18.09.2020

Białoczerwonej drużyny – slogan Beaty Szydło – dawno już nie ma, jeśli kiedykolwiek naprawdę była. Ale były pozory. Zaś po tegorocznym maju i nieudanym manewrze Gowina, kto chciał ten widział, że w obozie władzy kipi od konfliktów interesów. Teraz stwierdzono publicznie, że mamy regularny kryzys rządowy. I dobrze.
Kiedy Kaczyński już witał się z gąską, kiedy utrzymał w swej dyspozycji Sejm, podręcznego prezydenta, aparat władzy, prawie cały wymiar sprawiedliwości, kiedy miał już przed sobą trzy w miarę spokojne lata na dokończenie swych reform, to mu się rozłazi jego polityczna baza. Musi się zająć jej czyszczeniem czy klajstrowaniem.
Rzygać się chce od słuchania przy każdej okazji, że „odtąd nic już nie będzie jak było”. To się nie zdarza w przyrodzie. Natomiast po tym kryzysie nie wszystko będzie jak było. Nieodwołalnie kończy się ideowa faza dobrej zmiany. Mało kto będzie zwracał uwagę na pierdoły o wstawaniu z kolan, suwerenie i takie różne. Just business.
Taki nieuchronny proces ma miejsce w reżimach startujących z rewolucyjną legitymacją. Za sanacji i w PRL-u, w ZSRR i w … Chinach Denga i Xi. Co pokazuje, że jeśli nawet jest to stadium schyłkowe, to schyłek może niekiedy trwać bardzo długo. A czas przechodzenia rządów od idei do biznesu jest potrzebny, aby nieuchronna zmiana każdego reżimu nie miała gwałtownego charakteru, aby mógł to być jakiś deal, tylko dla porządku ukraszony jakimiś hasłami, sztandarami, wartościami.
Ten kryzys jeszcze — chyba — nie odbierze władzy Kaczyńskiemu, lecz zmieni jego image. Może nie od razu i nie dla wszystkich. Ale to już nie będzie Zeus Gromowładny, który ze swego Olimpu na Nowogrodzkiej o wszystkim decyduje, bo wszystko wie i wszystko może, a cokolwiek się dzieje to jest realizacją jego scenariusza, w którym każdy, łącznie z opozycją, gra wyznaczoną rolę. Teraz to jest polityk, owszem kluczowy, ale taki co musi kombinować, targować się, zrywać, ale i godzić się, mówić raz tak, a raz inaczej. Może nadal mieć kalkulujących zwolenników, ale będzie miał mniej wyznawców. Zwłaszcza po swoim ostatnim posunięciu.
Szulerzy, nawet bardzo skuteczni, nie zdobywają majątku. Szachrujący w pokerze czy w trzech kartach obstawiają konie na wyścigach, by sprawdzić, czy może mieliby szczęście w prawdziwym hazardzie. Kombinatorzy z wyścigów mogą się zgrywać kasynie. Bawiąc się w psychologa na własny użytek, myślę, czy wygrawszy tak wiele w polityce, Kaczyński nie zechciał sprawdzić, jaka jest naprawdę jego władza. Jak dalece sobie może pozwolić. No i mamy piątkę dla zwierząt.
Teraz dygresja. Anachroniczny polityk podjął inicjatywę mieszczącą się w podstawowym nurcie przemian cywilizacyjnych. To temat na inną rozprawę, lecz można stwierdzić, że na przestrzeni pokoleń cywilizacja się humanizuje. Ale to prawdziwie humanitarne posunięcie godzi w egzystencję dziesiątków tysięcy ludzi. I to kulturowych wyznawców Kaczyńskiego!
Sprawa jest w toku. Interesy jakoś się będzie ucierać. Lecz tego rodzaju zawodu, zdrady, się nie wybacza.
Drugi przejaw pychy, tej co to przed upadkiem, to rekonstrukcja rządu, w której koalicjantom ostro przykrawa się koryto, zabierając po ministerstwie. Resort to nie tyle możność decydowania o czymkolwiek, ile multum synekur do obsadzenia i rozdania. Takich numerów nie robi się tym, od których zależy pięcioosobowa większość sejmowa, podstawowe narzędzie władzy prezesa.
Będzie różnie, ale chyba instynkt samozachowawczy zmusi graczy Zjednoczonej Prawicy do jakiegoś kompromisu, w którym będzie chodziło o to, kto więcej straci na prestiżu i możliwościach. Bo stracą wszyscy.
Jakie kto ma możliwości?
