Andrzej Koraszewski: Niemiec Tobi ogląda świat12 min czytania

2015-04-23. 

Znowu – wykrzykuje ze zgrozą czytelnik NN w komentarzu pod moim artykułem. „Pan ma obsesję na temat Izraela” – pisze, nie zauważając, że artykuł wcale nie traktuje o Izraelu. Jak mam wyjaśnić mojemu czytelnikowi, że to nie ja mam obsesję na temat Izraela, że to świat ma obsesję, że on sam wyszukuje teksty, które mu się jakoś kojarzą z Żydami, żeby w kolejnym komentarzu wyrazić swoje kolejne oburzenie.

Obsesja świata na temat Izraela wydaje się być dość oczywista. Wystarczy obejrzeć statystyki rezolucji ONZ, raportów Amnesty International, Human Rights Watch, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, spojrzeć na liczbę korespondentów zagranicznych stacjonujących w Jerozolimie, czy przyjrzeć się historii inicjatyw pokojowych Stanów Zjednoczonych. Porządne studium tego obłędu jest znacznie trudniejsze, jest ich jednak wiele, ich lektura wymaga cierpliwości.

 Gdyby mnie ktoś zapytał, czy jest jakaś jedna książka, którą lekko się czyta, która pokazuje zarówno okropnych Żydów, jak i innych, to informuję, że jest taka książka. Jej autor przez pół roku jeździł po Izraelu i po tak zwanych terytoriach okupowanych i przekazuje nam zapisy swoich spotkań. Spotykał się z żołnierzami na granicy z Syrią, z syryjskim rannym leczonym w izraelskim szpitalu, z prostytutkami w Hajfie, z prezydentem Peresem, arabskimi politykami, tymi którzy są w Knessecie, i tymi, którzy są w palestyńskim rządzie, z europejskimi aktywistami na rzecz pokoju i Beduinami mieszkającymi w domach, które mają być wyburzone, z dziennikarzem z Haaretz, z osadnikami i ultraortodoksyjnymi Żydami i z dziesiątkami innych. Próbował wykrzesać z siebie sympatię do wszystkich, ale czasami ponosił porażkę. Jedyną osobą, która mu odmówiła spotkania był Benjamin Netanjahu. Napisana po niemiecku książka nosi tytuł Allein unter Juden, tytuł angielskiego tłumaczenia jest chyba bardziej odpowiedni Catch the Jew (Złap Żyda)

Niemiec Tobi jest autorem innej książki „Spałem w pokoju Hitlera”. Tobi jest blondynem, ma niebieskie oczy, mówi po niemiecku bez obcego akcentu, ale na co dzień jest dyrektorem teatru w Nowym Jorku, pisuje dla prasy angielskojęzycznej, niemieckojęzycznej, hebrajskojęzycznej, jego pierwszym językiem był jidisz, zna również arabski; urodził się w Izraelu, w pochodzącej z Niemiec rodzinie rabinów haredi, studiował w Stanach matematykę, filozofię i  inne, a potem założył żydowski teatr. W prawdziwym życiu nazywa się Tuvia Tenenbom. Ponieważ wygląda jak Niemiec, mówi jak Niemiec i kiedy chce, to umie myśleć jak Niemiec, przez wiele miesięcy podróżował po Niemczech udając zwykłego Niemca. Pokazuje świat obudzonych upiorów.

Sukces tej książki skłonił niemieckiego wydawcę, by namówić go na kolejną wyprawę pod fałszywą flagą, tym razem do Izraela. Tuvia Tenenbom ląduje na sześć miesięcy w Izraelu jako niemiecki dziennikarz. Z sobie tylko znanego powodu przed podróżą do Izraela jedzie do południowego Tyrolu okupowanego przez Włochy od 1918 roku, chce zobaczyć jak żyją ludzie pod okupacją.  Kupuje sobie tyrolskie skórzane portki z szelkami i jest gotowy na spotkanie z innymi okupowanymi i okupantami.

Jest teraz Niemcem Tobi, dziennikarzem, który słucha, zadaje pytania i pyta, czy może cytować. Dom wariatów otwiera swoje podwoje już na lotnisku w Istambule. Lecący tym samym samolotem muzułmanin zapewnia go, że po wylądowaniu muzułmanie będę selekcjonowani do specjalnej kontroli. Nic takiego się nie dzieje, ofiarą dyskryminacji pada jakaś europejska blondynka. Nasz niemiecki dziennikarz jedzie do Domu Templariuszy w niemieckim osiedlu Jerozolimy.

