Europa dwóch prędkości, wzmocniona przez zwycięstwo Macrona ma prawo się nam nie podobać. No i co z tego? Możemy narzekać, pomstować, ale nic się od tego nie zmieni. To właściwie nie są „prędkości”, a klasy. Jesteśmy w economy, a drzwi do business właśnie się przed nami zatrzaskują. W dużym stopniu na nasze życzenie. Nasze, nasze! Bo jeśli nawet „dobrą zmianę” zafundowała nam, głosując na PiS, mniej niż jedna piąta obywateli, to w polityce międzynarodowej państwo reprezentuje ten kto w nim rządzi.
Właściwie to PiS nie mógł stracić na tych francuskich wyborach. Marine Le Pen; wiadomo. Swój do swego po swoje. A jeśli Emmanuel Macron będzie się od nas odgradzać w vitesse premiere, to przecież o to chodzi suwerenowi z Żoliborza. Żeby mu się jak najmniej wpieprzano w jego rządy.
Nie ma co ukrywać, że mimo historycznego postępu cywilizacyjnego dokonanego przez Polskę po 1989 roku, jeszcze nam sporo w tym względzie brakuje do Francji, Niemiec, Beneluksu czy nawet Italii z jej kłopotami. I brakuje nam euro, które mogliśmy mieć już parę lat temu. Przejście na euro ma jak wszystko swe plusy i minusy, lecz nie wystarczy powiedzieć, że te pierwsze przeważają. Bez wspólnej waluty nie możemy być w pełni kompatybilni z krajami pierwszej prędkości. Powoływanie się na Zjednoczone Królestwo, które bez euro było ważnym członkiem Unii czy na Szwecję i Danię z ich koronami nie jest miarodajne. To ekstraklasa gospodarki światowej, a my z drugiej ligi zsuwamy się właśnie do trzeciej, czwartej…
Graliśmy trochę powyżej naszego standardu i Unia to kupowała. Bo jednak jesteśmy niemałym krajem i znaczny jest wolumen naszej gospodarki, która do tego się szybko rozwija. Bo stoją za nami Niemcy, w których interesie jest nasza dobra pozycja, a Niemcy w Unii – wiadomo. No i byliśmy, do niedawna aktywni, a to skutkuje.
Z Niemcami rząd PiS jakoś unika konfliktu, Kaczyński spotyka się z Merkel, ale Polaków do tego kraju zraża. Ale już z Francją idzie na całość. Stosunki z unijną siłą numer dwa oddane zostały w gestię Macierewicza, tego od caracali i mistrali sprzedawanych Rosji via Egipt po dolarze za sztukę. Zaś jego wiceminister Kownacki zabłysną wypominając Francuzom, że od nas nauczyli się posługiwać widelcem. Szef MSZ ograniczył się do przedwyborczego zdjęcia z Marine Le Pen. Z prezydentem Macronem to nawet prezydent Duda się szybko nie spotka.
Ożywionych i wszechstronnych stosunków gospodarczych Francja z nami nie zerwie. Przenoszenia produkcji i miejsc roboczych z Francji do Polski prezydent nie może zabronić i nie ma takiego interesu. Francuska firma w ten sposób bowiem zwiększa swoją efektywność. Francuski przedsiębiorca oszczędza na towarach wożonych przez taniego polskiego kierowcę. Wszelkie restrykcje i obostrzenia w gospodarce dotykają jedną i drugą stronę. Rozmowy obu kandydatów z zagrożonymi robotnikami to przedwyborcza zagrywka, podobnie jak narzekanie na polskie tiry. Przejąłbym się raczej tym co kandydat Macron mówił o odchodzeniu Polski od unijnych standardów demokracji. Prezydent Macron wyciągnie z tego wniosek przy dyskutowaniu o kolejnej transzy unijnych dotacji.
O polityce wewnętrznej i zagranicznej Francji w najbliższych latach będziemy mówić po wyborach parlamentarnych. Jeśli będą niekorzystne dla prezydenta, jego polityka w stosunku m.in. do Polski będzie ostrzejsza. Co nie znaczy, że Assembee Nationale będzie propolskie. Dla nas stosunki z Francją powinny się notować wysoko, zaraz po Niemcach, USA i na swój sposób Rosji. Polska z punktu widzenia Francji stoi dalej w kolejności zainteresowania. Dla nich Jarosław Kaczyński jest niewygodną okolicznością, a dla nas Marine Le Pen jest groźna, bo zagraża Unii Europejskiej.
Ta groźba tylko się oddaliła. W dłuższym okresie Front Narodowy, czyli nacjonalistyczna prawica, rośnie w siłę. Z drugiej strony rośnie skrajna lewica, którą reprezentuje Jean-Luc Melenchon. W pierwszej turze wyborów obie te antysystemowe siły uzyskały łącznie czterdziestoprocentowe poparcie. Trudno sobie wyobrazić wspólny front Melenchona i Le Pen, ale nie jest on konieczny dla obalenia V Republiki. Jeśli kłopoty gospodarcze i społeczne Francji będą się pogłębiały, wystarczy, że nieco silniejszy wówczas Melenchon znowu nie poprze przeciwnika znacznie silniejszej Le Pen. Czy nie daj Boże, wejdzie z nią do drugiej tury, co było już możliwe w tym roku. Lewica w wielu okolicznościach pomaga via facti skrajnej prawicy zdobyć władzę. Wiemy coś o tym.