W przedterminowych wyborach Ziobro i Gowin przepadają. Ich partyjki mają posłów z PiS-owskiego nadania, ale praktycznie nie mają własnych elektoratów. Dla PiS te wybory podobnie jak w roku 2007 to niebezpieczne ryzyko, ale nie bez szansy na większość rządową dzięki przelicznikowi D’Hondta i marności opozycji. Wyborów chyba jednak nie będzie, a wtedy:
Ziobro, faktyczny oberpolicmajster systemu. nie ma zdolności koalicyjnej poza PiS. Gdy przestaje być ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym staje się zerem, jak go nazwał Leszek Miller przed laty. Niewykluczone, że Kaczyński się chwilę zastanowi, zanim zaoferuje mu zachowanie tego stanowiska. Zblatowanie z Konfederacją? Inteligentny Bosak nie potrzebuje bezwzględnego konkurenta. Jeśli Ziobro utonie mało kto go będzie żałował.
Gowin? Kaczyński nie ma zwyczaju przebaczać, ale mógłby wziąć pod uwagę, że Gowin mógłby z opozycją stworzyć nawet większość sejmową i byłby to koniec prezesa. Tyle że musielibyśmy mieć opozycję polityczną z prawdziwego zdarzenia.
Borys Budka zareagował błyskawicznie. Zgłasza gotowość do wyborów, wyciąga rękę do innych członów opozycji. Oczywiście, że lepiej późno niż jeszcze później. Lecz pozostaje pytanie, co było z opozycją, a zwłaszcza z jej główną siłą PO-KO w ciągu tygodni po wyborach 12 lipca, gdy miała pod parą dziesięć milionów ludzi? Kiedy zajmowała się sobą, a miała czas, aby stać się aktywną, widoczną siłą polityczną.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.

Niech Pan wreszcie przestanie tytułować gangsterów „dobra zmiana”. Oni nie zasługują, a mi się robi obrzydliwie. Trzeba odkłamać ten propagandowy język.
Lecz pozostaje pytanie, co było z opozycją…
Wygrywa ten, kto znajdzie się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Byc może opozycja ma okazję. Niedługo się przekonamy.
Wydaje mi się że przedwczesna radość. JK robi przegląd. Sprawdza, kto jest wierny, a kogo trzeba będzie się pozbyć, kogo napiętnować jako zdrajcę.
Rewolucja potrzebuje coraz to nowych ofiar i potrzeba znaleźć nowych winowajców tego, że mimo pełni władzy wciąż Polska nie dogania poziomem życia tzw. Zachodu.
Jak zewnętrzni wrogowie nie wystarczą, to trzeba znaleźć takich w obozie władzy.
Ziobryści to nie ideowcy, odcięcie od synekur dość szybko da do zrozumienia, która ręka naprawdę karmi. I zrobią wiele, by nie dopuścić do wcześniejszych wyborów.
JK ryzykuje, że musiałby rządzić w koalicji (z częścią konfederacji, czy PSLu), ale te miernoty pokroju Kanthaka swoim istnieniem w polityce.
.
A opozycja? Taka sama od 5 lat. Niezdolna do refleksji i działania. Kiedy niektórzy publicyści próbowali wymusić na PO jakieś sensowne działania i informowali, że straszenie PiSem nie działa, to byli oskarżani, jakby to oni spowodowali fakt, że straszenie PiSem przestało działać. PiS doszedł do władzy i nic się w strategii opozycji nie zmieniło, nawet, jak PiS wygrywał kolejne wybory. Nie mam nadziei, że to się zmieni.
Większa nadzieja to nie opozycja, A „opozycyjka”, w postaci posłów partii Razem. I ruchu Polska 2050.
No i Konfederacja skutecznie podszczypująca PiS z prawej strony.
Od początku czyli od października 2015 liczyłem ze zaczną sobie skakać do gardeł i stało się
Ziobro nie przeżyje drugiego złamania kręgosłupa a z nim przejdzie do historii jego gwardia przyboczna. Pociągnie tez w dół swoje ideologiczne ramie czyli Ordo Iuris straci tez Rydzyk i twardogłowi z episkopatu
Opozycja powinna to wykorzystać Budka potrafi się przyznać do błędu i może następnego nie zrobi lewica może przestanie się cieszyć swoim istnieniem i tez weźmie się do roboty
Nowy tydzień powinien przynieść przesileniem z odejściem Ziobry
Oby…
„Bawiąc się w psychologa na własny użytek, myślę, czy wygrawszy tak wiele w polityce, Kaczyński nie zechciał sprawdzić, jaka jest naprawdę jego władza. Jak dalece sobie może pozwolić. No i mamy piątkę dla zwierząt.”
