02.12.2019

1 grudnia znowu tysiące ludzi wyszły na ulice ponad 110 polskich miast w obronie wolnych sądów.
Uważam, że problem w naszym kraju jest znacznie większy, niż tylko sprawa ataków na sędziów za to, że przestrzegają prawa. Mamy chaos prawny, przed którym przestrzegliśmy już cztery lata temu, oraz bunt społeczny i pierwsze objawy paniki w obozie rządzącym.
Czym grozi chaos prawny? Najtrafniejsza odpowiedź brzmi: wszystkim. Prawo jest systemem operacyjnym państwa, jest zbiorem reguł, wedle których funkcjonują wszystkie instytucje, przedsiębiorstwa, organizacje, a nawet w pewnym stopniu obywatele.
Posłużmy się przykładem z innej dziedziny. Wyobraźmy sobie, że ktoś może majstrować w prawach fizyki i na przykład zmienia o 10 procent masę i ładunek elektryczny jednego rodzaju cząstek – protonów. Mówi: od dzisiaj proton jest o 10 procent lżejszy i ma ładunek o 10 procent większy.
Co się dzieje? Zmieniają się właściwości wszystkich atomów, wszystkich substancji, przebieg wszystkich zjawisk przyrody, gwiazdy zmieniają jasność i masę, planety zmieniają orbity, galaktyki zaczynają się szybciej oddalać… Świat oczywiście będzie dalej istniał, ale wszelkie życie, gdziekolwiek jest w kosmosie, natychmiast zginie. Ale jest jeszcze gorzej. Wszystkich skutków takiej zmiany nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Mogą się one pojawić w miejscach kompletnie nieoczekiwanych.
Widzimy na tym przykładzie, czym grozi niemądre majstrowanie w prawach, według których działa przyroda. Skutki nierozważnego majstrowania w prawie państwowym będą podobne, choć nie widać tego w tak spektakularny sposób.
Mamy już chaos prawny. Mamy coraz więcej przypadków niewykonywania prawomocnych wyroków sądów. Mamy akty prawne sprzeczne z Konstytucją, z prawem unijnym, z międzynarodowymi konwencjami, jakie polska ratyfikowała. Prawo tworzone po nocy i na kolanie, bez żadnych konsultacji i analizy skutków, zaczyna być nawet sprzeczne samo ze sobą. Tworzy się dowolność interpretacji. Jedne wyroki są przestrzegane, a inne nie. Do jednych aktów prawnych się stosujemy, do innych nie. Co gorsza, interpretacja może być codziennie inna. Według jakiej reguły? Żadnej. W jakim trybie? W żadnym trybie.
Najgroźniejsza z dowolnych interpretacji prawa brzmi: Jak mam władzę, to mogę wszystko. Chaos w wojsku, w służbie zdrowia, w szkołach i wielu innych miejscach jest skutkiem właśnie takiej dowolnej interpretacji prawa.
Kolejnym elementem chaosu prawnego są działania upolitycznionej prokuratury.
Już kilkanaście lat temu ostrzegałem, że koncepcja Lecha Kaczyńskiego (a wcześniej Jerzego Jaskierni) uzależnienia politycznego prokuratury, po to, by prowadzić „politykę karną”, jest szalenie niebezpieczna dla państwa i obywateli. Niestety, jakbym mówił do lasu. No i mamy skutki. Mamy prokuraturę, która właśnie prowadzi „politykę karną”, czyli realizuje poważne przestępstwo przeciw prawu. Bo w praworządnym kraju prokuratura powinna kierować się wyłącznie prawem, a nie jakąkolwiek polityką.
Mamy wiec prokuraturę, która na zamówienie polityczne ściga uczciwych ludzi i chroni przestępców, bo prawo przestało być kryterium decyzji. Zastąpiła ją reguła: chronić naszych, a niszczyć tych drugich. Kryterium ścigania nie jest czyn, tylko przynależność.
Powstaje grupa ludzi z definicji bezkarnych. Jarosław Kaczyński może bez obaw zatajać w oświadczeniu majątkowym konsumowanie usługi za 1.600.000 złotych (tyle partia wydaje rocznie na jego ochronę i służbę dworską), mógł zataić, że dostał 400 tysięcy na adwokata w prywatnej sprawie, może nie być nawet przesłuchiwany w sprawie 50 tysięcy łapówki, podczas gdy Sławomira Nowaka postawiono przed sądem za nie wpisanie zegarka za 17 tysięcy.
