyjskiej dyplomacji z czasów kolejnych imperatorów bez trudu możemy znaleźć w przemówieniach Ławrowa – „Chciałbym w związku z tym zacytować okólnik do rosyjskich przedstawicieli przy dworach mocarstw zagranicznych przesłany 4 marca 1881 roku w związku z intronizacją cesarza Aleksandra III. W okólniku była mowa o tym, że Rosja osiągnęła odpowiedni poziom swego naturalnego rozwoju; nie musi ona niczego żądać ani domagać się od kogokolwiek. Pozostaje jej jedynie umacnianie swojej pozycji, ochrona własna przed niebezpieczeństwem zewnętrznym i rozwijanie sił wewnętrznych, moralnych i materialnych dla gromadzenia zasobów środków i pomnażania swego dobrobytu”.
I chociaż polityka „umacniania swojej pozycji” w ostatnim czasie Rosji nie służy, nie tak znowu łatwo przekonać rosyjską dyplomację do innej racji, nie narażając się przy tym na złośliwość. Przekonali się już o tym Radosław Sikorski i Grzegorz Schetyna, a w innych okolicznościach min.: Kofi Annan, Condoleezza Rice i David Miliband. Charakter rozmówcy, płeć i sytuacja międzynarodowa mają się tak naprawdę nijak do głównej zasady, na której Ławrow opiera swoje odpowiedzi – „Kim ty k…a jesteś, żeby mnie pouczać?”.
Katarzyna Jastrzębska
Dziękuję za przybliżenie sylwetki zawodowego dyplomaty rosyjskiego.
Ciekawa postać.. przydałby się taki Polsce.
Tak jak Magog, mam szacunek do tego wybitnego dyplomaty, niezależnie od tego, kogo on reprezentuje. To dobra szkoła. I dobry przykład dla niektórYch naszych też wybitnych, ale w gorącej wodzie kąpanych. Jemu nic się nie wymyka z ust bez celu…
Byl taki moment, ze Rosja i Stany Zjednoczone mogly zawrzec trwaly korzystny dla obu stron sojusz. Na zewnatrz wygladaloby to jako partnerstwo, co dawaloby satysfakcje Rosjanom bycia mocarstwem globalnym. Sami “partnerzy” wiedza o sobie wszystko. Miedzy nimi nie ma zadnych zludzen, co do faktycznej mocy obu stron. W Rosji nie ma nawet potencjalu, by to moglo sie zmienic w najblizszych czasie (moze tu sie myle?). Co kazalo USA porzucic ta ide i pojscie na wojne z Rosja? W interesie USA po Gorbaczowie, bylo podtrzymywanie mitu Rosji partnera globalnej polityki. Cos jak Francja u boku Niemiec. Piekny temat do analizy. Pod warunkiem, ze nie wezmie sie za to jakis freud amator.
Panie Bujak. Co to za fatamorgany? Rosja sojusz z Ameryką? Czy mamy świat Dziado-centryczny? Rosja musi najpierw zawrzeć sojusz z samą sobą. Lekcje nie odrobione. Siad. Wstydził się!
Ławrow, nawet jeśli istotnie jest wybitnym dyplomatą, wpisuje się w politykę stałego, permanentnego osłabiania Rosji. Skoro ostatnie zdanie należy do Putina, kwalifikacje Ławrowa tylko pogarszają położenie Rosji. Rosja próbuje odbudowac pozycję globalnego mocarstwa, przy czym jej potencjał z dnia na dzień słabnie. Jak oni (Ruscy) dali sie wypuścić na tak absurdalną konfrontację z Zachodem? Gdzie była dyplomacja rosyjska? A może prawda jest taka, że Putin i jego otoczenie nie liczą się z nikim i z niczym byle tylko dopiąć swego, tj. doprowadzić swój system do perfekcji a Rosję do upadku? Tak czy inaczej przygotowania Rosji do wojny globalnej zaczynaja byc coraz bardziej groteskowe. Należałoby tym “wybitnym” politykom i takim samym dypolmatom (dyplomatołkom) zadedykować Napoleona: “… po pierwsze nie mamy armat…”.
@Sławek: to wszystko prawda. Ławrow służy złej sprawie i zapewne to jego osobista tragedia, bo to nie głupi człowiek. Ale w tym momencie ja na przykład oceniam go jako dyplomatę sensu stricto. I żal mi, że nasi wybitni politycy nie zawsze są w stanie okazać podobną dyscyplinę wypowiedzi i żachowań. Poza tym pełna zgoda. Z kamienną twarzą Ławrow twierdzi że czarne jest białe.