2015-06-06.
Klasztor św. Mateusza znajdujący się w odległości ok. 50 kilometrów od Mosulu.
Wąż w mitologii judeochrześcijańskiej odgrywa rolę pokrętną. Czytając w „Gazecie Wyborczej” w przeddzień Bożego Ciała, co napisał Jan Turnau, przypomniałem sobie stary dowcip o synku, który pyta ojca, czy wąż ma ogon. Wyłącznie – odpowiedział synowi ojciec. Jan Turnau swoją garść refleksji na dzień przed, kończył słowami: „…jakakolwiek partyjność będzie jutro na ulicach i drogach nieomal bluźnierstwem”.
Nie jest prawdą, iż oczekiwałem, że biskupi skorzystają ze zbieżności dat i wyrażą radość i wdzięczność z powodu odzyskanej 26 lat temu wolności, upadku prześladującego religię komunizmu, pełnej swobody wyznania, wolności słowa i demokracji. Domyślałem się, że Jan Turnau się domyśla, że homilie będą partyjne niemal wyłącznie.
Jako ateista mógłbym wyłącznie wzruszyć ramionami. W moim wieku i w moim zawodzie człowiek nie powinien niczemu się dziwić, a już z pewnością nie godzi się ateiście dziwić osobliwym troskom biskupów. Zajęty innymi sprawami, doniesienia o bożocielnych homiliach czytałem próbując odpocząć od spraw poważnych.
Czytając, że Państwo Islamskie zajęło już obszar większy niż Wielka Brytania, nie bardzo mogłem w to uwierzyć i studiowałem mapy. Po drodze przy okazji zdobycia Mosulu bandyci z ISIS zdobyli ponad dwa i pół tysiąca amerykańskich transporterów opancerzonych (najlepszych na świecie). Większość ich broni to broń amerykańska przekazana armii irackiej i zdobyta praktycznie rzecz biorąc bez walki. Niedaleko Mosulu jest klasztor świętego Mateusza. Była tam za jego życia osada chrześcijan, do której zbiegł przed prześladowaniami (kto wie, może tam właśnie pisał swoją ewangelię). Sam klasztor liczy sobie ponad 1600 lat i, jak twierdzi arcybiskup Szaraf, nigdy jeszcze zakonnicy w samym klasztorze, ani chrześcijanie tego regionu, nie byli w takim niebezpieczeństwie. Apokalipsa chrześcijan Bliskiego Wschodu nie należy do trosk polskich biskupów, którymi chcieliby zaprzątać głowy swoim wiernym w Boże Ciało. Oczywiście nie tylko nie dręczyła ich troska o chrześcijan, setki tysięcy muzułmanów zabitych przez silniej ukształtowanych przez religię muzułmanów, miliony uchodźców w Iraku i Syrii, to nie są sprawy, o których warto wspominać przy okazji kościelnego święta. Katolicka moralność traktuje o prawdziwych katolickich wartościach.
Klasztor znajduje się na terytoriach chronionych przez Kurdów (którym świat zachodni odmawia broni, żeby nie drażnić zaprzyjaźnionej Turcji, nie wywoływać niepokoju irańskiego partnera pokojowych rozmów i wspieranego irackiego rządu). Front przebiega zaledwie trzy kilometry od klasztoru św. Mateusza, w którego murach przerażeni chrześcijanie rozmawiają w języku aramejskim, języku, którym mówił Jezus. Ponad 125 tysięcy irackich chrześcijan w ciągu ostatniego roku uciekło ze swoich domów, chroniąc się głównie na terenach kurdyjskich.
W zdobytych miastach na domach chrześcijan bojownicy ISIS malują czerwoną farbą arabską literę N – Nazaretańczycy. Gdzie są głosy zachodnich chrześcijan w naszej obronie, pyta retorycznie arcybiskup, który wraz z 60 tysiącami innych chrześcijan jest teraz w kurdyjskim Ebril. Wydaje się, że nie liczy na polskich biskupów, ani nawet na argentyńskiego papieża. Jeśli jeszcze w coś wierzy, to w dzielność sunnickich Kurdów.
ISIS to tylko wzmożona kontynuacja prześladowań chrześcijan Bliskiego Wschodu w ostatnich dziesięcioleciach. Giną ludzie, giną najstarsze chrześcijańskie zabytki.
