Czy tak naprawdę będzie, to się jeszcze okaże, ale tak czy inaczej warto się przyjrzeć, co tak naprawdę dzieje się w Watykanie od kiedy Jorge Bergoglio został wybrany na papieża. Zrobię to, przypominając dymisję innego równie potężnego i równie młodego jak Müller purpurata kardynała Raymonda Leo Burke (ur. 1948). Burke został biskupem w 1995 roku, a w 2010 prefektem Trybunału Sygnatury Apostolskiej, który można nazwać watykańskim Sądem Najwyższym . Tak więc biskupem został dzięki Janowi Pawłowi II, a jeden z najważniejszych urzędów w Watykanie sprawował dzięki Benedyktynowi XVI. Papież Franciszek już po roku pontyfikatu odwołał go z tej funkcji.
Kardynał Burke znany jest nie tylko z konserwatywnych poglądów teologicznych (trudno powiedzieć, że takowe ma, bo raczej nie dał się poznać jako tęgi teolog tylko jako „porządkujący” niezależnie myślących), prawicowych sympatii politycznych (jako jeden z nielicznych amerykańskich biskupów pochlebnie wyrażał się o Donaldzie Trumpie) i z upodobania do wyjątkowo barwnych strojów. Trudno się dziwić, że między nim, a Bergogliem od początku nie było chemii. Nie dziwi też, że znalazł się na bocznym torze i należy do najbardziej zagorzałych przeciwników obecnego papieża.
Postać Gerharda Ludwiga Müllera jest nieco bardziej złożona. Na pewno jest znakomitym – choć konserwatywnym – teologiem i do chwili obecnej opublikował ponad 400 książek i artykułów naukowych. W 2002 roku został biskupem, a w 2012 szefem Kongregacji Nauki Wiary. Tak więc – podobnie jak Burke biskupem został dzięki Janowi Pawłowi II, a najważniejszy urząd w Watykanie sprawował dzięki Benedyktynowi XVI. Jest postrzegany jako duchowy i intelektualny spadkobierca Ratzingera. Zaskoczył jednak zbliżeniem do teologii wyzwolenia i współautorstwem książki z jednym z jej założycieli Gustavo Gutierrezem.
Jednak od początku pontyfikatu Franciszka dawał do zrozumienia, że najbardziej rewolucyjne propozycje argentyńskiego papieża „nie przejdą”. Na przykład udzielanie Komunii świętej katolikom żyjącym w nieuregulowanych związkach partnerskich skomentował kostycznie – „kościół nie toleruje poligamii”. Wyraźnie dystansował się też do polityki „zero tolerancji dla pedofilów w sutannie”. Od 1 lipca już wie, kto w tej chwili rządzi w Kościele katolickim.
Czy przerwane kariery kościelne najbardziej widocznych „ikon katolicyzmu konserwatywnego” oznaczają przełom w Kościele katolickim? Nie sądzę. Jednak na pewno kler nastawiony na bezkrytyczne potakiwanie i wierne powtarzanie „watykańskich prawd odwiecznych” nie może liczyć na „świetlane kariery”. Być może również dla większości polskich biskupów tęskniących za Janem Pawłem II i Benedyktem XVI przyszedł czas, by zdać sobie sprawę, że od 2013 roku papieżem jest Franciszek.
Tak, wiem: najnowsze nominacje Franciszka w Polsce nie napawają optymizmem. Szczególnie skandaliczną jest ta krakowska. Wierzę jednak, że to „wypadek przy pracy” i przy następnych papież już nie będzie polegał na swoich „najbliższych współpracownikach” wskazujących na „najbardziej odpowiadającym polskiemu Kościołowi kandydatów”. Zmiana powinna dotrzeć również nad Wisłę!
I na koniec słowo o nowym prefekcie Kongregacji Nauki Wiary. Luis Ladaria (ur. 1944, a więc cztery lata starszy od poprzednika na tym urzędzie), mało znany i raczej unikający mediów jezuita dał się poznać jako subtelny i unikający kontrowersji teolog. Jego główne publikacje dotyczą zagadnień dogmatycznych (jak pneumatologia, chrystologia, teologia trynitarza, teologia grzechu pierworodnego i łask), a punktem wyjścia tej ezoterycznej wiedzy były prace poświęcone teologii teologa z IV wieku Hilarego z Poitiers. Miałem okazję go spotkać przed laty; jego książki czytałem, szczególnie utkwiło mi w głowie jego „Wprowadzenie do antropologii teologicznej” wydane przez Wydawnictwo WAM w 1997 roku.
Ludzie, jak wiadomo, się zmieniają, zwłaszcza pod wpływem różnych „ważnych funkcji”. Mam nadzieję, że pozostanie sobą i wniesie do tej nie cieszącej się dobrą sławą Kongregacji (to następczyni inkwizycji, co szczególnie ostatni prefekci przypominali) nowego ducha.
Stanisław Obirek
A ja mam prośbę do Pana profesora. Relacje między Watykanem (obecnym) a polską hierarchią jakie są – każdy widzi. Nasi purpuraci przyjęli najwyraźniej strategię przetrwania. „Kiedyś i Franciszek odejdzie, a my potem …” itd.
