03.01.2020

W Polsce nie od razu zauważono tę wypowiedź Władimira Putina. Zresztą, w ostatnich latach ważne wydarzenia zauważane są dopiero wtedy, gdy o nich telewizja powiadomi wiadomego suwerena. No więc trzeba było i teraz poczekać dni kilka.
Informacja o wypowiedzi Władimira Putina podana została (w rosyjskiej) prasie 20 grudnia. Nazajutrz wrzuciłem ją na swój profil FB. Podaję w oryginale:
«Гитлер предлагал выслать евреев из европейских стран для начала в Африку. Но не просто выслать, а отправить их фактически на вымирание в колонии», – сказал Пути. […] «Что же ответил на это польский представитель и что написал своему министру иностранных дел, видимо, рассчитывая на взаимопонимание и на одобрение? «Тут я ответил, что если это произойдет, если это найдет свое разрешение, мы поставим ему – Гитлеру – прекрасный памятник в Варшаве», – зачитал ответ польского политика Путин. (Gazeta Wzgl’ad, 20 grudnia, https://vz.ru/news/2019/12/20/1014779.html)
Było, oczywiście, tego więcej; dość, by nazajutrz wezwać rosyjskiego ambasadora do złożenia wyjaśnień w MSZ na Szucha, żeby kolejnego dnia ostro skomentował to premier Mateusz Morawiecki, a prezydent Andrzej Duda zwołał wreszcie Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Jeszcze była przestrzeń do wypowiedzi prezesa IPN, oświadczenia marszałka Sejmu i zapowiedź pozwu przez Polską Fundację Narodową, dbającą o wizerunek Rzeczypospolitej na krajowych bilbordach.
Przez tydzień nie usłyszeliśmy nawet pisku myszy.
Prezydent wypowiedział się, ale obelżywie o prof. Małgorzacie Gersdorf. Marszałek Sejmu zajęta była sprawnym przeprowadzeniem głosowania nad dekretem o kneblowaniu sędziów, o jakiejś samodzielnej decyzji na Szucha już dawno zaś zapomniano; może przez święta Bożego Narodzenia, a może nie było dyspozycji z centrali.
MSZ zaczął się przygotowywać do wezwania ambasadora Federacji Rosyjskiej w tydzień po słowach Putina. Ambasadora ministerstwo wezwało, ale audiencji udzielił dyplomacie ledwie dyrektor departamentu. O jej przebiegu informacje są sprzeczne, ponieważ jednak głos przedstawiciela Rosji brzmi donośniej, niż – nawet wiceministra, państwo polskie ustawiło się na pozycji słabszej.
Po kolejnych dwóch dniach odezwał się premier Morawiecki, jego uzgodnione z prezydentem słowa brzmieć mogły donośniej, gdyby padły nazajutrz po kłamstwach Putina. Dziś jest to musztarda po obiedzie, po świecie rozniosła się narracja w wersji rosyjskiej.
Na dodatek nikt, żaden z sojuszników Polski nie odezwał się w tej sprawie. Osamotnienie naszego kraju widać dziś z przeraźliwą jasnością. Komentarze ambasadorów USA i Niemiec na Twitterze są jasne, ale takie głosy Kreml może zwyczajnie zlekceważyć, albo ośmieszyć, jak postąpił z ambasador Mosbacher, odsyłając ją do szkoły.
Jedyny głos niezależny od władzy dał się słyszeć ze strony środowisk żydowskich.
A przecież nie ma w rozwijającym się ataku propagandy państwa rosyjskiego nic nowego ani nieoczekiwanego, choć w ostatnich kilkunastu latach były momenty lepsze od gorszych. Jeśli prześledzi się różne kolejne wydarzenia, publikacje, wywiady, wypowiedzi – widać, że polityka rosyjska, nawet nieco „falując” jest zdeterminowana i z żelazną konsekwencją stara się osłabić i izolować Polskę, jeśli nie na płaszczyźnie gospodarczej, bo na to – mimo surowcowych atutów, Rosja po 2004 roku jest już za krótka, to na planie politycznym i wizerunkowym, co, jak widać, udaje się jej coraz lepiej.
