Kilka słów o referendum dla tych, którzy już nic nie kumają i nie chce im się rozkminiać wypowiedzi kolejnych polityków.
Referendum nie będzie ważne. Nie ma szans na taką frekwencje, która zapewniłaby ważność referendum, a nawet gdyby jakimś cudem okazało się ważne, to i tak nie oznacza to automatycznego wejścia w życie od następnego dnia. W zasadzie na stwierdzeniu, że frekwencja rozłoży referendum można by poprzestać, no, ale może warto zastanowić się, jaki kto ma interes do wygrania.
Prezydent Komorowski rozpisując referendum i wyznaczając datę na 6 września w mniejszym stopniu usiłował poprawić swoje notowania, a w większym zostawić PiS-owi gorący kartofel polityczny.
Referendum ma 3 pytania
– o finansowanie partii politycznych z budżetu
– o tzw. JOW-y
I trzecie nieistotne z cyklu: czy wolisz być piękny i bogaty czy brzydki i biedny.
PiS jest przeciwko zarówno JOW-om jak i zakończeniu finansowania partii z budżetu. Stąd z jednej strony brak jednoznacznego wyrażania stanowiska w sprawie pytań, przy jednoczesnej próbie rozmydlenia niewygodnych pytań poprzez dołożenie kolejnych bezsensownych pytań. W miarę słabnięcia notowań potencjalnego koalicjanta w postaci Ruchu Kukiza stanowisko PiS w sprawie JOW-ów wraca do zdecydowanie przeciwnej tej idei postawy. PiS będzie próbował zdyskredytować ten głos ludu nazywając referendum polityczną akcją PO i Komorowskiego. W ostateczności wezwie swoich zwolenników do zbojkotowania referendum. Patrząc na mobilizację zwolenników PiS-u już to wystarczyłoby zapewne do utrącenia referendum.
Problem polega na tym, że i PO nie do końca jest zainteresowane odpowiedzią na te pytania. Gdyby było, to wielokrotnie miało okazję do postawienia ich na forum Sejmu lub w referendum. Po wykorzysta kampanię referendalną do pokazania, że PiS chce by finansować go z budżetu i nie chce JOW-ów, które okazały się nośnym motywem dla wyborców mających dosyć obecnego systemu. Poza kampanią anty-PiS nie będzie próby mobilizowania elektoratu do udziału w referendum. W obliczu wielce prawdopodobnej klęski referendum nie ma sensu angażować się w przegraną sprawę.
PSL korzystając z okazji, jako wytrawna polityczna p… anienka już demonstruje PiS-owi gotowość do współpracy.
Lewica jest zbyt zajęta ustaleniem jedynek na listach, by zajmować się referendum. Jest spore prawdopodobieństwo, że przegapi również same wybory.
I jeszcze Kukiz i jego ciasteczkową armią. Tuż po wyborach napisałem artykuł na temat wydmuszki, jaką jest tzw. elektorat Kukiza. Postawiłem wtedy tezę, że w miarę przedstawiania swojego programu Kukiz będzie tracił zwolenników aż do poziomu 5-6 %. Przyznam, pomyliłem się. Sukces przerósł możliwości intelektualne i organizacyjne Kukiza już na początku. Kolejne ruchy pokazały, że poza średnim warsztatem wokalnym facet nie ma nic sensownego do zaoferowania swoim zwolennikom. Sypie się zarówno armia Kukiza jak i jego zaangażowanie w idee JOW-ów. W zasadzie od ogłoszenia wyników wyborów Kukiz nie podjął żadnej ofensywy mającej przynieść wygrana w referendum. Główny sprawca całego zamieszania poza wykrzykiwanymi z emfazą wezwaniami do głosowania na JOW-y na koncertach, nie robi nic. No może poza zatrudnieniem psychiatry, co wydaje się sensownym ruchem.
Sytuacji nie rozjaśni Prezydent wszystkich prawdziwych Polaków. Gdy ukaże się ten artykuł będzie już – być może – znana decyzja Prezydenta w kwestii dopisania pytań, zmiany terminu, czy – jak chce PSL – odwołania referendum. Wydaje się, że Prezydent zdecyduje się na rozpisanie drugiego referendum, które odbyłoby się w dniu wyborów i jako „prawdziwe” i potrzebne mobilizowałoby elektorat bliski sercu Prezydenta wszystkich prawdziwych Polaków.
Jacek Parol
Myslę podobnie jak Autor. Nie ma szans na 50% frekwencje referendalną bo nikt tego nie chce. PiS jest przeciw, PO nie bedzie ginać za JOW-y a Kukiz wypiął sie na samorządowców którym zawdczięcza sukces, w efekcie czego musi ponieść klęskę.
