2018-03-18.
Rzecz o myśleniu korporacyjnym w Sądzie Najwyższym.
W ostatnich dniach, rozpoznając odwołanie od orzeczenia sądu niższej instancji w sprawie sędziego, który w 2016 roku ukradł w sklepie element wiertarki wart 8 zł, które to orzeczenie wydalało sędziego z zawodu, Sąd Najwyższy zmienił wyrok i nałożył na sędziego kary finansowe. W uzasadnieniu sędzia SN Katarzyna Tyczka-Rote stwierdziła, że kara wydalenia z zawodu jest rażąco niewspółmierna do czynu i do odpowiedzialności zwykłego Kowalskiego w takim przypadku. A zatem doszło tu do nierówności wobec prawa.
Jeszcze ładniejsze orzeczenie SN zapadło kilka tygodni temu w sprawie sędziego (wówczas wiceprezesa sądu rejonowego), który ukradł na stacji benzynowej banknot 50 zł, położony na ladzie przez starszą osobę, stojącą za nim w kolejce. Tam także sąd niższej instancji złożył sędziego z urzędu, a SN zmienił wyrok i uniewinnił sędziego. Uzasadniając wyrok, SN stwierdził, że gdyby przyjąć, że podsądny to zrobił świadomie („z kierunkowym zamiarem”), należałoby przyjąć, że jest zdemoralizowany, a ponieważ nie jest zdemoralizowany (orzekł to psycholog), to nie mógł tego zrobić. Proste, prawda? SN przyjął, że sędzia w roztargnieniu wynikającym z zamyślenia się nad sprawami zawodowymi (tak, tak, odsyłam do filmiku), chapsnął nie swoje, ale zamiaru nie miał.
Kłopot jedynie w tym, że z zapisu monitoringu wynika co innego.
SKANDAL❗️Roztargniony Sędzia Topyła przyłapany na kradzieży 50 zł – został uniewinniony!
W marcu ub.r. sędzia Topyła, ówczesny wiceprezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie, zabrał banknot położony na ladę stacji paliw pod Sochaczewem przez starszą kobietę, która na chwilę odwróciła się od kasy. Zdarzenie nagrał system monitoringu. Widać też było na nim numery jego auta, co pozwoliło na zidentyfikowanie go przez policję.
Przyznam, że się pogubiłam.
Czy sędziom Sądu Najwyższego rozpoznającym te sprawy odjęło rozum, czy oni naprawdę tak myślą ? Jakie mają oni poczucie etosu i etyki zawodu ? Co według nich oznacza ustawowe kryterium dostępu do zawodu, jakim jest nieskazitelność charakteru, i co oznacza uchybienie godności urzędu jako ustawowa przesłanka odpowiedzialności dyscyplinarnej?
Korporacyjne myślenie, obrona „naszych” za wszelką cenę, stawianie sędziego –złodziejaszka na równi z Kowalskim-złodziejaszkiem, którego ten sędzia przecież może sądzić, i wyciąganie z tego konsekwencji uwalniających od winy lub adekwatnej kary za sprzeniewierzenie się godności urzędu – jest tak kuriozalne, że nie da się rozsądnie skomentować.
.Jaki autorytet będzie miał ten sędzia, zakładając na szyję łańcuch z polskim godłem i wydając wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej ? Jaki autorytet będzie mieć stan sędziowski, w którego szeregach zasiadają takie tuzy uczciwości ? Jaki autorytet będą mieć orzeczenia tego sędziego? Jak on będzie śmiał patrzeć w oczy podsądnym? Przypuszczam, że na jakiś czas mogą skryć się w czeluściach sądu wieczystoksięgowego, którego sędziowie nie pokazują się ludziom na oczy. Choć sędzia uniewinniony będzie, jak mniemam, swoją cnotę obnosić wszem i wobec, wszak jest w majestacie prawa niewinny!