To naturalnie prawdopodobna hipoteza.
*
Mogło być jednak i tak, że JK niczego nie chciał sprawdzać. Ziobro i jego ludzie tak bardzo zaczęli radykalizowac przekaz, że groziło to zepchnięciem PiS do narożnika radykalizmu i obskurantyzmu. Nadto ten kurs groził paraliżem rządzenia w Polsce oraz totalną konfrontacją z UE, a zaraz potem z USA. Piątka dla zwierząt miała być tylko pretekstem do rozliczeń, mającym zarazem ocieplić wizerunek JK w oczach centrum…. a wyszło jak zwykle.
Niech się trochę poturbują zanim zmiękną,
Logiczna była i jest stała współpraca oraz koordynacja działań ugrupowań opozycyjnych a podczas kampanii wyborczych wspólna lista ze stałymi numerami dla poszczególnych uczestników. Jest tutaj miejsce na
aktywność i jest to droga mogąca doprowadzić do sukcesu. Ale to fantazja, nie w naszym kraju. U nas karty rozgrywa aparat tej największej partii i jak padało w ostatnich godzinach „są przygotowani do wyborów”! Tak, nawet wiem w jaki sposób: mają już ułożone wszystkie jedynki na swoich listach wyborczych i nawet nie trzeba się zastanawiać kim.
Opozycja by musiała upaść na głowę, żeby teraz przejąć władze. Kryzys się rozwija, zadłużenie jak nigdy przedtem w historii (podobno tylko w tym roku będzie zawrotne 320 miliardów czy tyle ile PO/PSL zadłużyli przez OSIEM lat!)
Do tego Kaczyński ma swojego prezydenta, ma swoją przewodniczącą Trybunału Konstytucyjnego, ma swoją prezes Sądu Najwyższego. Nawet jeśli opozycja wygra to co będzie mogła zrobić? Każda ustawa zostanie zawetowana albo odrzucona przez Trybunał, a Jarosław Kaczyński może siedzieć w fotelu i mówić „kiedy my rządziliśmy, wszystko szło sprawnie”.”
Czyli gwarantowana wygrana z większością konstytucyjna w następnych wyborach… pewnie równie przyspieszonych.
https://wiadomo.co/prof-marek-migalski-kaczynski-polegl-na-kazdej-linii/?fbclid=IwAR3wW7M-hTgcFCrkSLG-Eo5KMO30E_KhZM136NqaR7C8CQdcRHTm5hHOLZ0
Pewnie się komuś narażę, ale myślę, że żadne procedury demokratyczne nie pozwolą na szybkie i sprawne usunięcie tego całego szamba i wyciągnięcie konsekwencji wobec jego autorów.
A na rewolucję póki co się nie zanosi. Wg teorii Michnika, którą kiedyś prezentował, w najbliższym czasie jej nie będzie.
Urządzajmy się więc …
Rewolucja jest na horyzoncie zdarzeń , tylko pod jednym warunkiem : kiedy suweren będzie miał pustą michę…A to będzie kiedy UE przestanie finansować pisowsko kościelny reżim w PL…
Na prośbę Z. Szczypińskiego:
Postawię śmiałą i i krańcową tezę. Ten rząd i ta koalicja się skończyły a impas jest tak wielki, że Prezes nie ma wyjścia. Po upokorzeniu, jakiego doznał w trakcie ostatniej sesji sejmu, dłużej Ziobry w rządzie nie będzie tolerował. Ta wojna jest też wojną o sukcesję po prezesie i tu jest dwóch rywali: Ziobro i Morawiecki. W wojnie o sukcesję nie ma miejsca na rozejm czy pokój – zwycięzca może być tylko jeden.
Solidarna Polska nie po to od wielu już miesięcy buduje swoją tożsamość, aby bać się wyborów – ma szansę sama albo i z Konfederacją wejść do sejmu na poziomie 10%, a to wystarczy, by zapewnić polityczne życie jej czołówce.
Pozostanie Ziobry na stanowisku ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego oznacza takie zagrożenie dla kadr PiS, że tego nie można utrzymać.
Prezes pójcie nawet na szybkie wybory – najszybciej da się je zrobić w przyszłym roku, bo epidemia, a do tego czasu będzie rząd mniejszościowy – będzie administrował kryzysem – to będą ponadpartyjne decyzje.
Dlatego też stawiam tezę o dymisji Ziobry, rozpadzie koalicji i odejściu SP (nie wszyscy pójdą za wodzem). Wystarczy poczekać do środy. Tak myślę.