Troski polskich biskupów w Boże Ciało nie obejmowały gór trupów, dantejskich scen, nie było wezwań do współczucia i pomocy. „Otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.” powiedziałby święty Mateusz.
A o czym mówili?
Kardynał Nycz mówił o sprawach gorszych niż ISIS, czyli o wyniku referendum w Irlandii:
„Patrzymy z niepokojem na rodziny także wtedy, kiedy się próbuje podważyć w Europie, w Polsce też czasem, tożsamość małżeństwa i rodziny. Ostatnie referendum w Irlandii w sprawie związków partnerskich tej samej płci [referendum dotyczyło legalizacji małżeństw jednopłciowych – red. „GW”], a zwłaszcza jego wynik w tak bardzo katolickim kraju jeszcze 30 lat temu, są poważnym ostrzeżeniem dla całej Europy”.
To jest prawdziwa apokalipsa, a nie jacyś ginący ludzie.
Arcybiskup Głódź był w stanie wskazującym na poważny niepokój:
„Laicyzacja, wrogie chrześcijaństwu ideologie (…) oddziałują na kształt ustawodawstwa, na resortowe ciche zarządzenia i dyrektywy, na programy szkolne promujące treści dewiacyjne, których nie sposób zaaprobować ludziom wierzącym”
Oczywiście pojawił się w jego homilii wilkołak genderyzmu i zgryzota prorodzinna. Uczciwie mówiąc bardziej uradowała mnie globalna troska mniej upojnego hierarchy, arcybiskupa Gądeckiego, którego centralna rozpacz dotyczyła niedzielnych zakupów. Wierni w marketach to jego wizja apokalipsy naszych czasów.
W Kielcach, Piotrowski Jan, biskup tamtejszy, wyraził życzenie magiczne: „”Niech ziemia świętokrzyska będzie ziemią bogatą dobrymi obyczajami i piękną kulturą regionu, bez szabatu i czarownic.” On też wyraził sprzeciw wobec „głodu konsumpcji”.
Niegdyś drugi w Rzymie, a dziś pierwszy w Krakowie mówił o nadziei:

Nie wiem, czy Jan Turnau zalicza to do biskupiego partyjniactwa, ale mnie bardziej przeraziły jego słowa o in vitro:
„Przygotowywana jest w polskim parlamencie niezwykle liberalna ustawa o metodzie in vitro. Stosując tę metodę, nie można zapominać, że łączy się ona także z selekcją, niszczeniem lub zamrażaniem na długi czas ludzkich zarodków. A więc jest to metoda niemoralna, nie do przyjęcia przez chrześcijan i przez ludzi szanujących fundamentalne prawo każdej ludzkiej istoty do życia”.
Widzimy tu wyraźną, bardzo wyraźną, troskę o ludzkie istnienia, ale tylko in spe, bo te prawdziwe i cierpiące biskupów nie kręcą.
Kościelna troska o rodzinę przekłada się na działania praktyczne, w Gdańsku, jeszcze przed Bożym Ciałem, nauczycielka historii, a zarazem radna PiS, wzięła udział w marszu ONR i wygłosiła płomienną mowę przeciwko „pedałom”.
Zanim powróciłem do poważniejszych lektur, przypomniałem sobie fragment Ewangelii św. Mateusza:
„Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je;”
Nie bardzo wierzę w te trzy dni w brzuchu ryby, ani w trzy dni w łonie ziemi, ale Niniwa jest w rękach ISIS, a rzekomy grób Jonasza został właśnie zbezczeszczony.
Piątek, dzień po Bożym Ciele, był dniem wolnym od nauki, jesteśmy znowu o jeden dzień dalej od życia opartego na wiedzy. Księża się cieszą, zawsze kochali ubogich duchem, a w szkole bóg jeden wie jakich złych rzeczy mogłyby się te dzieci nauczyć.
I tyle było moich refleksji pobożocielnych.
Andrzej Koraszewski
Czy nie moglibyśmy w referendum we wrześniu dodać jednego pytania: „Czy jesteś za tym, aby Andrzej Koraszewski miał swój program w telewizji publicznej w porze największej oglądalności?”.
SO czytają, niestety, głównie ci, co uważają identycznie jak Autor.
Uśmiałem się jak norka nad Biebrzą w Wielki Czwartek i spłoniłem się jak narcyz w kałamarzu z czerwonym tuszem.