Następnie, jak w ogóle taki ktoś, będąc sędzią, może stawać przed sądem i twierdzić z miedzianym czołem, że on nie miał zamiaru ukraść, tylko (w pierwszym opisanym przypadku) rzecz znalazła się mimochodem w jego kieszeni zamiast w koszyku, i przez roztargnienie nie położył jej przy kasie, a w drugim przypadku, że tak się biedaczyna zamyślił o sprawach zawodowych (ach, to roztargnienie…), że kładąc swój banknot na talerzyku przy kasie, a następnie cofając rękę, zmienił jej kurs tak, aby zabrać leżący opodal inny banknot, którego ani on tam nie kładł, ani kasjer mu go nie wydawał ? (Obydwaj podsądni sędziowie wiedzą, że w kategoriach prawnych przy ocenie czynu ważny jest zamiar). A Sąd Najwyższy – w składzie 3-osobowym! – z miedzianym czołem łyka te brednie przedszkolaka, który został przyłapany na gorącym uczynku, i ogłasza je z napuszoną, urzędową powagą. I ze świadomością, że wyrok z chwilą ogłoszenia jest prawomocny.
I wreszcie, jak mam się czuć ja, jako zawodowy pełnomocnik strony, stając przed takim sędzią? Mam go szanować jako uosobienie majestatu Rzeczypospolitej ? Co mam powiedzieć swemu klientowi ?
Dlaczego SN zmusza wszystkich uczestników spraw sądowych do udziału w takiej hipokryzji?
Zawód sędziego jest zaledwie jednym z wielu zawodów prawniczych, które dyplomowany prawnik może wykonywać. Sędzia wydalony z zawodu może szukać szczęścia w innych korporacjach, niektóre być może by go przytuliły. Może więc zostać prokuratorem (sic!), adwokatem (tu lepiej, dowiedziałby się jak to jest być oskarżonym lub pokrzywdzonym), radcą prawnym, radcą prokuratorii generalnej (pełnomocnik Skarbu Państwa w sprawach odszkodowawczych), notariuszem, komornikiem, legislatorem. I wreszcie, może zostać zwykłym prawnikiem pracującym jako tzw. in house w firmie, czy też w cudzej kancelarii, niestającym przed sądami, piszącym opinie, umowy, regulaminy, liczne pisma na każdy temat, przygotowującym linie obrony, ataku. Może również wyspecjalizować się w jakiejś dziedzinie prawa i być wziętym freelancerem za duże pieniądze; pole do popisu jest niewyczerpane: prawo ochrony środowiska, telekomunikacyjne, medyczne, farmaceutyczne, własności przemysłowej, nowych technologii, medialne, ochrony dóbr osobistych, autorskie, ochrony danych osobowych, prawo pracy, prawo spółek, i tysiąc innych. Niech próbuje szczęścia na rynku i zobaczy, ile warta jest jego teoretyczna wiedza.
Chodzi jednak o to, że przeciętny sędzia (bez względu na instancję) pojęcia nie ma o żadnej z tych dziedzin prawa (wyjątkiem są niektórzy sędziowie w wydziałach gospodarczych, czy w sądzie antymonopolowym). Przeciętny sędzia zna na wylot kodeks cywilny i kodeks postępowania cywilnego albo kodeks karny i kodeks postępowania karnego, w wydziałach rodzinnych – kodeks rodzinny i opiekuńczy, a w wydziałach pracy – kodeks pracy. Prawdą jest, że przeciętny sędzia nie ma czego szukać na rynku wyspecjalizowanych usług prawniczych. I sędziowie SN to wiedzą lub co najmniej przeczuwają. Poza tym, na rynku trzeba tyrać.
Czym kierował się Sąd Najwyższy ?
Wszystkim, tylko nie dobrem wymiaru sprawiedliwości, nie dobrem instytucji ani systemu sądownictwa w Polsce, niszczonym już przez władzę ustawodawczą i wykonawczą. Jedyną przesłanką takich orzeczeń jest dobro podsądnego sędziego, a więc korporacyjna obrona „naszego”, zachowanie przywilejów związanych ze stanem sędziowskim (sędzia nie może zostać z pracy zwolniony inaczej jak tylko dyscyplinarnie, ma liczne socjalne przywileje i udogodnienia, o których Kowalski może pomarzyć, dłuższy urlop, półroczny płatny urlop dla poratowania zdrowia, wyższe zasiłki i świadczenia rehabilitacyjne, nawet wszechpotężny ZUS nie może mu nic zrobić, kiedy nie stawia się na komisje lekarskie „bo nie”; uposażenie sędziego w stanie spoczynku jest równe pobieranemu ostatnio wynagrodzeniu, gdyż sędziowie nie podlegają powszechnemu systemowi emerytalnemu, którym nas wszystkich się straszy).
