Pewnie pan kiedyś kogoś zwolnił, jak nie za pijaństwo, to za szachrajstwo. Warto przypomnieć sobie: co taki może na pana nagadać?
A tachometry w porządku? Przeglądy techniczne na czas? Numery rejestracyjne czytelne, a światła i szyby niezasyfione? Chyba nie wątpi pan, że w różnych miejscach już grzebie w pana papierach zgraja wiadomych kontrolerów. I kto jak kto, ale pan na pewno nie ma złudzeń, że ta władza uzna, iż czegoś jej nie wypada.
Między moim poprzednim listem do pana a tym – nic się takiego nie stało, lecz w atmosferze społecznej dało się wyczuć, że przyśpieszył proces wyrastania Frasyniuka na lidera opozycji. Na pana bęc! I już nie powinien pan robić zawodu opozycyjnemu ludowi. A jak pana zniosą z ulicy, zatrzymają, przetrzymają, czy skażą za miesięcznicę, lub coś takiego, to tylko panu cześć i chwała, lecz diabeł tkwi w tych „apolitycznych” szczegółach.
Sytuacja polityczna w Polsce jest zwariowana. Parę tygodni temu, po haniebnym dla władzy głosowaniu 27:1, notowania PiS i PO prawie się zrównały. Atmosfera była już taka, że PiS czeka porażka w najbliższych wyborach. A teraz poparcie dlań bywa dwukrotnie większe niż dla Platformy. Odsyłam jeszcze raz do artykułu Romana Giertycha –
Pisoclandia
Jesteśmy w tygodniu w którym Prawo i Sprawiedliwość święci swoje triumfy. Dobra polityka gospodarcza ostatnich dziesięciu lat, wzrost gospodarczy Niemiec i Europy przyniosły solidny wzrost gospodarczy. Oczywistym beneficjentem tej sytuacji jest partia rządząca. Fatalne błędy Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie w zakresie nadzoru dały pożywkę pod tezy o „rządzącym złodziejskim układzie”.
– żeby się nie powtarzać. Chodzi mi o przygnębiający lecz trafny opis tego co jest, co działa na rzecz utrwalenia obecnej władzy. A przecież istnieje też równoległy, czy raczej przeciwstawny i szybszy niż przy innych rządach proces jej zużywania się i narastania niechęci do niej. Opisywany też wielokrotnie. Z pewną taką nieśmiałością pozwolę sobie przypomnieć: Ernest Skalski: Czy warto urządzać się w czarnej dupie?. Dobrze by było więc, by nie przerzucać się z depresji do euforii i odwrotnie – dwubiegunowość ma złe notowania w psychiatrii – lecz żeby oba te trendy widzieć i rozpatrywać jednocześnie. Czyli w większym stopniu kierować się rozumem niż emocjami.
Powinien pan jednak o tych emocjach pamiętać. Wiedzieć, że często odgrywają decydującą rolę w polityce. Umieć się dopasować do nich, a jeszcze lepiej wzbudzać je, lub tonować. Słowo „manipulować” wzbudza niechęć, ale o to właściwie chodzi. A samemu poddawać się im trzeba bardzo umiarkowanie, na tyle tylko by stworzyć autentyczną emocjonalną więź z ludźmi. Niezrównany w tym był Jan Paweł II. Na drugim końcu skali taki Kukiz potrafił wykorzystać tę umiejętność z koncertów, żeby zaistnieć w polityce. Ale każdy lider, szanowny panie Władysławie, mógłby znać i stosować zalecenie Czechowa. Nie to znane, że strzelba, która wisi na ścianie w pierwszym akcie, musi wypalić w trzecim. Mistrz dramatu pouczał autora, że jeśli chce aby jego odbiorca płakał, to sam musi mieć oczy suche.
Trzeba zatem wiedzieć skąd się te emocje w narodzie biorą. I dlaczego są tak gwałtowne i zmienne. Może zresztą nie w całym narodzie, lecz w tej jego połowie, która głosuje.
