ECHA WYDARZEŃ: Polska – Dania 3:2.W piłkarskim meczu o prawo gry w mistrzostwach świata. „Narodowy” – pełnej krasie. Bez pustych miejsc, kipiący życzliwością. Prawdziwe „własne ściany”…
Dobrze, że się tak skończyło, bo gdyby zakipiał dezaprobatą…
Są 3 punkty, w sumie już cztery, bramy do awansu wciąż otwarte. No, uchylone. Żeby otworzyć szeroko –trzeba lepiej grać. A tu…
Nie będę się mądrzył. Kto widział – wie, i ma swoją recenzję. Pan Michał Morawski zaprezentował na Facebooku swoją. Przypadła mi do gustu, więc cytuję: „Rozmyślania przy goleniu: mecz Lewandowski – Dania…. Mecz zakończył się wynikiem Lewandowski (3) – Dania (2). W drużynie przeciwnika najlepszy był Kamil Glik. Amen”
Krótko, a treściwie. Samobója bym specjalnie nie wytykał, bo to się przecież zdarza. Jeszcze sławniejszym; jak pudło z „11”, ale…
Fakt, mecz wielki nie był – choć Pan Robert znakomity, Rywalowi sporo brakuje w klasie do tej, którą prezentowali poprzednicy wygrywając mistrzostwo Europy (bardzo dawno, ale prawda), lecz duchem wciąż ofensywni.
Styl schematu, ale pękać nie chcą… Nawet, gdy przegrywali 0:3 starali się stan spraw zmienić. Chwilami, bywali blisko… Ewentualny remis byłby niesprawiedliwością, ale mógł się przydarzyć. Z 0:3…. Czyli z roli tła…
A my? Wciąż mamy drużynę pierwszej połowy! A mecze trwają po 90 minut, z okładem! Jak to mawiał Pan Kazimierz? „Dopóki piłka w grze – wszystko jest możliwe”, czy jakoś podobnie. Koncertujący pan Robert. Straszący każdego rywala wspaniałymi sprintami (z kiwkami) pan Kamil Grosicki, jeszcze inni tyrający w pocie czoła, świetni bramkarze, ale w sumie – wciąż ledwie „pierwsza połowa”…
Niedawno pokazali nam tę prawdę Kazachowie (wyciągając w drugiej części meczu z Polską remis), a przecież ich rzeczywiste możliwości potem wykazał w mecz z Czarnogórą, przegrali aż 0:5! Rumunia(też ważny rywal w grupie )nalała Armenię 5:0, i to w meczu wyjazdowym…
Gramy dalej. Do ugrania wciąż jest wielka szansa awansu, ale czekam, że zacznę oglądać zespół, który nie jest mistrzem pierwszej połowy… Jak w prastarym dowcipie o stereotypie sprawozdawczym: „Mecz miał dwa oblicza – do przerwy, i po przerwie…”.
Jeszcze jedno, jako sygnał niepokoju. Kolejne mecze bez pana Milika. Grał, jak grał – gorzej niż z „holenderskich recenzji” mogło wynikać, ale jednak był kolegom potrzebny, a dla rywala zawsze stanowił zagrożenie. Kontuzja, będzie pauzował aż kilka miesięcy.
Czytam: „Milik nabawił się urazu pod koniec pierwszej połowy. Piłkarz starł się z jednym z rywali przy linii bocznej. Po interwencji sztabu medycznego dograł jeszcze pierwsze 45 minut.” I sam siebie nieśmiało pytam, czy gdyby „interwencja medyczna” z miejsca oznaczała rozbrat z boiskiem nie byłoby z korzyścią dla zdrowia, i dla drużyny? Czy doraźne, farmakologiczne „zdjęcie bólu” –jakże często stosowane przez medyków w piłce jest zawsze lepsze od powiedzenia w porę „pas”? Może by się udało uniknąć bloku operacyjnego… Może…
Andrzej Lewandowski