W lipcu 2005 roku na Kremlu odbyła się narada, zorganizowana przez Radę Federacji, izbę wyższą parlamentu, której przedmiotem był wizerunek Rosji, który za granicą psują państwa bałtyckie i Polska.
Narada, w której uczestniczyli m.in. przewodniczący Rady Federacji Siergiej Mironow, minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, minister kultury Aleksandr Sokołow, dyrektor Federalnej Agencji ds. środków masowego przekazu Michaił Siesławiński, dyrektor generalny agencji ITAR-TASS Witalij Ignatienko i wiceprezes agencji RIA-Nowosti Aleksandr Babiński, odbyła się bez udziału mediów. Niektóre szczegóły tej burzy mózgów przedostały się jednak do prasy moskiewskiej.
Według rządowej „Rossijskiej Gaziety” uczestnikom narady rozdano anonimowy raport, z którego wynikało, że wizerunek Rosji w świecie psują jej skryci wrogowie za granicą. „W świecie są ludzie, ugrupowania polityczne, a nawet koła rządzące niektórych państw, które w najbliższej perspektywie nie odstąpią od antyrosyjskiej retoryki” — głosił dokument.
Zdaniem jego autorów, negatywny obraz Rosji „kręgi te tworzą dlatego, że nie akceptują faktu istnienia Rosji jako suwerennego państwa, dla innych antyrosyjskie nastroje stanowią przykrycie dla konkretnych, pragmatycznych interesów”.
„Rossijskaja Gazieta” zauważyła, że raport konkretyzuje, kto dyskredytuje Rosję – „kraje bałtyckie i Polska”. „Ich wejście do Unii Europejskiej i NATO nie spowodowało wzrostu stopy życiowej obywateli” – konstatują autorzy dokumentu i dodają: „Obecna antyrosyjska kampania ma zepchnąć na drugi plan własne problemy społeczne, gospodarcze i polityczne tych krajów”.
Mironow uskarżał się, że w Rosji „nie ma jednego ośrodka – struktury, która zajmowałaby się propagandą”. Według niego zachodnie media czerpią informacje o Rosji „z dołu na pomyje”, jakim – zdaniem przewodniczącego izby wyższej parlamentu rosyjskiego –0 jest internet.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Ośrodkiem kształtującym propagandę jest bez wątpienia kremlowski dwór prezydencki. Internet okazał się nie „dołem na pomyje”, a przestrzenią, w której Rosja prowadzi z coraz większą zręcznością i skutecznie nieustanną wojnę hybrydową z Zachodem, w tym – z Polską. Zidentyfikowano farmy trolli w Petersburgu i innych miastach, a także wyspecjalizowaną jednostkę GRU. Rosjanie wtrącają się w wybory w USA, we Francji, intensywnie pracowali na rzecz Brexitu, jak wiemy – maczali palce w niejednej awanturze politycznej i w Polsce.
A po stronie Polski? W trakcie tych kilkunastu lat odnotowaliśmy spektakularne porażki, za którymi w cieniu kryją się siły powiązane lub bezpośrednio zależne od Rosji.
Publikacja Raportu o WSI i likwidacja tej formacji wywiadu dostarczyła Rosji (niektórzy sugerują, że na jej zamówienie) doskonałych informacji o źródłach osobowych polskiego wywiadu, który został praktycznie wymieciony z Rosji. Utrata aktywów wywiadowczych, za co osobiście odpowiada Antoni Macierewicz, a politycznie jego pryncypał z Żoliborza, to największa klęska strategiczna Polski po 1989 roku. Ciąg dalszy nastąpił po ponownym przejęciu przez Prawo i Sprawiedliwość władzy.
Zanim to się dokonało, w 2009 roku forsowana przez braci Kaczyńskich uchwała katyńska o kwalifikacji zbrodni katyńskiej jako zbrodni przeciwko ludzkości doprowadziła w efekcie do rozłamu we wpływowym w tym czasie środowisku Rodzin Katyńskich.
