Rozterki KOD-owca – odpowiedź Magdalenie Ostrowskiej
W Studio Opinii ukazał się dramatyczny w swym wymiarze tekst Magdaleny Ostrowskiej pt. „Barany na rzeź” . Jego zasadniczym przesłaniem jest zdziwienie, wręcz – przerażenie, iż polskie społeczeństwo (w zasadzie trzeba mówić jedynie o sporej jego części, gdyż wszelkie mniemania o „jedności polityczno-moralnej” narodu, przy jednoczesnych solennych zapewnieniach o kulcie czy admiracji dla takich pojęć jak pluralizm, wolność i demokracja, można po prostu sobie „włożyć w buty”) tak łatwo daje sobie narzucić autorytarne, anty-postępowe i niecywilizowane (w dotychczasowym tego słowa znaczeniu) działania aktualnej władzy i tworzącej się wokół niej elity.[box title=”” align=”center”]Zdjęliśmy co prawda żupany, odpięliśmy karabele, zrzuciliśmy kontusze, ale mentalność, umysły i kultura pozostały sarmacko-kontrreformacyjno-feudalne.[/box]
Magdalena Ostrowska pisze:
Zdumiewa mnie i przeraża fakt, że od z górą 8 miesięcy dajemy się prowadzić jak barany na rzeź (…). Nie zostało nam już nic i nikt, w czym, w kim moglibyśmy lokować swoje nadzieje. Jest mi tym bardziej gorzko, że jestem koderką od pierwszych chwil. Uwierzyłam w ten ruch i ulokowałam w nim absurdalną nadzieję, że porwie ludzi i dokonamy niemożliwego. Dziś widzę i wiem, że KOD niczego w otaczającej nas coraz bardziej rzeczywistości nie zmieni. KOD dziś, to projekt edukacyjny na lata. Potrzebny, ba – konieczny do zmiany mentalności społecznej, lecz nie jest to projekt prowadzący do zmiany obecnej władzy. Paradoksalnie, co nie jest moim odkryciem, wielką szkodę czynią nam media społecznościowe, gdyż tam wylewamy naszą wściekłość, naszą żółć i gniew. tam, w niekończących się wpisach, komentarzach, memach, kanalizujemy swoją niezgodę. I na tym się kończy. Klikamy i lajkujem i uważamy, że jesteśmy aktywni. Mówię to też do siebie.
Nic dwa razy się nie zdarza i „nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki bo już inne napłynęły w nią wody” (Heraklit z Efezu) – te (i podobnie brzmiące) sentencje nie są jak widać znane członkom oraz adherentom tego zasadnego w swej istocie ruchu obywatelskiego. Naiwna, irracjonalna i de facto ahistoryczna wiara w możliwość powtórzenia Sierpnia AD’80, świadczy najlepiej o kondycji mentalnej oraz politycznej wyobraźni (raczej o jej braku) jego organizatorów, propagatorów i animatorów.
Zwolennikom KOD-u – to są w zasadzie grupy i warstwy inteligenckie genetycznie zbliżone, nawet tożsame z tymi, które przewodziły Pierwszej Solidarności (i były zaangażowane w działania opozycji demokratycznej w PRL-u) oraz siedziały naprzeciwko tzw. strony partyjno-rządowej przy Okrągłym Stole – wydaje się nadal, że wystarczy ex cathedra zadekretować za pośrednictwem sprzyjających takiej narracji i myśleniu mediów „co jest dobre a co złe”, „jak należy postępować” i co przedsiębrać wobec niegodziwości obecnej, „nie naszej” lecz demokratycznie wybranej, władzy ażeby „lud” posłuchał tych elit. Elit, które wyborczymi aktami AD’2015 pozbawił władzy, a także jednoznacznie (negatywnie) ocenił ich dotychczasową politykę.
Ów „lud”, suweren i decydent w systemie demokratycznego państwa prawa, ma do takich „niebłagonadiożnych” (zdaniem elit i tzw. mainstreamu) decyzji absolutne przyzwolenie i prawo.
Przypomniane wcześniej ahistoryczne mniemania i nadzieje zwolenników Komitetu pragnących powtórzyć spontaniczność oraz masowość społecznych protestów sprzed ponad 35 laty oddają w zasadzie genezę słabości tego ruchu jak i źródła frustracji go drążących. Wielokrotnie przypominałem w swojej publicystyce i dyskusjach niezwykle plastycznie objaśniając te dylematy i frustracje trawiące nie tylko Autorkę, ale także zapewne wielu zwolenników i aktywistów KOD-u, sentencję klasyka myśli europejskiej Arystotelesa ze Stagiry: „Nie poznamy prawdy, nie zgłębiając przyczyn”. I na tym można by było zakończyć moją odpowiedź. Choć warto pochylić się dogłębniej przynajmniej nad niektórymi przyczynami o których w rzeczonym tekście jest mowa.
