Prezydent Duda słucha prezesa Kaczyńskiego, ale nie słucha posła Pięty. Gdyby słuchał, to powinien składać podanie o dymisję, po tym gdy swoje narty ofiarował Owsiakowi, by ten je wystawił na licytację na dobro WOŚP.
Jeśli są to karvingi 160 w dobrym stanie, to kto wie? Zastanowiłbym się.
– Tenże prezydent, który przez kilka miesięcy nie zechciał rozmawiać z p. Ewą Kopacz, urzędującym szefem rządu, czyli z faktycznie najważniejszą – wówczas jeszcze – osobą w państwie, porozmawiał na osobności z profesorem Rzeplińskim, prezesem Trybunału Konstytucyjnego.
Jak Prezes TK z Prezydentem RP o aktualnym konflikcie, a jak prawnik z prawnikiem o szczegółach, zaś w tej profesji załatwia się sprawy dyskretnie.
– Prezes TK odwołał, bez uzasadniania i podania następnego terminu, wyznaczoną na dwunastego stycznia rozprawę na temat ważności wyboru pięciu sędziów TK, przegłosowaną przez większość PiS w Sejmie.
Przemawiać za tym mają istotne względy proceduralne, które – zawsze ważne – w napiętej sytuacji stają się… jeszcze ważniejsze.
– Po licznych bardzo krytycznych pod adresem Polski wystąpieniach prominentnych polityków UE, Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej – faktyczny numer jeden w UE – nie dezawuując tej krytyki, zajął zdecydowanie pojednawcze stanowisko. Nie dramatyzujmy. Nie prowadzimy nagonki na Polskę. Na niższym szczeblu – przedstawiciel UE w Warszawie i minister ds. europejskich – demonstrują koncyliacyjną postawę.
Te fakty z ostatniej chwili to nie zwrot i nie przełom. Tego nie ma i szybko nie będzie. O czymś to jednak świadczy i coś z tego jednak wynika. Jakkolwiek na to patrzeć, jest to pewnym osłabieniem napięcia, odczuwalnym po jego wzmożeniu trwającym od wyborów 25 października.
Tak się gra
Rozgrywającym nadal jest PiS, a właściwie Jarosław Kaczyński. Lecz: tak się gra jak przeciwnik pozwala, mawiał Trener Tysiąclecia, Kazimierz Górski i ma to zastosowanie uniwersalne.Polityka prezesa mieści się między dwoma wariantami. Pierwszy to właściwe dla klasycznych przewrotów wejście smoka, a następnie uspokajanie sytuacji, stwarzanie wrażenia stabilizacji – nic się nie stało, Polacy. Drugi to chyba właściwy styl Kaczyńskiego; rządzić w atmosferze stałego konfliktu wokół wywoływanych przez siebie problemów, wyszukując coraz to nowych wrogów. Na początku – wg. zaleceń Hitchcocka – pożar w burdelu, a potem się akcja ożywia.
Przeciwników prezes ma wielu. To on sam, jego izolacja i jego błędy. Jego ludzie i cały aparat. Posłuszni, lecz niekoniecznie sprawni i chociaż skrywają swoje, niekiedy odrębne zdanie, to może się to jakoś przejawiać w ich opieszałości. Kościół ciągle popiera, ale już nie bez zastrzeżeń. Jego cele są zbliżone, lecz nie tożsame. Od Średniowiecza władza duchowa ma interesy świeckie, a władza PiS należy do tych, które chcą przeobrazić Ducha. Ale najistotniejszym przeciwnikiem okazuje się społeczeństwo. Już zorganizowany opór, głównie w KOD, lecz jeszcze ważniejszym jest bierne spadanie poparcia.
Jeśli nawet jeden sondaż – PiS z 27.3 proc. a Nowoczesna z 29.6 – nie stanowi przełomu, to mieści się w bardzo wyraźnym trendzie. PiS z Kukizem ma zdecydowanie mniejsze poparcie niż możliwa do przewidzenia koalicja partii prokonstytucyjnych; Nowoczesna, Platforma, ZL, PSL. ”Polacy wybrali” nie ma już wielkiego efektu. Wejście smoka jeszcze się nie skończyło, ale w burdelu robi się już gorąco.