Jeśli zatem przy wszystkich niedostatkach wiedzy i kompetencji sędziów (mogę niezły kajecik przykładami zapisać) godzimy się na ich liczne przywileje, to minimum minimorum, jakiego mamy prawo oczekiwać od sędziów, to wysokie standardy etyczne, rozumienie etosu sędziowskiego w systemie instytucji w Polsce, wyczulenie na uczciwość i rozwinięty zmysł sprawiedliwości.
Tylko tyle i aż tyle.
Jeśli sędziowie SN myśleli, że wydając takie orzeczenia okazują swoją niezawisłość od rzeczywistości politycznej, i nie będą poddawać się presji politycznej wywieranej na SN, to znaczy, że oderwali się od rzeczywistości społecznej; że lekce sobie ważą nie rząd, czy Sejm, lecz obywateli. SN, który uważa, że persona, która kradnie w sklepie i łże przed sądem, że przez nieuwagę ukradła, ma prawo mieć nad obywatelami najbardziej groźną władzę: władzę sądzenia – sam jest niewiele wart.
Odium takiego pojmowania etosu sędziowskiego spada na cały stan sędziowski. Czy SN zastanowił się nad tym aspektem? Wątpię.
Sądy dyscyplinarne niższych instancji starają się – jak widać – czyścić środowisko, lecz SN tego zapału nie podziela. Efektem tych orzeczeń jest słuszny hejt oraz zrozumiała zapowiedź retorsji ze strony min. Ziobry co do regulacji zasad wydalania sędziów z zawodu. Czy taki Sąd Najwyższy zasługuje jeszcze na jakąś obronę ? Zaczynam nie rozumieć (w sensie: nie podzielać) sedna sporu o KRS i nominacje sędziowskie. Bo w końcu, jaka to różnica ? Wypada powtórzyć za Gogolem: z kogo się śmiejcie? sami z siebie się śmiejecie … Kiedy PiS straci władzę, a kiedyś straci, jednym z najpilniejszych zadań w dziedzinie sądownictwa będzie ustalenie zasad naboru do stanu sędziowskiego. To, co jest praktykowane od czasów PRL-u, jest błędne i złe. W Polsce do zawodu sędziego dochodzi się przez odbycie zaraz po studiach teoretycznego szkolenia w wykonywaniu zawodu (aplikacji), zakończonej egzaminem państwowym, bez żadnego praktycznego doświadczenia. W efekcie, za stołem sędziowskim siada 28-29 letni człowiek, który ani o życiu, ani o zawodzie prawnika, ani o kuchni ludzkich i firmowych spraw nie ma pojęcia; nie napisał w życiu żadnej umowy, nie był nigdy na żadnych negocjacjach, nie zwalniał pracownika, ani nie był zwalniany, nie pracował na czarno, żeby mieć na chleb, nie był na placu budowy, nie prowadził żadnej inwestycji, nie rozwodził się, nie popadł w długi, itd. W anglosaskim systemie, od którego byliśmy o włos we wczesnych latach 90. za Hanny Suchockiej, zawód sędziego jest ukoronowaniem kariery prawniczej; do zawodu powoływani są wyłącznie prawnicy innych profesji, z wieloletnim doświadczeniem zawodowym i życiowym. To nie zdane egzaminy, lecz praktyczna wiedza profesjonalna, połączona z doświadczeniem życiowym, które rozsądnego człowieka uczy pokory i zniuansowanego widzenia świata, powinny predestynować prawnika do zajmowania się sprawami współobywateli i osądzania ich postępków w majestacie Rzeczypospolitej.