Wszystko,niestety,zależy od tego,czyje „kwity” są groźniejsze,Kamińskiego i Kaczyńskiego,czy pana Zbyszka,oraz do której „puli”,swoje dołoży Antoni…To nie „teoria spiskowa”,to „prawicowa rzeczywistość” AD 2020.Z wyborami w USA…
I jeszcze kryształowy Banaś!
Nie bardzo rozumiem, dlaczego oni się rozpadają. Forsa płynęła, kolejni pociotkowie dostawali tłuste kaski. Nic, tylko żryć, pić, i tyć. Bylo tak pięknie. To dlaczego wyciągają zawleczkę z tego granatu? Bo lubią duży huk?
Jakoś mi tu nie pasuje, że nagle harcownicy PiSu tak otwarcie komentują co się dzieje za kulisami w tym tajnym grajdole Kaczyńskiego. To może być podpucha, czyli burza w szklance wody. Może, aby zmiękczyć pana zero.
Panie Andrzeju – ten spektakl w sposób oczywisty ma charakter teatru majacego w załozeniu „przykryć” brak pomysłu władz na poradzenie sobiue z COVID, z pandemia w szkołach, kryzysem gospodarczym, ze strajkami górników oraz wieloma innymi problemami. Jednakże skoro wroga zewnętrznego (uchodzcy, NIemcy, Gender, LGBT) zastąpił wróg wewnętrzny (ziobryści) to widać, że rezerwy nowych wrogów sa na wyczerpaniu. To początek klęski tego obozu.
Widzę, że podziela Pan i moją opinię. Rewolucji wrogowie zewntęrzni nie wystarczają. Musi szukać wewnętrznych. Podobnie pisałem 3 dni temu w komentarzach poniżej.
Ale też zastanawiam się, dlaczego teraz ?
Kiedyś PO straszyło PiSem, i to działało, przez 5-6 lat.
A póxniej przestało.
Może Kaczyński ma jakies raporty mówiće, że straszenie genderem i LGBT, gdy ma sie pełnie władzy i nawet sąd najwyzszy obsadziło swoimludźmi i przestaje już lub przestanie za chwilę byc nosne i zawać egazmin.
A moze inny raport, który pokazał zmianę stosunku społeczeństwa do LGBT?
Ja odnosze wrażenie, że ten się zmienia. Że dopóki władza nie wzięła ich na celownik, to „gejostwo” było znacznie mniej akceptowalne. Paradoksalnie to przeciwnicy ideologii LGBT przesuwają granice tego, co akceptowalne.
Żeby wyrazić sprzeciw wobec „ideologii LGBT” czują sie w obowiązku tę ideologię w jakiś sposób określić. Najłatwiej na zasadzie opozycji: geja, jak kazdego człowieka, szanujemy – ideologii nie chcemy.
przykład: https://demotywatory.pl/5016684/Zwyczajna-gejowska-para-Zadnych-teczowych-flag-skakania-po
Wydaje mi się, że kilka lat temu, „zwyczajna gejowska para” budziłaby znacznie większe emocje i byłoby dla nich mniej zrozumienia.
Oczywiście, przy tym ataku władzy na LGBT pojawiają sie tez troglodyci gotowi bić za „gejowski” kolor włosów. Jednak wydaje mi się (wydaje się, nie prowadziłem żadnych badań ani nie czytałem żadnych opracowań), że znacznie więcej osób jest gotowych zaakceptować wokół siebie osoby nieheteronomatywne, a sprzeciw wyrażają tylko wobec „ideologii”, którą rozumieją jako „agresywne parady przebierańców”.
Choćby po to, by się samemu sobie wydać lepszym, od tych, co biją, za kloro włosów.
Podzielam opinię o konieczności nowych wrogów, bo starzy się z czasem opatrzą „suwerenowi”.
LGBT to fatalny pomysł na wroga, bo za chwilę a może już PiS ma i będzie miało wszystkich przeciw sobie – UE, USA i cały cywilizowany świat. NIe pomogą wykręty o ideologii, bo takiej ideologii nie ma. Parady równosci są tylko manifestacjami postaw, często celowo skrajnych, a nie żadną ideologią.
Ma Pan także rację, że pan Jędraszewski i episkopat oraz JK i PiS przesuneli granice akceptowalności osób LGBT; co więcej ich działania sa kontrproduktywne. Im więcej protestują przeciw LGBT, tym bardziej to środowisko przypomina o prześladowaniach wszelkich mniejszości przez wieki – od pierwszych chrześcijan, przez innowierców aż po Żydów, murzynów, etc. Mechanizm psychologii człowieka powoduje, że masowo opowiadamy sie po stronie ofiar a nie oprawców.