Na temat spotkania Kaczyński – Orban możemy snuć przypuszczenia. Dosyć prawdopodobne. Na pewno mówiono o Unii Europejskiej. Orban się na nią nie obraża, dyskutuje, wysłuchuje i robi swoje, od czasu do czasu czyniąc jedynie pewne ustępstwa. Władze Unii nie zmieniają zdania, lecz póki się dyskutuje i są wykonywane jakieś ruchy, nie muszą podejmować zdecydowanych kroków. Jeśli taki jest modus operandi Unii z Węgrami, to tym bardziej może się tego spodziewać Polska. Za chwilę usłyszymy jak dobre skutki przynosi wstawanie z kolan, kończenie z polityką białej flagi i takie różne.
Panowie prezesi: Fidesz i PiS, mogli też porównać sytuację wewnętrzną w swoich krajach. Fidesz miał na wejściu większość konstytucyjną, wygrywając w warunkach wszechstronnego kryzysu, z którego wychodzi. Węgrzy są narodem stale straumatyzowanym przez traktat w Trianon w 1920 roku, który zabrał im dwie trzecie terytorium. A jakoś nie potrafią się oswoić ze świadomością, że na utraconych terenach byli mniejszością, rządzącą zdecydowanie twardą ręką. Stąd też płynie poparcie dla nacjonalistycznego Fideszu, któremu dyszy w kark zdecydowanie ksenofobiczny Jobbik. W Polsce sytuacja gospodarcza jest jeszcze dobra, nostalgia za Kresami nie ma politycznego wymiaru i narodowcy są marginesem, a nie konkurencją dla PiS.
Rób swoje, a patrzaj końca
Przy wszystkich swoich ograniczeniach, Jarosław Kaczyński jest politykiem zręcznym. Dążąc uparcie do swego celu, potrafi szybko reagować i dopasowywać taktykę do sytuacji. Bardzo możliwe więc, że ze strony prezydenta mamy do czynienia nie z nieśmiałymi próbami zaznaczenia swojej osobowości, lecz że jest to rola w spektaklu wyreżyserowanym przez Kaczyńskiego. W filmach Hitchcocka tez mieści się chwila odprężenia i braku uwagi, po czym nagle znowu pojawia się groza.– Co pan tak siedzi na schodach, panie sąsiedzie?
– Żona zgubiła swoje klucze, wzięła moje i polazła na ploty. A przecież wie, o której wracam z roboty, zmęczony i głodny.
– Z żoną pan zdąży załatwić. A teraz pan zajdzie do nas. Ciepło. Coś przekąsimy. Kieliszek się znajdzie…
– Nie, dziękuję. Jeszcze by mi złość na nią przeszła.
Nabuzowanym po stronie władzy i opozycji wszelkie gesty psują czarnobiały obraz sytuacji, zagrażają duchowi do walki. Nas tu interesuje opozycja demokratyczna. Jak najkorzystniej może zareagować na mało znaczące gesty władzy, na jakieś ograniczone ruchy, z których może nic nie wyniknąć?
Przede wszystkim powinna je zauważyć. Ślepota nie popłaca. Powinna też cały czas pamiętać, że nie jest wojskiem, lecz ruchem. Szerokim, zróżnicowanym pod różnymi względami, nawet jeśli walczy o wspólny cel. Zróżnicowanie oznacza niejednakowy stopień determinacji i zapału. Może się więc u niektórych pojawić nadinterpretacja względnego, odcinkowego osłabienia napięcia i zarysować chęć budowania na tym. Ale może się też objawić irytacja. – Chce nas władza oszukać, osłabić – co może być prawdą – a może słabnie – na co bym jeszcze nie liczył. Tak czy tak, walimy mocniej – co niekoniecznie jest słusznym wyjściem.
