Zbigniew Szczypiński: Czytelnicy SO – publiczność, czy grupa?9 min czytania

 

2018-05-17.

Kończąc krótki tekst omawiający wyniki sondy, jaka zawisła kilka tygodni temu na łamach SO (Zbigniew Szczypiński: Publiczność SO) sformułowałem kilka pytań do czytających. Prosiłem o refleksję dotyczącą tego od czego zależy skala rezonansu zamieszczanych na łamach SO tekstów, rezonansu mierzonego np. ilością komentarzy od czytających.

Pytałem od czego to zależy – od autora? Od tematu? Od stopnia napięcia politycznego? Od czego jeszcze?

Odgrażałem się, ze podam własne hipotezy, gdy pojawi się dyskusja pod raportem. Nie wiem, czy kilka głosów, jakie zawisły na teraz to już dyskusja, ale niech tam…

Zacznę od intuicyjnego portretu czytelników/użytkowników SO. Intuicyjnego – bo brak twardych danych, kim oni są. Sonda pozwoliła zarysować obraz ich preferencji politycznych, a i to raczej jako przybliżenie, a nie dokładny portret – odpowiedziało na ankietę mniej niż 200 osób. Sądzę, posługując się socjologiczną wyobraźnią, że publiczność wchodząca na stronę SO to mieszkańcy raczej dużych miast, w wieku zaawansowanym a nawet poprodukcyjnym, legitymujący się wyższym wykształceniem, mający za sobą okres głównej aktywności zawodowej i społecznej i, co najważniejsze, niezgadzający się na rządy „dobrej zmiany” obecnie panującej ekipy.

Do takiej charakterystyki publiczności czytelników SO upoważnia mnie lektura tekstów i komentarzy a także rozkład ocen wyrażanych „klikaniem”.

Z wpisów prowadzącego redaktora wynika, ze redakcja założyła jako program – to jest portal elitarny, dla myślących, wrażliwych, tych wszystkich, których stać na pogłębioną refleksję nad światem, nad Polską, nad życiem. Ja to przyjmuję – taka jest linia redakcji. Portal, jako niekomercyjny, jest wolny od nacisków, jest autonomiczny i niezależny. Dla mnie osobiście, wystarczającym atutem jest osoba Stefana Bratkowskiego jako „ojca założyciela” – reszta jest dobrym uzupełnieniem.

Teraz polemicznie!

  1. Czy redakcja ma jakiś pomysł albo zamysł jak zmienić czytelników SO z publiczności na grupę mającą świadomość przynależności grupowej?
    Redagując stronę, robiąc korekty, grafikę, czuwając nad językiem komentarzy nie tworzymy aktywnie przesłanek do tworzenia grup dyskusyjnych, nie dajemy szans na kontakty w „realu” autorów i czytelników SO.
  2. Czy jest możliwe wymienienie się adresami mailowymi przez piszących, komentujących, czytających– tak, aby tworzyły się mniejsze grupy, lokalne środowiska użytkowników SO, powiem wprost nawiązując do bardzo starych czasów – struktury poziome w SO?
  3. Czy redakcja nie może formułować tematów i oczekiwać na teksty wywołane taką redakcyjną inicjatywą, ogłaszać konkursów na jakiś typ materiału (konkursy oczywiście z symbolicznymi nagrodami), a czy w końcu nie byłoby możliwe zorganizowanie kiedyś tam, gdzieś tam, spotkania wszystkich, którzy zechcieliby zjechać na takie spotkanie?

To tylko najprostsze przykłady działań zmierzających do wytworzenia, w ramach kategorii publiczności, grupy użytkowników/czytelników SO.

Do dyskusji jaka już zaistniała – pobieżna analiza rezonansu, mierzonego liczbą dyskutantów pod tekstem wskazuje, że najważniejszy jest temat, a w nim poziom jego ogólności – im wyższy tym większy rezonans.

Uwaga metodologiczna – bardziej precyzyjną miarą byłaby analiza ocen tekstu wyrażana na skali i podawana kliknięciem – tam liczby są większe, a i wynik mierzalny. Jeden tylko kłopot – to pracochłonne, ale operowanie średnimi ocen do poszczególnych tekstów to już jakaś miara.

