15.01.2019
Nie o zbrodni. Raczej o różnych reakcjach na zbrodnię. Nie kryminalną. Polityczną zbrodnię popełnioną na urzędującym prezydencie miasta. Z właśnie odnowionym mandatem, pochodzącym z demokratycznych wyborów na kolejną, szóstą już kadencję.
Zbrodnię spektakularną, na scenie, w trakcie odliczania końcowych sekund, dzielących od jakże symbolicznego światełka do nieba. W świetle reflektorów, przy akompaniamencie dymów i sztucznych ogni, Prezydent z czerwonym serduszkiem Wielkiej Orkiestry – co to ma grać do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej – pada ugodzony nożem w serce. Przez osobnika, który właśnie odbył długoletnią karę więzienia, całą karę i jako wolny człowiek zrobił to, co zrobił.
Prezydent Paweł Adamowicz zginął.
Jego śmierć odbiła się szerokim echem w kraju i na świecie. Nadeszły kondolencje od wszystkich, od prezydenta RP, od premiera, od wszystkich polskich polityków. Wyrazy współczucia i żalu przekazali wielcy tego świata. Trwa żałoba. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział marsz przeciwko nienawiści w Gdańsku, w dzień po zamachu…
Marszu nie będzie. Prezydent Adamowicz umarł, a liderzy partii politycznych odmówili współpracy w organizacji tego marszu pod tego egidą.
Prezydent RP zadeklarował, jeśli zgodę wyrazi rodzina zmarłego, udział w pogrzebie. Zapowiedział ogłoszenie jednodniowej żałoby w dniu pogrzebu. Prezydent Warszawy już teraz ogłosił trzydniową żałobę. Dzieje się…
Nie chcę mówić o zbrodni. O jej sprawcy. Nawet o ofierze.
Chcę mówić o różnych typach reakcji ludzi na tę zbrodnię. Żywych ludzi. Paweł Adamowicz już nic nie powie, nie zaprotestuje. Paweł Adamowicz nie żyje.
Jego śmierć wywołała różne reakcje Polaków. To w tym, co mówią, co piszą, co proponują – wyraża się Polska.
Pierwszą, dość powszechną reakcją na zbrodnię jest niedowierzanie. To niemożliwe, to nie mogło się stać, to nieprawda. Takie są, zgodne z teorią dysonansu poznawczego, pierwsze reakcje ludzi na wiadomość, której przyjęcie burzy porządek postrzeganego świata. Po dotarciu, przyjęciu, że to jednak prawda, pojawia się złość i agresja wobec sprawcy i świata, w którym możliwe są takie rzeczy.
Co pojawi się jako następstwo mordu na Pawle Adamowiczu?
We wszechogarniającej internetowej sieci bezpośrednio po zamachu pojawiły się wpisy różnych ludzi, pełniących czasem funkcje publiczne, próbujących wskazać jako odpowiedzialnych… twórców i organizatorów Finału WOŚP. Winnym miał być Jerzy Owsiak, organizatorzy gdańskiego finału, firma ochroniarska. Krótko mówiąc – ta zbrodnia to następstwo zaniedbań, braku profesjonalizmu, polski bałagan. Gdyby go nie było, to Paweł Adamowicz by żył i nie byłoby tego całego wzmożenia.
To krańcowo niepoważne. Tak mogą mówić jedynie ci, którzy nie chcą wskazać na przyczyny nie tak proste. Na to, co powodowało człowiekiem, który po wyjściu z więzienia zabija i wykrzykuje do wszystkich publicznie, że za jego cierpienia, za tortury, których jakoby doświadczył w życiu – winna jest Platforma i Adamowicz jako jej przedstawiciel. To deklaracja czysto polityczna i nie ma żadnego znaczenia, że prezydent Adamowicz został wybrany nie jako kandydat wskazany przez Platformę Obywatelską, a w opozycji do jej wybrańca. To są subtelności. W umyśle zbrodniarza Paweł Adamowicz był reprezentantem Platformy, bo był nim w czasach, gdy zamykały się za bandytą bramy więzienia.
Taka „techniczna” przyczyna była też głównym przekazem partyjnej telewizji, czyli TVP. To i pokazywanie starych nagrań i wypowiedzi polityków Platformy – z tą o „dorzynaniu watahy” autorstwa Radosława Sikorskiego sprzed lat. Służyć to miało wskazaniu palcem — oto, kto sieje nienawiść, kto jest winien za narastający jej poziom w polskim życiu politycznym.
Nie można być naiwnym. Nie sposób przyjąć, że w rozpoczynającej się właśnie kampanii wyborczej 2019 roku obóz rządzący pójdzie na łagodzenie, że przeprowadzi rachunek sumienia i zaproponuje pojednanie. Homilia kardynała Nycza, wygłoszona w warszawskiej katedrze do rządu i prezydenta, nie zostanie zamieniona na działanie. Nie spowoduje na przykład natychmiastowej dymisji prezesa TVP Jacka Kurskiego, a tylko taka decyzja mogłaby być twardym dowodem, że będzie zmiana, że nastąpi otrzeźwienie. Za duża jest stawka w tej grze o wszystko.
Wstrząs wywołany zbrodnią polityczną i śmiercią Pawła Adamowicza potrwa do pogrzebu. Dzień po nim wejdziemy na utartą ścieżkę wojny plemiennej.
To gorzka prawda, ale lepsza taka gorzka prawda niż pięknoduchowskie rojenia o pojednaniu.
Przypomnę, po większych co do skali przeżycia zbiorowych traumach, jakimi były śmierć Jana Pawła II i katastrofa smoleńska, w której zginęło 96 osób ze wszystkich stron sceny politycznej – pojednanie trwało kilka dni, może tygodni. A później – stały się tworzywem budowania podziałów. Wystarczy przypomnieć miesięcznice smoleńskie, którym nawet podporządkowano prawo (patrz ustawa o manifestacjach cyklicznych).
Wczoraj w Gdańsku, pod Dworem Artusa i fontanną Neptuna, na Długim Targu i całej ulicy Długiej zebrali się mieszkańcy Gdańska, aby pożegnać swojego prezydenta. Było ich ponad dwadzieścia tysięcy. W tym tłumie — to ważne — przeważali ludzie poniżej 40 roku życia. Inaczej niż w tych wszystkich, licznych manifestacjach, jakich pełno było w minionym roku. Być może, ta duża liczba młodych powodowana była tym, że dla nich było to dokończenie tragicznie przerwanego Finału WOŚP. To młodzi ludzie, ich aktywność i obecność na
scenie politycznej niesie nadzieję na zmianę. Tylko to i nic poza tym.
Najbliższe dni i tygodnie zdecydują co stanie w Polsce, jaka będzie scena po wyborach.
W ostatnich wyborach samorządowych w Gdańsku wygrał Paweł Adamowicz. Wygrał z kandydatami i PiS, i Platformy Obywatelskiej.
W ciągu 90 dni w Gdańsku odbędą się wybory na prezydenta miasta. Kto stanie do tego wyścigu? Kto przejmie prezydenturę po Pawle Adamowiczu?
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.