No i mamy sytuację jak w znanym powiedzeniu Juliana Tuwima o różnicy zdań: – Ona utrzymuje że jest zaręczona, a on zaręcza że ją utrzymuje.
Prezydent Duda, proszony o wyjaśnienie w sprawie swoich wyjazdów poselskich do Poznania, na koszt Sejmu, a – jak twierdzi Newsweek – w rzeczywistości wykładał wówczas na prywatnej uczelni pod Poznaniem, oświadczył: – Ja w Poznaniu nigdy żadnych zajęć nie prowadziłem. Ja się zajmowałem w Poznaniu swoją działalnością poselską.
Faktycznie, zajęcia odbywały się w Nowym Tomyślu pod Poznaniem, więc nie w Poznaniu. W Poznaniu pan poseł tylko mieszkał w hotelu. Z grafiku zajęć wynika, że poselskie wyjazdy służbowe pana Dudy zbiegły się z terminami jego wykładów. Poza tym poseł Duda nie miał w Poznaniu biura poselskiego, był posłem z Krakowa.
Trochę światła na tę sytuację rzuca debata specjalistów w TV. Jeden z fachowców utrzymywał, że kiedy jest się posłem to cały czas jest się w służbie wyborców, cokolwiek się robi. No to czego czepiano się posłów o to, że mówili nieprawdę (dwóch wyrzucono za to z PiS) czy leżeli spici na korytarzu w domu poselskim, kiedy to może było robione dla naszego dobra?
Panią, którą trzykrotnie przyłapano w autobusie bez biletu, oskarżono o wyłudzenie i została skazana na 15 dni więzienia. Na ile dni zapuszkują Andrzeja Dudę?
* * *Codziennie informacje o bliskim odnalezieniu w Wałbrzychu pociągu pancernego, prawdopodobnie ze skarbami („złoty pociąg”), ukrytego przez Niemców pod koniec wojny.
Z iInternetu: – Nie ma żadnego „złotego pociągu”. PKP twierdzi, że to tylko spóźniony ekspres „Sudety” z 2005 roku.
* * *Jakże często sytuacje przypominają stare anegdoty. Przedwojenna anegdota opowiada o tym jak w upalny dzień w przedziale pociągu znajdowało się dwóch panów, a jeden z nich co chwila jęczał: – Jak mnie się chce pić! Boże, jak mnie się chce pić!
Denerwowało to drugiego pasażera, więc kiedy pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji, wybiegł, kupił kilka butelek wody mineralnej i wręczył spragnionemu. Ten podziękował i napił się. A kiedy pociąg ruszył, zaczął powtarzać: – Jak mnie się chciało pić! Boże, jak mnie się chciało pić!
Ta sytuacja bardzo przypomina przypięcie się TVN24 do Jacka Kurskiego. Najpierw niemal co dzień wywiady z Kurskim i tradycyjne pytanie, czy znajdzie się na listach wyborczych PiS, a co jeśli nie znajdzie się itp. Teraz ogłoszono listy i nie ma na nich Jacka Kurskiego. I znowu Kurski w telewizji i pytania o to dlaczego się nie znalazł, co zrobi dalej itd., itp.
* * *Prezydent Duda zaproponował pytania do referendum równie głupie i nieprecyzyjne jak te prezydenta Komorowskiego. Proponuję zamiast wszystkich dotychczasowych i podobnych przyszłych pytań dać jedno:
– Czy jesteś za tym żeby zmienić wszystko?
* * *Panuje błędne przekonanie, że Polacy są przywiązani do tradycji. Tymczasem wystarczy zmiana władzy aby nowi rządzący zrobili zaraz rewolucję w historii. Pewne osoby, dotąd poważane, znikają bądź okazuje się że były wredne. Fakty ulegają zmianie. Usuwa się pomniki, stawia nowe i zmienia nazwy ulic.
Władze PRL zmieniały nazwy ulic, nadając im imiona działaczy komunistycznych. To samo mieliśmy po 1989 roku i np. jedna z najstarszych ulic Warszawy, Stołeczna, otrzymała imię Jerzego Popiełuszki, mimo sprzeciwu większości mieszkańców. Nikt się także nie przejmował faktem, że zmiana nazwy to mitręga i koszty dla mieszkańców ulicy i firm tam działających. Nikt też ze zmieniających nazwy nie brał pod uwagę faktu, że np. w Warszawie jest kilkanaście ulic nazywających się Poprzeczna i można by było którąś z nich przemianować, co by ułatwiło życie mieszkańcom, do których trafiają (bądź nie trafiają) źle adresowane przesyłki.