W niedawnych czasach, gdy na Zachodzie, do którego już należała Polska, ruchy populistyczne stanowiły margines polityczny, zmiana partii rządzącej z umiarkowanie lewicowej na umiarkowanie prawicową (czy odwrotnie) nie wywoływała większych emocji. Tak jest jeszcze w Skandynawii i w Niemczech. W tym roku znowu wygra tam prawdopodobnie chrześcijańsko-demokratyczna Merkel, lecz nie było paniki, kiedy się zanosiło na socjaldemokratycznego Schulza.
Inaczej jest kiedy w wyniku wyborów może wygrać i wszystko poprzestawiać radykalny populista: Trump, Le Pen czy Melenchon, Kaczyński. Nie przebiera się wówczas w środkach, przynajmniej po jednej stronie, bo toczy się walka o wszystko. Rosną emocje po obu stronach, aczkolwiek nie w jednakowym stopniu. Rośnie też napięcie i potęguje się rozterka w tym stosunkowo niewielkim – do dziesięciu procent segmencie elektoratu, który może głosować tak lub inaczej, lub świadomie nie oddać głosu. A on decyduje o wyniku. On też jednego dnia daje PiS marne trzydzieści procent poparcia, a po krótkim czasie zwiększa je do czterdziestu. W tej sytuacji nie obejdzie się bez emocji i nawet ta bardziej racjonalna strona musi się do nich odwoływać jeśli chce wygrać. Proszę zobaczyć słowa i gesty Macrona.
W ważnych, systemowych wyborach decydującym czynnikiem jest chęć pozbycia się dotychczasowej władzy. Tę chęć opozycja powinna podtrzymywać w swoim elektoracie i doprowadzić do tego by zdominowała ów elektorat centrowy, chwiejny. Można powiedzieć, że w tym dziele każda władza, zużywając się, pomaga opozycji. A PiS jest w tym bardzo skuteczny.
Ale też nasza opozycja skutecznie pomaga władzy. Ci sami ludzie, dzisiaj opozycyjni, pomagali Kaczyńskiemu ją zdobyć. I są tak samo głupi po szkodzie jak i przed nią, tańczą nad stygnącym trupem III RP, bądź co bądź państwa prawa, szanowanego członka społeczności międzynarodowej, niszczonego przez Kaczyńskiego et consortes. Główną troską opozycjonistów wydaje się staranie, aby broń Boże, nie było tak jak było, bo jak by miało być tak jak było, to nie warto obalać Kaczora, gdyż wtedy on wróci ponownie i dopiero da nam popalić. Jak by teraz dawał za mało.
Naiwność i głupota. Po pierwsze – skóra na niedźwiedziu. Po drugie – wydaje się nam, że zyskujemy wiarygodność, jeśli będziemy krytyczni również i pod własnym adresem. Jak kiedy. W spokojnej debacie, w demokracji – jak najbardziej. Ale w stanie napięcia do szkalowania III RP mamy PiS. Robi pan w boksie, panie Władku, to pan wie, że walczy się aby wygrać. Owszem, przestrzegamy reguł, nie bijemy po jajach, ale nie odsłaniamy się od czasu do czasu, bo sądzimy, że tak jest szlachetnie. Jest głupio, bo przeciwnik i tak wali jak może!
Nasi politykierzy nie zdają sobie sprawy z prostego mechanizmu, że w miarę dramatyzowania się sytuacji upraszcza się jej postrzeganie. Rośnie znaczenie tego co najważniejsze, a wszelkie, choćby logiczne, niuanse – szkodzą. I najważniejsze; walczy się z przeciwnikiem, a nie między sobą! Znów, żeby się nie powtarzać, przypominam, że we wspomnianym powyżej moim tekście, tym o urządzaniu się w … pokazałem dramatyczny artykuł Klausa Bachmanna o tym jak opozycja nie przystaje do sytuacji. A jeśli więc ktoś uważa, że sytuacja jeszcze nie jest wystarczająco dramatyczna, niech poczeka na kolejną kadencję rządów PiS!