Po pierwsze – należy zwrócić uwagę na znaczenie heglowskiego „Zeitgeistu” jaki zapanował w dzisiejszej przestrzeni politycznej, kulturowej, społecznej itd. nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie. Kaczyński & comp. to nie przypadek (tak jak Orban). Nie warto przypominać Jörga Haidera, Pii Kjosgaard, Geerda Wildersa, Bepe Grillo, Filipa DeWintera, Timo Soiniego, Chrystopha Blochera, Nigela Farage’a, Marine Le Pen czy exemplum tych tendencji – Donalda Trumpa.
Wszystkich ich łączy – mimo diametralnych różnic kulturowych, cywilizacyjnych (często historycznie warunkowanych) czy osobowościowo-psychologicznych, a wynikających z personalnych doświadczeń – jedno: niechęć do INNEGO, powrót do ram państwa narodowego i narodowej (często zahaczającej o szowinizm i ksenofobię) tożsamości, populizm o rysach prawicowo-neoliberalnych (rynek i relacje interpersonalne oparte o zasady laissez-faire) oraz poprzez odrzucenie dotychczasowych – skompromitowanych i skorumpowanych (wg nich) – elit demo-liberalnych niechęć do rozwiązań klasycznej demokracji liberalnej. „Duch czasów” jest właśnie taki i bez działań ponad państwowych, ponad narodowych i globalno-solidarnościowych niewiele tu da się zrobić lokalnie.
Celowo nie wymieniam tu krajów takich jak Turcja, Rosja, Chiny itd. gdyż są to kraje o innej strukturze społecznej, historii, doświadczeniach historycznych, potencjale itd. Ponadto żaden z tych krajów – jak w wypadku wielu krajów Zachodu (szczególnie jest to widoczne u takich „konwertytów” – co zawsze ma miejsce w przypadku „nowo-nawróconych na prawdziwą wiarę” nuworyszy dopuszczonych do „pańskiego stołu” – jak Polska czy kraje bałtyckie) – nie prowadzi tzw. „misjonarstwa demokratycznego” połączonego z argumentacją z dziedziny moralności i etyki (prawa człowieka, demokracja, wolności obywatelskie etc. są sztandarowym hasłem tej krucjaty Zachodu, choć nie postępuje on na co dzień absolutnie wedle tych zasad), nie próbując narzucić swoich rozwiązań politycznych. Nie mogą też uchodzić one za demokracje liberalne w rozumieniu zachodnim. Co innego jest ofensywa gospodarcza czyli walka o rynki dla narodowego kapitału, a to są właśnie podstawowe kanony gospodarki rynkowej w wersji turbo-kapitalistycznej ( m.in. Lester Thurow, Georg Soros, Jeffrey Sachs, Thomas Piketty, Josef Stiglitz, Benjamin Barber, Siergiej Karaganow, Naomi Klein itd.).
Po drugie – to jest echo „reform rynkowych” (wedle zasad leseferyzmu) zainicjowanych ponad 35 lat temu przez admirowanych przez polskich liberałów i demokratów o proweniencji styropianowo-etosowej oraz tzw. „liberałów postpezetpeerowskich” – Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. Urynkowienie kolejnych dziedzin życia – gospodarka była tylko wstępnym etapem, prologiem (w języku kolarskim), który spowodował efekt domina w kulturze, mentalności, sporcie, sztuce etc. (rentowność, konkurencja, zyskowność w efekcie – stale postępująca komercjalizacja) – wraz z rosnącym dramatycznie zróżnicowaniem dochodów, pogłębiającą się stratyfikacją społeczną i wykluczeniem (nie tylko materialnym lecz przede wszystkim – mentalnym i psychologicznym) coraz szerszych grup społecznych musiało zaowocować wzrostem prawicowego populizmu, nawet neonazizmu i neofaszyzmu. Nie bez znaczenia jest tu także wyalienowanie elit demoliberalnych z oczekiwań i wrażliwości społeczeństw świata Zachodu. Szeroki zasięg wpływów – mający tendencję wzrostową – idei autorytarnych, anty-postępowych i niecywilizowanych (w dotychczasowym tego słowa znaczeniu, na co zwraca w ostatnim wywiadzie prof. Marcin Król* m.in. dając pośrednio odpowiedź dlaczego „idziecie jak barany na rzeź”, bo tak dzieje się nie tylko w Polsce) to także wynik zmiany struktury społecznej społeczeństw zachodnich w wyniku tzw. złotego wieku: 1945 – lata siedemdziesiąte XX wieku (wg Erica Hobsbawma).