Istnieje wszakże inny jeszcze powód odwrotu od prześladowań LGBT. Fala nienawiści społecznej przeciw wszelkim mniejszościom, skutkuje na razie pojedynczymi aktami agresji fizycznej. Ta machina rozpędzona może doprowadzić do eskalacji, której to tekturowe państwo nie da rady powstrzymać a wtedy nawet ta słaba władza staje sie iluzją.
Wreszcie na końcu warto chyba przyjąć, że najważniejszą przyczyną tego wroga wewnętrznego jest sam proces schedy po JK. Ziobro bezpardonowo dążacy do przejęcia władzy po JK (celowo nie używam słowa delfin bo ta persona fizjonomia przypomina raczej karpia) spych PiS na pozycje skrajne a tam elektorat nie daje zwycięstw wyborczych. Złamanie samego karpia jest chyba najwazniejszym celem tej awantury.
Akurat z Covidem PiS mniej przeszkadza od Trumpa. To co się teraz dzieje w Ameryce bardziej przeraża.
https://uploads.disquscdn.com/images/59f0d71c277307612897ace8e5124131c2db77cf70dbcf4065bd1ffdbfc823d9.jpg
Giertych wie, bo sam w czymś takim przez lata uczestniczył. Dzisiaj mści się na Kaczorze, bo ten bez żadnych skrupułów zmiótł jego partię ze sceny politycznej, robiąc z niej nic nieznaczące ugrupowanie „kanapowe” (jak to niegdyś się mówiło).
Wczoraj przez kraj nasz piękny jechałem ze stolicy wracając w której jest pięknie jak nigdy. W stolicy zaś kanapeczkę z wołowiną i ogórkiem jadłem smakowitości niezwykłej z widokiem na Adasia Mickiewicza opodal pałacu. A w tym samym ogródku co rodak to laptop. A co laptop to sukces startup’u się cicho wykluwa. Pałaców zresztą w stolicy wiele a co jeden to strojniejszy. Potem w Łazienkach byłem gdzie w zwyczaju mam popijając herbatę w kawiarni Trou Madame (którą szczerze polecam) czasem wolnym się delektować. Serniczek tam szanownemu panu polecam także, że palce lizać.
Lecz i kraj nasz przecież już cały zadbany. Gdzie jeszcze dróg nie ma już się nowe drogi budują, a wszystkie prostsze i szersze niż te których tam nigdy nie było. Niewiasty po wioskach z uśmiechem w zagrodę zapraszają o gospodarzach z przyzwoitości nawet nie wspominając. W co większych siołach menedżerzy już jaguarów dosiedli i także sobie jeżdżą. A nad tym wszystkim latają samoloty nasze kochane.
I waść tego nie widzisz.
Istnieje możliwość, że można by trochę wolniej spróbować – nie zaprzeczę.
Czyli ja z landszaftem na ratunek pospieszam a szanowny waść z patriotycznych pobudek pytasz co z państwowością naszą? Podłysiałą głowę chylę z szacunkiem. To ile już wydali? 300 mld to będzie około 78,5 mld amerykańskich dolarów. Tyle nawet ja nie pożyczę więc wyjścia są jedynie dwa: albo oddawać, albo i nie. Chyba żeby jakoś tak, że byśmy chcieli ale się ta kasa zgubiła, przelew jakiś nie doszedł albo, że pomyłka jakaś. A może by sprawdzić od kogo pożyczone i zasugerować.. , no nie ale na to floty nie mamy.
Nie wiem naprawdę co radzić.
A czekaj waść, może by coś odkryć, opatentować i Intelowi sprzedać, może i Google by kupił, albo IBMa Googlem postraszyć i puścić drożej chińczykom. Jakieś bateryjki, komputery, coś takiego nowego by zrobić zupełnie. No bo jak nie tak to jak? A już się głupi wczoraj cieszyłem.
Bateryjki, ja wiem co piszę, proszę pana szanownego, mi dwadzieścia lat temu taki numerek wycięli: ja tam już byłem dzień cały gadałem i na koniec mówią czy bym z nimi nie robił, a ja że o co chodzi się pytam, to się proszę pana szanownego tak wściekli, że nawet panu nie opowiem. I oni tych bateryjek już tyle nawymyślali, że my wszędzie je mamy, a szanowny kolega co tak spochmurniał na koniec to mu proszę pana nawet ostatnio nagrodę dali co jest po tym co dynamit wynalazł. I pan sobie imaginuje, ja mu po latach gratulacje pisze a on nie odpowiada mi wcale.