I nie ma co zdzierać sobie gardła w strachu, żeby nie było jak było. Nigdy nie jest jak było, bo czas się nie zatrzymuje, a czas historyczny w przyśpieszeniu. Będzie inaczej, lecz ma być znów państwo prawa, trójpodział władz, prawa jednostki, kompetencyjny dobór kadr i zdecydowana proeuropejska polityka! Czy to jest ta straszna III RP, od której się trzeba odżegnywać?
Po stronie opozycyjnej wszyscy wołają o program. Poniekąd słusznie. Wydaje się jednak, że więcej ludzi się go domaga, niż się z nim zapoznaje. Jaki program połączy Petru i Nowacką i jeszcze do tego z Kamyszem? Niech pan zwróci uwagę, że pominąłem największego w tej grupie, Schetynę. Bo Platforma nie ma dziś wyrazistego programu. Z nią się może zgrać każda demokratyczne partia. I o to chodzi, jeśli mamy mieć zjednoczoną opozycję! Jakiś, bardzo ogólny program trzeba mieć. Taki bardziej hasłowy. Bo masowe ruchy ruszają na hasło, które wyraża ich dążenia.
„Bóg tak chce” wystarczyło, by uruchomić wyprawy krzyżowe. „Wolność, równość, braterstwo” wywołało poparcie ludu dla rewolucji i funkcjonuje przez pokolenia. „Cała władza radom!” równo sto lat odbija się światu czkawką. „Sanacja” spaskudziła nam II RP. „Ein volk, ein Reich, ein Fuehrer!” – wiadomo.
W żadnym z tych haseł nie było szczegółów programowych.
No i wreszcie, panująca nam „dobra zmiana”. Świetne hasło dla zniechęconych rzeczywistością, którzy by chcieli czegoś innego, nie bardzo wiedząc co by to miało być. A każde odejście od złego jawi się im jako dobre. Aby to zadziałało potrzebna była jeszcze świadomość, że istnieje siła która tę zmianę przeprowadzi, a ta siła musi mieć wyrazistego przywódcę. PiS i Kaczyński. Taki zestaw: hasło, siła, przywódca potrzebny jest opozycji.
Elementy są. To przede wszystkim partie opozycyjne, które się powinny zjednoczyć. Lider? Jakoś niezręcznie to pisać tak wprost, panie Władku, ale sam pan rozumie…
Podpowiem tylko tyle; znane wzorce postępowania. Piłsudski, de Gaulle, Wałęsa… Kaczyński. Czy któryś z nich okazywał jakiekolwiek wahanie, rozterkę? Czy tłumaczył co go upoważnia do przewodzenia? Hucpa popłaca. Nie każdemu, nie zawsze. Ale jak się nie zaryzykuje, to ma się sto procent pewności, że się nie uda.
No i hasło. Jak wyrazić w odpowiedni sposób prostą myśl: Demokracja, durniu!
Ernest Skalski


Wreszcie ktoś zauważył, że stojąc naprzeciw bandziora z bejsbolem nie opłaca się apelować o dyskusję…
Wzorem brytyjskiej filmowej serii komediowej : „… do dzieła” wołam :
FRASYNIUKU DO DZIEŁA !!!
Polacy do boju? jak wrócą z egiptów i grecyj? a może jednak ktoś się zdecyduje na przedterminowe wybory, zamiast tych głupich sondaży?
Teraz trzeba uważać aby przedwcześnie nie zagłaskać kandydata na lidera opozycji w niebyt. Im więcej będzie pochwał, tym większa podejrzliwość tych ze środka.
Cudowny apel Panie Redaktorze.
Panie Władku kochany, zrób pan coś do cholery z tymi popaprańcami,
bo kto ma to zrobić dla nas za nas?