I na koniec – może warto pomyśleć o kolejnym sondażu, za jakiś czas, bardziej precyzyjnym, mierzącym nie tylko preferencje polityczne ale i takie sprawy jak drogi dojścia do SO, częstotliwość korzystania ze strony, postulowane tematy czy akcje, chęć stania się członkiem grupy czytelników SO a nie tylko publicznością itp., itd.

Gdyby była taka wola to jeden do zrobienia takiego badania już jest.


Zbigniew Szczypiński

Gdańsk

Odpowiadam:

Po pierwsze – przytoczę fragment naszej „deklaracji ideowej”, sformułowanej osobiście przez Stefana Bratkowskiego przed 10 laty. Widnieje ona jak byk w prawej szpalcie głównej strony witryny, ale wydaje się, że jest chyba… mało czytana:

„Studio Opinii“ to istniejąca w Sieci od 2008 roku internetowa inteligencka gazeta opinii, komentarzy i analiz.

Redagujemy ją po to, by elita umysłowa miała swoje miejsce spotkań i dyskursu, możliwie interesującego, u siebie i na swoich warunkach, wolnego od wszelkich zależności, powiązań, politycznej mody, ukrytych intencji, bez oglądania się na „słupki oglądalności“.

Chcemy przestrzegać tu zasad przyzwoitości, zdrowego rozsądku, kultury i… poczucia humoru, dbać o normalność. Czując się odpowiedzialni za to, co wszyscy razem zrobimy z Polską. Z Polską bez numeracji.

A oto postulowane nieco „twardsze” dane o naszych Czytelnikach. Pochodzą one z jednej z przeprowadzonych przez „Studio” trzech ankiet. Dane są ważne na dziś, bo aktualizowane na bieżąco. Pewno to ułatwi Autorowi kompleksową ocenę sytuacji (poza tym informuję, że dysponujemy bardzo szczegółowymi wynikami obserwacji naszej witryny przez narzędzie Google Analytics za całe 10 lat naszego istnienia; chętnie udostępnię, choć tu na łamach byłoby to zapewne nużące, bo to dziesiątki stron danych…)

Obraz zawierający zrzut ekranuOpis wygenerowany przy bardzo wysokim poziomie pewności

Przykłady (w zasadzie losowo wybrane, jest tego mnóstwo i w różnych aspektachO)  danych Analytics:

Tu mamy czytelników

A teraz odpowiedzi na pytania.