Także permanentne kryzysy ekonomiczne, niczym niekontrolowana globalizacja (ze swoimi skutkami takimi jak masowe wykluczenie, odrzucenie, strukturalne bezrobocie itp. plagi mogące dotknąć pojedynczego człowieka strącając go w otchłań beznadziei, upokorzenia i deklasacji) oraz pozbawienie tzw. „ludu” przez elity (za pomocą medialnych manipulacji czy zwykłych propagandowych kłamstw) poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności oraz personalnej godności z racji braku stabilnej i zapewniającej godne życie pracy zawodowej, a zafundowania mu w zamian chaosu, niepewności w wymiarze egzystencjalnym, deprecjacji jego doświadczenia były paliwem dla odwrotu (czy nawet załamania się) liberalnej demokracji w mentalności tegoż. „ludu” w obrębie – tak można powiedzieć – całej cywilizacji zachodniej. Gremialnego odwrotu, gdyż skojarzona i utożsamiona ona została z pospolitymi oszustwami dotychczasowych elit, coraz bardziej alienujących się od swoich wyborców.
Niemożność utrzymania na dotychczasowym poziomie społecznego statusu tzw. klasy średniej (będącej opoką tego co zwano do tej pory liberalną demokracją i państwem prawa opartego o prawa człowieka rozumiane integralnie czyli tak jak zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ-tu z 1948 roku **) stanowi kolejne (o ile nie zasadnicze) niedotrzymanie solennych zapewnień elit wobec wspomnianego „ludu” z jakim one ogłaszały upadek światowego systemu komunistycznego (którego symbol stanowił Związek Radziecki). Odtąd miało być tylko lepiej, lepiej i lepiej…
Po trzecie – zagadnienie pod nazwą: edukacja. Wspomniana komercjalizacja wszystkich dziedzin życia dotknęła także edukacji. Owocuje ten fakt coraz większym brakiem samodzielnego i krytycznego myślenia (wpływ na to także „kultura obrazkowa” z jaką mamy dziś nagminnie do czynienia, kastrująca świadomość z tych aspektów abstrakcyjnego myślenia jakie dawało tradycyjne czytelnictwo) co z kolei daje coraz szersze możliwości dla manipulacji, newsowych uproszczeń w odbiorze otaczającego nas świata, podatności na demagogię, populizm czy spiskowe teorie dziejów. I oszustwom medialnym na szeroką skalę. To tu trzeba szukać popularności w masowym zainteresowaniu tarotami, horoskopami, chiromancją, wróżbami, przepowiedniami, czyli postępującej mistyfikacji i irracjonalizacji spojrzenia na świat. Komercjalizacja edukacji to zdaniem prof. Magdaleny Środy handicap dla powiększenia obszarów poszerzenia sfer „oddziaływania żywotnej ze swej natury ciemnoty”, która „uskrzydlona przekonaniem o swej demokratycznej legitymacji do wygłaszania bzdur” bez trudu przenika coraz to nowe przestrzenie życia.
To na takiej podstawie znakomity nestor publicystyki i dziennikarstwa światowego, Australijczyk John Pilger mógł w 2014 roku napisać: „…Świat który stworzyliśmy wykracza poza koszmar George’a Orwella. Bo aby zostać zdeprawowanym przez totalitaryzm nie musisz żyć w totalitarnym kraju”.
Tak właśnie (w wyniku wspomnianych procesów) demokracja stała się instrumentem retorycznym, pokój – wieczną wojną, pojęcie: globalny = imperialny, a reformy – synonimem regresu i destrukcji. To powoduje odpolitycznienie, alienację coraz szerszych rzesz obywateli z problemów polityki, a język narracji publicznej pogrąża się w absurdach doskonale zobrazowanych w orwellowskim Roku 1984.
Magdalena Ostrowska w finale swego emocjonalnego tekstu pisze:
…Apeluję gorąco do ludzi mądrych, odpowiedzialnych — o odwagę zwołania się w coś na kształt Rady Ocalenia Narodowego, obmyślenia programu dla współczesnej Polski, w sferze gospodarki, lecz także w sferze społecznej: świeckości państwa, świeckości szkoły, nowoczesnego programu i systemu edukacji, nowoczesnego i zdroworozsądkowego modelu wspierania demografii, zabezpieczenia społecznego, ochrony zdrowia. program musi uwzględniać ludzi, nie tylko wskaźniki ekonomiczne.
Jej zdaniem z tego może i powinna wyłonić się partia, która przedstawi Polakom program przemian, który umieści Polskę z powrotem na mapie współczesnej Europy i świata, przywróci jej miejsce przy stole rokowań Unii Europejskiej debatującej o przyszłości Europy, umocni pozycję polityczną Polski. I spróbuje przekonać Polaków do zmiany władzy.