A jakby mnie proszę pana szanownego wtedy w jajko nie wcięli byłoby może jak znalazł pożyczyć od kogoś.
tyle, że to także k.my…
ja to bym jednak w komputerach pogrzebał, teraz na ten przykład rzeźbią w kwantowych to może można by jakoś od drugiej strony próbować.
Panie Piotrze – niech Pan sie nie przechwala kanapką z wołowiną i ogórkiem, bo dzisiaj nic nie jadłem i mi ślinka leci. A Pan tak tutaj na bogato…
Tu się nic przechwalać nie trzeba tylko sprawiedliwość oddać: takiej kanapki jak w Telimenie na przeciw Adasia to nigdzie szanowny pan nie uświadczy. Tokio takiej nie ma, San Francisco i Rio nie mają o Londynie nawet nie wspominając, a w Telimenie jest. Trochę może i na bogato bo rzeczywiście ponad piętnaście złotych kosztuje ale jak już pan raz spróbujesz zawsze tam wrócisz.
No, to przynajmniej wiem gdzie można wspaniała kanapkę dostać. Jeśli taka wspaniała, to przynajmniej warto wydać te ponad 15 złotych. A mógłby Szanowny Pan adres dokładny tej jadłodajni podać?
No jakżesz, zaraz jak się Trębacka z Kozią schodzą przy Trakcie. W prawo Kino Kultura a jakby mocniej beretem rzucił to się i Księciu na mieczu zawiesić odzienie to może. Znaczy w samym pępuszku stolicy naszej kochanej.
Ale inne też znam adresy, gdyż ja tam panie szanowny od lat się stołuję do stolicy naszej po edukację uporczywie zajeżdżając.
Jeśli pierożki delikatności niezwykłej – także blisko, a barszczyk z uszkami.. takiego barszczyku jak w Zapieckach warszawskich szanowny pan nawet na antypodach nie znajdziesz. Ale co w Zapieckach najlepsze to kompot ze śliwek o który zawsze do wątróbki kruchutkiej z cebulką zasmażaną złociście poproszę. Przy czym mają i zimny i ciepły także gdybyś pan szanowny w zimie do stolicy zajechał jest się czym rozgrzać trunków nie zażywając. W rzeczy samej z trunkami teraz gorzej, onegdaj w Antrakcie na Teatru Narodowego, przepraszam za wyrażenie tyłach, w winach przednich po cenach nie wygórowanych pan mogłeś przebierać do woli, a te mi tak do gustu przypadły, że w środku nocy z hali Mirowskiej taksówkarz tam pewnej pięknej pannie kelnerce róże zawoził. Choć może to i jej oczy sprawiały, że taką niesubordynację wobec gastronomii popełnić się klient ważyć może. Antraktu jednak już nie ma a w miejscu tym szampany jakieś sprzedają, nawet nie zachodziłem. Na przeciw natomiast, w tym budynku w którym pewna piękna żeglarka co mnie nie chciała być może pracuje, śniadanie pan zjesz w Alchemiku, ale co tam takie śniadanie. I widzisz pan znowu nostalgia mnie bierze na piękność świata naszego.
Dziękuje Panie PIotrze – już wiem. Coś mi się zdaje, że Pan mógłby bedekery kulinarne pisywać jako miłośnik polskich smaków, które i u mnie są na pierwszym miejscu. Najsilniej w człowieku grają smaki z dzieciństwa: serdelki na ciepło, świeże bułki z przedziałkiem, zalewajka, bigos, kaszanka, zsiadłe mleko, jajka sadzone z ziemniakami, ogórki małosolne, wątróbka z rosołu, etc. I mimo, iz potem próbowałem kuchni wielu krajów, smaki z dzieciństwa tkwią we mnie najmocniej.
*
Jeżeli Pan jeździ do Warszawy samochodem, to warto zajechać do „Oberży pod Złotym Prosiakiem”. Znajduje się ona w NIeborowie, kilka km. od autostrady A-2 przy zjeździe na Skierniewice i Łowicz. Takich bitek, czy borowików w śmietanie nie zje sie gdzie indziej: http://www.zlotyprosiak OStatnio, w lipcu tego roku, czyli juz w pandemii wracałem z Mazur Garbatych i zajechałem na obiad do tej restauracji. Miło, szybko, smacznie, niedrogo i do dzisiaj pamiętam…
Smaki dzieciństwa… kiedy z miasta przyjeżdżaliśmy moja babka blachę z sernikiem z pieca zawsze zdejmowała i powiem panu szanownemu, że kiedy w Łazienkach o serniczek poproszę i z tym wiedeńskim z Palmiarni go zawsze przyrównam to i tak mojej babci nie dorównują. A i herbata w szklance w koszyczku inaczej smakuje jak się po dniu z lasu wróci.