Bezkarni są też z definicji narodowcy i stadionowa żulia, gdy tylko przy okazji burdy wzniesie parę faszystowskich okrzyków. Prokuratura Zbiory ma w ustawie zapis, że prokurator dopuszczający się „rażącej obrazy prawa” pozostaje bezkarny. Stąd nowe definicje czynów, a nawet nowe techniki walki, jak atak plecami na nogę w wyskoku. Ciągnięcie kobiety za włosy po asfalcie, kopanie kobiety w plecy, wieszanie na szubienicach portretów uczciwych ludzi, to tylko „wyrażanie opinii”.
Mamy też prokuratorskie never ending story, czyli nigdy niekończące się śledztwa (w sprawie SKOK-ów, baneru na stadionie Legii z groźbami śmierci wobec konkretnych osób itp.).
Mamy republikę Banasiową. Ale zostawmy Banasia. Jego sprawa to nie wyjątek, to część normy. Wyjątkiem jest tylko to, że się wydało.
Poza chaosem prawnym, mamy drugi element zniszczenia. Niszczenie elit. Elity i autorytety w każdym społeczeństwie są elementem niezbędnym dla funkcjonowania zbiorowości. O ile prawo jest systemem operacyjnym państwa, o tyle wzorce i normy zachowań tworzone przez autorytety są systemem operacyjnym społeczeństwa. Normy tworzone przez autorytety istniały już na etapie plemiennym, wcześniej, niż powstały państwa. Grupa ludzi, w której nie funkcjonują normy zachowań, staje się bezładnym zbiorem jednostek, nie tworzy społeczności.
Tymczasem, co się dzieje w naszym kraju? Elity są złe. Elity trzeba zniszczyć. Bo to są „łże-elity”, „lumpeninteligenci”, „wykształciuchy”. Przypomina mi się incydent z historii, gdy w Związku Radzieckim nie uznawano fizyki kwantowej i teorii względności, bo były „niemarksistowskie”, a później wyciągano fizyków z łagrów, bo trzeba było zrobić bombę atomową.
Podobnie myślą politycy PiS-u. Trzeba zgnoić wszystkich twórczych i wykształconych ludzi, bo przeszkadzają. A skutki? Już widać, gdzie nie spojrzeć.
Państwo i społeczeństwo, tak jak przyroda, nie znają pustki. Gdy nie działa prawo i nie działają normy, coś musi je zastąpić. Tym czymś jest przemoc. Wszędzie tam, gdzie nie rządzi się za pomocą prawa, rządzi się za pomocą przemocy. Tak samo między ludźmi. Rację zaczyna mieć silniejszy.
I na koniec odwołam się znów do fizyki, a właściwie do prawa, które jest niezwykle uniwersalne, do drugiej zasady termodynamiki. Wbrew pozorom dotyczy ona nie tylko zjawisk fizycznych, ale daje się zastosować do wszystkiego. Mówi ona, że entropia jest zawsze nieujemna, to znaczy, że nie istnieją przemiany całkowicie odwracalne. Że po żadnej przemianie, czy to fizycznej, chemicznej, czy społecznej nie da się powrócić do stanu identycznego, jak wcześniej. Po każdej przemianie pozostają jakieś jej skutki.
I tu pytanie: jakie skutki pozostaną po tym co wyprawia PiS, nawet gdy pozornie da się wszystko naprawić?
Pozostanie demoralizacja.
To są najgorsze skutki tego, co się obecnie dzieje. I to jest największa krzywda, jaką PiS wyrządza Polsce i Polakom.
I cieszmy się z tego, że Kaczyński nie może majstrować w prawach fizyki.

Krzysztof Łoziński
Emeryt
Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.
Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”

JK może majstrować w prawach fizyki a nasze szczęście poloega na tym, że takie majstrowanie nie odniesie żadnego skutku. Ale kto mu zabroni majstrować?
błędy ćwiczebne, już to ćwiczyłem, poprawić nie poprawić, po coś są
Optymistyczna jest reakcja społeczna. Niestety nie da się unknąć przeniesienia sporu o państwo na ulicę z nadzieją, że wpłynie to na zachowania wyborcze. Ulica jest rewolucyjna, ale walczymy o powrót do sporów parlamentarnych.
Państwo prawa ma kodeks karny -kk – i kodeks postępowania prawnego – kpk. jeśli prowadfzi politykę karną to nie jest państwem prawa!
Robot R.Daniel, w książce I. Asimowa „Pozytronowy Detektyw”, zapytywany o sprawiedliwość odpowiada : to stan, w którym wszystkie prawa są wykonywane. Chyba gdzieś około 1984, ja napisałem : „Prawo nie nadąża za zmianami rzeczywistości. Dlatego najmniej obawiają się go ci na przedzie”. Wtedy żyłem w Niemczech i dotarło do mnie, że oni odróżniają Gesetzstaat – Państwo Przepisów (np. ten Fryderyk II) i Państwo Prawa, które przez doskonalenie kodeksów asymptotycznie dąży do sprawiedliwości. PISonia to państwo bezprawia, co niszczy ten zasób podstawowy kodeksów. Jak się rozglądam dookoła i trochę wstecz, to myśmy tu sytuacji „państwa prawa” jeszcze nie mieli.
