30.09.2018

Jak z bicza strzelił…
Ponad 10 lat temu, gdzieś tak wiosną 2008 roku, zadzwonił do mnie Sławek Popowski. Znaliśmy się już jakiś czas ze spotkań Ruchu Demokratycznego – takiej politycznej lewicowo-liberalnej efemerydki politycznej, skupiającej kilkadziesiąt osób z warszawskiej inteligencji, które nie bardzo się umiały dopasować do żadnej z wówczas istniejących partii. O jej efemeryczności może świadczyć to, że dziś nie jestem nawet do końca pewien, czy podana wyżej nazwa jest kompletna. Od dawna owa organizacja nie istnieje.
Poza uczestnictwem w bardzo ciekawych spotkaniach dyskusyjnych, zrobiłem dla RD jeszcze coś: mianowicie, zaprojektowałem i obsługiwałem witrynę internetową tej organizacji. No i Sławek się zapytał, czy nie zechciałbym doradzić czegoś w kwestiach internetowych właśnie – grupie dziennikarzy, skupionej wokół Stefana Bratkowskiego, która to grupa ma ochotę uruchomić, jak to nazwał Sławek, gazetę internetową.

Oczywiście, że chciałem. Choćby z tej przyczyny, że nazwiska osób wchodzących w skład tej grupy były więcej niż świetne, a samego Stefana znałem bardzo blisko już wówczas niemal pół wieku; był czas – w latach sześćdziesiątych – że obaj spotykaliśmy się co wtorek w knajpie SDP w gronie naprawdę cudownych ludzi: uczonych, pisarzy i dziennikarzy na przeciekawych i szalenie inspirujących wielogodzinnych (mocno zakrapianych, nie da się ukryć) sesjach. Nazywano nas w środowisku „Stół” i dopuszczenie do owego stołu w charakterze współkonsumenta było nie lada zaszczytem. To Stefan – jako szef legendarnego „Życia i Nowoczesności” – namówił mnie na próbę wydania pierwszej książki, na którą złożyły się moje cotygodniowe felietony o informatyce i komputerach…
Było jeszcze sto innych powodów, które w sumie oznaczały, że zaproszenie do spotkania w siedzibie ówczesnej Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Wańkowicza przyjąłem z entuzjazmem. Mniejsza jednak o nie; nie miejsce tu na prywatne wspominki.
I tak zaczęła się praca nad koncepcją tego, co dziś znają państwo jako Studio Opinii.
Pierwszy projekt, sporządzony przez pewnego grafika, był całkowicie różny od tego, co państwo dziś oglądają na swoich monitorach. Miał to być – w zamyśle owego artysty – animowany wizerunek jakiegoś pokoju, czy może raczej gabinetu, działający w ten sposób, że po najechaniu kursorem na jakiś detal otwierałby się kolejny dział, zawierający pisane dla witryny teksty.
Nie będę ukrywał, że sponiewierałem ten pomysł. Gazeta, której główna strona ma w gruncie rzeczy wyglądać stale tak samo, zaś czytelnik miałby zgadywać co się kryje za jakimś meblem czy obrazkiem? Wydało mi się to pomysłem dość chybionym – i, jak widać, moja krytyka została przyjęta.
Przez całe lato 2008 roku robiłem zatem to, co – przyznam – lubię najbardziej: testowałem rozmaite rozwiązania. W sumie najważniejszym warunkiem było to, że rzecz ma bardzo mało lub nic nie kosztować i być łatwa w obsłudze. Znalazłem coś takiego: był to ulokowany w Czechach bezpłatny serwis hostingowy webnode.com, zapewniający możliwość wyboru i dostosowania do potrzeb użytkownika jednego z dziesiątków fajnych szablonów.
Szybko podjęliśmy decyzję, Stefan dostarczył ze swego archiwum sporo nadających się do publikacji materiałów, siedliśmy zresztą do klawiatur – i pierwsza robocza wersja „Studia Opinii” pojawiła się w Internecie pod koniec czerwca 2008 roku. Daliśmy sobie jeszcze trochę czasu na doszlifowanie szczegółów – i 1 października 2008 formalnie „odpaliliśmy” nasze dzieło. To znaczy – ujawniliśmy adres witryny i rozesłaliśmy po zaprzyjaźnionych mediach prośbę o jego popularyzację.