Co do Dudy to referendum 25 października nie jest na rękę PiS. Zbyt duża frekwencja nie gwarantuje im wygranej. (stra)Szydło niepotrzebnie lansuje kolejne pytania, ale perpektywa porażki PiS jest budująca.
Wszystko wskazuje, że prezydent wszystkich prawdziwych Polaków jutro ogłosi drugie referendum, które dla oszczędności miałoby się odbyć razem z wyborami parlamentarnymi. Wydaje mi się, że to mogłoby jednak podwyższyć szanse PiSu.
.
Mam nadzieję, że senat się na to nie zgodzi.
Pytania referendalne są też sformułowane głupkowato i nieprecyzyjnie.
Natomiast jeżeli PiS będzie namawiał do bojkotu referendum, to ja na nie pójdę, choćby tylko po to, żeby pokazać, że prezydent Komorowski nie był taki zły, mimo błędu z ogłaszaniem referendum.
Wpienia mnie za to nasza „lewica”, która milczy w sprawie referendum o finansowaniu religii z budżetu.
Ogłoszenie rerendum było złą decyzą dobrego prezydenta Komorowskiego.Ale-jak powiadają-nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Referendum rykoszetem walnie w KuPiSzów.
Wpienia mnie za to nasza „lewica”, która milczy w sprawie referendum o finansowaniu religii z budżetu.
.
A to w Polsce jest jakas lewica?
.
Problemem nie tylko polskim jest nie tyle religia, co brak swiatopogladu alternatywnego do religii. Przez wiekszosc wieku XX takim swiatopogladem byl „materializm” z roznymi przymiotnikami, ktory nie wiadomo czemu zbankrutował intelektualnie. To znaczy, wiadomo czemu materializm zbankrutował materialnie w PRL, ZSRR, i w całym bloku wschodnim. Zbankrutował z tego samego powodu, dla ktorego w USA zbankrutowały Xerox, Kodak, albo General Motors. Duze nieefektywnie zarzadzane firmy przegrywaja konkurencje rynkowa. Skoro kraje bloku były zarzadzane jak wielkie firmy, to padły ofiarami nieefektywnosci. Tylko tyle. Nie jest jasne, dlaczego z tego powodu mamy rezygnowac z uznania praw natury za prawa podstawowe, po czym przyjmowac głos jakiegos Rydzyka jako punkt odniesienia. Jest to po prostu kuriozalne, a jednak tak sie własnie stało. Agresja polskich działaczy religijnych nie jest specjalnie silniejsza, niz na przykład w USA. Problemem jest raczej brak dobrze przemyslanej odpowiedzi. Wydawałoby sie, ze po zlikwidowaniu cenzury powinny rozkwitnac dzieła intelektu i nie powinny to byc dziela wyłacznie religine. Stało sie inaczej. Po zlikwidowaniu cenzury wylało sie intelektualne szambo. Rozum poszedł na urlop w momencie odejscia PRLu. Zawiazała sie krucjata religijnego zamordyzmu i nie doczekała sie godnej odpowiedzi. To jest dosc zadziwiajacy efekt materialnego bankructwa PRLu.
Wyraz „lewica” dałem w cudzysłowie. Mamy w Polsce sytuację kuriozalną, że ludzie boją się mówić, co myślą na temat religii. Boją się mówić w telewizji, w pracy, w domu. Jakiś koszmar, bo po sobie sądząc, jeszcze żyję, aczkolwiek po dojściu PiSu do władzy, pewnie nam SO zamkną…
@hazelhard, a jakie to ma znaczenie czy pytania są głupkowate czy nie? Większość wyborców nie kieruje się rozumiem tylko emocjami.
Dlatego mam nadzieję, że senat przychyli się do wniosku prezydenta, bo to ostatnia może szansa dla PO. Odrzucając wniosek podkładają się i gwarantują w 100% zwycięstwo PiSu jesienią. Na argument „oni nie chcą rozmawiać z obywatelami” nie ma i nie będzie kontrargumentu, a chyba nie wątpisz, że PiS potrafi to wykorzystać.
Przyjmując wniosek są jeszcze dwa miesiące na wykazanie całej głupoty tego referendum i zmniejszenie tym samym szans PiS.
Ze względu na różnice w przepisach, procedurach między wyborami i referendami zrobi się jesienią małe zamieszanie, a to też nie daje przewagi PiSowi. Jasna sytuacja „Oni nie chcą rozmawiać z Polakami” – owszem, daje.
Aaaaa… jeszcze jedno. SO nie zamkną. Prędzej ono samo się zamknie.