Nie wystarczy powtarzać, że to może być długi marsz. Warto wyciągnąć wnioski, że od wyborów nie minęły jeszcze trzy miesiące, a do następnych jeszcze trzy lata i trzy kwartały, jeśli nie będzie niespodzianek. Takiego okresu nie da się przetrzymać na krzyku, w stanie nieustającego napięcia. Naturalne są okresy względnego wyciszenia, ze świadomością stałego uczestnictwa w zasadniczym sporze politycznym.
W głębokim PRL-u przeczytałem krótki tekst Leszka Kołakowskiego – nie pamiętam tytułu – o poszerzaniu wolności. Dowodził, że kiedy czuje się, że niczego nie można zrobić, to zawsze coś jednak można. Każdy niewielki krok, każdy niewielki kompromis poszerza obszar wolności, prowadzi w prowadzi, niechby powoli, w pożądanym kierunku. Dlatego warto się o to starać.
Dotyczy to całej demokratycznej opozycji, lecz jakąś planową i sterowaną politykę prowadzi, jak dotąd, KOD. Jeśli ma być skuteczny w staraniach o demokrację, to nie może niczego pominąć na tym obszarze, lecz nie powinien się zajmować niczym innym. Nie może być opozycja totalną. Taką, która neguje wszystko co zrobi władza, tylko dlatego, że to ona robi, a jest z definicji zła. Jeśli zatem władza zrobi choćby nie wielki kroczek w kierunku, o który walczymy, niech się jej choćby noga omsknie, to opłaca się to skwitować. Choćby na wyrost, po to, żeby jej, czy jakimś jej ogniwom opłaciło się minimalne poluzowanie, jakikolwiek kompromis, bo to już jakieś poszerzanie owego obszaru wolności.
To Jarosław Kaczyński zrozumiały i naturalny spór kulturowy przekształca w konflikt, będący grą o sumie zerowej. Co jedna strona ma zyskać, to druga musi tracić. Narzuca tę grę, ale opłaca się ona tylko jemu i grupie przybliżonych. Obie części podzielonego społeczeństwa na tym tracą. Tak czy inaczej jadą na jednym wózku. Choćby ze względów bezpieczeństwa i stanu gospodarki. I obie zyskują kiedy choć minimalnie może się poprawić atmosfera w kraju i wokół kraju, a zwłaszcza w Unii.
Od pogardy i nienawiści…
Takie podejście odrzuca postawa rewolucyjna, głosząc odwieczne hasło, że im gorzej tym lepiej. To takie przeniesienie teorii Newtona na grunt społeczny. Im większa bieda, im silniejszy ucisk, tym mocniejszy opór, prowadzący do rewolucji, która hurtem usunie wszystkie bolączki i ”…dzień szczęścia będzie wiecznie trwał” – to z Międzynarodowki. To, że świetlana przyszłość staje się trudną rzeczywistością, to jeszcze nie jest sprawa na dziś. A historia pokazuje, że choć bywają i takie przypadki, to przeważnie im gorzej tym gorzej pod każdym względem. Prawdziwie dobra zmiana oddala się. A częściej następuje, poprzedzona różnymi częściowymi zmianami na lepsze. Pewną liberalizacją wynikającą ze zmęczenia uciskającej władzy i z jednoczesnych starań dążących do owej zmiany.Z łatwością, a niekiedy – co tu ukrywać – z lubością piastujemy wizję wracającej w chwale demokracji oraz umykającego w niesławie PiS-u. Tu i ówdzie pojawiają się przepowiednie, że jak nie dopuści on do takiego przełomu w wyborch2019 roku, to wszystko rozstrzygnie kryterium uliczne. A niech nas ręka boska od tego uchowa! I choć całkowicie nie można czegoś takiego wykluczyć, to przecież trzeba wszystko robić, żeby do tego nie doszło. Wszystkie reżimy kiedyś, jakoś się kończą. Mogą w gwałtownym kataklizmie, a mogą zejść na uwiąd i niekoniecznie starczy.