Problem w tym że kochany pan Władek dwudziestkę skończył czterdzieści lat temu.
Kochany pan Władek jest poważnym przedsiębiorcą, doświadczonym życiowo i raczej poprzestanie na gestach typu zwiążcie mnie. Kochany pan Władek chyba drugi raz nie wejdzie do rzeki bo z racji wieku nie ma ochoty pływać środkiem nurtu, raczej pluskanie przy brzegu wybiera co mnie już absolutnie nie dziwi.
Mam propozycję..
Niech to robi Roman Giertych, młodszy i ma wprawę w pływaniu jeszcze znakomitą.
No i ta fenomenalna pamięć (kochanego?) Romka. No i te kontakty. I to trzeźwe widzenie rzeczywistości. Wiadomo, prawnik. Fidel też był prawnikiem i jak skutecznym!
quote;
„Roman Giertych
PS TVPiS rozdziera szaty o organizację imprezy pewnie dlatego, że nie zaprosiłem Jacka Kurskiego. Ach, te czasu Jacku kiedy przygrywałeś nam na gitarze i śpiewałeś Twoje hasło „Tylko Kaczka głupi ptak mówi tak, tak, tak”.
Czy on to czyta?
Właściwie to chciałam tylko nieśmiało przypomnieć, że Pan Władysław Frasyniuk jest o całych 5 lat młodszy od Jarosława Kaczyńskiego, a fetowany w Polsce niczym gwiazda disco polo Trump jest 71 – latkiem…
Oczom nie wierzę, że Giertych w Studiu Opinii jest nominowany na męża opatrznościowego liberalnej demokratycznej opozycji … A to zapomnieli Państwo, że to twórca Młodzieży Wszechpolskiej, od maleńkości członek kanapowych stronnictw narodowo-katolickich, prezes Ligi Polskich Rodzin, rydzykowy pupil, narodowo-katolicki prawak z krwi i kości, gorliwa przystawka w rządzie PIS dekadę temu, która wyrugowała z lektur Gombrowicza, wprowadziła Sienkiewicza. Giertych z tych Giertychów, narodowiec z dziada pradziada. Naprawdę musi być z nami bardzo źle, jeśli powstają takie pomysły na przywództwo ….
Jest taka stara tradycja Pani Magdaleno..
Jak odstawią od cycka to…. bo to prawda co Pani napisała, drań bezwzględny jak na polityka przystało.
Zawsze można było zmienić bez problemu wiarę na inną , poglądy na przeciwne i stać się mężem opatrznościowym narodu albo czegoś tam.
Najstarszy przykład, najpierw miał na imię Szaweł a potem wołano go św.Paweł.
Zaiste cudowna przemiana, nieprawdaż?
Dajmy szansę Romanowi może czegoś dokona?
ps.
Nikt tego bystrzaka do niczego nie nominował..
Równie dobrze może to być inny „pragmatyczny” polityk rwący się do władzy w odpowiednim momencie.
Podobnie jak Pan, nie widzę Pana Frasyniuka jako lidera opozycji i to wcale nie z powodu wieku, wiek , według mnie, jest tu atutem, bo jest świadectwem dużego doświadczenia w polityce, ale nie tylko, jednakże wydaje mi się, że chyba nie powinno się nikogo namawiać do takiej heroicznej roli. Było wielu wybitnych politologów, że wspomnę tu pprof: Zbigniewa Brzezińskiego, Władysława Bartoszewskiego, czy Jana Nowaka Jeziorańskiego, którzy nie windowali się na liderów partii, a tkwili w polityce. Podobnie myślę, jest z Panem Władysławem Frasyniukiem, gdyby chciał, to już wcześniej by był przywódcą jakiejś partii. Przypomina mi się historia z córką, która w pierwszej klasie szkoły podstawowej została zaproponowana przez wychowawczynię na gospodynię klasy, bo wzorowa uczennica, lubiana przez koleżanki i kolegów, a ona – główna zainteresowana, po przyjściu ze szkoły rozpłakała się i zażądała abym poszła do szkoły i powiedziała wychowawczyni żeby wyznaczyła kogo innego, bo inaczej ona nie pójdzie więcej do szkoły. Wydaje mi się, że trzeba mieć tę iskrę bożą do przywództwa , miał ją p. Mateusz w KOD-zie, ale spaprał sprawę z drugiej strony.
