20.07.2024
Zdanie odrębne

Zgodnie z wieloletnimi prognozami (uprzedzającymi) pogoda szaleje – od spiekoty do gradobicia … Pogodowe szaleństwo udziela się ludziom; wszak są częścią Natury, po naszemu – przyrody. Lato było w kwietniu i maju; teraz jest pora suszy i punktowych burz. Zaczyna brakować wody, zabetonowane miasta i miasteczka coraz częściej wyglądają jak wymarłe. Ulicami chodzą tylko ci, co muszą; większość przemieszcza się w klimatyzowanych samochodach. W środku lata pada grad, który trzeba usuwać pługiem śnieżnym; prawie każdego dnia mamy pogodowy armagedon. Nawałnice (podtopienia) nie oszczędzają żadnego regionu… Ucichł natomiast największy przeciwnik ekoterrorystów i ekologizmu abp Jędraszewski; w końcówce swojej ‘biskupiej posługi’ ma kłopoty z Watykanem …
*
Minął rok od niespodziewanej (a więc najlepszej!) śmierci red. Bogdana Misia, współtwórcy i animatora Studia Opinii – portalu ludzi starych (ale wciąż myślących). Nadredaktor nieustannie apelował do zdrowego rozsądku, nazywał zło po imieniu oraz dbał o język – bez ideologii i nowomowy. Nie doczekał zmiany rządu i odsunięcia od władzy „złego człowieka” – Jarosława K. Tymczasem zło przez tego człowieka zasiane, wyrasta wszędzie i chyba lepiej, że Nadredaktor nie patrzy na skutki ośmioletniej destrukcji i dewastacji, określanej butnie jako ‘dobra zmiana’… Na paraliż wymiaru sprawiedliwości, zinstytucjonalizowaną kradzież pieniędzy publicznych z udziałem instytucji i urzędów (ministerstwa), zapaść służby zdrowia, PKP Cargo; lista jest długa… Ale może ‘z góry’ widać inaczej? Podobno ‘Bóg pisze prosto po liniach krzywych’, jak głoszą jego urzędnicy, tłumacząc w ten sposób nieprawości własne i cudze …
*
Prymas z Torunia (medialny wzorzec prezydenta RP) od trzech miesięcy prowadzi modlitwę o uwolnienie z aresztu salcesonowego egzorcysty (beneficjenta 100 mln z ‘funduszu sprawiedliwości’) oraz urzędniczek MS, zatrzymanych w sprawie przekrętu ‘zgodnego z prawem’… Ksiądz podobno był/jest torturowany w areszcie, choć poprzedni rząd nie zgodził się na uznanie tortur za przestępstwo…
Z tego powodu w stolicy odbyła się niewielka demonstracja „w obronie praworządności”. Dla prezesa opozycji była kolejna okazja przypomnienia planu, „dla którego realizacji tu został wysłany [z Niemiec – JS] Tusk”. Finałem tego planu „ma być (…) likwidacja polskiego państwa”. Nie zniknie ono z mapy, nie będzie rozbiorów, zostaną ‘polskie organy państwowe’, sejm, rząd i samorządy. Jednak ważne decyzje podejmowane będą za granicą; „będziemy terenem zamieszkałym przez Polaków, ale zarządzanym z zewnątrz”.
Niektórzy uważają to za brednie, choć ich powtarzanie wskazuje, że Kaczyński mentalnie przyzwyczaił się do takiego scenariusza. Względnie spokojny ton wywodu pozwala domniemywać, że traktuje go poważnie, a ‘swoją’ część elektoratu przygotowuje na takie rozwiązanie. Resztę, czyli 2/3 populacji pomija i spisuje na straty; wszak najważniejsi są wyznawcy …
Na demonstracji można było usłyszeć, że oto „podnoszą rękę na nasze świętości. Na świętości wszystkich Polaków”. Jedna z nich to ksiądz ‘zakuty w kajdany’, któremu nie dano chleba ani wody (barbarzyństwo); chciano go złamać „jak pana Jezusa”! Porównanie zatrzymanego księdza do Chrystusa to wyraz ‘pychy szatańskiej’, czyli „pragnienie wielkości, które dąży do zdobycia pewności w górowaniu nad wszystkim i wszystkimi, nawet nad samym Bogiem”[1]. Ten rodzaj pychy to stały element‘ wiary Polaków’, który nikogo już nie dziwi – nawet kleru. Taki rodzaj nadęcia się (zadęcia) podnosi nastrój politycznych zgromadzeń – w Toruniu i na Jasnej Górze.