***
Może tak być ale nie musi. Był Brexit i Trump, ale były też wybory w Austrii, Holandii i teraz we Francji. Być może jest to chwilowe zatrzymanie rosnącej fali międzynarodowej fali populizmu, ale nie można wykluczyć, że to początek jego odwrotu.
A więc vive La France et gaude Mater Polonia!
Ernest Skalski
PiS ma sytuację idealną, marzenie. Nawet jak przegra to wygra.Tylko pozazdrościć.
Czy nie można pominąć wynurzeń tego – Valga me Dios – pomiotła?
Emmanuel Macron…….
Młody jest, od bachora stawia na swoim..
Podszkoli się na prezydenckim fotelu i będzie partnerem do pokera.
A Francja?
Z pewnością będzie trwać i będzie dbać o własne interesy jak zawsze.
Rządzić to tam chyba będzie Brigitte.
Pan Ernest ukradł mi tytuł bo przemyśliwuję, co by tu napisać i pewnie napiszę, ale pod tym, co Pan napisał podpisuję się oburącz! Znakomita analiza, nic dodać nic ująć.
Powtarzam się, ale … Francja, podobnie jak inne kraje europejskie, straciła przewagi technologiczne, które pozwalały na bardzo wysokie płace. Teraz płace w Europie powinny zmniejszyć się do chińskich, bo poziom technologii się wyrównał. Macron, podobnie jak inni europejscy politycy, milczą o katastrofie edukacji i złej organizacji badań naukowych. Bez sanacji tych dwóch obszarów życia cała Europa jest skazana na porażkę.
>>Macron, podobnie jak inni europejscy politycy, milczą o katastrofie edukacji i złej organizacji badań naukowych. <<
Hazelhardcie miły, a gdzież to na świecie istnieje obecnie dobry system edukacyjny ?
W latach 80-tych były trzy takie miejsca, Dania, Finlandia i Polska.
Moi francuscy koledzy nauczyciele zachwycali się polskimi dziećmi, które kiedy opanowały język francuski błyskawicznie stawały się prymusami. Dzieci które zaczynały naukę od zera w ich szkołach były podobne do tych francuskich… taka nowoczesna edukacja zaordynowana przez Napoleona.. powielona na świecie.
Obecnie poziomy się wyrównały, polskie dzieci są tak samo mądre jak ich rówieśnicy w Europie czy w Stanach.
A badania naukowe? Nie bardzo rozumiem gdzie tkwi problem, Żydzi i Chińczycy zrobią to lepiej i szybciej…. i taniej, czysta ekonomia. Amerykanie zapłacą najwięcej i będzie jak zawsze doskonale.
Będą mieli i badania i tęgie łby do nich przyzwyczajone.
Od wymyślania nowych rzeczy podobno główka boli, czyli myślenie szkodzi.
A gotowiec i jeszcze wesoły to fajna rzecz, nawet podpowiedzą kiedy się śmiać należy.
Zwycięstwo Macrona we Francji daje nam (UE i Polsce) 5 lat oddechu. Na tyle odsuniete zostało zagrożenie dezintegracji Unii. Czy rację ma Hazelhard, że na dłuższą metę politycy polegną w konfrontacji ze społeczeństwem, bo dojdzie do obniżenia płac, to się okaże w praniu. Znając inercję Europy reformowanie systemów edukacji i badań naukowych będzie szło topornie o ile w ogóle się zacznie.
Polska już po niemieckich wyborach będzie musiała zmierzyć się ze stanowczą reakcją UE w sprawach łamania praworządności. Wobec słabości narzędzi traktatowych UE przemówi przede wszystkim „do kieszeni”.
*
Warto zwrócić uwagę na konsenwencje Europy wielu prędkości. Polacy są silnie proeuropejscy i bedą wymuszać na naszej klasie politycznej dołączenie do pierwszej ligi, nawet jeśli to zajmie nam kilka lat. Elity intelektualne Polski też mają tu znaczącą rolę do odegrania.