Na taki uwiąd, wraz z caudillo, zszedł frankizm. A od Krzysztofa Pomiana wiem, że spotykał Hiszpanów, którzy nie mogli przeboleć, że nie odbyło się to w ogniu jeszcze większej i zacieklejszej wojny domowej, w której oni by zwyciężyli i wreszcie się mogli nasycić zemstą. U nas bojownicy ostatniego kwadransa i ci, co zgłosili się już po fajrancie – vide choćby redaktor Rafał Ziemkiewicz – uważają, że likwidacja PRL nie powinna była być pokojowym przekazywaniem władzy. Gdyby ją odebrano siłą, to konflikt podzieliłby społeczeństwo już wówczas. Jarosław Kaczynski przyszedłby na gotowe. To, że nie byłoby zapewne sukcesów, następującego i już minionego ćwierćwiecza, nikomu by nie przychodziło do głowy.
Dla zgrabnego słówka ojca i matkę zarżnie – mówi rosyjskie przysłowie. Furor polemicus skłania nas – myślę również o sobie – do bardzo ostrych wypowiedzi i porównań, które może swoich utwierdzają w wierze, lecz mało kogo poza tym przekonują. A mówiąc poważnie: przy pewnych porównywalnych, lecz uniwersalnych mechanizmach walki politycznej i sposobach zdobywania i sprawowania władzy, władza PiS nie może być porównywana z hitlerowską i określana jako faszystowska. Nie jest władzą z krwawych lat utwierdzania tak zwanej władzy ludowej i z jej okresu ”błędów i wypaczeń”, skończonych w październiku 1956 roku. Nie jest też władzą stanu wojennego i zostawia bez porównania więcej wolności niż było za gierkowskiego liberalizmu.
Mogę się tak wymądrzać, bo pamiętam wszystkie te wymienione wyżej etapy. Ale ktoś kto nie może tego pamiętać, a należy do tzw. opinion makers, mógłby się tego wszystkiego nauczyć. I raczej przemawiać do rozsądku niż wzywać lud na barykady. Jeśli będziemy się upierać – a korci, korci – przy jaskrawych porównaniach, to będziemy uwiarygodniać Jarosława Kaczyńskiego kiedy mówi, że jak można mówić o braku demokracji, jeśli „komuniści i złodzieje” mogą swobodnie demonstrować na przemian z PiS.
Wielkie jest żniwo, a robotników…nigdy za wiele
A zatem gdy redaktor Ziemkiewicz, redaktor Warzecha i inni, do wczoraj „niepokorni”, nie zmieniając bynajmniej opcji politycznej, w reżimowych – już teraz – mediach, krytykują, niekiedy ostro, jakieś aspekty postępowania Kaczyńskiego i PiS, może to mieć skuteczniejszy odbiór, i to u swoich, niż pryncypialna krytyka w „Gazecie Wyborczej” czy Radiu TOK FM.Reagowanie na wszystko co się dzieje musi iść w parze z konsekwencją. Protestując aktualnie przeciw ustawie medialnej, w obronie TVP, PR I PAP, pamiętamy o Trybunale Konstytucyjnym. Jego sytuacja nie zmieniła się w żaden zauważalny sposób. Zakładamy, że prezes Rzepiński z całą pewnością działa racjonalnie i nadal korzysta z poparcia demokratycznej opozycji.
Do pryncypialnej krytyki Kaczyńskiego i PiS włączył się już jakiś czas temu Roman Giertych – i to ma też sporą wagę. Należę do tych, którzy uważają go za inteligentnego ambicjonera. Załamała mu się kariera w oparciu o historyczne endeckie nazwisko, liderowanie ruchowi narodowców i współpracę z Kaczyńskim, więc przeszedł z ciemnej na jasną stronę mocy. I chwała mu za to. Zwłaszcza gdy nie tylko głosi co głosi, lecz po amerykańsku wspiera to własnymi – chyba również – pieniędzmi, tworząc fundację obrony demokracji. Taka fundacja przydałaby się Komitetowi Obrony Demokracji i może ją założy. Ale KOD nie potrzebuje monopolu.