  1. Mieliśmy kiedyś na to ochotę. Nawet w witrynę wbudowane było specjalne zamknięte forum dyskusyjne. Nie spotkało się z zainteresowaniem – dosłownie żadnym. Zadeklarowało chęć uczestnictwa w nim osób 2 (słownie: dwie), wliczając członków naszego zespołu. Co więcej, my sami nie jesteśmy zainteresowani żadnym działaniem w „realu”. Różne gazety tworzą sobie coś w rodzaju „Kół przyjaciół Reichsfuehrera SS”, ale to nie jest dziennikarstwo, tylko organizowanie klaki „swoim”. Owszem, niektóre działania i powstające w związku z naszymi publikacjami formacje popieramy (żeby wspomnieć KOD, który powstał po opublikowaniu na naszych łamach pamiętnego artykułu Krzysztofa Łozińskiego, zresztą nieco chyba poza intencjami Autora Krzysztof Łoziński: Trzeba założyć KOD ). Co z tego wyszło – pozostawiamy ocenie Czytelników.
  2. Wymienianie się adresami Czytelników i Autorów jest oczywiście możliwe – ale tylko i wyłącznie na zasadzie obopólnej zgody. To znaczy powinno to wyglądać tak: czytelnik X zainteresowany jest kontaktem z osobą (autorem lub komentatorem) Y; pisze do nas, my zwracamy się o zgodę do Y i – jeśli ją uzyskamy – przekazujemy obu osobom odpowiednie dane. Reszta jest sprawą wyłącznie tych osób.
  3. To pytanie wymaga nieco szerszej odpowiedzi. Otóż ZS jest wyraźnie zwolennikiem dawnego rozumienia funkcji mediów, jako narzędzi organizujących społeczeństwo do jakichś działań. Od dawna tak nie jest, a w każdym razie – bywa tak rzadko. Z jednej strony głównym (żeby nie powiedzieć: jedynym) powodem istnienia mediów komercyjnych jest zysk właściciela, nic innego. Z drugiej – media niekomercyjne mają za swój cel niemal wyłącznie informowanie (to jest rzetelne opisywanie świata) i upowszechnianie pewnych opinii (bliskich zespołowi redakcyjnemu). My w „Studiu” przyjęliśmy luksusowe dla nas założenie, że po pierwsze nie interesują nas żadne zyski (w większości jesteśmy emerytami i nie chodzi nam o „dorobienie”), po drugie – że korzystamy ze stworzonych przez technikę cyfrową możliwości, by pisać dla osobistej przyjemności. Oczywiście, zależy nam na tym, by to pisanie trafiało do ludzi; ale interesują nas wyłącznie podobni do nas. Z pewną zarozumiałością uznaliśmy, że sami reprezentujemy dość szerokie spektrum opinii (są wśród nas zarówno konserwatyści w starym szlachetnym rozumieniu tego słowa, jak i skrajni zwolennicy swobód, zwłaszcza obyczajowych), by „pokryć” tymi opiniami godną uwagi część populacji. Nie chcemy nikogo agitować ani przekonywać; po prostu prezentujemy opinie (własne, oraz te, które wydają się nam ważne, trafne lub tylko ciekawe), z którymi może Czytelnik się zgadzać – albo i nie.I jeszcze jedno. Może i byśmy się zajęli jakąś działalnością organizatorską – a także podjęli robienie konkursów itp. – ale sprawa jest niesłychanie prosta w swej trywialności: to wymaga kapitału. Za darmo da się zrobić bardzo niewiele – na przykład publikować „Studio Opinii” w dotychczasowej formie, co mamy zamiar zrobić. Wszystko inne wymaga wsparcia kapitałowego, którego uzyskanie (między nami mówiąc) nie tylko jest trudne, ale implikuje jakieś uzależnienie od darczyńcy. Ktokolwiek by to był – nie jesteśmy zainteresowani. Nawet zrobienie ze „Studia” żywej gazety internetowej, publikującej nie 3-5 materiałów dziennie, ale dziesięć razy tyle (pewno i populacja czytelników by wtedy proporcjonalnie wzrosła)  – wymaga stałego zespołu etatowych pracowników, których działania ktoś (też etatowy) zorganizuje, oceni, zredaguje, zweryfikuje itp. A tu już oceniam koszt czegoś takiego na dziesiątki, jeśli nie setki, tysięcy złotych miesięcznie. Proszę łaskawie wziąć pod uwagę, że początkujący informatyk zaczyna dziś rozmowę o wynagrodzeniu od mniej więcej 10 tysięcy złotych miesięcznie; dziennikarz jest nieco tańszy (choć ten doświadczony i znany powinien być kilka razy droższy). A u nas całe wydatki, to kilkaset złotych rocznie na odnowienie domeny.Czyli – czyste amatorstwo starych zawodowców; i tak zapewne pozostanie.
  4. Co do uwagi metodologicznej: chyba czegoś nie zrozumiałem. Przecież pod każdym tekstem jest możliwość zarówno ocenienia binarnego (złe – dobre, łapka w górę – łapka w dół), jak i dokładniej, w skali 1-10. Ocena komentarzy jest podobna, tylko tu skala jest 1-5.
  5. Wreszcie – ostatnie. Jeśli Autor deklaruje chęć osobistego zrealizowania jakiegokolwiek badania socjologicznego grona naszych Czytelników – to witam to z uznaniem i deklaruję, że wszelkie narzędzia programistyczne, jakie mogę tu udostępnić – udostępnię dla tego celu z przyjemnością. I z wielkim zainteresowaniem poznam wyniki.

Bogdan Miś

dla wyjaśnienia: w jednej osobie redaktor i adiustator wszystkich tekstów, administrator witryny, zamawiający, oceniający i odrzucający materiały, kontrolujący komentarze i ilustrator graficzny; jednoosobowo i za darmo