Warto słuchać biskupów. Ich słowo na niedzielę i na dzień powszedni od 6 sierpnia nabierze mocy urzędowej i będzie stanowić prawo.
Jako ateiscie latwiej panu zaaprobowac umierajacego z glodu hindusa, ktory nie zje wolowiny. Rozumie pan muzulmanina uwazajacego psa za zwierze nieczyste. Nie pojmuje pan jednak grozy tej sytuacji, gdy lekarz sortuje zarodki na talerzu – o ten bedzie dobry. Nie trzeba byc nawet wierzacym by to dostrzec. Jest tylko kwestia czasu gdy bedziemy mogli te zarodki sortowac wedlug koloru oczu i wlosow. Bedzie pan protestowal gdy kedzierzawe z czarnymi oczyma skoncza w zlewie?
„…Nie bardzo wierzę w te trzy dni w brzuchu ryby,”
Chce mi pan zniszczyć dzieciństwo, czy jak?! Widziałem ilustrację na ten temat i do dziś mi się ona podoba 🙂
A serio, to zastanawiam się czy w seminariach w ogóle uczy się historii Kościoła? Dlaczego? Bo nawet jeśli by przyjąć ich strach i przerażenie tymi zmasowanymi atakami na chrześcijaństwo, (przy których, jak Autor pokazał, śmierć tysięcy ludzi to drobiazg) za uzasadniony, to w historii Kościoła znajdziemy informację, że było kiedyś paru inteligentnych biskupów, którzy radzili sobie z problemami inaczej.
W okresie reformacji, gdy zagrożenie dla KK było realne, rządził diecezja włocławską, do której należało wówczas Pomorze biskup Hieronim Rozrażewski. Bardzo inteligentny człowiek.
Pierwsze co zrobił to niemal w całości powymieniał kadrę parafialną obsadzając wakaty WYŁĄCZNIE ludźmi dobrze wykształconymi. Śmiano się, że zgarniał niemal wszystkich absolwentów Braniewa dla swoich celów. I on cel osiągnął.
Jeśli więc ktoś uczyłby się historii KK, to ma gotowy wzór do naśladowania, jak się zachowywać w sytuacji zagrożenia (przyjmując ich punkt widzenia).
Dlaczego zamiast tego brną w coraz większą ciemnotę?
Nawet przyjmując ich punkt widzenia nie widzę w tym żadnej logiki.
@j. Luk „Dlaczego zamiast tego brną w coraz większą ciemnotę?”. Bo to przynosi profity. Jakie społeczeństwo, taki kościół.
Oj tak, było trochę mądrych ludzi w Kościele, niedawno przypomniałem antologię Hulki-Laskowskiego, „Pięć wieków herezji” (Wrzuciłem to nawet na swoją stronę w wersji elektroncznej https://archive.org/stream/5WiekowHerezji/5WiekowHerezji2#page/n0/mode/2up ). Pięknie wierzący to jedna z moich ateistycznych pasji. Są wśród biskupów (b. rzadko), szeregowych księży, częściej wśród zwykłych ludzi.
@wejszyc no tak, tego nie wziąłem pod uwagę. Czyli wracamy do artykułu prof. Turskiego.
Dlaczego was ateistow nie stac na dyskusje we wlasnym gronie. Definicja plci, rodziny, zwiazkow partnerskich, eutanazji, in vitro to nie sa rzeczy proste i oczywiste ktore pojmuje sie i rozumie instynktownie. Wyglada ze wy nie macie z tym zadnego problem. Calkowita jednosc, jak przed Zjazdem.
Otóż wydaje nam się, że tu właśnie rozmawiamy we własnym gronie. Tylko drzwi są otwarte, a nikogo – nawet mendy – nie wyrzucamy. Chce, to czyta – nie chce, nie czyta. Obowiązku nie ma. Ale u nas mówić i pisać będzie to, co się NAM podoba. Jasne?
Wy nie dyskutujecie we wlasnym gronie. Wy ujadacie jak stado kundli na KK, chociaz nikt z tego srodowiska was nie czyta. I to mnie wlasnie dziwi.
Pan też nie z nich? Ach, jak miło!
@BM A mnie Pan W. Bujak zachwyca. Jest on dla mnie absolutnym wcieleniem chrystianizmu, wiernym uczniem Jezusa, spadkobiercą ks. Tiso, uczniem biskupa Woronicza, wyznawcą biskupa Paetza, nieodrodnym bratem ks. Gila.