Do Oberży pod Złotym Prosiakiem zajadę niezawodnie choć ja ciągle takiej szukam co się Rzym nazywa, i znaleźć jej nie mogę.
Tej z „Pani Twardowskiej” MIckiewicza nie próbowałem szukać, ale znalazłem jak mówią mądrzy ludzie równorzedną. Karczma Rzym licząca ponad 200 lat – w Suchej Beskidzkiej. Trzema tylko uważać na Mefistotelesa : https://pl.wikipedia.org/wiki/Karczma_%E2%80%9ERzym%E2%80%9D
Oprócz tego na cześć tego wiersza MIckiewicza nazwano w Polsce jeszcze kilka obiektów tak samo. Najbliższa na Jarnołtowskiej we Wrocławiu a resztę łatwo znaleźć w Google Maps.
No i właśnie mnie o tą z Twardowskiej rozchodzi bo coś mi się wydaje że ktoś mi duszę sprzedał. Czarcia w tym łapa, że jest ich tyle i gdzie ja go teraz ze szpicrutą spotkam żeby mi kusa sztuczka duszę zwrócił.
Dziękuję za uświadomienie, że w polityce nie ma sentymentów, a każdy walczy o siebie. To bezwzględni gracze, którzy do granic opanowali propagandę i społeczną socjotechnikę. Czasy politycznych romantyków w rodzaju Jacka Kuronia, czy ludzi etosu, jak Tadeusz Mazowiecki, niestety dawno się skończyły. Koalicja zapewne pozostanie, dopóki wszystkim tym sharksom i piraniom będzie się to opłacać, a ryzyko zepchnięcia w polityczny niebyt, jak stało się to z Rokitą, Petru, Palikotem i masą innych, których mało kto już pamięta, będzie wisiało nad nimi, jak topór. Sadzę, że zarówno Ziobro, jak i Gowin, bardziej blefują i sprawdzają swoje możliwości, niż próbują rozwalić koalicję, bo bez Kaczora i jego upasionej partii na której pasku wiszą, choć udają że jest inaczej, staną się graczami wagi piórkowej, małymi zadziornymi kogucikami bez realnej przewagi politycznej.
Odpowiedź jest dość prosta i oczywista. Regres państwowości następował począwszy od 2004 roku aż do 2007 dość szybko, bo najpierw Miller był najważniejszy a potem JK. Ten regres częściowo zatrzymano w okresie 2007- 2011, a potem w okresie 2011-2015 niewiele robiono aby go powstrzymać i państwo „z dykty” zsuwało się w odmęty bałaganu. (Dlatego mam dość złe zdanie o Tusku.) Po 2015 tę zsuwającą się państwowość JK i jego ludzie wysadzili w powietrze i w okresie 2015-2019 suweren z radościa oglądał fajerwerki po wysadzeniu, bo dykta i jej zawartość lotem wznoszacym szybowały do góry. Częściowo to wrażenie wznoszenia PiS sztuczkami iluzjonistycznymi „dowiózł” do końca wyborów prezydenckich a teraz iluzje opadły i dykta plus zawartość zaczyna lot opadający. W tzw. międzyczasie państwo z dykty zastąpiono tworem z tektury i …czekamy co będzie dalej. Siła grawitacji powoduje, że najpierw odłamki a potem całza zawartośc tej wysadzonej pańśtwowości spadna nam na głowy i przysypią nas zupełnie zmiatając przy oazji tekturowe dekoracje głupoty jednego wodza. Zdaje mi sie, że to co teraz oglądamy to atak spadających odłamków. Reszta spadnie niedługo. Biorąc pod uwagę, że wznoszenie jest wolniejsze od spadania nie bedziemy musieli czekać na resztę tej „manny z nieba” dłuzej niż rok lub dwa. I dopiero wtedy będzie szansa na poważniejsze odbudowanie tego co PiS obiecał i słowa dotrzymał – czyli Polski w ruinie. Do tego czasu powinniśmy mieć pełne szuflady rozwiązań i – skadinąd wiem – eksperci pracują. Gorzej pracują politycy opozycji, ale jest nadzieja, że niektórych z nich zmiotą opdające gruzy ruin, podobnie jak całą kamarylę ciamkającego wodza.