Turysta we własnym kraju, a na domiar złego człowiek teatru, patrzący na świat jak na teatralną scenę. Jerozolima jest miastem trzech religii i miliona przesądów. Autor zaczyna swoją podróż od przechadzki po mieście, które porzucił 33 lata wcześniej. Dołącza do grupy turystów, zwiedzających tunel pod Wzgórzem Świątynnym.

Przewodnik mówi:

„ Wszystko zostało stworzone tutaj. Kosmos został stworzony ze skały tego wzgórza i tu Bóg sprawdzał wiarę Abrahama, kiedy kazał mu ofiarować swojego jedynego syna. Tu był raj i tu pierwszy człowiek, Adam, błąkał się póki Bóg nie stworzył kobiety z jego kości.”

No ładnie, jesteśmy w miejscu gdzie Bóg wymyślił hormon seksu. Tobi pyta stającej obok niego turystki czym jest Izrael? Turystka po namyśle odpowiada mu, że jest ojczyzną Żydów, a Żydzi troszczą się o innych. Inni się nie troszczą –pyta Tobi. Nie, Żydzi są pod tym względem szczególni. Autor przypomina sobie rozmowę ze znanym niemieckim pisarzem, który zapewniał go, że jest dokładnie odwrotnie. Odnotowuje w myślach istnienie tej ciekawej pary ludzi, którym trudno byłoby się dogadać.

Cywilizacja chrześcijańska i muzułmańska mają wkomponowaną nienawiść do Żydów od kołyski, ale jej postępowa, nowoczesna odmiana, czerpie żywotne soki z zachodniego liberalizmu i retoryki obrony praw człowieka. Studium obłędu wymaga czegoś więcej niż tylko prezentacji statystyk.

Od pierwszej chwili Tenenbom dostrzega wszechobecne dowody niemieckiego zaangażowania. Z Niemiec do Izraela płyną góry pieniędzy, które mają dostarczyć dowodów na to, że Żydzi są najpodlejszymi istotami na świecie. Nie, nie Żydzi, Izraelczycy, nie Izraelczycy, okupanci, i tu nie chodzi o okupantów, chodzi oczywiście o współczucie dla okupowanych, dla słabych i prześladowanych. Niemiec Tobi postanawia przyjrzeć się bliżej jak ten strumień ludzkiego współczucia działa. Jadąc do beduińskiej wioski dowiaduje się od zaprzyjaźnionych aktywistów NGO, że rocznie burzy się 1000 beduińskich domów. Niemiec Tobi ma kalkulator w smartphonie oblicza ile domów zostało zburzonych od powstania Izraela i prosi o potwierdzenie. Okazuje się, że ten tysiąc domów rocznie to tylko w ostatnich latach, ile w tym roku? Zero. W wiosce straszą betonowe potworne budy, jego beduiński przewodnik jeździ mercedesem, jest  po studiach, zarabia jako wykładowca na uniwersytecie. Do środka nie chcą wpuścić, ale Niemiec Tobi ma swoje sposoby. Wchodzi do rudery, która ma wywieszony nakaz eksmisji z datą 2006 roku. Wnętrze jaskrawo kontrastuje z tym, co pokazuje się walczącym o pokój turystom. Współczucie wyrażone odpowiednimi kwotami pozwala na wygodne życie, pod warunkiem pokazywania rozpaczliwej sytuacji.

Zachodnie pieniądze finansują wszystko, również autobusy na demonstrację, na której można zobaczyć brutalność okupanta; autobusami dowozi się prasę, demonstrantów, którzy będą rzucali kamieniami tak długo aż żołnierze izraelscy nie zaczną odpowiadać kanistrami z gazem łzawiącym i modlących się, którzy będą tłem do zdjęć. Niemiec Tobi jest gościem byłego palestyńskiego szefa bezpieki, dziś podobno już tylko szefa palestyńskiego Komitetu Olimpijskiego, i członka KC Fatahu, Jibrila Rajouba. (Nawiasem mówiąc tłumacza książki Begina z hebrajskiego na arabski.) Jibril jest przekonany, że Niemiec Tobi musi ten cyrk kochać, faktycznie, niesłychanie sprawna organizacja. Spotykają się wielokrotnie, Jibril zaprasza nawet do swojego domu i na spotkanie ze zwykłymi Palestyńczykami. Informacja, że jest Niemcem otwiera Tenenbomowi wszystkie drzwi. Nikt nie ukrywa podziwu, że Niemcy wiedzieli jak postępuje się z Żydami. Na spotkaniu ze zwykłymi Palestyńczykami, Niemiec Tobi dostaje arabskie imię: Abu Ali. Nie, nie informują go, że tak nazywano i tak nadal nazywa się w arabskich kręgach Hitlera.

