08.10.2018
Podzielę się rewelacyjnym odkryciem: żywot starego nie jest miły; jak mawiał Boy; wszystko w nim parszywieje. Zwłaszcza zmieniają mu się wrażenia przemian: patrzy prędzej do tyłu, niż w przód, a to, co widzi, jest zamazane i wygracowane ze złudzeń.
Zaczynają dominować w nim sentymentalne impresje, a czasy sielankowej młodości – wychodzą na łów; przeważnie, gdy zasypia, przychodzą do niego omamy, nieważne strzępki ulotnych wrażeń. Trudne do nazwania, umiejscowienia, emocjonalnego zlokalizowania w czasie.
Choć pod niektórymi względami było lepiej, to przecież mało co się zmieniło: jak za lat Boya, ludzi naznaczonych konserwatywnym uwiądem, czyli zjadaczy chleba o kompleksji moralnych epileptyków – przybywa.
Trutniów ci u nas dostatek; żyjemy przytroczeni do smyczy złożonej z sybaryctwa. Otacza nas przepych, ale i duchowe dziadostwo. Jesteśmy tak nawykli do swojej mentalnej biedy, że nawet jej nie zauważamy. Nie protestujemy przeciwko temu, lecz poruszamy się wśród ludzi wleczonych na smyczy; z wygody, w imię zachowania bezruchu, reagujemy zgodą na wszechobecne zło.
Stwierdzam więc, że jakkolwiek jesteśmy bogatsi o te parę miliardów ludzi, a ubożsi o naukę wynikającą z doświadczeń – drepczemy wokół tych samych dylematów: to, z czym walczył przez całe swoje publicystyczne i lekarskie życie, aborcja, świadome macierzyństwo, zakłamanie, parafiańszczyzna, czy zastępy Dulskich, wciąż się plącze po naszej świadomości.
*
W Szwecji nie istnieje problem próchnicy; studenci tamtejszej zębologii całymi autokarami przyjeżdżają do naszego kraju, by zapoznać się z tym dziwowiskiem.
W ramach wymiany naukowych osobliwości między ciemnogrodami trafiają do nas z wielkiego świata pielgrzymki zajadłych przeciwników szczepienia, sztucznych zapłodnień, aborcji ratującej życie i badań prenatalnych. Propagują średniowieczne sposoby na okazywanie miłości: wieszanie, tortury, szykany, wszystkie te stosy, lincze i szubienice wyrychtowane dla fanów swobody.
*
Niekiedy oglądam stare westerny. Wiatr hula po prerii, na horyzoncie drewniana chałupina, a w jej środku pompa, by tamtejsza baba nie wychodziła do studni w pluchę czy zamróz i nie mordowała się przynoszeniem wody ze studni. Natomiast w Polszcze, do niedawna używano koromyseł. Z czego wniosek: postęp w sprawach technicznych jest nierównomiernie rozłożony.
Przeciętny koczownik z Arabii Saudyjskiej posiada telefon satelitarny.
W Korei Północnej większość społeczeństwa opycha się trawą po to, by kilku kacyków mogło sobie pozwolić na atomową broń.
W Indiach lepianki sąsiadują z luksusowymi wieżowcami naszpikowanymi elektroniką.
Do jakiej dziury krytej słomą nie wejdziesz i gdzie nie zajrzysz, ludzie mają plastikowe wiadra, butelki, komórki z chipami; cała globalna wiocha zalana jest jednakowością dekoracji; benzynowymi stacjami, supermarketami. Jest wyposażona w identyczne metki, stroje, fryzury, kałasznikowy i makijaże.
Od Alaski po Madagaskar ciągną się bezmiary McDonaldów. Od tajnych lodowców na pustyni Gobi po niewidoczne lasy deszczowe Islandii, mamy odwieczną pogoń za mirażami dobrobytu i tradycyjne upodobania do namiastek luksusu.
A równocześnie brakuje nam elementarnej wiedzy o odrębnej umysłowości mieszkańców, o złożonej historii krajów, które chcemy tym luksusem – spacyfikować i ugnieść po swojemu.
Statystycznie mówiąc, żyjemy dłużej, tyle że nie potrafimy wyzbyć się utrapień czasów Boya. Boy nie byłby mędrcem, gdyby nie powątpiewał w sens przewlekania ludzkiej egzystencji. W jednym z felietonów zapytał wprost: po co nam dłuższe trwanie, skoro ma być tak samo? By dłużej rąbać w pieluchę?
Ps.
o ile mi wiadomo, człowiek żyje tylko raz; po dniu wyznaczonym przez biologię, rozpada się na poszczególne atomy i paprochy. A jako że tylko raz, człowiek taki powinien zastanowić się, czy miało sens: pomogło ludzkości w rozwoju i nie okazało się stagnacyjnym bytem nieważnego miglanca.
Marek Jastrząb
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Nadzieja w postępie – on dociera wszędzie.