[dropcap]T[/dropcap]ak mniej więcej należałoby określić premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona gdyby przyjąć, że to co zrobił było przewidziane i przekalkulowane przez niego jeszcze przed podjęciem jakichkolwiek działań.
Z jego zachowania w ostatnich dniach wynika jednak zupełnie co innego.
Przez kilka ostatnich dni walczył jak lew na medialnych forach namawiając rodaków do głosowania za pozostaniem w Unii.
A przecież to nie kto inny, a właśnie on rozpętał całą tę awanturę, doprowadził do referendum, straszył Unię wyjściem żądając stosownych przywilejów w zamian za łaskawą obietnicę pozostania.
Sprawy wymknęły się jednak spod kontroli, w Wielkiej Brytanii znaleźli się jeszcze więksi populiści od niego i mamy co mamy.
Saper amator, któremu wybuchła w ręku petarda „honorowo” obiecał się podać do dymisji. Ale nie dziś, lecz za trzy miesiące. Ot, taki to i „odłożony w czasie honor”.
O skutkach wciąż tylko ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur UE pisało już i pisać będzie wielu. W tym także fachowcy.
O skutkach także dla niej samej. Brytyjskie media zwróciły już uwagę na sytuację prawie półtora miliona Brytyjczyków mieszkających poza swoją ojczyzną, która zmieni się w przypadku wyjścia i to ewidentnie nie na ich korzyść.
Dla nas, oprócz całości tego zagadnienia, wielopoziomowego o nieznanych jeszcze do końca skutkach długoterminowych istotne wydaje mi się kilka punktów, które można by „przyłożyć” do naszej rodzimej polityki.
Po pierwsze – główny krzykacz na angielskim rynku politycznym optujący za wyjściem – Nigel Farage oszukał głosujących wciskając im kit o zwiększeniu sum łożonych na lecznictwo, do czego przyznał się już w kilka godzin po ogłoszeniu wyników.
Coś nam to mówi?
Po drugie jeśli spojrzeć na mapę głosowania to okaże się, że rejony nastawione najbardziej roszczeniowo, te z którymi niegdyś tak skutecznie wojowała Margaret Thatcher zyskując przy okazji miano „żelaznej damy”, głosowały za wyjściem upatrując w Unii przeszkody w wysuwaniu kolejnych, tradycyjnych żądań.
Znamy to skądś?
Po trzecie Brexit uruchomił z miejsca falę nienawiści na tle narodowościowym, o czym trąbią właśnie brytyjskie media, falę dość ciekawie sterowaną (bo nijak nie spontaniczną) przeciwko imigrantom z Europy, w tym Polski, którzy w swej przeważającej masie są osobami pracującymi i płacącymi podatki do brytyjskiego budżetu.
Jeden z Anglików zapytany na ulicy przez reportera odpowiedział wprost, że „należałoby ich wszystkich wyrzucić nawet gdyby to skutkowało pogorszeniem się mojej sytuacji materialnej”.
Polecam uwadze ten pogląd, ponieważ dyskutując o polskiej polityce o Polakach na ogół staramy się podawać argumenty racjonalne, jak się okazuje – niekoniecznie skuteczne, co zdążyło już przetestować PiS.
Inna sprawa, że Londyn zasiedlony wyjątkowo dużą liczbą Polaków zaczyna się buntować i chce pozostania w UE. Ktoś już zresztą dawno proponował utworzyć z niego „województwo londyńskie”.
Rząd w Londynie nie przewidział chyba reakcji swoich obywateli w Szkocji i Irlandii Płn., do której rocznie dopłaca sporo pieniędzy, a które teraz w razie Brexitu będzie musiał dofinansowywać z własnej wyłącznie kieszeni. W. Brytania jest płatnikiem netto, to prawda, ale skąd w takim razie wziął się ten nagły alarm finansowy skoro teoretycznie po wyjściu powinno być więcej pieniędzy w budżecie? Teoretycznie.
Jest coś co różni nas od W. Brytanii.
Otóż tam za wyjściem z Unii głosowały w większości osoby po 50tce, u nas głównym wrogiem UE jest młódź nasza patriotyczna poniżej 24 roku życia.