Czyli znowu myślenie w wersji „jedności moralno-politycznej” narodu i świata widzianego w barwach „biało-czarnych”. My – zasłużeni, anielscy, dobrzy, prawdziwi „Ojcowie Narodu”: Oni – zdeprawowani, źli, odrażający w każdym calu, godni jedynie pogardy i obsobaczania. I to jest błąd totalny gdyż sam taki paternalistyczny sposób patrzenia na świat i ludzi jest sui generis obmierzły etycznie („paternalizm to najgorsza z niewoli jaką człowiek może uczynić człowiekowi” – I.Kant), odpychający, przywołujący demony zawoalowanej autokracji.
Przypomnieć warto tylko wykładnię znakomitej książki Jana Józefa Lipskiego pt. Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy. Ona z grubsza wyjaśnia także dzisiejsze głębokie podziały naszego społeczeństwa. Jest kilka wersji i pomysłów na Polskę. A te pomysły i wizje Polski są (były zawsze) równoprawne — jeśli zachowujemy z jednej strony podstawowe kanony demokratycznego państwa prawa (co wiąże się z szacunkiem dla inaczej myślącego człowieka), a z drugiej pozbędziemy się poczucia misji, nawracania, bezkrytycyzmu wobec swoich przekonań. Dialog to nie są pohukiwania, stawianie kogokolwiek „do kąta”, zmuszanie do „klęczenia na grochu” i – jak wspomniano – paternalizm. Dogmatyzm i paternalizm charakteryzują bowiem przestrzeń przynależną religijnym wierzeniom, nie polityce wg zasad liberalnej demokracji, wolnościom, pluralizmowi i swobodom obywatelskim.
Drogi KOD-zie: nie trzeba dzielić schematycznie ludzi wedle zasady MY vs ONI, nie należy ścigać się z PiS-em w czymkolwiek np. kto jest większym antykomunistą, kto bardziej nienawidzi Putina i Rosji, kto bardziej zdeprecjonuje PRL i ludzi utożsamiających się z tamtymi czasy (obrona wielu elementów funkcjonowania z czasów Polski Ludowej nie oznacza bezwzględnej apologii – jaką u Was Droga Autorko widać w wielu wypowiedziach i działaniach dot. opcji przez Was prezentowanej i popieranej – tego okresu).
Czy Wasz Ruch, który wyraźnie więdnie (bo władza postępuje w myśl hasła „psy szczekają karawana idzie dalej”) zaproponował szerszym niż Wasi zwolennicy jakąś inną wizję naszego kraju?
Sam fakt, że na czele Waszych pochodów i protestów idą tak niepopularni, wręcz skompromitowani – w społecznym odbiorze – politycy jak Grzegorz Schetyna z całym gremium Platformy Obywatelskiej , Władysław Kosiniak-Kamysz z grupą działaczy PSL-u, część establishmentu Sojuszu Lewicy Demokratycznej (który jest synonimem zdrady tego co pojmuje się za „lewicowość”) itd. nie wystawia najlepszej rekomendacji takim protestom.
Szerokim gremiom społeczeństwa – ono to nie tylko Wasi zwolennicy czy admiratorzy PiS-u (siły naprawdę destrukcyjnej, groźnej i anty-demokratycznej w swej istocie) – może się wydawać, iż chodzi o powrót do tego co było, a co zostało odrzucone aktami wyborczymi w roku 2015. Dopóki tego nie pojmiecie, nie przedstawiając równocześnie pozytywów zmian za jakimi optujecie (z uznaniem słuszności co do meritum niektórych zmian zaproponowanych przez PiS w kwestiach socjalnych – można dyskutować co do form ich realizacji jednak wiele kwestii wymagało właśnie takiego podejścia do tych zagadnień) nie macie szans aby Wasz Ruch zaistniał pozytywnie w sferze społecznej świadomości jako poważna polityczna alternatywa dla prawicowo-konserwatywno-religianckiej asocjacji jaką jest PiS (to nie tylko ta partia, to według mnie określona mentalność stanowiąca de facto „kamień młyński u szyi” dla unowocześniania i zmieniania Polski).
W przeciwnym razie nadal mówić można o POPiS-ie (w wymiarze mentalnym i symbolicznym), betonującym od ponad dekady poważną, merytoryczną, modernistyczną debatę i działania naszego kraju.
To tylko kilka takich uwag człowieka będącego z daleka od Waszych przekonań i politycznych afiliacji – określam siebie jako zwolennika „lewicy” (cokolwiek pod tym terminem się rozumie) i lewicowca, życzącego jednak dobrze Polakom – jako społeczeństwu w którym żyję – i przez to Polsce.
Radosław S. Czarnecki,
Wrocław
*- Prof. Marcin Król, http://www.polskatimes.pl/strona-glowna/a/prof-marcin-krol-europa-jest-dzika-nadchodzi-wybuch-wielkiego-balaganu,10435850/
**- Dot. to całej Deklaracji łącznie z prawami socjalnymi, z których wskutek wspomnianej komercjalizacji i deregulacji państwo wycofało się z wielu obszarów życia społecznego stawiając tym samym na dziką konkurencję i wilcze prawa rynku. Kapitał (i jego komponenty) uzyskał tym samym prymat przed osobą ludzką, godnością, sprawiedliwością itd.