Czy w ogóle są jakieś szanse, by Watykan miał wpływ na to co się dzieje w kościołach krajowych? Jak to wygląda w innych krajach? Od czasu do czasu dostajemy info, że ten i ów z biskupów mu się sprzeciwia, ten i tamten popiera, ale jak to wygląda w kościołach? Różnice między nimi były przecież zawsze, ale nie znam opracowania ich stosunku do odniesieniu do jednej osoby, w tym przypadku następcy św. Piotra. Czy to się w ogóle da opisać w miarę czytelnie i wiarygodnie?
Panie Profesorze, obaj wiemy (a może wszyscy wiedzą?), że to jest pytanie z tych niemożliwych, a może bardziej optymistycznie trzeba powiedzieć to zależy. No bo przecież gdy JPII był papieżem to wiadomo, że polski Kościół podlegał mu całkowicie i zwłaszcza po śmierci kardynała Wyszyńskiego tutejsi hierarchowie byli przedłużeniem papieskich pokoi (rola sekretarza Dziwisza to jeszcze temat do zbadania). Gdy jego następca BXVI próbował coś zmienić to tak się tym zmęczył, że po kilku latach dał za wygraną i podał się do dymisji. Z Franciszkiem sprawa jest jeszcze inna. Wyraźnie wpływa na bliskie mu Kościoły Ameryki Łacińskiej, stara się wpłynąć na USA, ale w Europie czuje się raczej obco i zawierza „informatorom” kurialnym, co nie zawsze się sprawdza, jak w przypadku wspomnianego w tekście obecnego biskupa Krakowa. A co do mniej czy bardziej głośnych pomruków niezadowolenia np. w Polsce, to sądzę, że po tych dwóch dymisjach i one zostaną niebawem spacyfikowane, bo zabraknie „możnych protektorów” w Rzymie. Tak więc opracowania tej nader ciekawej kwestii nie ma i chyba nie będzie, pozostaje obserwacja tego, co się dzieje. Pańskie pytanie: „Czy to się w ogóle da opisać w miarę czytelnie i wiarygodnie?” musi pozostać bez odpowiedzi całościowej, pozostają przyczynki.
Dziękuję. Szkoda, że tak jest bo mając całościowy obraz łatwiej dałoby się przewidywać, w którą to wszystko poewoluuje stronę, co nie jest przecież obojętne, szczególnie dla takich krajów jak Polska. No, ale co robić, jest jak jest.
A ja mam inne pytanie:
Czy to nie jest tak, że Franciszek zajmuje się Watykanem, bo musi, ale poza tym katolicyzm w Europie, w tym i kosciół polski mają dlań znaczenie trzeciorzędne? Serce katolicyzmu bije od dawna w Ameryce Południowej, ważna jest Afryka. A Europa już nie bardzo?
Więc w Europie – niech się rządzą po swojemu, byle nie przeszkadzały w oddziaływaniu biskupa Rzymu na Amerykę.
.
Na ile można z działań papieża wysnuć wniosek, że ma znacznie ważniejsze sprawy na głowie, niż np. arcypiskupstwo w Krakowie? Że to nie wypadek przy pracy, a kwestia bardzo małego zainteresowania tym zakątkiem swiata?
Jedno nie wyklucza drugiego. Zważywszy na żarliwość w sprawie uchodźców nie sądzę by Franciszek „odpuszczał” Europę, podobnie jego dialog z sekularyzmem (kilka rozmów z ateistą E. Scalfari). Myślę, że Jędraszewski po prostu wykorzystał swoje pięć minut na spotkaniu z papieżem w Krakowie („pełne troski pytanie”) i stąd gdy akurat jego nazwisko padło w rozmowie z „zaufanym jałmużnikiem z Polski” to Franciszek nie dopytywał kto zacz. A faktem jest, że nasze polskie piekiełko, którego bohaterem jest obecny biskup krakowski nie tylko dla postronnych jest mało zrozumiałe. W tym sensie upieram się, że był to”wypadek przy pracy”.
Bardzo dziękuję za odpowiedź!
Faktycznie – uchodźcy – Europa – to musi budzić zainteresowanie. Nie pomyslałem o tym.
Z drugiej strony, liczba uchodźców, którą UE proponowała ulokować w Polsce jest tak smiesznie niska, że znów może spychać nasz kraj na bardzo odległe miejsce w papieskiej hierarchii ważnosci.
Po sobotniej deklaracji JK w Przysusze, w której brak solidarności z UE ale także zero empatii dla uchodxców, zostały podniesione do rangi doktryny państwej, państwo PiS znalazło sie na ściezce kolizyjnej nie tylko z naucznmiem Franciszkowym ale nawet w opozycji do słabego echa tego nauczania w Episkopacie Polski. Ta kategoryczna, antychrześcijańska postawa całego PiS wobec uchodźców uderza w kierownictwo lokalnego KRK. SAm jestem ciekaw czy episkopat przejdzie do porządku nad tym, że ci „bogobojni” politycy, demonstrujący swoja wiarę na każdym kroku są demonstracyjnymi hipokrytami, kpiacymi sobie z chrześcijańśtwa, a zatem takze z koscioła powszechnego.