Zacytuję tu własny komentarz opublikowany w „Kontratekstach” we wrześniu 2009 roku:
I stało się to, czego Rosjanie nie mogli spodziewać się w najśmielszych marzeniach – rozłam w Rodzinach Katyńskich.
Nie mogliby moskiewscy fałszerze historii i stojący za nimi wrodzy Polsce politycy w najśmielszych marzeniach oczekiwać tego, co zafundowało Prawo i Sprawiedliwość, upierając się przy swojej definicji Zbrodni Katyńkiej. Forsowanie uchwały, która – moralnie uzasadniona – miała postawić w niezręcznej sytuacji politycznego rywala braci Kaczyńskich, czyli Donalda Tuska i Platformę Obywatelską, doprowadziło do konfliktu wśród tych, którzy wciąż potrzebują i pomocy państwa polskiego, i jednocześnie wsparcia opinii publicznej, zwłaszcza europejskiej. Prezes Federacji Rodzin Katyńskich, który prosił, by politycy nie igrali losami zamordowanych w Rosji Polaków, został zdezawuowany przez innych działaczy tej organizacji.
Prezes PiS i jego brat – prezydent doprowadzili więc do:
a. rozłamu i osłabienia środowiska, któremu jedność była tak potrzebna wobec szykujących się w Strasburgu procesów przeciwko państwu rosyjskiemu,
b. wzmocnienia pozycji rosyjskich wrogów pojednania z Polskę, a tym samym do
c. zdezawuowania m.in. Memoriału i starań przyjaciół Polski o wyjaśnienie wszystkich okoliczności zbrodni.
Trzeba powiedzieć, że najlepiej nawet opłacani prawdziwi moskiewscy agenci wpływu nie zrobiliby tego lepiej, niż działający spontanicznie i gratis Bliźniacy, których tak często świerzbi język, by coś chlapnąć, nie patrząc na konsekwencje.
Jeszcze kilka podobnych wysiłków i Rosja będzie miała którąś tam RP z głowy. Bez ponoszenia kosztów na agenturę, agitację i działalność wywrotową.
A potem było już tylko gorzej:
Katastrofa smoleńska, która przez lata dawała Jarosławowi Kaczyńskiemu pretekst do nieustannego dezawuowania polityki rządu najpierw Donalda Tuska, a potem Ewy Kopacz, stała się wymarzonym narzędziem w ręku cynicznego gracza z Kremla.
Majdan w Kijowie i ukraińskie przebudzenie, w którego czasie polski minister spraw zagranicznych odegrał tak istotną rolę. Jednoznaczne poparcie polskiego rządu i prezydenta dla europejskich aspiracji Ukrainy, która zaczęła się wyrywać z objęć moskiewskich, utwierdziło Kreml w przekonaniu, że silna i dobrze zakorzeniona w strukturach europejskich Polska jest przeciwnikiem bardzo trudnym. I przez jej ścisłe związki z największymi partnerami z Zachodu – niebezpiecznie dla Moskwy wpływowa, zwłaszcza na Ukrainie.
Ukraina to miękkie podbrzusze Rosji, bez niej Moskwa traci i wpływy, i dużą część rynku. Przede wszystkim jednak prezydent Federacji Rosyjskiej stracił twarz. Putin takiego despektu nie wybacza i nie zapomina.
Jego cień kryje się za licznymi wydarzeniami politycznymi.
Nasiliły się po zajęciu Krymu, gdy na Rosję spadły sankcje, za którymi energicznie optowała Polska. Naturalne było więc podjęcie działań, mających osłabić nasz kraj i jego władze. Pojawiły się taśmy z lokalu Sowa i Przyjaciele. Wszystko, co na ten temat wiadomo, wskazuje, jeśli nie na pełną inspirację i „moskiewską robotę”, to na umiejętne wykorzystanie i nagłośnienie nagrań, które skłoniły rządzącą koalicję do wymiany ministrów, w tym – znienawidzonego w Moskwie Radosława Sikorskiego. Upadł też znający się na służbach minister Bartłomiej Sienkiewicz. Z afery taśmowej Polska nie wygrzebała się do dzisiaj. A Rosja odnotowała pierwsze sukcesy.