Będąc wywołana do tablicy, wyjaśniam, że swego tekstu nie pisałam w imieniu KOD. Jestem wprawdzie w gronie założycieli, lecz na “politykę” KOD nie mam najmniejszego wpływu, dlatego pozwolę sobie pominąć wszelkie uwagi skierowane KOD. Mój tekst nie dotyczył KOD, tylko mojej frustracji jako obywatela, spowodowanej właśnie tym, że psy szczekają, a karawana jedzie dalej.
Argumentu, że dzielę społeczeństwo na My / Oni, że uważam Onych za “odrażających, brudnych złych” nie przyjmuję. Moje serce zawsze biło po lewej stronie; szczególnie, że nie zaliczam się do kasty inteligentów. Rozumiem przyczyny, dla których PIS wygrał, sama głosowałam na partię Razem, po to, aby głos jej przedstawicieli zaistniał w przestrzeni publicznej. Mam żal do środowisk (dziś opozycyjnych do PIS), że nie analizują tych przyczyn, że nie widać burzy mózgów, lecz cały wysiłek skupiony jest na personaliach; że nikt nie przygotowuje programu dla Polski, który uwzględni potrzeby społeczne, a nie tylko wskaźniki PKB. Odnoszę wrażenie jakby chodziło jedynie o restaurację; pisze o tym, gdzie mogę, narażając się na etykietę “pisówy” . Napisałam o tym też w artykule, niepotrzebnie mnie Pan tak beszta.
Poczyniona przez Pana analiza przyczyn zwycięstwa PISu jest zapewne słuszna, lecz niewyczerpująca. Dodam tylko, że duch czasu, mimo że duch, nie wziął się z powietrza. Szkoda, że w Polsce nie trwa żadna dyskusja nad tezami Dani’ego Rodrika o tym, że współistnienie suwerenności narodowej, demokracji i globalizacji ekonomicznej, takiej jak ona dziś wygląda, jest niemożliwe, i któryś z tych czynników musi ulec ograniczeniu (Dani Rodrik, Paradoks globalizacji). W państwach, gdzie wykonano ruch w kierunku państwa autorytarnego, próbuje się wyjść z tego trylematu, jak nazywa go Rodrik, kosztem demokracji, także w Polsce. Zdaniem Rodrika, najbardziej pożądanym kierunkiem byłaby jednak modyfikacja globalizacji, z pewnymi ograniczeniami wolności handlu, wolności przepływu kapitału, siły roboczej. Ograniczenie dominującej roli korporacji międzynarodowych i spekulacyjnej roli pieniądza międzynarodowego. Nie wiem, dlaczego w Polsce o tym się nie mówi. Gdzie są elity intelektualne ?
Odzywam się jako jeden z przywołanych przez Autora „baranów” i nie odżegnuję się od tej etykietki, bo ona dobrze wyjaśnia mechanizmy współczesnej Polski.
*
Kilka słów do Pani @MAGDALENY. Niepotrzebnie Pani się tak kaja przyjmując argumenty Autora tak bardzo bezpośrednio do siebie. To jasne, że nie Pani dzieli Polaków na MY i ONI, oraz nie Pani odpowiada za prawdziwe i wydumane grzechy KOD. Myślę też, że Autor nie Panią „beszta” ale całe środowiska inteligencko-technokratyczne popierające KOD a także sam KOD za brak jasnej, spójnej strategii społecznej i metody politycznej zdolnej do przeciwstawienia się PiSowskiej kontrrewolucji. Co do ostatniego Pani pytania zaczynają się pojawiać próby odpowiedzi czego wyrazem jest m.in. wywiad z M. Królem przywołany przez Autora.
*
Wracając do „baranów”. Jakkolwiek jestem od szeregu miesięcy dość konsekwentnym krytykiem KOD, czego potwierdzeniem są moje komentarze na SO, tym razem muszę stanąć w jego obronie. Autor dość swobodnie przejechał się po KOD zarzucając mu brak wszelkiej skuteczności, a przede wszystkim niezdolność do znalezienia antidotum na katastrofalną, prymitywną, niedemokratyczną, narodowo-ksenofobiczną, anty modernizacyjną politykę PiS.