Magdalena Ostrowska

Przykra sytuacja i fatalna do komentowania, ale … „Gdzie wszyscy myślą tak samo, tam nikt nie myśli zbyt wiele”. Byłem w podobnej sytuacji przy ladzie i sytuacjach analogicznych w innych obszarach. Dlatego jestem w stanie zrozumieć „klienta”. Jest taki dowcip: „Panie profesorze, ma Pan sweter włożony na lewą stronę. – Wiem, zauważyłem rano”. W sytuacji silnego zamyslenia ten człowiek mógł działać machinalnie i bez sensu. Potraktował przestrzeń między nim, a sprzedawcą jako przestrzeń wyłączną, wyłączoną, niedostepną dla innych. W tej przestrzeni towar i pieniądze transferuja się tylko między dwiema osobami. Proszę o towar, sprzedawca mi go podaje, wymienia cenę, ja płacę , zwraca mi resztę lub prosi o tzw. „końcówkę”, gdy mój banknot jest za duży. Czasami obie strony liczą kto co komu dał i ile teraz kto komu musi oddać w którą stronę. Ja liczę bardzo rzadko. Ufam sprzedawcy, wykonuję jego polecenia i wierzę w jego biegłość rachunkową i uczciwość. A kiedy dokonuję kilku zakupów w krótkim czasie przy wielu różnych kontuarach w obszarze wymiany pojawiaja się obrazy różnych banknotów i nominałów. Machinalnie i wyjmuję, i wkładam do portfela, pakuję, zapinam portfel, sprawdzam kieszenie… Takie bezwarunkowe odruchy bo powtarzane w zyciu dziesiątki tysięcy razy. To tak jak z zamykaniem drzwi do domu. Zamknęliśmy je jak codziennie, ale przychodzi taki moment, że nie pamiętamy momentu samej czynności i … co ? Panika. A tu : „leży banknot”. Skoro TU leży i sprzedawca go nie bierze to jest mój. Nie pamiętam jak go kładłem, ale skoro TU leży to JA musiałem go położyć. Bo KTO ? Przeciez przestrzeń między mna a sprzedawca jest WYŁACZNIE nasza: moja i sprzedawcy. Hm, .. zostawiłbym na ladzie 5 dych. Taki psychologiczny mechanizm funkcjonuje bardziej u tych, którzy obracaja duzymi kwotami i nominałami. Kiedy masz pensję 2 000, to dycha jest duzym nominałem, ale jak masz 10 000, to takie 5 dych wystepuje w grupie „drobniaków”, jak piątaki, dwójki i dwudziestki. Tylko tyle. I az tyle. Skutek powinien byc taki, że PAN SĘDZIA powinien przeprosić kobiete w prasie, radiu i telewizji i posyłać jej szampana na każdego sylwestra. Ze wstydu i dla pokazania KLASY. Potem powinien złozyć dymisję, która NIE POWINNA zostać przyjeta. Jak mówi gen. Cieniuch w wywiadzie „Każdy żołnierz powinien najeść się trzech rzeczy: wstydu, strachu i … kiełbasy” Wtedy bedzie dobrym dowódcą. A sędzia- lepszym sędzią. Taki sędzia zastanowi się 7 razy, zanim kogoś za coś na coś skaże”. Tak wg. mnie powinnna wygladać polska rzeczywistość w XXI wieku. Ale nie wygląda i nie bedzie.. Generalnie jesteśmy: mali, bardzo mali, maluczcy, .. bez względu na rolę jaką odgrywamy w życiu społecznym.
Nie znamy dokładnie sprawy, a sąd każdej instancji powinien kierować się kodeksami, a nie pod dyktando mediów czy polityków. Więc nie potrafię ocenić postanowienia w tej sprawie.
Ale sędzia mógłby zachować się honorowo, nawet jeśli wziął pieniądze machinalnie, albo nawet gdyby został posądzony przez właścicielkę tego banknotu czy oskarżony niesprawiedliwie. Brakło kindersztuby
Jak było z tą wiertarką nie wiemy. Jeśli chodzi o sędziego i banknot, to gotów jestem nawet uwierzyć, że to mogło być roztargnienie. Ale…Przez roztargnienie można posolić zamiast posłodzić, można wdepnąć w psią kupę i takie różne. Ale można też stracić rękę czy nogę, a nawet życie. Można pozbawić życia człowieka, czy wielu ludzi i będąc nawet uczciwym człowiekiem spędzić po tym lata w więzieniu. A jak się jest sędzią to takie roztargnienie wprawdzie nie pociąga za sobą aż takich konsekwencji jak roztargnienie sapera, ale szampanem to nie powinno się dać załatwić.