Następne to wybory wygrane przez zdecydowanie antyeuropejską koalicję Zjednoczonej Prawicy; w gębie antymoskiewską, w istocie, przez faktyczne osłabianie pozycji Polski w strukturach zachodnich sojuszy – działającą na rzecz rosyjskiej polityki imperialnej.
Zresztą, odnotować trzeba fakty jednoznacznie i wprost wspierające politykę wypierania znad Wisły czynników zachodnich – choćby sławny najazd ludzi ministra Macierewicza na polsko-słowackie Centrum Eksperckie Kontrwywiadu, wymianę szefostwa służb i faktyczne ich rozmontowanie.
Podobny, ale może jeszcze bardziej dalekosiężny skutek to polityka rozbrajania armii. Inaczej nie można nazwać zerwania kontraktu na francuskie helikoptery, co natychmiast wywołało polityczną reakcję Francji, czy dezorganizacji przemysłu obronnego.
To tylko przykłady. Dodajmy blisko miliard na grupy rekonstrukcyjne partyzantki leśnej, czyli Wojska Obrony Terytorialnej, faktyczną likwidację najlepszej w tej części Europy pancernej jednostki operacyjnej, i inne, opisane w książkach Tomasza Piątka i Grzegorza Rzeczkowskiego działania osłabiające armię, lub w najlepszym przypadku, niepoprawiające jej sprawności bojowej. O budowie okrętów podwodnych w Radomiu lepiej zmilczeć.
Qui prodest? Wiadomo…
Zaciekła dezubekizacja, a w perspektywie planowana dekomunizacja armii to kolejne tropy, wskazujące na celowe lub, w najlepszym przypadku, bezmyślne osłabianie państwa.
Przejdźmy do innych rejonów Rzeczypospolitej: do sfer miękkich, ale ze względów aksjologicznych wiążących ściśle Polskę z Unią Europejską. Rządy prawa to jedna z podstawowych wartości, które sygnatariusze Traktatu o Unii Europejskiej zobowiązali się respektować. Kto nie dopełnia tego warunku, usuwa się na margines. Ten marsz ku obrzeżom Europy Polska pod Prawem i Sprawiedliwością rozpoczęła niezwłocznie po wygranych wyborach, kiedy obóz władzy uruchomił kolonizację Trybunału Konstytucyjnego, służb, prokuratury, służby cywilnej, własności skarbu państwa, mediów wtedy jeszcze publicznych, wreszcie – sądownictwa. Każda zdobycz to był krok od Unii Europejskiej ku Unii Euroazjatyckiej. Od demokracji bezprzymiotnikowej ku demokracji kiedyś socjalistycznej, dziś – sterowanej, w której obowiązuje paradygmat jedności państwa. Jak w Związku Sowieckim i … w Trzeciej Rzeszy.
Wypychanie Polski z Unii, proces nazwany przez Donalda Tuska może niezbyt elegancko, ale trafnie – wypierpolem, służy dwóm ośrodkom: w Polsce tzw. Centralnemu Ośrodkowi Dyspozycji Politycznej, skupionemu w rękach jednej osoby, którą roboczo nazwiemy Geniuszem z Żoliborza, i poza Polską drugiemu, który nazywa się Władimir Putin.
Polityka Geniusza z Żoliborza skutecznie od lat osłabia państwo. Nie wierzcie w jego deklaracje, że pragnie je przemodelować, by uczynić skutecznym (precz z imposybilizmem!) i silnym. Wzmacnianie przez burzenie to utopijna mrzonka, która zawsze, podkreślę – zawsze prowadzi do skutecznego osłabienia, jeśli nie do zniszczenia i likwidacji państwa. Zdumiewająca jest zaciekłość, z jaką Geniusz z Żoliborza rujnuje najważniejsze struktury naszego państwa. Prawo, konstytucja to gorset, który utrzymuje spójność struktur państwa. Zniszczenie tego gorsetu oznacza rozsypanie się konstrukcji państwa i atomizację jego składników. A także alienację poszczególnych grup, a nawet pojedynczych obywateli. Z pewnością łatwiej nimi wtedy sterować, szczególnie gdy stworzy się gigantyczną rządową machinę propagandy, ale stworzyć niczego nowego się nie da.