*
Nie mogąc się pogodzić z brakiem sprawczości w Kraju tudzież w partii, „naczalnik” państwa nadal gra kartą niemiecką Po wizycie kanclerza Scholza nazwał premiera własnego kraju niemieckim parobkiem; nie ważne – w przenośni, czy żartem… Ze wszystkich wymyślonych (i wymyślnych) inwektyw pod adresem Tuska ta wydaje się najbardziej pogardliwa. Jest ona zgodna z charakterem Kaczyńskiego oraz z polskim „zespołem cech wyróżniających”[2].
Jak wiadomo z nauk ekonomicznych, historycznych i społecznych istnienie parobka jest uwarunkowane istnieniem pana. ‘Nasz’ pan wprawdzie nie ma mocnych, historycznych korzeni, dlatego pyszni się i rzuca obelgi. Ale to małostkowy, słaby argument; szukajmy mocniejszych… Z pomocą przychodzi Hegel, który pisał, że ‘dla kamerdynera nikt nie jest bohaterem’[3]… Nie dlatego, że na świecie brakuje bohaterów, tylko że on (służący) jest kamerdynerem! Mentalny i moralny parweniusz, patrzy na świat oczami polskiego parobka, a nie pana, który kojarzy mu się z Niemcem, jak wszystko na tym świecie… Taka narracja spotyka się z aplauzem rodzimych parobków, których ciągle jest sporo – trzy, a może cztery regiony…
Historycznie rzecz biorąc, ‘polscy panowie’ to w większości była gołota (hołota, plebs) trzymająca się klamek kosmopolitycznej oligarchii, która – w przeciwieństwie do prezesa i jego świty – mówiła obcymi językami… Frymarczyła państwem, które uważała za swoją własność – z Prusami, Rosją, Austrią (Anglia i Francja były za daleko) – tak długo i skutecznie, aż przestało istnieć.
Ktoś powie, że to tylko słowa (prezesa)… Ale słowa mogą stać się ‘ciałem’ – jak czytamy u Jana Ewangelisty. Wszak ciało to człowiek, ludzie – dobrzy i źli. Ci drudzy nie raz zapowiadali, a potem robili piekło na Ziemi… Część z nas (niewielka) wie to z doświadczenia, inna – z opowieści, ale większość lekceważy, puszcza mimo uszu, traktuje z pobłażaniem. Tacy już jesteśmy – dumni Polacy …
*
Rzecz (podobno) rzadka w dyplomacji i stosunkach międzynarodowych… Oto p. Morawiecki jeździ po Europie i namawia np. włoską premier, by zablokowała nominację nowego polskiego ambasadora w Rzymie! Można by to podciągnąć pod zdradę dyplomatyczną, czyli „działanie na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej przez osobę upoważnioną do występowania w imieniu Polski w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją”[4], za co idzie się do więzienia – nawet na 10 lat. Ale były premier od pół roku jest osobą prywatną i za szkodzenie własnemu krajowi nic mu nie grozi. Że to nieprzyzwoite… A czym jest przyzwoitość dla człowieka, kilkakrotnie skazanego za kłamstwa?
„Zdrada dyplomatyczna” była orężem Kaczyńskiego wobec poprzedniej opozycji, kiedy jej ludzie nie pełnili żadnych funkcji państwowych, więc szlak dla działań tego typu jest przetarty. Znowu skończy się na politycznym oburzeniu i moralnym potępieniu; konsekwencji prawnych nie będzie. Jest gorąco, upalnie – lato w pełni i na wysmakowane metody ukarania b. premiera szkoda energii.