Ja to przeciez deklarowalem wielokrotnie na tej stronie. KK dla mnie to jedno zrodlo opini wiecej. Mozna powiedziec, ze zostaly sie dwa takie zrodla. KK i reszta swiata. Nie naleze tez do PISu. To jest ten wasz slaby punkt. Nie koscielny, nie pisowski, ale tez nie nasz. Brakuje wam kolorow. Dlugo musialby pan szukac w archiwach SO (daremnie przypuszczam), opini ateisty przeciwnego in vitro. Jestem pewny ze sa, ale u NAS nie pisza.
Ciekawy problem. Jeśli jest, niech się zgłosi. Opublikuję argumentację.
Z tych wystąpień bije arogancja i buta, ze strachu jak sadzę. Ale Duda już niektórym zaczyna jawić się jako wielki nie tyle może reformator co inkwizytor. I to komu, Dziwiszowi? Człowiekowi, który obcował z jednym z najznakomitszych umysłów swojej epoki? A fe – gdzie to ksiądz Stanisław zabrnął? I pomyśleć, że ten klecha urzęduje na stolicy Sapiechy, Wojtyły i Macharskiego. A może tak pan Dziwisz wybierze się z pielgrzymką do Łopusznej, pokłonić się innemu wielkiemu rodakowi, księdzu-profesorowi Tischnerowi, przyjacielowi Karola Wojtyły.
Reasumując – hierarchowie ze strachu a może pychy i arogancji uparli się na kurs przyspieszonej i masowej dechrystianizacji Polski! Czy warto im w tym przeszkadzać? Może przewrócą się wraz z przewrotem kopernikańskim? Co oznacza, że zrobią to razem z nieremontowanym pomnikiem Kopernika!
@slawek A w czym Pan widzi wielkość Wojtyły? Czy w popieraniu Marciala Degollado? W sekowaniu pamięci Oskara Romero? Toż ten Dziwisz to krew z krwi, kość z kości Wojtyłowej. Wykopali go z Watykanu, na nasze nieszczęście, w try miga po śmierci pryncypała. A ten episkopat z Nyczem, Zawitkowskim, Michalikiem, Dydyczem – to czyje dzieło?
@wejszyc już kiedyś o tym była mowa. Wielkość Wojtyły to przyczynienie się do obalenia komunizmu wspólnie z Reaganem i Thatcher, zachęcanie Polaków do wstania z kolan, moderowanie Solidarności przed sprowokowaniem sowietów, zneutralizowanie episkopatu na rzecz przystąpienia do UE. Obecny kształt episkopatu to dzieło Glempa nie Wojtyły. Panowie się serdecznie nie lubili, ale Glempa awansował na wniosek Wyszyńskiego. Papież, mało kto zdaje sobie sprawę, nie jest dyktatorem ale primus inter pares w stosunku do kardynałów. To oni wespół kształtują politykę KK. O awansach w Polsce decydował Glemp nawet Macharski nie miał nic do powiedzenia.
@slawek Zakładam,że mam Pan większą wiedzę w tej materii niż ja, ale jakoś nie mogę uwierzyć w pokonanie komunizmu przy jednoczesnej słabości wobec jednego Glempa. Glemp silniejszy znakiem tego niż papież i ZSRR razem wzięci! Wojtyła nie poradził sobie z Glempem i dał sobie narzucić fatalne decyzje personalne – no więc przeczy to jego wielkości. Długofalowy wpływ Wojtyły na polską rzeczywistość kościelną i pozakościelną wydaje mi się negatywny. Profesorowie Bartoś i Obirek pisali wielokrotnie o zabetonowaniu teologii przez Wojtyłę. Przyzwolił na kult jednostki, czym skutecznie wyrugował z polskiego kościoła resztki intelektualizmu (i estetyzmu – pomniki!). Wspierał czarnosecinne Radio Maryja. Przyznaję, że zneutralizował episkopat w sprawie UE. Chwała mu za to i zapomnę, że kierowało nim raczej marzenie o rozszerzeniu polskiej „cywilizacji życia” na europejską „cywilizację śmierci” niż pragnienie modernizacji polski. Niewątpliwie pomógł rzeszom producentów papieskich gadżetów – ci mogą go błogosławić. Sprzedadzą wszystko.