Obóz władzy i jego naczelny inspirator zdaje się na trwałe podzielili społeczeństwo. Podział polityczny nie jest może tak niebezpieczny, jak rów emocjonalny, który wyryli między PiS-em a niePiSem. Emocje nie podlegają racjonalnej analizie, zwłaszcza gdy osiągną niebezpieczny poziom nienawiści. Tak, nie bójmy się tego słowa, Polskę przeżarła nienawiść! I nie bójmy się wskazać winnego, tylko jednego, tylko po jednej stronie – nie ma tu bowiem mowy o jakiejś symetrii. Tak jak nie ma symetrii między sensem a bezsensem – bo to nonsens (powtórzone za Leszkiem Balcerowiczem).
Ponadto Polska z oślim uporem ustawia się w opozycji do stwierdzonych naukowo i utrwalonych w powszechnej świadomości faktów, których nie chce uznać, prowadząc własną, idiotyczną politykę historyczną. Najgorsze, co można było w tej materii zrobić, to zakwestionować wciąż żywą traumę Holokaustu, co z wielkim talentem udało się polskim legislatorom, przyjmującym osławioną nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Ten kulawy twór przywołał w światowej opinii publicznej zapomniany od parudziesięciu lat stereotyp polskiego antysemityzmu, wysysanego jakoby przez Polaków z mlekiem matek. Nałożywszy na to przyzwolenie państwa, a nawet aprobatę dla odradzającego się skrajnego nacjonalizmu, dotąd – niszowego, naraz – przytulonego przez prezydenta (Marsz Niepodległości AD 2018), przez niemrawe działania organów ścigania wobec wybryków antysemickich, antymuzułmańskich czy szerzej – antycudzoziemskich – wyszedł z tego wizerunek wrednej mordy Polaka, wroga Żydów, Arabów, ciapatych, banderowców, Niemców, Ruskich, kolorowych i tęczowych.
Europa, budowana na fundamencie racjonalnego wyboru demokracji i wspólnych wartości nie może zrozumieć dziwnego fenomenu obskuranckiej parafiańszczyzny Polski zaściankowej. Po 15 latach widać, że stajemy się dla Unii Europejskiej balastem, zbędnym organem, który może zatruć cały organizm.
Na to właśnie czeka Władimir Władimirowicz Putin. On nie potrzebuje powrotu Polski do świata RWPG i Układu Warszawskiego, on potrzebuje osłabionej Europy, by móc wessać z powrotem Ukrainę. Na przeszkodzie stała Polska, do niedawna niezależna i asertywna, silna sojuszami i własną pozycją, zbudowaną na autorytecie udanej transformacji ustrojowej i zakorzenieniem w świecie wartości Zachodu. Ukraińcy z zazdrością patrzyli na ten sukces, który pragnęli powtórzyć. Przyjeżdżali po radę do Trybunału Konstytucyjnego, zatrudniali polskich ekspertów, w tym – byłych polityków.
I nagle ten wzór, ten niedościgły przykład okazał się wydmuszką, wypełnioną brudną pianą nacjonalizmu, zatrącającego o szowinizm, jakiej upragniony Zachód nie akceptuje. Oto sukces Moskwy.
Czy na tym zależało Geniuszowi z Żoliborza? Czy ten niedościgły strateg taki właśnie cel sobie i Polsce wyznaczył? Pewnie nie, choć – kto wie? Jeśli nawet nie, to i tak on właśnie ponosi największą odpowiedzialność za skuteczne działania zwykłych agentów Moskwy, poputczyków i pożytecznych idiotów. Sam zresztą takim idiotą się uczynił, plugawiąc polskie życie publiczne swoimi słowami, zachętami, odrażającymi porównaniami, które jakże pięknie rymowały się z przekazem prezydenta Rosji.