*
„Wolność słowa nie jest dla dzieci” – rzucił prezes w stronę dziesięciolatki na sejmowym korytarzu. Polecam tę wypowiedź uwadze prof. Matczaka, który jest nader wyrozumiały dla konserwatystów. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – mówił Zamoyski (a później Staszic). Skoro wolność nie jest dla dzieci (a pewnie i młodzieży), to nie będzie potrzebna również dorosłym; wszak nie zostali w niej wychowani, nie wiedzą, czym jest, ani jak jej używać …
Hermeneutyka (kontekstualna) słów prezesa wskazuje, że obcując z dorosłymi (niekoniecznie dojrzałymi) – nie wie, co to dziecko, więc nie rozumie, kim jest człowiek jako taki. Na co dzień ma do czynienia z osobnikami sformatowanymi przez partię i Kościół. I tylko tacy mogą zasmakować „wolności słowa”, jaką zawiera przekaz dnia płynący ze ‘stolicy mądrości’ na Nowogrodzkiej, czy Żoliborzu; a w niedzielę – z ambon i od ołtarza… Wrażliwość konserwatystów polega na ograniczaniu wolności – w każdym jej wymiarze, wszystkim i wszędzie, gdzie się da – a nie na jej poszerzaniu.
*
„Obłęd na kolei po zniesieniu miejscówek” – donoszą internauci, opisując co się dzieje na uczęszczanych trasach PKP. W pociągach trwa walka o miejsca siedzące, składy dalekobieżne mają wagony z zepsutą klimatyzacją (relacja z pociągu Zakopane – Gdynia), wzrasta liczba pasażerów kolei, która jest na to nieprzygotowana… Jeszcze gorzej jest na zaniedbanych trasach w Małopolsce i na Podkarpaciu (dziedzictwo po Austrii). Kiedyś z powodzeniem służyły ludziom i towarom na co dzień; dziś – od przypadku…
Na linii Kraków – Zagórz obsługiwanej przez Intercity, kursują składy motorowe z czterdziestoletnim stażem (wycofane z Niemiec) i przeznaczone na krótkie trasy (dojazd do pracy). Sztuką jest – bez uszczerbku dla zdrowia – odbyć czterogodzinną podróż w zestawie trójczłonowym, w którym dwa skrajne wagony mają pod podłogą silniki, a w najspokojniejszym, środkowym połowa miejsca – jak na ironię – przeznaczona jest dla przewozu rowerów! Bicie kół, które straciły owal przy hamowaniu, skutecznie dociera do mózgu i zmusza pasażera do zmiany miejsca. Stan ‘sfastrygowanego toru’[5] jest taki, że skład raz jedzie szybko, ale częściej wolno, choć to tylko 220 km i pojazd mógłby się uporać w trzy godziny…
Jest to jedyne połączenie Bieszczad z resztą kraju, choć ‘za komuny’ były pociągi do Łodzi, Warszawy, Kołobrzegu i Koszalina; prowadziły wagony sypialne i kuszetki… Zainteresowani odbudowaniem połączeń kolejowych na Podkarpaciu mówią, że na polskie tory chciała wejść firma słowacka, ale nie dostała zgody; monopol na tę linię ma prywatna firma skpl, członek-założyciel Polskiej Federacji Kolei Muzealnych, Turystycznych i Lokalnych,. której najnowszy tabor liczy trzydzieści lat…
„Jak kto wsiada w pociąg, to wiadomo, że mu donikąd niepilno” – mówi konduktor z czterdziestoletnim stażem. Zapytany, co się zmieniło na kolei odpowiada: „toalety i siedzenia”…
*
Systematycznie spada poziom matur, do których w tym roku przystąpiło 245 966 osób. W maju zdało ją 84,1% populacji, w sierpniu poprawiać będzie 10,43%, a 5,5% poczeka do przyszłego roku. Najczęściej oblewano matematykę, której nie zdało 8,9 % maturzystów; w tym względzie przedmiot zyskał miano ‘tradycyjnego’. Język polski oblało 5%, co też nie dziwi… Ciekawsze jest co innego – najwyższa była zdawalność nie z polskiego, czy matematyki, lecz z języka angielskiego – 83% w liceach oraz 72% w technikach.