Każdy jest dobry kto staje do tej roboty.
Ernest Skalski



kompromis, nie wiem czy w kulturze, w tradycji lub historii polskiej, to slowo jest znane.
My slowianie tak lubimy aby wszytko bylo biale lub czarne…
a wiec, uczmy sie odmieniac i uzywac slowo ; kompromis
Polecam tekst Edwina Bendyka z najnowszej Polityki.
.
9.01.2016 Polska po Kaczyńskim. Kto to zrobi?
http://antymatrix.blog.polityka.pl/2016/01/09/polska-po-kaczynskim-kto-to-zrobi/
Na wrocławskiej demonstracji cieszono się, że pan prezydent bez zbędnej zwłoki podpisał narty!
Padła też propozycja, aby je wylicytować i zwrócić darczyńcy. Ale to był oczywiście żart.
Darowane – odżałowane.
A swoją drogą mógł dodać kije!
Odezwal sie Macierewicz na temat KOD: „Część dawnych elit, które przywłaszczyły sobie Polskę. Kontynuacja aparatu komunistycznego…. Przypominają się im czasy okresu komunistycznego, kiedy powołując się na klasę robotniczą, rządzili przeciwko narodowi.” Natomiast „wielki front patriotyczny skupiony wokół PiS tworzą ludzie, którzy przez dziesięciolecia walczyli, których rodzice gnili w więzieniach i byli skazywani na kary śmierci.”
.
Nie wiem, jak Pan Redaktor Skalski sie czuje w sprawie swojej pamieci? Bo ja, kiedy sie wysile, to sobie przypominam, ze Pan Skalski przywłaszczył sobie Polskę oraz rządził przeciwko narodowi. Czy Pan jest pewien, ze Pan nikogo nie skazał na kare smierci? Niech Pan sie dobrze zastanowi.
.
Pod artykułem ktos wyliczył ten front patriotyczny w składzie Piotrowicz i inni. A ktos inny przytoczył wypowiedz Palikota z 18 lutego 2014 p.t. „Ucieczka smoleńska”. Palikot suponuje, ze „Antoni Macierewicz wracał w panice do kraju aby zatrzeć ślady”. Takiego teraz mamy ministra-patriote.
http://palikot.blog.onet.pl/2014/02/18/ucieczka-smolenska/
.
Pan Redaktor nadal uwaza, ze „przecież trzeba wszystko robić, żeby do tego nie doszło”? Bo ja podejrzewam, ze Pan nic nie moze robić, żeby do tego nie doszło. Inicjatywa jest po stronie ministra Macierewicza. To on zadecyduje, kiedy podległe mu wojsko rozprawi się z kontynuacją aparatu komunistycznego. Czyli z Panem. Podejrzewam, ze to nastąpi duzo wczesniej, niz w roku 2019. Po prostu ten front patriotyczny nie zniesie, zeby mu sie kontynuacja aparatu włoczyła po ulicy. Albo Pan sie podda i przestanie sie włoczyc, albo bedzie kryterium uliczne. To nie Pan wyznaczy datę, tylko oni. Obstawiam najblizszy maj.
Jest jeszcze jeden ciekawy motyw w wypowiedzi patriotycznego ministra Macierewicza, ktory ponoc powiedzial (cytuje za GW): „Nie damy się zakrzyczeć ani zaszantażować bez względu na to, czy robią to ci ludzie na ulicy, czy w Sejmie, czy też sięgają po bratnią pomoc. Nawiązuję do tych sformułowań, które dzisiaj padły z ust polityków. (…) Nawiązywanie do bratniej pomocy to nie jest w Polsce dobry kierunek myślenia – podkreślił Macierewicz.”
.