Tak głupiego i podłego zarazem rządu Polska nie miała.
Putin nie musi nic robić, wystarczy, że w odpowiednim momencie rzuci właściwe zdanie, cytat z dokumentów polskiej przedwojennej dyplomacji, Sejmu, Senatu, a nawet — wywiadu. Jak przypomniał prof. Andrzej Friszke, poproszony o komentarz:
Nie wykluczam, że cytat jest autentyczny i pochodzi ze sprawozdania Lipskiego. Mnóstwo materiałów archiwalnych II RP nie zostało w 1939 ewakuowanych, ale zostało w Warszawie, zagarnęli to Niemcy i trzymali w Sopocie, a w 1945 ACz. [Armia Czerwona] zagarnęła jako „trofiejne” i są do tej pory w Moskwie. (Także np. materiały przedwojennego Sejmu i Senatu). Jedną z win naszej III RP jest nie dość skuteczne dobijanie się o zwrot polskich przedwojennych archiwów, kiedy [jeszcze] można było o tym mówić z nimi. Trzeba być przygotowanym na to, że różne kwiatki mogą wyciągać, a my nie będziemy w stanie zweryfikować ich prawdziwości…
Obawiam się, że tak będzie dalej, bo nie ma tam [w obozie władzy] ludzi kompetentnych, a zbudowanie jakiejś kontrakcji w czasie próby zniszczenia demokracji liberalnej będzie trudne. Na rzecz Putina grają i tacy jak Zychowicz, autor książki o potrzebie wspólnego marszu na Rosję w 1939, czy wspierający go Cenckiewicz. I to zapewne zostanie wyciągnięte, podobnie jak czczenie Brygady Świętokrzyskiej. Tak głupiego i podłego zarazem rządu Polska nie miała. A prawica albo jest na pasku Rosji, albo głupia jak troglodyci czczący Hitlera.
Doczekaliśmy się (po 10 dniach) reakcji premiera, który wydał z siebie ładne oświadczenie. Jaka jest jednak wiarygodność polityka, który przed rokiem klękał przed pomnikiem upamiętniającym antysemicką formację, współpracującą z hitlerowcami? Dokument powstał w porozumieniu z prezydentem, który przed pięcioma miesiącami udzielił narodowego (sic!) patronatu obchodom 75 rocznicy powstania tej formacji. Obaj politycy rządzą z poręki albo dzięki decyzji Jarosława Kaczyńskiego, bez którego są nikim, on zatem ponosi odpowiedzialność za ich postawę, sukcesy i błędy. On, Geniusz z Żoliborza. Dziś milczy?
Co może Polakom i światu powiedzieć człowiek, ostrzegający wcześniej rodaków przed pasożytami i chorobami, jakie ściągnie na kraj plaga imigrantów? Czym może poprawić wizerunek Polski? Kłamiąc na temat sędziów, sądów i praworządności? Kłamstwo ma tak krótkie nóżki… nawet gdy służy tylko doraźnym interesom wewnątrzpolitycznym. Na Zachodzie czytają polską prasę, internet, projekty ustaw.
Tymczasem w Rosji nadal króluje myślenie totalitarne. Podobnie jak w Polsce, w której za zły wizerunek odpowiadają nie ci, którzy psują państwo, tylko ci, co biją na alarm, tak za zły wizerunek Rosji nie odpowiada autorytarna dyktatura Władimira Putina, kłamstwa na temat historii, tłumienie wolności, likwidacja wolnych mediów, mordowanie ludności Czeczenii, wspieranie światowego terroryzmu, wojna z Ukrainą, inspirowanie zamachów terrorystycznych przez FSB… Nie, tam winni są ci, co o tym piszą. XIX-wieczny pisarz rosyjski, Michaił Sałtykow Szczedrin radził rosyjskim rządzącym, by „w czasie przemówień i wystąpień publicznych zachować na mordzie łagodny uśmiech, by nie budzić przerażenia”. Putin nie potrafi nawet tego. Według niego winni są ci, co się przerazili, co nie potrafią się uśmiechać do zimnych oczu czekisty.