Sędziowie SN, orzekający w tych dwóch sprawach, stracili i rozum i instynkt zachowawczy.
A jak już jesteśmy przy sędziach…Jeśli ma być autentyczny trójpodział władzy, to sędziowie powinni być wybierani przez suwerena. KRS, czy inne kompetentne gremium może dopuszczać kandydatury prawników z piętnastoletnim stażem i należytą opinią, ale wybór powinien należeć do ludu.
@ERNEST SKALSKI.
Wiemy, jak było z wiertarką. Fakty są ustalone, sędzia się przyznał; tłumaczył, że wszystko przez roztargnienie, bo jego partnerka ma chory kręgosłup, a u jej matki wykryto nowotwór.
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/542614,sprawa-sedziego-ktory-wyniosl-ze-sklepu-elementy-wkretarki-w-sadzie.html
Właśnie przez takie jaja jakie robi SN z prawa a co gorsze z obywateli, pseudoreformy Ziobry mają tak duże poparcie.
To wszystko prawda – nie da się zaprzeczyć, że SN strzelił sobie (ale i nam) w kolano ale…ferowanie takich wyroków opartych o najwyższe kryteria moralne winny obowiązywać nie tylko w stosunku do sędziów. A politycy to pies ? Szkody czynione przez nich z chciwości i głupoty są większe niż te, które czynią sędziowie. I proszę mi nie mówić, że oni podlegają społecznej weryfikacji – ilość posłów obecnych od dwudziestu lat na scenie przeczy tej zasadzie – wybory to teatr i ten kto ma media i pieniądze wygra z tym który ma tylko uczciwość.
I jeszcze jedno – czy jest psychologicznie prawdopodobne aby sędzia, który kradnie część za 8 złotych albo zabiera z lady pięćdziesiąt złotych czynił to tylko raz ? Jeżeli ma to w naturze, jeżeli jest po prostu złodziejem, to o takich przypadkach środowisko musiałoby wiedzieć – nie ma innej opcji. Skoro nikt tego nie podnosił, ze są to po prostu złodzieje znani z innych takich przypadków w przeszłości (i chyba powinny być to przypadki o znacznie większym kalibrze, kradzieże czy łapówki na skalę taką jak to ma miejsce w polityce), to wolałbym traktować opisane przypadki nie jako dowód na kradzież a jako kleptomanię, czy zagapienie się .
Czy są to przesłanki dyskwalifikujące do pełnienia roli sędziego ? Nie wiem, ale ton tego wzmożenia moralnego wobec tych opisanych przypadków jest trudny do zniesienia
@Zbyszek.
Wprost nie mogę uwierzyć, że Pan to napisał.
Panie Zbigniewie, ja też.
@ Zbyszek123,
„I jeszcze jedno – czy jest psychologicznie prawdopodobne aby sędzia, który kradnie część za 8 złotych albo zabiera z lady pięćdziesiąt złotych czynił to tylko raz ? Jeżeli ma to w naturze, jeżeli jest po prostu złodziejem, to o takich przypadkach środowisko musiałoby wiedzieć – nie ma innej opcji.”
–
Cóż – mi sie jeszcze ani razu nie zdarzyło zabrac z lady cudze 50 złotych. Nie miałem okazji… Także uznaję za wielce prawdopodobne, że dany sędzia tylko raz zabrał te pieniądze.
Ale sama konstrukcja linii obrony jest karkołomna – otóż w ramach tej samej logicznej konstrukcji można uznać, że owszem ma to w naturze, tylko po prostu nie został przyłapany?
Podobnie wcześniejsze tłumaczenie Marka.S.Mroza:
„Machinalnie i wyjmuję, i wkładam do portfela, pakuję, zapinam portfel, sprawdzam kieszenie… Takie bezwarunkowe odruchy bo powtarzane w zyciu dziesiątki tysięcy razy.”