Ale od początku:
– Po pierwsze Autor zauważa, że zwolennikami KOD „… są w zasa¬dzie grupy i war¬stwy inte¬li¬genc¬kie gene¬tycz¬nie zbli¬żone, nawet toż¬same z tymi, które prze¬wo¬dziły Pierw¬szej Soli¬dar¬no¬ści (i były zaan¬ga¬żo¬wane w dzia¬ła¬nia opo¬zy¬cji demo¬kra¬tycz¬nej w PRL–u)” a następnie przypisuje tym środowiskom naiwność polityki „ex cathe¬dra” pouczających naród przez media „co jest dobre a co złe” oraz „jak należy postę¬po¬wać” i co przed¬się¬brać wobec nie¬go¬dzi¬wo¬ści obec¬nej, „nie naszej” lecz demo¬kra¬tycz¬nie wybra¬nej władzy…”. Autor przy okazji jednym tchem wymienia okoliczność, że odnosi się to do: „ Elit, które wybor¬czymi aktami AD’2015 pozba¬wił wła¬dzy, a także jed¬no¬znacz¬nie (nega¬tyw¬nie) oce¬nił ich dotych¬cza¬sową poli¬tykę.”
Uproszczenie tego rozumowania powoduje jego nietrafność. Naród nie wybrał elit, bo one są niewybieralne, ani nieusuwalne. Naród wybrał inne ugrupowania polityczne w proporcji dalekiej od klęski dotychczasowych rządzących. Ta proporcja wyborcza zadaje również kłam stwierdzeniu o jednoznacznie negatywnej ocenie polityki ugrupowań dotychczas rządzących.
– Po drugie Autor dowolnie konfabuluje zakładając „ahi¬sto¬ryczne mnie¬ma¬nia i nadzieje zwo¬len¬ni¬ków Komi¬tetu (KOD) pra¬gną¬cych powtó¬rzyć spon¬ta¬nicz¬ność oraz maso¬wość spo¬łecz¬nych pro¬te¬stów sprzed ponad 35 laty” wyciągając z własnej wyobraźni wniosek, że takie oczekiwania zwolenników KOD „oddają w zasa¬dzie genezę sła¬bo¬ści tego ruchu jak i źró¬dła fru¬stra¬cji go drą¬żą¬cych”. Kiedy się zabiera głos w poważnej dyskusji dobrze jest podać źródła wiedzy – skąd Autor wywiódł taką wiedzę, o nadziejach na masowe, spontaniczne protesty społeczne? W dokumentach KOD ich nie znalazł, w poważnych wypowiedziach miarodajnych przedstawicieli owych recenzowanych „elit” też ich nie ma, więc skąd? Jedynymi „źródłami” takich „rewelacji” były i są niektóre prawicowe media sprzyjające PiS straszące własnych czytelników widmem restauracji. Media te zarówno ze względu na notoryczne kłamstwa, mierny poziom ich dziennikarzy jak i własne interesy są w tej sprawie zupełnie niewiarygodne.
– Po trzecie Autor poddaje analizie przyczyny zwycięstwa PiS dowolnie zestawiając przyczyny bezpośrednie i pośrednie a także te, których wpływ na to zwycięstwo był dosłownie żaden. O ile heglowskiego „Ducha Epoki” skutkującego wzrostem populizmów, odwołujących się do prymitywnego nacjonalizmu i ksenofobii, kwestionujących rozwiązania demokratyczne i przyzwoitość elit, w wielu krajach europejskich daje się z wieloma zastrzeżeniami uznać jako przyczyny bezpośrednie, o tyle uznanie tych zjawisk za echo reform rynkowych Ronalda Reagana czy Margaret Thatcher jest wielce dyskusyjne. To nie te reformy spowodowały szereg zjawisk negatywnych, o których Autor napisał, ale natura współczesnego kapitalizmu, globalizacji i przyspieszenia technologicznego jest tu głównym oskarżonym. Większość z analizowanych przyczyn obecnego stanu rzeczy stanowi natura kapitalizmu jaką znamy co najmniej od 200 lat. Trudno ją zatem obwiniać wyłącznie o skutki współczesne. Autor sam zauważa, wiele negatywnych konsekwencji rozwoju współczesnego świata dla szerokich kręgów społecznych, ale gdzie tu wina PO, PSL czy KODU? Najlepszą odpowiedzią jest zresztą odpowiedź samego Autora: „Duch cza¬sów” jest wła¬śnie taki i bez dzia¬łań ponad pań¬stwo¬wych, ponad naro¬do¬wych i glo¬balno-soli¬dar¬no¬ścio¬wych nie¬wiele tu da się zro¬bić lokal¬nie.” Tak więc ani Polacy ani tym bardziej KOD nie ma szans zaradzenia tym problemom,
– Wśród przyczyn na osobne podkreślenie zasługuje analiza edukacji. Można się zgodzić z Autorem w większości co do zjawisk, natomiast nie ma dobrej odpowiedzi jak to zmienić – kultura obrazu na trwałe wyparła kulturę słowa, masowość edukacji skutkuje obniżeniem jej poziomu, papka tabloidalno-rozrywkowa wypiera zdolność do myślenia abstrakcyjnego i kreatywnego, ale co to ma wspólnego z odpowiedzialnością polskich elit przed 2016 r.? To zjawiska globalne i ich zmiany też musiałyby być globalne. Co więcej o ile PO próbowała coś reformować, o tyle PiS proponuje powrót do środkowego Gierka, a więc cofnięcie się o 40 lat. To ma być rozwiązanie? Ciemny i ogłupiony „suweren”?