A co do Pana Romana Giertycha, mam podobne zdanie jak Pan, polityka nie znosi sentymentów, ale rozumiem też oburzenie p. Magdaleny. Chyba musimy jeszcze trochę poczekać, zanim ujawni się ktoś skłonny zrezygnować z życia rodzinnego dla dobra ogółu, zahartowany w bojach o przywództwo.
Dominika Wielowieyska w dzisiejszej GW:
„Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym potwierdza tezę o pełzającym zamachu stanu w Polsce. Mam nadzieję, że po czymś takim tzw. symetryści – czyli zwolennicy porzekadeł „jedni warci drugich”, „PiS robi to samo co PO”, „wart Pac pałaca” – czują się, jakby im zdjęto majtki przez głowę.”
*
Nie czują się tak, pani Dominiko, oj nie, ale trzeba przyznać, że symetryści zaczęli być krytykowani nieco odważniej, przynajmniej przez kilku bardziej rozsądnych lewicowców.
Wprawdzie do grona symetrystycznych idoli (Biedroń, Zandberg, Nowacka) dołączył, chyba wbrew swojej woli, Frasyniuk, ale już i jemu dostało się po głowie od raptem niesłychanie bohaterskiego i niezłomnego Hartmana (blog w Polityce).
Chociaż z drugiej strony ta Polityka właśnie, w osobach Janickiego i Władyki, stanowczo mając już dość postaw symetrystycznych zjechała kultową neoliberałkę i wzorcową symetrystkę, Wigurę.
*
Jeden z najciekawszych wpisów pod felietonem Wielowieyskiej:
>tajemnicza_wyspa<
"Będzie gorzej, gdyż PiS ma niesłychany dar tworzenia nowego, narodowo-socjalistycznego wyborcy. Odpornego na wszelkie największe sku…syństwa robione przez PiS, łasego na forsę "za friko" z budżetu, który się od nich już nie odwróci i będzie do samego końca. Tak zawsze działa narodowy socjalizm, który obezwładnia ludzkie umysły na zabój i traci władzę dopiero w wyniku apokaliptycznej wojny. W 1945 roku w maju w dymiącym Berlinie skrupulatni Niemcy nadal robili sondaże. Poparcie dla narodowych socjalistów przekraczało grubo ponad 80 proc.! W Polsce poparcie dla PiS-u jest i tak we wstępnej fazie. Po wejściu w życie programu EMERYT+ dającego raz w roku emerytom przed świętami Bożego Narodzenia pięć stów żywej gotówki PiS przebije już na stałe poziom 50 procent w sondażach – ja o tym mówię jak katarynka już od dwóch lat… I co najgorsze – z tego wciągnięcia Polski w narodowo-socjalistyczne szambo nie ma żadnego wyjścia. I jeszcze jedno – ludzie tzw. lewicy od dawna głosują na PiS. Tak samo było w latach 30-tych w Niemczech. Komuniści i Socjaldemokraci stawali się gorącymi wyznawcami "dobrych dla ludu brunatnych wujków".
Tiaaa…
A ja chciałbym przeczytać choć o jednym państwie w którym nie istnieje nacjonalizm, szowinizm, ksenofobia czy rasizm. Te przymioty są chyba niezbędne do powstania czegoś co lubimy nazywać faszyzmem, komunizmem, apartheidem i których słusznie boimy się jak diabeł święconej wody.
Które to społeczeństwo na świecie jest tym utopijnym ideałem?