Przy wejściu do wszystkich palestyńskich urzędów widnieją tablice z napisem po arabsku „Państwo Palestyna”, ale w tych urzędach rozmowy koncentrują się nieodmiennie na okupacji. Palestyńczycy są najhojniej finansowanym narodem świata, są tu jednak określone, twarde warunki, uznanie Izraela nie należy do tych warunków, wręcz przeciwnie.

Hanan  Ashrawi jest palestyńską prawniczką, politykiem i postacią dobrze znaną na arenie międzynarodowej. Jest również chrześcijanką, która miała problem z odpowiedzią na jedno pytanie niemieckiego dziennikarza – dlaczego liczba chrześcijan w Autonomii Palestyńskiej topnieje w tak dramatycznym tempie. Takich pytań nie oczekuje się od życzliwych zachodnich dziennikarzy. Nie po to odwiedzają terytoria okupowane.

Nieskrywany antysemityzm palestyńskich polityków, z ich otwartymi wyrazami uwielbienia dla nazizmu, zapewne tak całkiem nie umyka europejskim bojownikom o pokój. Nie  mogą zamknąć oczu na wszechobecne mapy Palestyny bez Izraela, nie mogą nie słyszeć tego, co mówią ich przewodnicy, nawet wtedy, kiedy ci przewodnicy uważają co mówią.

Tych przewodników jest na Zachodnim Brzegu bez liku, ale są również w Jerozolimie. Niemiec Tobi idzie na uniwersytet Al Quds. Właściwie wybrał się tam w poszukiwaniu toalety, ale ponieważ był wykład, wiec postanowił posłuchać. Seria wykładów finansowanych przez Europę. Wykład prowadzi Brytyjczyk, który jak sam wyjaśnia urodził się w Galilei. Czyli jesteś Izraelczykiem – pyta Tobi. Nie. Brytyjczykiem? Też nie. Profesor jest opłacanym przez Brytyjczyków ekspertem palestyńskiego nieszczęścia. Profesorów więcej niż słuchaczy, jedzenia  i napojów w brud, sprzęt audiowizualny o jakim każdy uniwersytet może tylko marzyć. Równocześnie dyrekcja uniwersytetu przekonuje, że okupant nie pozwala nawet na niezbędne remonty, nawet na pomalowanie plamy na suficie. W korytarzu informacja w ramce, że właśnie Unia Europejska wyłożyła na 2.4 miliona euro, na „zachowanie palestyńskiego dziedzictwa kulturowego”. Pani profesor chętnie pokazuje palestyńskie dziedzictwo kulturowe, które okazuje się być turecką łaźnią.

Tuvia Tenenbom odwiedza chrześcijan, żydów i muzułmanów, zastanawia się, czy to co widzi jest wojną religijną, pośrodku wirują tłumy żydowskich i europejskich ateistów. Jerozolima jest również stolicą bezbożników. Gdzie szukać bezbożników? Ateiści to ludzie kultury. Niemiec Tobi wybiera się na festiwal filmowy, gdzie spotyka izraelskich reżyserów i aktorów. Lwia część izraelskich filmów jest współfinansowana przez kraje zachodnie i spełnia oczekiwane wymagania. Opowiada o przerabianiu chrześcijańskich dzieci na macę, w nowoczesnej, bardziej strawnej formie.

Tenenbom ogląda film „Co czyni człowieka bohaterem?” Film dokumentalny, opowiada o Hamburgu 1936 roku. Oglądamy rozentuzjazmowane masy, wszyscy wyciągają ręce w rzymskim salucie, tylko jeden człowiek odważa się wyłamać. Film jest opowieścią o tym człowieku z morałem przeniesionym we współczesność, dziś w izraelskim filmie odpowiednikiem tamtego bohatera jest izraelski pilot Jonathan Shapira, który odmawia bronienia życia izraelskich cywilów. Zgadnijcie kto dziś jest Hitlerem? Gdyby film powstał poza Izraelem, reżyser zostałby oskarżony o antysemityzm, ale film ma świadectwo moralności, reżyserem jest Izraelczyk, Żyd, film jest nakręcony w Izraelu, finansowany przez Niemców i Szwajcarów. Tenenbom spotka się później z tym pilotem. Spotka się z dziesiątkami innych Żydów szukających ucieczki od samych siebie.