Rząd angielski nie przewidział także reakcji samej UE. Straszenie Brexitem służyło dotąd uzyskiwaniu coraz to nowych ulg i przywilejów, aż tu Unia też powiedziała „sprawdzam”. Sam proces wychodzenia niektórzy przewidywali na lat nawet kilkanaście. Tymczasem już pierwsze reakcje UE mówią co innego, coś wręcz przeciwnego. Unia chce natychmiastowych rozmów na temat warunków wyjścia.
I w W. Brytanii zaczyna się popłoch, bo wiadomo, że tak postawiony problem nie wróży jej niczego dobrego. Wielcy inwestorzy, giełda i ci wszyscy, którzy mają decydujący wpływ na gospodarkę nie będą się nadmiernie angażować w kraju, co do którego przyszłości nie mogą mieć pewności w perspektywie 10 – 20 lat. Biznes tak ma i tu żadne czary tu nie pomogą.
To też mogliby wziąć pod uwagę nasi czarusie od „dobrej zmiany”, chyba że to za trudne do zrozumienia.
I jeszcze jedno. Czytając komentarze internetowe, pisane głównie przez ludzi młodych, rozmawiając z takimi w swoich środowiskach często spotykamy się z głupotą tak bezbrzeżną, że aż dech zapiera.
Okazuje się, ze większość naszej młodzieży wychowana w warunkach swobodnego przepływu osób, otwartych granic uważa, że tak jest i będzie zawsze. Wprawdzie układ z Schengen to nie sama Unia, ale i on może stać się ofiarą lawiny, która ruszy.
Za mało wciąż mówi się o przyczynach powstania UE (z jej poprzedniczkami).
Kilku panów po II wojnie doszło do wniosku, słusznego zresztą, że wojny wybuchają z powodu różnic interesów pomiędzy państwami. Gdyby więc stworzyć płaszczyznę, która niwelowałaby je w dostatecznym stopniu, moglibyśmy zapewnić Europie pokój.
I udało się – w strefie objętej tym działaniem mamy tak długi okres pokoju, którego długo by szukać w historii Europy. Sprawdźcie zresztą sami – kiedy ostatni raz było 71 lat pokoju w Europie?
Tymczasem młódź nasza jest gotowa głosować (w razie czego) za Polexitem tylko dlatego, że jakiś urzędnik nazwał ślimaka rybą (nie mając bladego pojęcia dlaczego tak zrobił i że było to korzystne dla producentów żywności) co wydaje mu się dostatecznym powodem do rozwodu.
Argumenty na tym poziomie stosują nasi politycy oszukując i kłamiąc na każdym kroku i widząc swego „sprzymierzeńca” w takich cameronach i faragach.
W Wielkiej Brytanii wielu wierzy, że Polacy niszczą ich kraj zabierając pracę i przez to „rujnując gospodarkę” i nawet oczywiste dane wskazujące na zwiększający się udział polskich podatków w budżet W. Brytanii ich nie przekona. Nikt ich nie przekona, że białe jest białe…
Polacy z wysp brytyjskich nie mają na ogół dobrego zdania na temat świadomości politycznej przeciętnego Brytyjczyka, określając go słowami powszechnie uznawanymi za obraźliwe. Upatrują w tym przyczynę, dla której to społeczeństwo zapatrzone w minioną wielkość swego kraju gotowe jest przyjąć największą bzdurę, która będzie do owej wielkości nawiązywała.
Wypisz – wymaluj – nasza „polityka historyczna” tak gromko zapowiadana przez naszych milusińskich z Wiejskiej.
Piszę o tym tylko dlatego, że wiele, zbyt wiele negatywów, które tkwią w zdarzeniu o umownej nazwie Brexit widoczne jest już dziś i u nas. Niektóre nawet zaczynają dominować w przestrzeni publicznej.
Może czas już by zacząć z nimi systemowo, cierpliwie i mądrze walczyć?
Psychopatę, który skłóci nas ze wszystkimi sąsiadami zawsze można zrzucić ze stołka.
Tyle, że z bagnem, którego narobi, my zostaniemy na długie lata.
Jest więc szansa, że PiS-owi uda się spełnić jeszcze jedną obietnicę: Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii wrócą do kraju.