@ wejszyc Wojtyła nie był teologiem, był dramatopisarzem, aktorem, showmanem. I te swoje umiejętności wykorzystał jak najlepiej. Oczekiwanie od niego, że będzie wielkim odnowicielem i reformatorem KK i w związku z tym zarzucanie mu małości jest nieporozumieniem. To organizacja biurokratyczna i kieruje się swoja logika, swoimi interesami oraz swoimi inercjami. Jak Pan widzi na razie nikt nie reformuje jej po Wojtyle. Benedykt był konserwatystą a Franciszek ledwie trochę odnowił język komunikacji i nic więcej. Obawiam się, że nikt w KK nie jest gotów ani w stanie szybko go zreformować. Raczej ta biurokracja upadnie niż się zreformuje.
Zaś co do Glempa to tradycja takiej polityki kadrowej była starsza od Wyszyńskiego i nikt nie chciał jej zmieniać. Skład biskupów i kardynałów oddaje skład społeczny kardynałów. Jeżeli ponad 90% księży pochodzi ze wsi, z bardzo konserwatywnych rodzin, to skład hierarchów oddaje tę sytuację. Możemy się z tym nie zgadzać, ale rzeczywistość narzuca ograniczenia i czasami nie mogąc zmienić rzeczywistości liczy się to co dobrego można w niej zdziałać. I to własnie był przypadek Wojtyły.
@slawek (10:06) Zgadzam się w pełni, że był wielkim showmanem. Może tej instytucji faktycznie bardziej potrzebny showman niż teolog na stolcu papieskim. Wojtyła był teologiem, tyle że – jak dowodzą tego inni teologowie – nie najwyższych lotów. Tym bardziej powinien pozwolić rozwinąć skrzydła lepszym od siebie. Chyba że był małostkowy albo też wystarczała mu teologia i wierni na poziomie Zawitkowskim. Zgadzam się też z Pana słowami o biskupio-kardynalskiej rzeczywistości polskiego krk. Ale czy jest Pan pewien, że w Wojtyle krew się burzyła na nominacje Glempowe? A może mu one odpowiadały? Jeśli je aprobował, to nie ma w tym nic wielkiego. A jeśli nie potrafił im się przeciwstawić – to też nie świadczy o wielkości.
Tak mimochodem tylko zwrócę uwagę p.Koraszewskiemu, że autor tytułowej ewangeli jest nieznany. Tak więc w tytule powinno być Ewangelia Mateusza, a nie św.Mateusza.
Również autorzy pozostałych dwóch ewangelii synoptycznych tzw. Ewangeli Marka i Łukasza są anonimowi.
Ma Pan, Panie Andzrzeju pełne prawo nie zwracać uwagi na ten drobiazg, ale gdy słyszę: Ewangelia wg św.Marka, św.Mateusza lub św.Łukasza z ust duchownego to, za przeproszeniem diabli 😉 mnie biorą.
Pozdrawiam
Święta prawda.
Nie ma co diabłów angażować 🙂
Nie wiem czy ktokolwiek i kiedykolwiek twierdził, że Ewangelię Mateusza napisał Mateusz itd. Od początku traktowano to czysto umownie, także po badaniach, które wskazywały na określony krąg, w którym konkretna ewangelia powstała. Trudno w rozmowie, w której nie to jest najistotniejsze nie stosować tego rodzaju skrótu myślowego.
Chyba, żeby jakiś duchowny brał to dosłownie. To by mnie zdumiało, przyznaję.
@slawek „… że ten klecha urzęduje na stolicy Sapiechy, Wojtyły i Macharskiego…”
No to samo mówię. Fakt, że byle kapciowy może zostać kardynałem powinien przerażać sam KK.
@j.Luk Wydaje się raczej, że nasz KK a ściślej episkopat byłby naprawdę przerażony perspektywą osiągnięcia godności kardynalskiej przez osoby klasy Życińskiego czy Tischnera. Wtedy miałby kto im zwrócić uwagę w wewnętrznym gronie, że działają na szkodę KK i nie wykonują swojej posługi jak należy. Oni wiedzą lepiej od Boga co jest dobre a co złe na tej ziemi. Czy trzeba lepszych dowodów schyłku KK?
A może raczej wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy i dopuścić, że „jaki był pan taki mamy kram” i nie szukać „kapciuchowych” usprawiedliwień.