Może jestem drobiazgowy, ale już Konfucjusz…
Smutne jest to, że nawet kiedy odsunie się PiS od władzy to telewizje nie przestaną zapraszać tych kłamców i nudziarzy, pytać o opinię, konfrontować z innymi politykami. Telewizje nie potrafią inaczej, potrzebny jest im konflikt, nawet durny, żeby mieć oglądalność, więc pozwolą im sączyć dalej jady i kłamstwa. Nie wierzą w to że mądra rozmowa zainteresuje widownię. Zamiast pytać Czarneckiego czy Sasina i podsuwać im mikrofon, można by było krótko streścić co powiedzieli i ewentualnie poprosić o komentarz fachowców.
Polskie TV….! W tych zagranicznych nie zaprasza sie polityków tylko expertów.
Jak kiedyś pracowałem u Saddama Huseina, w Bagdadzie, to on tam miał specyficzną technikę. Swoich gości przyjmował za stołem, siedzących z nim zawsze na tej samej „wrożnej” ławie, w stylu, który fabryka mebli w Radomsku (dawny Thonet) określała jako kolonialny. Więc byli tam pod kątem, na tyle blisko, że kamera miała ich obu. Oni tam coś mówili, czasem popijali, a myśmy nie słyszeli ani słowa, bo na fonii była muzyka, nie wiedzieć czemu zawsze Beethoven. Co mówili, dowiadywaliśmy się następnego dnia, z prasy. Może by tak i u nas ? Albo to lakoniczne, chińskie tłumaczenie (oj, jaki stary dowcip!) „cziang”, a potem „cziang kiang”. To chyba jeszcze z czasów Gomuły.
Ależ my to już mamy. Nie możemy się niczego dowiedzieć, bo albo RODO albo tajne. Brakuje tylko Beethovena.
Słusznie autor analizuje skutki destrukcyjnej obecności PiSu w polityce warto jednak dodać ze ta partia nie jest i nie była odosobniona i ze od początku miała i nadal ma wsparcie biskupów i większości kleru
Bez tego poparcia PiS by nie niszczył
https://uploads.disquscdn.com/images/f4036e301f4f76332bb70dfe14402c0d075566a16dbfd7b627ca87753fa1a617.jpg
To Kościoł wyniósł PIS do władzy….
Trudno mi uwierzyć w to co słyszałem. Wiceminister Warchoł powiedział że wyrok sądu nie jest obowiązującym prawem.
To teraz ja, na trochę inny temat. Bo jak wiadomo prawa natury nie dają się manipulować, a co najwyżej lekceważyć. I wtedy albo my sami, albo jacyś inni – od nas zależni, mają guzy albo odmrożenia, albo nawet przestają być.
Mnie idzie o prawo ludzi, stosowane. (Pomińmy te spory o pojęcia fikcyjne jak Prawo Boskie, czy „naturalne” w ujęciu KK).
Nie przeceniam Prawników. W notacjach IQ amerykańskich uniwersytetów lądują oni daleko. Obok teologów. Bo rzeczywiście tylko erudycja, czyli wytrwałość w zdobywaniu wiedzy i posłuszna pamięć, czyli przywoływanie w potrzebie paragrafów i precedensów, decydują o ich randze.
Ale, ze sto (przenośnia, sam mam dopiero 80) lat temu dowiedziałem się z jednej angielskiej książki, że te studia potrafią obudzić w niektórych (nie ma statystyki) prawdziwą Miłość do Prawa.
I Ono jest najważniejsze, i gotowi są za nie z radością oddać życie. Z takimi nikt nie wygra, nawet gdyby mieli ich powiesić za Ziobro, w Czorsztynie. Może zdążymy ich uczcić, a nawet wynagrodzić.
Mam nadzieję, że poznamy ich więcej niż podejrzanego/obwinionego J.
podobnie jak fizycy, tylko oni mają trochę gorzej, widzą coś głupiego i ich to naturalnie zaciekawia, i sobie zaczynają to badać, z naturalnej ciekawości
PS. ale jak mi znowu odpiszesz że rżnę głupa… naprawdę z ciekawości, i tyle
Najpierw wiceminister Warchoł stwierdził, że „wyrok sądu nie jest obowiązującym prawem”. Dziś przewodniczący nowej KRS odkrył „wyrok niewiążący”. Identyczne teksty znamy już z historii. Głosił je Minister Sprawiedliwości Rzeszy Hans Frank, powieszony później w Norymberdze. Znakomity wzorzec do naśladowania,