Nie bardzo wiem, ze ktorych ust padły sformułowania, poza ustami Macierewicza. Ale sugestia jest ciekawa. Warto ją podchwycic. Byloby rozsądnie, gdyby rozmaici politycy opozycyjni z dojsciami do dowodztwa NATO porozmawiali z kim trzeba. Z kolei kto trzeba powinien porozmawiac z kim trzeba po polskiej stronie. Warto polskim generalom zasugerowac (o ile sami na to nie wpadli), ze strzelanie do manifestantow nie bedzie najlepiej przyjete za zachodnią granicą, chociaz Moskwa sie oczywiscie ucieszy z powtorki Grudnia. Tyle chyba warto by zrobic w sprawie bratniej pomocy.
Na zakonczenie jeszcze jedna uwaga. Wynurzenia Macierewicza nie są obłąkańcze. One są przemyslane. Mowiąc mało zaowalowanym językiem o zdradzie, Macierewicz przygotowuje grunt pod aresztowania. W tym kontekscie warto przypomniec niedawny swietny artykul Szczerka http://wyborcza.pl/magazyn/1,149896,19419200,ziemowit-szczerek-szajba-polska.html. Szczerek cytuje podobne z pozoru obłąkańcze wypowiedzi w Radiu MaRyja. Tam pada słowo „folksdojcz”. Czy Pan Skalski sie czuje folksdojczem? Nie? To nie ma znaczenia. O tym, kto jest zdrajcą i folksdojczem, zadecyduje najwyzsze kierownictwo. Osoby wskazane przez najwyzsze kierownictwo zostaną aresztowane.
.
Kalendarz aresztowan bedzie zalezal od dwu czynnikow. Po pierwsze, władza potrzebuje przejąc i spacyfikowac aparat represji. W tej chwili władza jeszcze nie moze mu ufac. Spacyfikowanie sądow nie jest konieczne, bo aresztowanych mozna dowolnie długo więzic bez wyroku. Natomiast nie mozna ich aresztowac nie mając posłusznych funkcjonariuszy. Wiec priorytetem będzie pacyfikacja policji. Kiedy to się stanie (za jakies trzy-cztery miesiące) będzie juz mozna folksdojczow z KODu wyaresztowac. A drugim czynnikiem jest siła demonstracji. Jesli demonstracje przygasną, to będzie mozna aresztowanie KODu trochę odłozyc. Jednak nie czarujmy sie: aresztowania są planowane. Gdyby nie to, to Macierewicz by nie rozkręcał Smolenska. Więc tak czy inaczej Polska znow zobaczy więzniow politycznych. Jesli KOD osłabnie, to „winni Smolenska” będą aresztowani za jakies poł roku. A jesli KOD się bedzie wzmacniał, to folksdojcze z KODu będą aresztowani tak szybko, jak tylko będzie to mozliwe.
.
Czy folksdojcz Skalski jest naprawdę pewien, ze „trzeba wszystko robić, żeby do tego nie doszło”? Moze i trzeba. Ale niewiele zrobic mozna. Ta ekipa planuje aresztowania i inne represje na bardzo duzą skalę. Nie da sie tego uniknąc, gdy wielkim wodzem jest paranoik.
http://www.docinek.com/upload/images/medium/2016/01/no-idz-nie-boj-sie-pisu_1833180788.jpg
Kolejny Bendyk, jak zawsze znakomity. Dlaczego SO nie przedrukowuje Bendyka?
http://antymatrix.blog.polityka.pl/2016/01/10/urok-sobotnich-spacerow-o-opinii-i-realnej-polityce/
Bo właściciel portalu nie wyraża zgody.
Szkoda. To moze by tak krotkie omowienie i odnosnik? Najnowszy wpis ja podsumowalbym jakos tak:
.
Jak pisze Edwin Bendyk, nie wystarczy krytyka PiSu. Potrzebny jest takze program pozytywny, ktory autor krotko omawia powolujac sie na publikacje Davida Ost’a. Bardzo ciekawy i inspirujacay tekst! Wiecej szczegolow… (odnosnik).
Trend sondażowy spadku poparcia dla PiSu jest w trzech ostatnich sondażach widoczny. Jeżeli partia zwycięska, zwyczajowo zyskująca przez pierwsze miesiące powyborcze, traci 10% poparcia w ciągu 2,5 miesiącach po wyborach, to powinna się dobrze zastanowić nad swoją strategią polityczną. Na tym tle stwierdzenie Pana Redaktora, że „Jarosław Kaczyński jest politykiem zręcznym” brzmi jak dowcip.