@Sławek
Nie rozumiem skąd się bierze wśród ludzi potrzeba życia w alternatywnej rzeczywistości, ale jak widać towarzyszy to nam od zarania dziejów. Otóż, Macron ze swoimi ludźmi robią wszystko by wyrzucić wschodnie firmy transportowe z francuskiego rynku … i wychodzi im to coraz bardziej bo z tego co zaobserwowałem coraz więcej firm polskich jednak rezygnuje z tego kierunku. Nawet powstało specjalne prawo od nazwiska Macrona narzucające polskim przedsiębiorcom (i nie tylko polskim, ale uderzające głównie w państwa Europy wsch.) płacenie pensji francuskich polskim pracownikom. Mało tego bo swojego czasu powstało nawet zrzeszenie państw z Europy zach. przeciwko państwom z Europy wsch. Sojusz znany jako „road alliance” ma na celu zwyczajnie bez ogródek zamknąć rynek http://nla.eu/news/nine-countries-signed-up-to-a-road-alliance/
@ BRENTANO od paru lat państwa „starej Unii” bronią się przed utratą miejsc pracy w swoich krajach, utratą dochodów swoich przedsiębiorstw, etc. To działania protekcjonistyczne, niekorzystne dla naszej części Europy, choc w świetle interesów narodowych jakoś zrozumiałe. (Dla nas nieakceptowalne ale zrozumiałe.) Polska zamiast uporczywie negocjować i lobbować w UE (razem z państwami „nowej Unii”) tupie nóżką, obraża partnerów, ostentacyjnie nie wysyła przedstawicieli lub niskiego szczebla urzędników a łamaniem standardów demokracji sama wystawia się na strzał UE. Taka samoizolacja Polski i działanie na własną szkodę, jest również działaniem na szkodę naszych firm, naszych pracowników oraz naszych interesów. Nie mam pretensji do Macrona, bo to nic nie da, kiedy naiwnością byłoby oczekiwać, że ktoś dobrowolnie zaprzestanie batalii o swoje interesy. Mam pretensje do polskiego rządu i prezydenta, że nie chronią naszych interesów. PiS zamiast spiskować jak utrzymać się przy władzy powinien zajmować się interesami Polski. I o to mam zasadnicze pretensje do tej sekty.
Zasada powinna byc bardzo prosta : Firma pracujaca w krajach zachodniej Europy ,placi ZUS wedle skladek kraju w ktorym pracuje ….!
@Sławek
Przecież to nie jest sprawa polityki, a gospodarki. Bez względu na to czy rządzi Macron, le Pen czy ktokolwiek inny to sytuacja byłaby dokładnie taka sama bowiem gospodarki Europy zachodniej i wschodniej są nierówne do tego stopnia, że Rumuni, Bułgarzy, Polacy, Węgrzy czy Czesi będą nadal odbierać pracę Francuzom dokładnie tak jak Azjaci odbierają pracę Amerykanom.
@JacekM
Tak jest ! Gdy ktoś jeździ w trasach z Polski do Portugalii i ma dwóch kierowców w firmie to powinien zatrudnić najlepiej pięciu księgowych. Każdy z nich liczyłby osobno stawki w Polsce, Niemczech, Francji, Hiszpanii i Portugalii, a do tego powinien jeszcze wynająć przedstawiciela na każdy z krajów zachodnich. No i nie może jeździć przykładowo do Holandii czy Belgii, czyli rozwijać działalności w jakikolwiek sposób, chyba że zatrudni kolejnych przedstawicieli oraz księgowych, a kierowców będzie rejestrował w hotelach bo w kabinie odpoczywać nie wolno i jako polski przedsiębiorca będzie dodatkowo im płacił zagraniczne pensje. Upraszczanie zasad to podstawa biznesu, absolutnie !
A ja mam wrażenie że polscy politycy i żurnaliści nie mają pojęcia z jakiego kalibru
politykiem francuskim będą mieć do czynienia. Młody…. itd…
Dajcie mi kogoś zbliżonego do Prezydenta Francji choć trochę pod względem nabytego wykształcenia.
Taką pobrał edukację..
Quote;
„Kształcił się w jezuickim liceum w Amiens, następnie w paryskiej szkole średniej Lycée Henri-IV[2]. Uzyskał dyplom DEA z zakresu filozofii na Université de Paris X, został także absolwentem Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu oraz École nationale d’administration[1]. W latach 1999–2001 był asystentem filozofa Paula Ricœura[2] i współpracował przy wydaniu jego książki La Mémoire, l’histoire, l’oubli. Przez dziesięć lat uczył się gry na fortepianie[3].”
Dla polskiej prasy ważna jest żona a nie nie na przykład to: École nationale d’administration która dostarcza kadry politycznej i wierzcie mi, tam nie ma zmiłuj sie..
Nawet grał wystarczająco długo na fortepianie a już ten fakt separuje go od jakiegokolwiek wysokiej rangi polityka polskiego. Takie bachory w latach 80-tych wprowadzałem w świat muzyki i wierzcie mi, mieliśmy obopólną satysfakcję.
To jest elita intelektualna, to nie sa ludzie z przypadkowego awansu.
Oni naprawdę wiedzą co powinni robić dla dobra Francji, jak polubią Polaka to są autentycznie mili i przyjacielscy ale to nie staje się z dnia na dzień, trzeba zapracować na to „polubienie”, potrafią docenić wysiłek bo sami się nie oszczędzają,
przynajmniej w określonych kręgach.