Owszem – zgodziłbym się, gdyby sędzia wyjął pieniądze z portfela, a później tę niby „roztargnione 50 zł” do portfela schował niby nie wiedząc skąd się wzięły. To byłoby rzeczywiście rutynowe.
A on jedną ręką chował portfel, a drugą chyłkiem zgarnął banknot i wsadził do kieszeni.
Wracając, do ZBYSZEK123:
„A politycy to pies ? Szkody czynione przez nich z chciwości i głupoty są większe niż te, które czynią sędziowie.”
Owszem! Pełna zgoda! Daltego nie byłem nigdy w stanie zrozumieć, jak mozna bronić polityków kłamiących w żywe oczy, czy mających nawet gorsze przewinienia za uszami. A to miało często miejsce – choćby tu na łamach SO. Motywem przewodnim linii obrony było: jak nie ci, to przyjdzie PiS!
PiS (w różnych wcieleniach) wcześniej czy później i tak przyjdzie i rozliczy – tylko po swojemu – jeśli my sami nie rozliczymy wcześniej uczciwie.
Panie profesorze: ależ to rozumowanie typu „a u was Murzynów biją”. Typowe dla PiS-u, którego przecież obaj nie kochamy. Nic nie ma do rzeczy to, że polityk ten czy ów jest łajdakiem a ksiądz – pedofilem. Wszystko i zawsze może być oceniane tylko indywidualnie (w każdym razie dopóki statystyka nie powie inaczej). To tylko w opinii tzw. ludu, z natury swojej dość uproszczonej (by nie powiedzieć prostackiej) pojedynczy przedstawiciel jakiejś grupy, popełniający wykroczenie lub przestępstwo tę grupę kompromituje. Niestety, dla kleptomanów czy roztargnionych chwytaczy cudzych pieniędzy – ani ludzi niezrównoważonych umysłowo – nie ma miejsca w korporacji sędziowskiej. Cały problem w tym tylko, że to korporacja musi na wyłączność mieć prawo to oceniać (w sensie: wyciągnąć konsekwencje formalne), nie żadna władza. Natomiast publicysta może i nawet czasami musi rzecz podać do wiadomości publicznej; po to jest.
Metody ogłupiania i manipulowania opinią publiczną przez powszechnie znanego faceta, który wpadł na pomysł, że
że stanie się absolutną, jednoosobową wyrocznią prawa i aby dorwać się do władzy, w cudowny sposób z winy PO, uciekł przed 100 % najwyższym wyrokiem, w sprawie śmierci Barbary BLIDY, zaangażował się własnie w zbrodnicze przez sędziego Sądu Najwyższego kradzieże, mianowicie części wiertarki, o cenie 8zl. Przypominam jednak, że najważniejszym oficjalnym postulatem obywateli w sprawach polskiego sądownictwa, jest opieszałość postępowania sądowego. Żadnej decyzji w tej sprawie Naczelny prokurator i minister sprawiedliwości nie zaproponował. Tymczasem, zdaniem jedneg0 z najwybitniejszych prawników TK z minionych kadencji ( znanemu osobiście Kolarzowi) główną przyczyną opieszałego działania wymiaru sprawiedliwości było rozwiązanie Kolegium ds/Wykroczeń i przesunięcie MILIONÓW bzdurnych, drobnych przestępstw do Sądów Rejonowych, Okręgowych i Najwyższych którym polecono zajmowanie się wykroczeniami, tak samo jak wielkimi procesami i wielkimi zbrodniami. Niestety na ich miejsce ani Super Minister i Prokurator, ani Prawniczy Geniusz Sejmu, komunistyczny prokurator Piotrowicz, nie stworzyli także instytucji Sędziego Pokoju, która o kilkadziesiąt procent mogła przyśpieszyć postępowanie sądowe i obniżyć obciążenie sędziów, także w wypadku zbrodni kradzieży części do wiertarki wartej 8 zl
Do Magdalena, Ernest Skalski, MR E – przykro mi, że Was zawiodłem ale nadal tak sądzę jak napisałem w komentarzu. Ogólne wzmożenie: moralne, patriotyczne i każde inne nie jest drogą do poprawy a to wymiaru sprawiedliwości, a to państwowej polityki historycznej,a to co tam jeszcze chcecie…
Do surowości w ocenach zachowań wzywam jeszcze, oprócz wymienionych w komentarzu polityków, – wobec kleru panującego w Polsce kościoła – tam dopiero można sobie poużywać przykładając do ich zachowań nawet nie wysokie kryteria moralne a zwykłą ludzką przyzwoitość.