*
Nasza niecierpliwość i zniechęcenie wynikają z przyczyn naturalnych. Myślący i wrażliwi ludzie woleliby rozwój ciagły zamiast sekwencji rozwój – regres – rozwój. Tymczasem logika procesów dziejowych tak nie działa. Przypomnijmy sobie historie naszych wzorcowych sąsiadów NIemców. Nie rozwijają się lineranie. Po zjednoczeniu w 1873 r. ich historia to rozwój – reges – rozwój – totalny regres – i rozwój po II WŚ. A inni sąsiedzi – Rosjanie: ci idą inną sekwencją: regres – jeszcze większy regres – mniejszy regres – chwilowy regres – cięzki regres – stabilizacja – regres i tak w kółko. Szczęściem mają zasoby naturalne, które kopią i sprzedaja więc nie martwią się rozwojem. Zamiast rozwoju mają… zbrojenia.
Polska na razie dość wiernie, choć z historycznym zapóźnieniem, powtarza sekwencję Niemiec, tyle że w przyspieszonym tempie i na razie mniej zbrodniczo. Ale logika dziejów wygląda na niezależną od nas i nieuchronną… niestety. Pocieszmy się, że nie powielamy sekwencji rosyjskiej.
Rosjanie i Niemcy to tylko ilustracja faktu, że rozwój nie ma charakteru linearnego a raczej sinusoidalny. Nie zakładam, że zaliczymy taki upadek jak Niemcy w efekcie hitleryzmu, bowiem warunki i możliwości zgoła odmienne. Jednak wyraźnie zmierzamy do dna sinusoidy.
*
Jasność spojrzenia może wynikać z różnych przesłanek – nie mam uniwerslanego patentu. Sam, mam jasność co do przyczyn tej hucpy i naiwności suwerena, który wierzy, że można w życiu cos osiągnąc darmo lub na skróty. Jasności co do wyniku tej zapaści nie mam. Wierze jednak, że zgodnie z teorią wahadła doczekamy mniej idiotycznych czasów…
@ Sir Jarek,
Kogoś, czy coś , co pozwoli mieć trochę optymizmu widzę.
To ruchy obywatelskie. Takie, jak Obywatele RP.
Obywatele nie wydają się być zainteresowani wejściem do polityki – poza jednym aktem sprzeciwu – kiedy Kasprzak startował przeciw Ujazdowskiemu (poprawiłem, wczesniej pisałem o Kamińskim).
I właśnie ten gest mnie najbardziej optymizmem napawa.Gdyby jakaś mutacja PO/KO przejęła władzę po wojence domowej z Zejdnoczonej Prawicy, to wydaje się, że Obywatele nie będą świętować, że „wygrali nasi”, ale dalej pozostaną Obywatelami krytycznie patrzącymi politykom na ręce. I nie sądzę, żeby dali się zastraszyć powtarzanym jak mantrę przez PO: „Jak nie my to PiS.”
Także Partia Razem w Sejmie wydaje się dbać o to, by Lewica lewicą była i stawia przed państwem konkretne zadania do wykonania. Można się z nimi zgadzać lub nie, ale Razem traktuje instytucje państwa poważnie. Jeśli państwo ma służyć obywatelom, a nie istnieć jako byt teoretyczny, tylko po to, by w święta państwowe flagami pomachać, to muszą instytucje państwa mieć konkretne cele do spełnienia, z których by możan je rozliczać.
Wreszcie Ruch Hołownii – inaczej niż Razem definuje najważniejsze potrzeby, ale tak samo postrzega istotę pańśtwowości. Jeśli państwo ma działać, to musi być wiadomo w jakim celu. Ot, choćby niedawna podwyżka płac łącznie z uposażeniem prezydentowej. U Hołownii nie było – źle, bo źle, tylko – „jeśli państwo chce przeznaczać pieniądze na uposażenie pierwszej damy, to trzeba się zastanowić, jakie w takim razie zadania przed nią stawia, i określić skąd się taka a nie inna wysokość uposażenia bierze”.
O ile przez ostatnie 15 lat polityka to była nawalanka dwóch wrogich obozów, o tyle dzięki takim organizacjom, ludzie/społeczeństwo/elektorat/suweren – jak zwał tak zwał – ma szansę dostrzec inną perspektywę. I nawet, jeśli sympatii nie zmieni, to też dopytać swoich wybrańców o celowość działań. A to już krok w kierunku naprawy państwa