Spotkanie JK z Orbanem tyleż ostentacyjne co źle pomyślane. Polska po latach gry w I lidze europejskiej dobrowolnie degraduje się do III-ciej ligi! Nieważne o czym rozmawiano na spotkaniu, ważne że JK poparł watażkę flirtującego z Putinem. Onże watażka publicznie oświadczył, ze nie poprze sankcji UE wobec Polski, co oznacza, że JK zamierza prowadzić Polskę w przepaść sankcji UE. (Nawiasem mówiąc zdanie Orbana może nie mieć żadnego znaczenia, jeśli sankcje zostaną wprowadzone przez Komisję a nie Radę Europejską. A Komisja stoi na straży prawa oraz interesu UE.)
Roman Giertych ma jakiś osobisty powód do zwalczania JK i to się rzuca w oczy. Każdy sojusznik demokracji jest ważny i potrzebny.
Jest zręcznym, ale nie mądrym. Chwyta pan tę różnicę, panie sławku?
@Ernest Skalski – różnicę pojmuję ale zręczności JK nie widzę. Mądrość jest pośród polskich polityków w ogóle dobrem mocno deficytowym. Ostatni naprawdę mądrzy politycy nie żyją – Kuroń, Mazowiecki, Gieremek czy znajdują się poza polityką jak Balcerowicz lub Cimoszewicz.
Ostatni zręczny polski polityk Donald Tusk jest w RE.
Działalność JK jest użyciem nagiej siły, bez odrobiny finezji w rezultacie czego antagonizuje się większą część wyborców oraz relacje międzynarodowe. Brakiem zręczności jest także bardzo toporny atak na interesy kapitału zagranicznego w Polsce. Doprowadzi to do współpracy opozycji w Polsce i wielu środowisk UE w celu odsunięcia JK od władzy. Jeżeli to ma być zręczność to jak wyglądałaby niezręczność? Od razu wywołanie wojny domowej lub światowej?
Jarosław Mądry(?)
Podoba mi się.
Tysiąc lat różnicy, więc i sojusze się zmieniły. Dzisiaj na Polskę napada się korzystając z nadajników na Uralu, dzierżawionych od Putina…
Dwa komentarze w Polityce. Zaznaczam, ze nie mam nic wspolnego z autorami. Sami doszli do takich mysli.
.
Komentarz Anny Dąbrowskiej. W sprawie Smoleńska Kaczynski zapowiada: Nie mówi się jeszcze o tym publicznie i jeszcze przez jakiś czas nie będzie się mówiło, ale kolejne kroki są wykonywane. Nie mozna chyba jasniej zapowiedziec odwetu i represji. W ciszy policyjnych gabinetow szykuje sie akcja odwetowa.
.
Dobierzemy się do twojej rodziny. To z kolei tytuł komentarza Stefana Karczmarewicza na temat najscia CBA na mieszkanie pani profesor Dominiki Dudek.
.
No i jeszcze wiadomosc, ze Ziobro zakazał kupowania niektorych gazet. Jeszcze nie nakazał ich palic.
.
W sumie to juz jest faszyzm. Jesli powyzej napisałem, ze beda represje i aresztowania, to ja po prostu czytam polskie gazety na internecie i wyciagam wnioski. Ooops, przepraszam. Gazety polskojezyczne.
.
Tak czy inaczej, pan Redaktor Skalski jest optymista. Oni nie zamierzaja sie zatrzymac. Teraz czyscza pole, potem beda czyscic instytucje, a potem ludzi. Beda aresztowania, beda areszty wydobywcze, i zapewne beda ofiary bojowkarzy, ktorych Koscioł własnie pompuje w Czestochowie. I bardzo prosze nie zapomniec, ze to nie tylko Kaczynski wprowadza faszyzm. On to robi przy wspołudziale biskupow.