I jeszcze jedno – z badań, porządnych, opartych o dobrą metodologię, z dobrymi metodami, technikami i narzędziami badawczymi, wynika, ze za to, co nie tylko robi ale i mówi, ale i myśli każdy człowiek z naszego kręgu cywilizacyjnego należałoby go wielokrotnie, każdego dnia, skazywać na kary więzienia. Tak oczywiście byłoby, gdyby przyjąć za normę prawa głoszoną przez kościół zasadę dotycząca grzechu – „mową, myślą i uczynkiem”
Ale i tak dzięki Magdalenie za wrażliwość…
A ja swoje. Nobody’s perfect, a wzmożenie moralne już uszami wychodzi, ale sędzia akurat…
Liczy się jak ludzie odbierają. N.p. księdzu lud polski odpuści seks i picie – wiadomo, chłop musi – ale chociaż pochwala gospodarność, to nie odpuszcza zdzierstwa.
To może paradoksalne, ale gówniana kradzież jakoś uchodzi menelowi, a nie licuje prominentnej osobie. Czasem bardziej plami niż wielka afera. Opinia tak ma i to trzeba uwzględniać.
A poza tym, nie ma przymusu żeby zostawać sędzią.
Jeżeli prominentni i najbardziej utytułowani politycy z rządzącego reżymu w dalszym ciągu będą jednoosobowo wydawać automatycznie prawomocne wyroki i robić czystki wśród sędziów, staniemy się policyjnym państwem rządzonym przez przestępców. Na razie przybywa głupich i bezprawnych ustaw, ale nie ma żadnych szans zaskarżenia ich w TK i nadziei że UE coś zmieni na lepsze.
@Zbyszek123,
Wzmożenie moralne, jak i każda sytuacja, którą się próbuje kreować na nadzwyczajną nie sprzyjają ocenom. Czy gdyby owego wzmożenia nie było, to kradzież byłaby bardziej (lub mniej) naganna, a obecnie wobec „wzmożenia” i z racji tego, kto je próbuje wywołać inne kryteria mamy zastosować?
Dobry przykład Pan przywował z kościołem kat. Afery pedofilskie uderzają w CAŁY kościół nie dlatego, że ksiądz A i książ B się dopuścili czynó lubieżnych na dzieciach. To by wciąż obciążało księdza A i księdza B. Ale cała instytucja brała udział w maskowaniu przestępstw, w (jakby to nie brzmiało) kryciu winowajców, albo grzeszyła przynajmniej milczeniem i akceptacją.
Kradzież ze strony jednego sędziego obciąża tegoż sędziego. Ale akceptacja i rozgrzeszanie przez korporację stają się już sprawą całej korporacji. Tak mi sie wydaje, i tak rozumiem tez tekst Magdaleny. W okresie „wzmożenia” to tym bardziej dawanie broni do ręki róznej maści moraliztaorom z Zerem na czele.
To, co mnie głęboko zniechęciło do „naszej” strony i jest powodem mojego usunięcia się z komentowania i pisania, jest praktykowanie przez „naszą” stronę podwójnego widzenia, które wyraża się mniej więcej w opinii: ponieważ PIS jest bandą prostackich chciwców, nieuków, zwykłych durniów i wręcz zdrajców interesu polskiego, która napadła na Polskę, to nie dokładajmy „naszym” politykom, „naszym” instytucjom, „naszym” sądom, i ogólnie „naszym” dopóty, dopóki nie pogonimy tych hunwejbinów.
Tej logiki nie akceptuję. Uważam, że mamy rewolucyjny czas. Jeśli teraz, w ogniu tej rewolucji, nie oddzielimy ziarna od plew, nie dokonamy rzetelnego rozpoznania co w istocie oznacza, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli (art. 1 Konstytucji) oraz że jest demokratycznym państwem prawa urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej (art. 2), nie zrobimy żadnego postępu w kierunku budowy nowoczesnego państwa. Wszystkie dotychczasowe rządy w nosie miały te zasady ustrojowe.