No i tak się to zaczęło. I trwa już 10 lat. Jak z bicza…
Kilka uwag o stanie obecnym. Po dwukrotnej zmianie hostingu (webnode i potem następny hosting okazały się trochę za słabe, ruch czytelniczy i liczba materiałów zamieszczanych na witrynie rosły i troszkę się nam nasze „Studio” zaczęło dławić…) korzystamy od paru lat (nieodpłatnie) z serwerów zaprzyjaźnionej polskiej firmy komputerowej i z zainstalowanego na nich najpopularniejszego obecnie systemu obsługi witryn na świecie, jakim jest WordPress. Serwery te są zlokalizowane we Francji, co nam skądinąd nie przeszkadza – w istniejącej sytuacji politycznej wygodnie jest mieć je poza granicami Rzeczpospolitej; myślę, że nie muszę tłumaczyć przyczyn. Ale jesteśmy oficjalnie zarejestrowani w Polsce jako czasopismo (choć nie musielibyśmy, gdybyśmy nie chcieli), tak więc „Studio” jest całkiem regularnym medium. Nawet niektórzy z nas sprawili sobie legitymacje prasowe…
Zza granicy – z Londynu – wspiera nas od lat swoją kolosalną wiedzą znakomity informatyk, Michał Sznurawa – zawsze gotowy do przyjścia z pomocą, gdy wydarzy się awaryjnie coś, co przekracza umiejętności niżej podpisanego.
Kilka liczb. Przez tych dziesięć lat nazbierało się nam ponad 2,5 mln Czytelników (niektórzy są oczywiście liczeni wielokrotnie), którzy odwiedzili nas w ramach blisko 6 mln sesji. Maksymalna liczba odwiedzin, którą zanotowaliśmy w ciągu jednego dnia, wynosi ponad 26 000 i nastąpiło to w październiku 2017 roku; w ogóle w tamtym miesiącu mieliśmy jakiś zupełnie niebywały ruch. Ostatni rok (od września do września) charakteryzuje się ogólnie ponad pół milionem sesji czytelniczych, w ramach których odwiedziło nas łącznie 207 245 osób. Przeciętnie spędzają państwo u nas ponad 4 minuty jednorazowo (co należy rozumieć tak, że czytają państwo 1-2 artykuły). Średnio odwiedza nas obecnie dziennie około 1300 osób.
Witryna zawiera dziś blisko 13 500 artykułów i ponad 77 000 komentarzy. Mieści się to na 64 oddzielnych stronach. Ponad 2000 osób podało nam swoje adresy internetowe i ma uprawnienia użytkowników zarejestrowanych, czyli nie podlega kontroli antyspamowej.
Wszystko to razem – nie ukrywajmy – oznacza, że jesteśmy witryną niszową. Z mediami „głównego nurtu”, nie mówiąc już o jakichś witrynach plotkarskich, czy (tfu!) „lifestylowych” nam się nie równać. Oznacza to także, że na naszej działalności żadnych pieniędzy nigdy nie zarobimy – ale także, że możemy troskę o to mieć dumnie w nosie. Piszemy – co chcemy. Poglądy mamy – jakie mamy. Komu się nie podobają – nie musi czytać. Na tzw. hejt, czyli chamskie i wrogie komentarze – po prostu nie pozwalamy.
Przy okazji powtórzę, bo temat od czasu do czasu powraca: nie jest żadną cenzurą niezezwalanie w tym miejscu – naszym miejscu – na ekscesy słowne i upowszechnianie poglądów, które uważamy za wredne, głupie lub szkodliwe. Każdy wszak może założyć sobie własną witrynę internetową i zamieszczać w niej to, co mu tam w duszy gra czy rzępoli. Nie musi tego robić u kogoś. A nawet chyba nie powinien – choć niektórzy uważają, że okładanie się wyzwiskami w komentarzach zwiększa „oglądalność” witryny. Może i rzeczywiście zwiększa, ale o takich oglądaczy, za którymi – delikatnie mówiąc – nie przepadamy.
I jeszcze to, żeby była w temacie jasność – jak niegdyś mawiano. Żadnych dyrektyw od nikogo nie przyjmujemy; reprezentujemy wyłącznie sami siebie i to jest dla dziennikarza naprawdę luksus.
Nasi odbiorcy – co zrozumiałe – pochodzą głównie z Polski, na drugim miejscu są mieszkańcy USA (ale to tylko 5% ruchu), na trzecim – Niemiec, potem Anglii, Kanady i Szwecji. Co ciekawe, sąsiedzi są w tej konkurencji niespodziewanie daleko – Czechy w drugiej dziesiątce, Rosja w trzeciej. Skład społeczny zbioru czytelników od lat się nie zmienia: są to ludzie dojrzali (na oko – średnia około 50, sporo emerytów), na ogół „na stanowiskach”, a także inteligencja twórcza, przedsiębiorcy itp. Klasyczne w sumie mieszczaństwo, tyle że ponadprzeciętnie wysoko wykształcone i o poglądach wyraźnie z odchyłem lewicowym.