Za pewien postęp należy uznać fakt, że jedną z ulic noszących imię działacza PPR, zamordowanego przez hitlerowców, przemianowano na ulicę księdza o tym samym imieniu i nazwisku.
Jeśli PiS dojdzie do władzy, czeka nas kolejna fala usuwania pomników, stawiania nowych i zmian nazw ulic. Mam pewien pomysł.
Proponuję, aby nowe władze po prostu do każdej nazwy ulicy dodały na początku słowo „księdza” i nie wymagały aby umieszczać ten dopisek w dowodach osobistych i adresach firm. To pozwoli uniknąć mitręgi i wydatków, poza oczywiście nowymi tablicami z nazwami ulic. Udało by się uratować trochę nazw. Niech już będzie ul. Ks. Kubusia Puchatka zamiast jakiegoś „Ognia” czy innego bandyty.
* * *Okazało się, że Stany Zjednoczone po ataku na World Trade Center planowały uderzenie nuklearne na Afganistan. Ciekawe co je powstrzymało. Może nie mieli pewności czy Osama ben Laden znajduje się w Afganistanie?
Mamy szczęście, że Osama ben Laden nie ukrywał się w Polsce.
* * *Kolejna afera podsłuchowa, tym razem podsłuchiwano premiera w jego willi służbowej. Przypuszcza się, że zrobiła to jedna z osób wtedy obecnych u premiera. Ale rozmowa między premierem i Janem Kulczykiem odbyła się zapewne w cztery oczy, więc kto? I dlaczego oferują sprzedaż nagrań? Zagrywka przed wyborami?
Amerykanie, jak wykazał Snowden, podsłuchują wszystkich. Nikogo już nie śmieszy że zwrócono się do USA o nagranie rozmów między braćmi Kaczyńskimi w dniu katastrofy smoleńskiej, prowadzone z samolotu. Niemcy, oburzone podsłuchiwaniem przez Amerykanów nawet ich kanclerzy, same mają za uszami, bo okazało się że i one podsłuchują sojuszników.
To nic nowego. Wiele lat temu, kiedy premierem Izraela była Golda Meir a ambasadorem w USA Icchak Rabin, zdarzyło się że pani Meir odbyła wizytę w USA. Wracając do kraju rozmawiała z samolotu przez telefon z ambasadorem Rabinem, oczywiście rozmowa była chroniona przez urządzenia szyfrujące. W pewnym momencie rozmówcy omawiali reakcję amerykańskiej prasy na wizytę, ale nie mogli sobie przypomnieć w której gazecie ukazał się ważny artykuł. I wtedy w słuchawkach odezwał się męski głos, który podał jaka to była gazeta. Okazało się, że izraelski wywiad prowadził ćwiczenia z deszyfracją rozmów telefonicznych i jeden z ćwiczących podsłuchiwał rozmowę pani premier z ambasadorem i wiedziony życzliwością podpowiedział nazwę gazety.
Może doczekamy się życzliwszych służb specjalnych?
PIRS
Kiedy jeszcze traciłem czas wesoło, bałwaniąc się w „Ogólniaku”, bawiliśmy się w przymierzanie do nazw warszawskich ulic przedimka dupa. Wyniki bywały zabawne. Dziś, oczywiście, to by było inne słowo.
*
„To nic nowego” – Pamiętam jak zaszokowało mnie twierdzenie poznanego w 1973 pracownika ONZ w NY, że w Stanach podsłuchuje się wszystkie (!!!) rozmowy telefoniczne. Zapytany dlaczego odparł: bo tylko nas na to stać. Dodał też, że to bardzo ułatwia życie… donosicielom. Wystarczy powiedzieć coś do telefonu…
@A. Goryński
Za czasów NRD podsłuchiwano 10% populacji. Problem był taki, że tajna policja nie nadążała przesłuchiwać taśm z nagraniami rozmów telefonicznych. Kiedy po zmianie ustroju dotarto do materiałów, okazało się, że mają 9-letnie spóźnienia w odsłuchiwaniu.