Krzysztof Łoziński: Ludzki pan!5 min czytania

13.05.2019

Motto:

Jadu Niemce, jadu
Kiele mego sadu,
Trzy lata minęły.
No i już nie jadu.

Przed wyborami Jarosław „Beztryb” Kaczyński postanowił nieco złagodzić ustawę rolną. Pomysł jest prosty: trzy lata temu zabrałem wam wszystko, a teraz dam trochę i macie wpaść zachwyt: — kochany Beztryb, kochany dał!

Nowelizacja ustawy ma polegać na tym, że człowiek, niebędący rolnikiem, będzie mógł kupić działkę rolną o powierzchni do jednego hektara, a nie tylko do 30 arów. Wcześniej mógł 30 arów, czyli działkę, której zgodnie z ustawą o geodezji powinno nie być, bo ta ustawa nie pozwala wydzielać tak małych działek.

Sukces, sukces, sukces!

Jest tylko parę drobnych „ale”.

Nadal ziemię rolną powyżej hektara będzie mógł kupić tylko rolnik indywidualny z tej samej gminy, z wykształceniem rolniczym, pod warunkiem, że przez ostatnie 5 lat uprawiał ziemię osobiście i będzie to robił osobiście przez kolejne lat 10.

Przełóżmy to z polskiego na nasze: to znaczy rolnik bida, który ma maleńkie gospodarstwo (dużego nie da się uprawiać wyłącznie osobiście). W dodatku przez kolejne 10 lat nie może się wzbogacić i rozwinąć, wejść w spółkę, przyjąć pracowników itp. Kto w realiach wiejskich spełnia te wszystkie warunki? Mało kto, raczej prawie nikt.

Nadal Agencja Nieruchomości Rolnych będzie miała prawo pierwokupu przy każdym ruchu w akcie notarialnym (np. ustanowieniu współwłasności małżeńskiej).

Oczywiście PiS nie byłby PiS-em, gdyby nie było furtki korupcyjnej. Zgodę na zakup ziemi może udzielić każdemu naczelnik Agencji Rolnej, bez żadnych kryteriów ustawowych.

Ustawę rolną, drastycznie ograniczającą obrót ziemią motywowano zagrożeniem „wykupu polskiej ziemi przez Niemców”. Takie „zagrożenie” w rzeczywistości nie istniało. Skala tego „wykupu” była maleńka, najwyżej kilka kilometrów kwadratowych rocznie (trzeba by dziesiątków tysięcy lat, by ci „straszni Niemcy” wykupili całą „polską ziemię”). W dodatku większość tych „Niemców” to byli Polacy z niemieckim obywatelstwem lub mieszane małżeństwa. Kupowali oni najczęściej niewielkie działki z domami, bo chcieli po prostu w Polsce mieszkać, a nie uprawiać ziemię.

Przypomnę skutki wprowadzenia tej, nowelizowanej obecnie, ustawy dla całej ludności wiejskiej (nie tylko rolników):

>>Ustawa z dnia 14 kwietnia 2016 r. o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw”, narusza kilka istotnych praw obywatelskich, jak:

– prawo własności;
– prawo dziedziczenia;
– prawo do wyboru zawodu i zmiany zawodu;
– prawo do swobodnego wyboru miejsca zamieszkania;
– prawo do swobodnego wyboru rodzaju działalności gospodarczej;
– prawo do zrzeszania się w spółdzielnie lub spółki;

a nawet

– prawo do zawierania związków małżeńskich (bo mogą mieć one niespodziewane konsekwencje majątkowe).

W dodatku: ustawa uderza w prawa polskich rolników i innych mieszkańców wsi (kilkanaście milionów obywateli polskich mieszkających na wsi, a nie będących rolnikami), grozi obniżeniem ich dochodów i poziomu życia, godzi w podstawowe zasady UE, narusza nie tylko Konstytucję RP, ale i Traktat Akcesyjny oraz prawo unijne, a na koniec wcale nie przeszkadza bogatym podmiotom zagranicznym w nabywaniu ziemi w Polsce w dowolnie dużych ilościach (dzięki poważnym błędom prawnym, jakie zawiera, patrz:

Ustawa o obrocie ziemią ma luki. Można się uchronić przed jej skutkami

Rządowa ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw po brawurowym uchwaleniu przez parlament czeka już tylko na podpis prezydenta. Na jej mocy z dniem 30 kwietnia 2016 r. dojdzie do zamrożenia na 5 lat sprzedaży państwowej ziemi rolnej.

Przeszkadza natomiast w nabywaniu ziemi niezbyt zasobnym obywatelom polskim, także rolnikom.

Uff… nieźle. <<

(cytuję za własną książką „Kłamstwo, krętactwo destrukcja – trzy lata rządów PiS”, rozdział „rekord świata bubla prawnego”)

Przytoczę jeszcze jeden cytat z wymienionej książki:

>>Wiemy, iż intencją zmian w zasadach obrotu ziemią były dwie rzeczy: uniemożliwienie nabywania ziemi cudzoziemcom, co jawnie wyraził Jarosław Kaczyński („Jak nikt nie będzie mógł kupić, to Niemcy też” – cytuję za TVN24, grudzień 2015 r.), oraz uniemożliwianie osiedlania się na wsi ludziom z miasta („Rolnik to ma być rolnik, a nie jakieś tam Warszawiaki” – agitator PiS w gminie, w której mieszkam, na zebraniu wyborczym; na innych spotkaniach podobnie). Politycy PiS nieraz głosili zresztą, że z ustawą trzeba zdążyć przed dniem 1 maja, gdy kończy się okres ochronny i ma zacząć obowiązywać swoboda nabywania ziemi przez cudzoziemców. Wielokrotnie wyjaśniali też, że skoro nie można zabronić nabywania ziemi tylko cudzoziemcom, to lekarstwem jest zabronienie wszystkim. Nie ma wątpliwości, iż intencją ustawodawcy jest uderzenie w jedną z podstawowych zasad UE.<<

Co zmienia obecna nowelizacja? To, że większość tych „strasznych Niemców” będzie teraz mogła kupić działki do jednego hektara (czyli takie, jakie najczęściej kupowali do tej pory), natomiast polscy rolnicy i inni mieszkańcy wsi będą nadal mieli przerąbane.

Ludzki pan, ludzki pan! Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera – mówi przysłowie. A kto odbiera dużo, a oddaje mało? – Chce wygrać wybory!

Chcę przypomnieć „Beztrybowi”, że w 1864 roku dekretem carskim zniesiono pańszczyznę (w zaborze rosyjskim). Cel był oczywiście polityczny – ukaranie polskiej szlachty za Powstanie Styczniowe. A za co „Beztryb” chce karać polskich mieszkańców wsi?

Mam nieodparte wrażenie, że wszystkie te ruchy ustawowe, ustawa i jej nowelizacja, wynikają tylko z jednego: nieuctwa i głupoty „Beztryba”.

Krzysztof Łoziński

Emeryt

Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.

Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”

Autor o sobie

Print Friendly, PDF & Email