Jeśli te wyniki mierzyć wzorcem bogoojczyźnianego patriotyzmu, który obowiązywał przez ostatnie 8 lat, wniosek jest prosty – młodzież nam się wynaradawia! Ale przynajmniej będzie się umiała porozumieć w obcym, ba – wrogim świecie…
Komunikaty i zestawienia CKE[6] nie informują, czy ktoś zdawał maturę z religii, zapowiadaną przez min. Czarnka na rok 2024. „Jak Pan Bóg pozwoli, to w 2021 roku mogłaby już być matura z religii” – twierdził jakiś czas temu ówczesny przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP, bp Marek Mendryk. Ale Bóg nie pozwolił… I za to go szanuję!
*
Polska nieustannie stara się „świat zadziwić”[7]… Do Europarlamentu wysłała dwu ułaskawionych przestępców i paru potencjalnych, którzy z pewnością zostaną pozbawieni immunitetów, by stanąć przed sądem krajowym. Zanim to nastąpi, skrzykują się przed budynkami Trybunału Praw Człowieka i wrzeszczą, jak w Polsce łamie się prawo. Zapowiadają kierowanie pism do wszystkich możliwych unijnych instytucji w sprawie ‘łamania zasad praworządności’. Tych samych instancji i sądów, których opinii i wyroków nie uznawali przez ostatnie osiem lat, z których kpili i szydzili – w kraju i za granicą… Kiedyś, za I Rzeczypospolitej, przestępcy i malwersanci uciekali na Dzikie Pola; obecnie za RP – do PE! Historia potrafi być paradoksalna…
Jest nadzieja, choć nie ma pewności, że ‘eurokraci z Brukseli’ mają pamięć i będą odpowiednio reagować na te arcypolskie krzyki i awantury. Z drugiej strony unia jest w kryzysie, ma problem z Orbanem i Trumpem, może przymknąć oko na ludzi z euorpisu…

- Wypowiedź jakiegoś księdza ‘profesora’ z Wikipedii. ↑
- Czyli charakterem… ↑
- G. W. F. Hegel, Wykłady z filozofii dziejów (Wikicytaty) ↑
- Wikipedia ↑
- Kolejarze wiedzą, co to znaczy … ↑
- Centralna Komisja Egzaminacyjna. ↑
- To z Mickiewicza… ↑
JS
To prawda skwar na przemian z burzami, ulewami i gradobiciem na zmianę życie urozmaica, choć go nie wzgogaca. Na szczęście mamy stałą porcję rzetelnego namysłu nad rzeczywistością, który przywraca wiarę w zdrowy rozsądek. Jest nadzieja, że to właśnie on zdominuje nasze myślenie w najbliższej przyszłości. Będzie się tak działo przy walnym udziale „Zdania odrębnego” w SO. Na mnie w każdym razie on działa jak ożywczy wietrzyk w skwarze.
Same trudne przypadki; jak w życiu. Jeden buduje, scala, przekonuje do siebie, drugi wszystko dewastuje, pozostawia po sobie zgliszcza. Gdyby powiedział (uczynił) coś dobrego to chyba mogłoby się odbić na jego zdrowiu.
W Wlk. Brytanii tego samego dnia były premier opuszcza siedzibę, następca się wprowadza. Mimo różnic mówią do siebie z szacunkiem, dobrze sobie życzą. U nas przez 2 miesiące po wyborach gierki, kombinacje, knucia jak utrudnić życie następcom. I warcholenie, pospolite darcie gęby, a nad wszystkimi rodzimy Mefisto; duch zła i ciemności. W przeszłości kontaktował się z agentem sowieckiej ambasady; chodził do niego, balował; teraz mówi o patriotyźmie … . On jednak takim się urodził, inny już nie będzie, lecz ile warci są ci co mu nadskakują?
Nie wiem jak czytelnicy St. Op., ja z tego wszystkiego wybieram upały i gradobicia….