A poza tym winni są Polacy.
Piotr Rachtan
Obóz władzy i jego naczelny inspirator zdaje się na trwałe podzielili społeczeństwo… z bardzo dużą pomocą polskiego KRK ! Autor , bardzo dobrego tekstu , pominął bardzo ważną w polskich warunkach rolę Kościoła , który wyniósł PIS do władzy i w dalszym ciągu go popiera…Mamy klasyczny sojusz ołtarza z tronem wraz z zamianą PL w 100% państwo wyznaniowe. Jakiż to deal zawarł polski KRK z przedstawicielem Putina….???!! ( zdjęcie pochodzi z 2012 ) : https://uploads.disquscdn.com/images/e8faeca85c3d82569c37db9f4c6957eb81d9aa691712f92055f041ad5861a41b.jpg
Dodać należy rolę kościoła katolickiego a szczególnie toruńskiego warchoła przed którym klęka nasz rząd wraz z prezydentem . Nigdy mi nie przyszło do głowy że mając doświadczenie czasów tzw. komuny suweren da się tak otumanić temu genialnemu idiocie z nowogrodzkiej…
Nigdy mi nie przyszło do głowy że mając doświadczenie czasów tzw. komuny suweren da się tak otumanić temu genialnemu idiocie z nowogrodzkiej.. Pytanie na które nie chce odpowiedzieć żaden polski socjolog : Dlaczego suweren ( w swej masie ) jest tak głupi i ciemny ….??!
Poczynając od XVII wieku dostajemy od Rosji łupnia. Z wyjątkiem 1920 roku, ale wtedy nie było już Rosji, a nie było jeszcze ZSRR i początku lat 90. XX wieku, kiedy nie było już w zasadzie ZSRR, a nie było jeszcze Rosji. Czyli jest tak, jak być powinno. Nic nowego. A dlaczego suweren głupi? No to piszemy, czytamy, dyskutujemy, komentujemy o tym w SO (i nie tylko), a końca nie widać. Mamy tłumaczenia psychoanalityczne (Leder i Sowa, te najbardziej mnie przekonują), ekonomiczne (działanie 500+), a la homo sovieticus (Tischner), edukacyjne (zaniedbana oświata), globalne (bo to i Kaczyński, i Trump, i Orban, i idioci angole z brexitem). I każde z nich, cząstkowo, jest słuszne. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego suweren glupi. A może dlatego, że jest szczęśliwy. Gombrowicz pisząc o czasach saskich, uchodzących za dno w historii Polski i prowadzących wprost do rozbiorów, zasugerował, że może ówczesnym Polakom (szlachcie naturalnie) po prostu wspaniale się żyło i korzystali z rzadkiego momentu w historii, nie bacząc na skutki.
Do w/w listy przyczyn dodał bym: katolicką indoktrynacje + genetyczną ( coś jest chyba nie tak z naszymi genami uszkodzonymi przez okowite pitą w astronomicznych ilościach przez naszych przodków tych ze szlacheckiej jak i chłopskiej strony …) A tak BTW to aktualne spożycie alkoholu w PL osiągnęło poziom tego z czasów 2 wojny…
A w jakim kraju można znaleźć mądrego suwerena?
Z mądrymi suwerenami jest chyba tak, jak z poetami – bywają. W 80 r. i 89 r. byliśmy chyba mądrym suwerenem (a może nie mądrym, tylko zrozpaczonym i jednocześnie pełnym nadziei?). Czy zgłupieliśmy? Chyba nie. Po prostu wymarliśmy i wymieramy – bo ilu nas zostało, tych strajkujących w 80 i głosujących w 89? Tylu, ilu łazi na te manifestacje i protesty. Tam się gromadzi ten wymierający suweren, podczas gdy wyrósł zupełnie inny.