Jerozolima jest stolicą upiorów, w Yad Washem opłacony przez Unię Europejską specjalny przewodnik opowie ci… o izraelskiej okupacji, Gideon Levy, naczelny publicysta Haaretz i ulubieniec europejskich ultraortodoksyjnych humanistów opowiada o żydowskich zbrodniach i o swojej trwającej przez dziesięciolecia miłości do Arabów. Tenenbom chce wiedzieć, czy nauczył się arabskiego. Nie, Gideon Levy nie nauczył się arabskiego, Gideon Levy nie zniża się do zauważenia, że Arabowie są ludźmi, żyje opowieściami o żydowskich zbrodniach.

Recenzenci powtarzają do znudzenia, że czytając tę książkę nieustannie wybuchamy śmiechem. Tak, to prawda, bo Tenenbom widzi ludzi, żołnierzy na jednym z najniebezpieczniejszych posterunków  pyta jakie dziewczyny im się marzą po nocach i okazuje się, że najlepiej, gdyby to była Żydówka z Tunezji z jędrnym tyłkiem i solidnym biustem. Prostytutka opowiada dlaczego najbardziej lubi klientów ortodoksyjnych Żydów – najszybciej kończą i nie targują się o pieniądze, Beduinka bardziej nienawidzi drugiej żony męża niż  Żydów. Śmiejemy się czytając zapisy jego rozmów z rabinami, uśmiechamy się kiedy mówi do kotów, przestajemy się śmiać kiedy widzimy współdziałanie świata, po raz kolejny uciekającego przed prawdziwymi problemami w odwieczny zabobon  nienawiści do Żydów.

Haaretz napisze, że po tej książce nie mamy już przywileju niewiedzy. Inny izraelski recenzent pisze, że ta opowieść jest brutalnie uczciwa.

Tuvia Tenenbom kończy swoje sprawozdanie z podróży wnioskiem, że Izrael nie zdoła przetrwać skoncentrowanej nienawiści świata wspartej działaniami nienawidzących samych siebie Żydów. Na jego Facebooku trafiłem na recenzję, która właściwie jest listem do autora. Paula Stern zaczyna od pytania, co byś zrobił, czytając książkę przewidującą koniec twojego kraju, twojego życia i życia twoich najbliższych? Pisze, że chce, że wierzy, że autor nie ma racji. Ta  książka, pisze Paula Stern, mogła mieć inny epilog, bo w każdym momencie ktoś mógł odkryć, że niemiecki dziennikarz nie jest aryjczykiem i chrześcijaninem. Autorka recenzji nie jest jednak pewna czy Tenenbom pokazał nam całe spektrum izraelskiego społeczeństwa. To zapewne nie jest możliwe.  To, co pokazuje, jest jednak przerażająco prawdziwe

“Izrael, pisze Tenenbom, piękny, zdumiewający wspaniały naród, nie może pokonać Niemców, lewicy, antysemityzmu, tabunów NGO, Europejczyków i ONZ. Koniec, jest jego zdaniem przesądzony.

Zamknęłam książkę, czując jego nieprawdopodobny smutek równy temu, co odczuwałam sama. Jednak ani przez chwilę nie wierzyłam w jego końcowy wniosek […] Nie, Tuvia, Izrael nie zginie. Przetrwaliśmy więcej niż tylko lewicowych durni i Niemców. Mieliśmy nienawidzących samych siebie Żydów od zarania dziejów, od tysięcy lat i mieliśmy apologetów własnego egoizmu od chwili powstania naszego państwa dziesiątki lat temu. […] Nie martw się, Tuvia, nigdy naprawdę nas nie dopadną.”

Nie, nie wiemy co się stanie, ani ile innego zła ściągnie na świat to kolejne nasilenie choroby antysemityzmu. Nie wiem, czy znajdzie się polski wydawca tej niesłychanej książki. Jest, jak na razie, dostępna po niemiecku, po angielsku i po hebrajsku. Nie polecam jej wspomnianemu na początku czytelnikowi NN, ta książka rzeczywiście jest o Izraelu i o obsesji na punkcie Izraela, o obsesji świata, który nigdy nie wybaczył swoim ofiarom krzywd wyrządzonych bezbronnym, a dziś nie może wybaczyć, że wczorajsze ofiary nauczyły się bronić.

Andrzej Koraszewski

Print Friendly, PDF & Email
 

6 komentarzy

  1. cheronea 23.04.2015
  2. W. Bujak 23.04.2015
  3. slawek 24.04.2015
  4. Mr E 24.04.2015
  5. Woziwoda 30.04.2015
    • koraszewski 30.04.2015