Stronię od polityki, ale w tym tekście znalazłam coś dla siebie. Otóż podróżowałam na trasie Kraków – Zagórz taborem skpl. Wszystko się zgadza; to jest 'droga przez mękę’;. po czterech godzinach człowiek wysiada z bólem głowy i postanowieniem: nigdy więcej! Dzieje się to w XXI wieku, kiedy telewizja pokazuje nowoczesne, niskopodłogowe składy, ciche, klimatyzowane. Tu dodatkowo trzeba się wspinać 'na pokład’ po trzech stopniach – jakieś 70 cm, bo na Podkarpaciu nie ma jeszcze wysokich peronów, tylko niskie. Upał i gradobicie jest lepsze niż poczucie bezradności…
De profundis Carpathiensis…każdy rozsądny głos z tej dziwnej krainy pozwala mieć jeszcze nadzieję, że nie wszystko zarosło chwastem i perzem ostatnich ośmiu lat.
JS jako dyżurny komentator pogody – podoba mi się, choć jak zwykle i niestety mało optymistyczny. Więc co robić Panie Premierze? Nadzi znikąd, ale taki już nasz los ludzi żyjących w „beznadziejnym” kraju. Wprawne oko JS (komentatora, nie koniecznie meto) wychwyci niemal wszystkie „dobroci” jakimi naszpikowany jest nasz kraj. No cóż taki mamy klimat! To prawda, że skwar na przemian z burzami, ulewami i gradobiciem na zmianę życie urozmaica – jak pisze Stanisław Obirek- i to niemalże w każdej dziedzinie życia, to jednak dewastacja, z naprzemienną naprawą – snują się latami. Końca temu nie ma. Ludzie albo ogłupieni, albo zobojętnieni. Co więc robić Panie Premierze? Dziękuję JS i za tę niezbyt optymistyczną prognozę.
JS w roli skrupulatnego narratora (choć niekoniecznie bez skrupułów). Gdyby zapytać uważnego obserwatora życia publicznego o rzeczy ważne w Polsce A.D. 2024 pewnie niewiele znalazłoby się jeszcze poza opisanymi w artykule.
*
Z poruszonych kwestii najmniejszy wpływ mamy na dewastujące nasze życie zmiany klimatyczne. Upały i burze, dające się we znaki zwłaszcza ludziom północy do jakich się zaliczamy, potrafią powodować szkody niebywałych rozmiarów w naszych miastach i wsiach. W środkowej Polsce gdzie mieszkam stan sieci elektroenergetycznych jest tak marny, że każde normalne zjawisko atmosferyczne zwane nie wiedzieć czemu ekstremalnym, powoduje krótsze lub dłuższe awarie i przerwy w dostawach prądu, dochodzące do 24 godzin. Kilka lat temu zdarzało się to raz lub dwa razy w sezonie. Obecnie występuje co kilka dni.
*
Autor opisuje zdarzenia, zjawiska i procesy, które mają fatalny wpływ na nasze życie publiczne i prywatne lub wprost są zachowaniami w rodzaju zbrodniczych czy paskudnych, wymagających wydawałoby się użycia mocnych środków wyrazu lub bardzo grubych słów. Tymczasem JS relacjonuje je chłodno, beznamiętnie w sposób kulturalny, delikatny, niejako mimochodem. Taka forma narracji kojarzy mi się z poetyką czeskiego „małego realizmu”, a z polskich wzorców z kabaretem Starszych Panów.
*
Szczególnie jedno skojarzenie wydaje mi się bardzo ciekawe – z filmem Upał z 1964 r. w reżyserii młodego wówczas Kazimierza Kutza ze scenariuszem napisanym i częściowo odegranym przez Jeremiego Przyborę i Jerzego Wassowskiego w znakomitej obsadzie. Zdawałby się lekka komedia w rodzaju teatru absurdu jest jedną z najbardziej wnikliwych relacji ilustrujących problemy ówczesnej Polski. Przy okazji warto wspomnieć, że nasze problemy po upływie 60 lat są nieco inne ale nie jestem pewien czy mniejsze ? Zainteresowani znajdą całość filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=yln3ciqpYNU
*
Opisywane przez JS sprawy mają różną wagę i zasięg a jednak każda z nich jest istotna czy to w perspektywie krajowej czy regionalnej. Przywołanie zmarłego rok temu Redaktora Bogdana Misia oprócz wymiaru czysto sentymentalnego ma dla mnie jeszcze jeden walor. Zmarły Nadredaktor bardzo podobnie widział i oceniał otaczające nas absurdy. W tym sensie tekst JS jest realizacją spuścizny RBM, do której wielu z nas aspiruje.