Święte słowa Pani Magdaleno ale do niektórych i tak to nigdy nie dotrze.
MAGDALENO
Pełna zgoda. Tylko proszę nie popełniać błędu i nie identyfikować się z „naszą” stroną. Nie ma dwóch stron, jest ich wiele, a komentator nie jest członkiem partii ani stronnictwa, ani tym bardziej politykiem. A nawet wtedy powinien mieć własne zdanie.
W tej dyskusji zgadzam się z punktem widzenia Autorki, prezentowanym zarówno w artykule jak i w komentarzach. Sędziowie SN wykazali coś co jest obecne w Polsce powszechnie, i to w zawodach zaufania publicznego, mianowicie fałszywą solidarność zawodową i grupową. SN miał obowiązek co najmniej nie łagodzić wyroków zapadłych w niższych instancjach, bowiem tam miały szanse być rozpoznane lepiej i wszechstronniej. Nie piszę tego z powodu mojego „wzmożenia moralnego” jak sugerują niektórzy komentatorzy, ale z powodu trwałych poglądów niezależnych od aktualnej sytuacji. To właśnie taka, często bezwiedna, odruchowa pobłażliwość dla „swoich” i pryncypialność wobec „obcych” kompromituje zawody zaufania publicznego: sędziów, lekarzy, polityków, księży, etc. W tym konkretnym przypadku sędziowie SN sami sobie strzelają w stopę nie oczyszczając środowiska z osób, które niechby tylko zbłądziły, ale te błędy nie mogą zostać bezkarne. Lekarze konsekwentnie bronią kolegów, którzy popełniają błędy w sztuce. Księża murem stoją za „swoimi”. Wreszcie politycy są w tym zestawieniu zawodem najbardziej skompromitowanym, cieszącym się według badań najniższym prestiżem społecznym.
*
Właśnie SN, w obronie którego staneło kilkaset tysięcy osób latem ’17 roku, nie powinien sam się narażać na zarzuty fałszywej solidarności grupowej. Takimi wyrokami o jakich mowa w tekście SN obniża już i tak mocno nadwyrężony prestiż zawodu sędziego. Tego nie wolno robić w każdych okolicznościach, a już w trakcie obecnej batalii o niezawisłość sędziowką i niezależność instytucji nie wolno robić jeszcze bardziej. NIe chodzi nawet o fałszywe oskarżenia polityków PiS pod adresem sędziów jako argument dla pseudoreform. Chodzi przede wszystkim o to, że SN tego rodzaju wyrokami sam sobie obniża legitymację moralną niezbędną dla ochrony wartości elementarnych w tym zawodzie. Odbiera także legitymację społeczną swojemu zawodowi. Jak bowiem ci, którzy bronią sądów mają bronić prestiżu tego zawodu skoro sami sędziowie SN stawiają się trochę ponad prawem i trochę ponad społeczeństwem.
*
Drugim obok sędziego zawodem, w którym fałszywa solidarność zawodowa, przynosi niepowetowane szkody społeczeństwu oraz całym środowiskom medycznym jest zawód lekarza. Uporczywe bronienie przez izby lekarskie nieuków, alkoholików, lekkoduchów, łapowników powoduje, że pacjent zwłaszcza lekarzowi ufa jak najmniej. Odwrotnie, niż powinno być w praktyce.
*
Księży i całej hierarchii KRK nie naprawimy bo podlegają jurysdykcji Watykanu. Niezależnie od tego, możemy wywierać nieustanną presję medialną oraz głosować nogami, co de facto się w Polsce dzieje.
*
Kwestia standardów etycznych dla polityków stoi przed nami jako problem konieczny do przedyskutowania i rozwiązania. Stopień demoralizacji tego zawodu powoduje, że bez przestrzegania restrykcyjnego kodeksu etycznego tego bagna nie uda sie osuszyć nigdy. A osuszyć trzeba, jesli mamy przetrwać jako byt państwowy.