Dycha zatem stuknęła. Kilkorga z nas, zaczynających w owym 2008 roku – już nie ma. Alik Wieczorkowski, król polskiej felietonistyki; Cezary Bryka czyli Joanna Jurandot; sławny bloger Azrael, czyli Jacek Gotlib; wreszcie świetny grafik (i niegdyś autor powieści dla młodzieży, znany jako Marek Lach) Mirek Malcharek oraz znakomita pisarka, która dołączyła do zespołu nieco później, Monika Szwaja – oni są już po drugiej stronie. Ich wkład w „Studio” jest przeogromny – i, ponieważ w Sieci nic nie ginie – można to wszystko znaleźć w archiwach witryny.
Aha: są tacy, którym się znudziło. Albo których macierzyste redakcje chciały mieć na wyłączność. Albo którzy muszą zarabiać i nie mają czasu na „Studio”. Wspominamy naszą współpracę z przyjemnością i wszystko rozumiemy. Nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Co dalej?
Nic specjalnego. Robimy swoje, dopóki palce trafiają w klawiaturę.

Bogdan Miś
Zatem wszystkiego najlepszego z okazji lecia. To moja ulubiona witryna, źródło wiedzy i normalności. Autorom życzę inspirujących tekstów, komentatorom ciekawych komentarzy.
To jakoś nie tak. Gdzie są zdjęcia z poświęcenia Studia dziesięć lat temu, albo chociaż komputera? Czy jest projekt pomnika Ojców Założycieli? I nie wstyd Wam że nie zrobiliście ani jednej rocznicy, nie mówiąc o miesięcznicach? Tytuł też jakiś niedopracowany, powinno być Studio Patriotycznych Opinii.
Nie zauważyłem też przygotowań do setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Nie obchodzi się też tu żadnej rocznicy śmierci największego Polaka – Jana Pawła II ani ustanowienia go błogosławionym. A słyszałem też wersję, że w zasadzie inicjatorem takiej internetowej gazety był Lech Kaczyński – komuś się nie spodobało że to on i w dziwny sposób doszło do katastrofy (?) smoleńskiej. Kiedy powstanie odpowiednia komisja w tej sprawie?
Każdego dnia dowiadujemy się, że przed trzema laty nie było nic. Nie zdziwmy się zatem, jeśli przy najbliższej Konwencji Wiadomo Czyjej dowiemy się, że Studio Opinii założył Mateusz Morawiecki. Własnoręcznie.
Z Wami można zwariować 🙂 Ale bez Was można oszaleć 🙂
Pamiętam cotygodniowe spotkania redakcyjne. Przestałem na nie przychodzić, bo nie byłem w stanie pogodzić ich z najrozmaitszymi zajęciami. Alik i Jacek odeszli. Z racji wieku zdrowie nasze też już nie takie jak kiedyś. A jednak warto byłoby zrobić spotkanie, nagrać wypowiedzi Stefana, Bogdana, Ernesta, Jacka, Andrzeja, Sławka, PIRSa, Luka, a nawet Hazelharda, i dać jako memento dla Polski na you tube.
Gratulacje z okazji 10-lecia! Czytam was od lat i oby to trwało! Cóż mogę dodać? Dziękuję…
A może bu tak jakiś wirtualny Stadion Dziesięciolecia?
Jesteście wspaniali! Gratulacje z okazji dychy. Jak tylko mogę, zaglądam do Was, czyli praktycznie codziennie. To był strzał w dziesiątkę: zrobić internetowe forum dyskusyjne, w którym mogą się ścierać najróżniejsze poglądy i temperamenty i w sume na jeden naczelny temat: sprawy Polskie, polska polityka, dobrostan Polski. Ileż ciekawych pomysłów na polską politykę wyłoniło się w tej witrynie, na początku z prezydentem „walczącym o krzełko” w Brukseli, potem nastał czas smuty po tragedii smoleńskiej, i wreszcie kilka lat przed upadkiem PO, kiedy zarówno lider SO Stefan Bratkowskie jak i inni autorzy i dyskutanci zaczęli ostrzegać władze przed tym, co jak się okazało musiało nastąpić.
JEDŹMY, NIKT NIE SŁUCHA!
Było to wołanie na puszczy. I tak jak w innych mediach, J. Kaczyński był tu naczelnym tematem. Czy zasłużenie? Gdyby można było cofnąć czas? Ale się nie da.
Dla mnie to było wczesne odkrycie. Teraz nie pamiętam, jak długo po zaistnieniu SO odkryłem rę witrynę. Było to pewnie na przełomie 2008/2009 roku. Szukałem w Google kolejnych witryn z wiadomościami z Polski. I tak natrafiłem na Studio Opinii.
Życzyć Wam STO LAT to za mało.