Wrócą, albo przyjrzawszy się obietnicom ruszą w stronę Kanady, Australii czy Nowej Zelandii…
Nie wiem, czy to śmieszne…
Śmieszne – nie śmieszne, ale prawdziwe. Dobre, spokojne czasy nieuchronnie prowadzą do objęcia władzy przez ludzi miernych, bo w nich ci wielcy nie znajdą zaplecza. Ich wielkość nie znajdzie pola do popisu. Ci mierni doprowadzają do złych czasów, te czasy potrzebują wielkich postaci, które pojawiają się, doprowadzają nas do dobrych czasów i … wszystko się powtarza.
Ze wstydem przyznaję się, że z satysfakcją przeczytałem doniesienia o napaściach, dzięki bogu słownym tylko, na Polaków w Anglii: “Nie będzie więcej polskiego robactwa”. Czy stary robal Jarosław Kaczyński, młody robak Winnicki i całe mnóstwo robactwa oenerowskiego i kibolskiego zdają sobie sprawę, że tak o Polakach mówią ich angielscy ideowi pobratymcy, Aryjczycy. Mówią tym samym językiem, co robal Kaczyński mówi o uchodźcach. Mówią, gdzie angielscy kibole, tzn. angielscy patrioci, mają wyobrażenia robala Kaczyńskiego o nadzwyczajnej roli Polaków w cywilizacji europejskiej i w obronie wartości tzw. chrześcijańskich. Okazuje się, że to nie Hindusi, czarni i Arabowie są dla angielskiego patrioty robactwem, a przedstawiciele dumnego narodu z Europy Wschodniej, co to komunizm pokonał i dał światu Wojtyłę. Niestety, do durnych łbów Kaczyńskiego, pryszczatego Winnickiego i kiboli nie dotrze nic. To, że Kaczyńskie i Winnickie kręcą sobie sznur na szyję, niewiele mnie obchodzi, ale że przy okazji i na moją – to już tak.
Dodatek nadzwyczajny
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/jaroslaw-kaczynski-wywiad-dla-rzeczpospolitej/8mj2m8
Dla ogarniętych amnezją: kto negocjował Traktat Lizboński? Kto go przedstawiał jako swój sukces (za jego kwestionowanie “poleciał” wtedy p. Zalewski)? Kto zdjął unijną flagę z Urzędu Prezesa Rady Ministrów? Kto ją nazywał szmatą?
Ten pan twierdzi, że nikt z nich.
A ja się założę, że wielu mu uwierzy.
Znakomity artykuł uzupełniony suplementem o wielkich i małych ludziach. Wraz z odejściem pokoleń pamiętających skutki I i II wojny światowej Europa i świat wariują. Masowo produkujemy populizm zamiast myślenia. Obrazy zamiast słowa, tabloidyzacja zamiast argumentów rzeczowych, kłamstwa bez ograniczeń jako argumenty polityczne. Czeka nas ciężka droga powrotu do zdrowego rozsądku. Okazuje się, że trzeba nieszczęść (referendum nt Brexitu, czy wobór PiS) aby ludzie zaczęli myśleć zastanawiając się jakie głupstwa popełniają. Moim zdaniem skala konsekwencji dla UK spowoduje, że do Brexitu może nie dojść. Podobnie będzie z przyszłością PiSu.
“Saper amator” albo “uczeń czarnoksiężnika” – drugie określenie zastosował Piotr Kuczyński.
Z kolei Aleksander Kwaśniewski zwrócił uwagę – bardzo celnie, moim zdaniem – że przeciwko status quo głosują ludzie sfrustrowani oraz aspirujący do jeszcze dostatniejszego życia. W domyśle: niedoceniający tego, co mają…
Scenka z życia codziennego. Przechodzę obok młodej kobiety z dzieckiem. “Chcesz owocka czy ciasteczko?”, pyta matka. “Jasny gwint!”, myślę… Gdy ja chodziłem za rączkę, do jedzenia był chleb skropiony wodą i posypany cukrem. A kiedy pod blokiem z wielkiej płyty pojawiał się sprzedawca lodów (śmietankowych na patyku, innych nie było w sprzedaży), nie śmiałem nawet prosić matki, żeby dała mi drobne, bo wiedziałem, że się nie przelewa. Upłynęło raptem 30 lat. I teraz – jest gorzej, prawda…? A wszystko przez tę Unię…
Prawie jak Monty Python
https://www.youtube.com/watch?v=iAgKHSNqxa8
A jeszcze im Islandczycy urządzili Brexit
@J.Luk
Świetne! Fragment z autobusem – uśmiałem się. 🙂