*
Tekst opisujący problemy, dzięki sposobowi ich prezentacji i formie literackiej, nie ma dla mnie wydźwięku przygnębiającego – raczej inspirujący do ich rozwiązywania. Dodatkowym, prywatnym akcentem wzmacniającym te inspiracje były dwa wydarzenia w których uczestniczyłem ostatnio.
*
W sobotę 21 lipca miałem okazję być gościem na imprezie z okazji „złotych godów” pary mieszkającej w małej, pięknej wsi w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Atmosfera miłości, wielopokoleniowej, kochającej, zintegrowanej i wspierającej się rodziny, nie wolnej od wielu problemów nastroiła mnie bardzo optymistycznie i pozytywnie.
*
Następnego dnia, bardzo późnym upalnym popołudniem, uciekając od zgiełku i gwaru imprez lokalnych dotarłem do Klasztoru Franciszkanów prowadzących Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej Opiekunki Rodzin w Pilicy – Biskupicach. Kościół tej parafii Najświętszego Imienia Jezus, ufundowany w I połowie XVIII wieku przez synową Jana III Sobieskiego zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Witraż umieszczony centralnie w nawie głównej dosłownie „płonął” w promieniach silnego, przedwieczornego słońca, oświetlając dodatkowo wiszący pod nim obraz Ukrzyżowanego Chrystusa w Ołtarzu Głównym, przedstawiającego postać wiszącą o zmroku na krzyżu na tle świecącego w oddali miasta. Siedziałem jak urzeczony wpatrując się w symbolikę tego popołudnia, w „pachnącym historią”, pustym kościele a nastrój chwili podkreślały dochodzące z daleka, cichutkie odgłosy życia klasztornego szykującego się do kolacji. Otwarte drzwi do wielu pomieszczeń pozwalały zerknąć w głąb tajemnicy zakonu i jego historycznych pamiątek. I pomyśleć jak wiele rzeczy (nie tylko złych) wydarzyło się w Polsce przez te prawie 300 lat od ufundowania tego obiektu ?
Hmmm, „portal ludzi starych (ale wciąż myślących)”? Tu „z pewną taką nieśmiałością” pozwolę sobie zaprotestować. W myśleniu wiek metrykalny to rzecz drugorzędna: można mieć lat trzydzieści i myśleć jak starzec, a można i odwrotnie – świeżość myśli, młodzieńczą przekorę i zadziorność zachować do późnego wieku. A SO dowodów na to dostarcza bez liku.
Nie zgadzam się z Odradkiem w kwestii myślenia i wieku. Statystyki są nieubłagane – ludzie starzy myślą gorzej (demencja, Alzheimer) albo wcale. Mam sąsiada w wieku 75 lat, który przestał myśleć; od rana do wieczora (w nocy też) ogląda TV Republika. Kiedy wychodzi z domu, wygląda na zagubionego, nie reaguje na sąsiadów, unika rozmów, przestał nawet opowiadać dowcipy, których znał sporo – starych i nowych. Bolejemy nad tym, bo w jego alternatywnym świecie nie ma myślenia, tylko przekaz 'złej wiary’
Prawdopodobieństwo, że u ludzi starszych i starych procesy myślenia przebiegają gorzej niż w latach wcześniejszych jest większe ze względu na możliwe schorzenia postępujace wraz z upływem czasu. Wszelkie generalizowanie zjawiska jest jednak dość ryzykowne. Jeżeli przyjrzymy się elektoratowi PiS-u, Andrzeja Dudy i Konfederacji chociażby łatwo skonstatujemy, że ich młodzi wyborcy dość łatwo wyłączają procesy nie tylko racjonalnego myślenia ale myślenia w ogóle, zastępując je emocjami.