Ale życzę Wam czegoś, co w krytycznym dla Polski czasie zostało zaniedbane trzy lata i więcej temu: Aby zaczęli Was czytać polscy politycy znajdujący się dziś w opozycji, albo ci, którzy niebawem ich zastąpią. Bo dziś wszyscy jesteśmy znowu w tym przysłowiowym polskim dołku „po szkodzie”. Problem w tym, abe z tej szkody wyjść jak najszybciej. I tu widzę ważną rolę Studia Opinii w wykuwaniu tej nowej drogi.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Sam nie wiem od czego zacząć, może od tego że Andrzej Lubowski mi zaproponował bym coś napisał i skontaktował mnie z Bogdanem Misiem. A potem to już zacząłem pisać a Bogdan to pisanie cierpliwie na witrynę rzucał i tak zostało. Dobrze mi tu.
Ciekawa sprawa z tymi niszami, biolodzy twierdzą, że bez nich byłby kłopot z różnorodnością.
10 lat to koniec dzieciństwa a początek młodości. T0 trudny i burzliwy okres w życiu ludzi. Dla organizacji znamy inne periodyzacje – SO to już nie „ptok” ale „krzok”.
Tak trzymać, najlepsze życzenia dla Zespołu, dla Redaktora prowadzącego osobne
Mam nadzieję , że zamieszczony niżej obrazek będzie czytelny.
Bez Studia Opinii nie byłoby tak łatwo odchamić się po przejściu przez „patriotyczną” prasę…
Czytam Was regularnie, świerzbi mnie klawiatura, żeby samemu sprokurować jakiś tekst.
Chyba czytelnicy mają szczęście, że jak dotychczas opieram się tej chęci, choć napisałem już kilka „wypracowań”, ale … do … nie, nie do szuflady, ale na dysk…
Pozdrawiam Redakcję i wszystkich Autorów zamieszczanych tu tekstów. Duża buźka…
Ta „Dycha” Redaktora BM kojarzy mi się jako coś „…trafionego w dychę” czyli strzał w dziesiatkę, od poczatku istnienia do dnia jubileuszu. Ojcom Założycielom, Autorom i Komentatorom Studia Opinii najserdeczniejsze życzenia jeszcze wielu takich „Dych” tego pisma. Pisma, które daje nam wszystkim powietrze, wolność, refleksję, mądrość ale także mądrość inności, nadzieję i wytchnienie od coraz bardziej nas otaczającej współczesności.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam akurat pyszny jabłecznik na stole. Lekko posypany cynamonem – w sam raz na takie Święto 🙂
Dziękuję, że mogę być z Wami 🙂
Tylko obrazek:
Kochani, w moim życiu jesteście cztery z tych 10 lat ale czuję się z Wami bardzo blisko. Bogdan ,napisałeś do mnie maila w 2014 roku: „Zacznijmy niepoważnie: jest mi pani osobą bliską, ponieważ moi rodzice planowali, że będę miał na imię Małgorzata właśnie… Cóż, w owych czasach nie znano jeszcze prenatalnych metod ustalania płci. Wyszło na to, że pojawiłem się z zaskoczenia. Ale do Małgorzat mam słabość. (…) jestem waszym czytelnikiem i spodobaliście mi się. Uprawiacie takie dziennikarstwo, jakie lubię.” I tak się zaczęła współpraca przez ocean. Wy jesteście u nas w druku co tydzień, my u Was rzadziej, ale to OK. I do tego przyjacielskie kontakty z grupką Was, trzy razy (4?) odwiedziny na Waszych środowych nasiadówach – zawsze jak jestem w Polsce. Kocham Was, polecam, czytam i dobrze mi, że jesteście. Pierwsze koty (10 lat) za płoty, dalej do roboty. Buziaki dla wszystkich od nas z Kanady i uściski od „Gazety” i „POLcastu” 🙂 Happy birthday!!!!
Na stronę Studia Opinii trafiłam przypadkiem pod koniec 15-go lub już w 16-tym roku szukając mądrych opinii, żeby zrozumieć dlaczego doszło do inwazji pisu, a ponieważ od 50 lat jestem ekonomistką i znam wartość pracy i pieniądza, zastanawiałam się nad źrodlem finansowania strony i powodach jej istnienia. Staram się omijać strony wątpliiwego pochodzenia żeby nie dać wpuścić się w kanał błędnych informacji. Od tego czasu zagladam tu szukając jakiegoś światelka w tunelu na powrót do normalnisci.
A wracając do spraw finansowych to uważam że wszyscy by się zgodzili na korzystanie z dostępu do strony za odpłatnością, to nie wstyd brać uczciwe pieniądze i pozostać nadal niezależnym w poglądach, bo praca dla idei jakoś źle mi się kojarzy…..
Dziękuję Autorom pomysłu na stworzenie Studia, Autorom artykułów i Komentatorom, bo bez nich stronka była by martwa.
Gratuluję jubileuszu, dziękuję, że jesteście i życzę kolejnych jubileuszy, dalszego rozwoju i wielu czytelników.