*
Autor swoje wizje lub konfabulacje wkłada w intencje Pani Magdaleny Ostrowskiej. Z jej postulatu że z potrzeb sytuacji „może i powinna wyło¬nić się par¬tia, która przed¬stawi Pola¬kom pro¬gram prze¬mian, który umie¬ści Pol¬skę z powro¬tem na mapie współ¬cze¬snej Europy i świata, przy¬wróci jej miej¬sce przy stole roko¬wań Unii Euro¬pej¬skiej…” wyciąga wniosek, że proponuje ona „znowu myśle¬nie w wer¬sji „jed¬no¬ści moralno-poli¬tycz¬nej” narodu i świata widzia¬nego w bar¬wach „biało-czar¬nych”. Szanowny Autorze, na boga, gdzie Pan to wyczytał? Rzetelna dyskusja wymaga aby Pan nie krytykował swoich konfabulacji przypisując je komuś innemu, bo to bez sensu!
*
Kolejny zarzut do KOD o licytowaniu się z PiSem na inwektywy pod adresem przeszłości oraz przeciwników. Skąd Pan to wziął – bo na pewno nie z oficjalnych materiałów i wypowiedzi KOD? Chyba, że pojedyncze głosy w dyskusjach brać za oficjalne stanowisko ruchu, ale to jest brak elementarnej rzetelności!
*
Kiedy Pan napisał „Wasz ruch, który wyraźnie więdnie…” następnie wskazując według Pana „skompromitowanych polityków” i całe formacje które biorą udział w protestach to zaczynam się zastanawiać co Pan ma na myśli? Łatwo Pan przypisuje kompromitację ludziom i całym formacjom. Nie mówię, że są bez winy ale są oficjalną opozycją parlamentarną i poza parlamentarną. Jak protestują źle, ale jak nie protestują jeszcze gorzej? To na czym polega ten uwiąd?
*
Odwołuje się Pan do hipotezy trwałości POPISU od 10 lat blokującego dyskusje i zmiany na scenie politycznej! Naprawdę nie zauważył Pan, że to co robi PiS po wyborach jest radykalnym zerwaniem z POPISEM? Czy naprawdę nie widzi Pan, że nie ma powrotu do status quo ante sprzed 25 10 2015 r? Przecież to widać już w samym KODzie od początku jego istnienia.
*
Reasumując Pańskie wypowiedzi są próbą przypisania KODowi odpowiedzialności za to, że na sprawy lokalne nie znajduje odpowiedzi globalnych. Krytykować można i trzeba, ale za to na co KOD ma wpływ. Cudów nie ma!
W całym Pańskim tekście nie znalazłem ani cienia pomysłu jak rozwiązać problem przed którym stoi nie tylko KOD, nie tylko stare elity, ale Polska. Problem ochrony dorobku 1989-2015 przed całkowitą destrukcją. Przecież te lata to wielkie wyrzeczenia milionów ludzi, które dały nam stabilizację, rozwój a teraz są bezsensownie marnowane. Największą cenę zapłacą za to właśnie wykluczeni, najbiedniejsi i ci co najsłabiej sobie radzą. Wszyscy inni poradzą sobie lepiej.
*
Na koniec o pewnej manierze. Nas zwolenników lub krytyków KODu swobodnie nazywa Pan „baranami”, jednocześnie sam siebie lokując gdzieś obok nas, jako niezależnego „.lewicowca”, tak jakby Pana to nie dotyczyło. Ustawia się Pan w roli trochę takiego współczesnego mędrca, wzorem „Sokratesa” uznając, że jest Pan ponad to, a tylko fakt zamieszkania w Polsce powoduje, że Pan dobrze życzy Polakom. Nie dostrzega Pan czegoś dziwnego i osobliwego w takim stawianiu sprawy? Wolę się przyznać do bycia „baranem mimowolnie wiedzionym na rzeź” zastanawiającym się jak zapobiec nieszczęściu, niż udawać, że jestem ponad to i mnie to nie dotyczy. Różnica w podejściu dość subtelna – kto naprawdę jest baranem i do jakiego stopnia – okaże się na końcu.