*
Statystyczny człowiek szczyt swoich możliwości intelektualnych osiąga w wieku od 18 do 30 roku życia. W miarę upływu czasu pogarszają sie one podobnie jak możliwości fizyczne organizmu. Wyjątek stanowią ludzie, którzy nieustannie trenują. Trenujac goimnastykę lub dowolną inną dyscyplinę sportu można zachować sprawność praktycznie do późnej starości. Podobnie trenowanie intelektu – aktywni naukowcy, literaci, dziennikarze, itp. zawodowcy do końca życia miewają pamięć i sprawność myślenia niewiele gorszą od 25 czy trzydziestolatków.
kwestia indywidualna, mam74 lata, nadal pracuję, muszę używać pamięci, nie dostrzegam żadnych braków, wierna czytelniczka studia opinii, od chwili jego powstania
Ostatni komentatorzy skupili się na wieku ludzi myślących; dla mnie ciekawszy jest wątek parobka, którego nikt nie podjął, choć to temat literacki… Zanim pojawił się u naszego Gombrowicza jest u braci Grimm w opowiastce 'Mądry parobek’, która tek się zaczyna: „Jak szczęśliwy jest pan i jak dobrze dzieje się jego gospodarstwie, jeśli ma mądrego parobka, który wprawdzie słucha jego poleceń, ale ich nie spełnia, tylko kieruje się własnym rozumem”. Resztę proszę sobie doczytać…
Wątek parobka zapamiętałem z przekazu mojego dziadka, leśnika który wedrujac w życiu między Blachownią pod Częstochową, Petersburgiem, interiorem rosyjskim, obozem jenieckim u Austriaków w Galicji, a w Polsce niepodległej po 1918 r. żyjąc i pracujac głównie w Wielkopolsce, opowiadał niesamowite rzeczy, w tym taką historyjkę. Gdzieś na Podlasiu w XIX wieku żył średnio zamożny szlachcic, który był wyjątkowo uciążliwy dla bliskich, krewnych, znajomych tak, że w ciągu życia wszyscy się od niego odsunęli. Nikt nie wytrzymywał gnębienia, dokuczania i ogólnie złego charakteru tego człowieka. Pod koniec życia ostał mu się jeno parobek, dla którego był wyjątkowo uciążliwy, podły i zły ale…. parobek nie miał dokąd pójść i tkwił przy swoim oprawcy do końca. Kiedy umarł – opowiadał dziadek – parobek postawił mu brzozowy krzyż, a na wielkim, polnym kamieniu wyrył następujacy napis pamiątkowy: „Ten co stawiał ten nagrobek, to już nie jest twój parobek. Ty nie jesteś jego panem – pocałuj go w du.ę – amen!. ”
*
Żyje w Polsce pewien osobnik nikczemnego wzrostu i takiegoż charakteru, któremu należałoby zadedykować podobny wierszyk.
Annie zazdroszczę wieku i sprawności umysłowej… Nie zmienia to faktu, że z wiekiem wszystko – także myślenie – przychodzi nam gorzej. Statystyka nie pozostawia złudzeń…
„Statystyka nie pozostawia złudzeń…”
Akurat na SO statystyka działa… inaczej. Zmarły niewiele ponad 13 miesięcy temu Nadredaktor Bogdan Miś miał 87 lat i umysł do końca „ostry jak brzytwa”. Kilku autorów i komentatorów SO dobiega 90-tki, a ich myślenie i pisanie nie pozostawiają niczego do życzenia. Inni, młodsi są zaledwie nieco po 80-tce a tacy jak ja między 70-tką a 80-tką uchodzą za tutejsze nieco młodsze pokolenie. Na takim tle Pani Anna plasuje się zdecydowanie pośród młodszego kręgu odbiorców SO.
*
Kiedy w lipcu i sierpniu 2023 odliczaliśmy się w gronie stałych odbiorców SO po śmierci Nadredaktora okazało się, że jeden z kolegów nie dociągnął jeszcze do 60-tki. To już prawdziwy rodzynek w tym gronie – żeby nie powiedzieć… małolat. SO w wersji anglosaskiej mogłoby brzmieć STATISTIC OUT, co nie zmienia faktu, że każdy czytelnik niezależnie od PESELU jest sam w sobie wartością.
Skoro 'wyjątek potwierdza regułę’, to długie i owocne życie Nadredaktora oraz dobre samopoczucie p. Anny potwierdzają, czy zaprzeczają nieubłaganej statystyce?