*
(I już zupełnie inna uwaga. Z ciekawego wywiadu z M. Królem wynika szereg rzeczy wartych przemyślenia. W jednej sprawie M. Król się myli radykalnie mówiąc, że na świecie nie ma pieniędzy. Pieniędzy czyli kapitału jest ponad 1000 razy więcej niż wszystkich potrzeb ludzkości. Chcąc zatem znaleźć rozwiązanie wielu problemów współczesnych trzeba usiąść do stołu z przedstawicielami kapitału – z przedstawicielami owych 3% ludzkości, dysponujących ponad 90% zasobów kapitałowych ziemi. Bez nich politycy niczego nie rozwiążą. Co więcej pomijanie ich spowoduje, że to oni prędzej rozwiążą większość polityków. C’est la vie!)
@Autor: pan Sławek powyżej bardzo dokładnie wyliczył słabości i kontrowersje Pańskiego wywodu. Dodatkowo dodam kilka swoich uwag: zarówno Autorka, Pani Magdalena Ostrowska, przywołana przez Pana Radosława do tablicy jak i większość dyskutujących pod jej tekstem, starała się podkreślić konieczność wspólnego działania, aby zaradzić złu, jakim są rządy pod egidą Kaczyńskiego. I nagle mamy “towarzysza” pohukującego na innych “Wy!. Szanowny Pan Radosław ma znacznie lepsze pomysły jak zaradzić złu i z inteligentami się nie miesza. Można i tak, ale z tym PiSowskim klopsem nie poradzi sobie ani Pan, ani żadna, najlepsza nawet partia opozycyjna. Nie w połajankach i wywyższaniu się droga. Tu trzeba się mocno zjednoczyć i nieco przyhamować swoje ego na rzecz wspólnego celu: ograniczenia zniszczeń mentalnych, kulturowych i ekonomicznych jakie wprowadza gensek Kaczyński i które tu i teraz erodują dorobek całego pokolenia.
.
Druga sprawa, to widoczna sprzeczność zdeklarowanego lewicowca i jego negatywny stosunek do globalizacji! Dla mnie to niezrozumiały paradoks. Bo czym jest ta globalizacja: to interakcja i integracja biznesów i rządów różnych narodów napędzana wymianą handlową i nowymi technologiami telekomunikacyjnymi. Beneficjantem są tu przede wszystkim kraje najuboższe w Azji, Afryce i Ameryce łacińskiej, do których kierowana jest prodykcja i usługi wykonywane dla bogatszych krajów. Jednym z beneficjantów globalizacji jest właśnie Polska! Czy globalizacja nie jest czasem odpowiedzią kapitalizmu na potrzeby najuboższych? A Pan Radosław Czarnecki nas tu nią straszy! Dla Amerykanów to oznacza rzeczywistą utratę miejsc pracy. Stąd m. in. popularność trybuna Trumpa.
.
Panie Radosławie, myślę, że się tu Pan nieco zagalopował w swoich połajankach. Więcej pokory, bo partacze rządzą Polską a są jeszcze bardziej prymitywne siły, które na tym mogą skorzystać, z Rosją Putina na czele. Proponuję zatem na początek częściej używać słowo MY!. Nikt tu Pana nie pogryzie. Jest cel wspólny wymagający pilnego rozwiązania. Wspólnego rozwiązania.
odpowiedzią na, dla mnie baumanowsko definiowane rozterki braku przynależności prekariatu do zdobyczy nowoczesnego świata, wydaje się być nowoczesna socjaldemokracja, skutecznie przedefiniująca dawną lewicowość podobnie jak globalizacja przedefiniowała dawny kapitalizm. Takiej socjaldemokracji dostarczającej ludziom wiążącej alternatywy współuczestnictwa definitywnie w Polsce brakuje. Zgadzam się natomiast z zarzutem paternalizmu wobec środowisk szukających obecnie możliwości odwrócenia anty-demokratycznych tendencji – jakkolwiek może on wydawać się w pewnej mierze naturalny wobec różnic w świadomości, w myśl świetnego cytatu z Kanta bywa co najmniej nieskuteczny z pragmatycznego punktu widzenia właśnie z takich różnic w świadomości wynikających. W swoim komentarzu do tekstu Magdaleny Ostrowskiej napisałem jakie jak sądzę kierunki działania powinien przyjmować KOD aby być bardziej skutecznym – przede wszystkim merytoryczne wobec interesariuszy, jako, że o takiej teraz mówimy, polityki społecznej. Wypracowywanie takiej bazy z konsekwentnym odnoszeniem się do struktur postępowej Europy, tu w znaczeniu – demokratycznej, wydaje się nie najgorszym pomysłem obrony koniecznej przed populizmem, zaściankowym lub, zgoda, że przybierającym na sile, globalnym.
Zacząłem od socjaldemokracji, argument jednak wydaje się być uniwersalny – ludziom potrzebne są alternatywy współuczestnictwa, więc także liberalna i chadecka, dywersyfikacja to także skuteczna obrona.