Ale już w 1990 ze zdumieniem oglądaliśmy jak suweren w sile ponad 23% głosów pogrążył i Mazowieckiego, i Cimoszewicza. Był Tymiński.
O tym właśnie piszę. Ale i wtedy było lepiej niż teraz. Tymiński przegrał ostatecznie. Dziś jest Duda i może zostać na kolejne lata.
Według danych GUS w 2017 r. współczynnik dzietności wyniósł w naszym kraju 1,45. Oznacza to, że statystyczna Polka w wieku rozrodczym (15-49 lat) ma 1,45 dziecka.
A żeby nowe pokolenia zastępowały stare, współczynnik dzietności musi wynosić ok. 2,1. Gdy jest niższy, mniej ludzi się rodzi (i przeżywa do dorosłości), niż umiera, a populacja – np. Polski – się kurczy.
Jeśli przyjąć, że nowe pokolenie ludzi pojawia się co 25 lat, a obecny współczynnik dzietności Polek nie wzrośnie, to już w 2045 r. populacja Polski będzie wynosiła 73 proc. obecnej
Dzisiaj ludność naszego kraju to trochę ponad 38 mln. W połowie wieku będzie więc nas prawie 28 mln. W 2070 r. – 20 mln. A pod koniec XXI w. – niecałe 15 mln.Biorąc jednak pod uwagę niechęć obecnych Polaków do imigrantów z innych kręgów kulturowych oraz nie atrakcyjność Polski jako centrum imigracyjnego na tle innych krajów Unii Europejskiej, można założyć, że w najbliższych dekadach Polska będzie się wyludniać.
Koncepcje polityczne, działania i skutki działań politycznych JK powodują, że pojęcie „Geniusz z Żoliborza” powinno być używane już nawet nie w jednym czy dwóch, ale trzech i wiecej cydzysłowach!!!
Słyszałam tez wdzięczną ksywkę Bonaparstek I.
Świetna – nie słyszałem wcześniej.
Drogi Piotrze,
Z całym twoim tekstem zgadzam się w całej rozciągłości. Zgadzam się też z twoją oceną oficjalnej polskiej reakcji na wystąpienia Putina. Ale też wyobrażam sobie zupełnie inną. A mianowicie, lekceważącą uwagę średniej rangi urzędnika MSZ, który na pytanie dziennikarza powie, że pan minister i pan premier, a już na pewno pan prezydent RP nie będzie sobie zawracał głowy stekiem bredni, jakim jest…Nie upieram się, że tylko tak trzeba było postąpić, ale pewno nie byłaby to reakcja, którą planował Putin.
Co o tym myślisz?
Problemem tej władzy jest brak samodzielności i spychologia – prezydent Duda nie zareagował bo był na nartach a premier Morawiecki celebrował święta. Przejawem słabości i niekompetencji jest brak poważnej refleksji między MSZ, prezydentem i premierem na ten temat. Również brak jakichkolwiek kontaktów z opozycją nie wzmacnia stanowiska oficjalnego wobec tego wystapienia.
Aby tak zareagować jak wspomniał Pan Redaktor Skalski potrzeba władzy silnej merytorycznie, pewnej siebie, wiarygodnej i majacej pełne oparcie w sojuszach. Tymczasem nasze władze nie spełniają żadnego z tych warunków. Reakcja była i jest proporcjonalna do pozycji oraz możliwości tych władz – spóźniona, słaba i histeryczna. Kiedy politykę zagraniczną uprawia się na użytek wewnętrzny tak, aby zadowolić swój elektorat, skutki bywaja najczesciej opłakane.
Masz rację, to jest możliwa reakcja władzy, ale nie tej, dlatego nie była w najmniejszym stopniu – prawdopodobna. Rzeczywiście, jak powiedział Andrzej Friszke, tak głupiego rządu jeszcze nie mieliśmy.
Piotrze, nasi rządzący nie potrafią skorzystać z innej porady Szczedrina, w której tylko słowa „Imperium Rosyjskiego” zamieniłem na „Rzeczpospolitej Polskiej”. Po tej zamianie brzmi ona tak: „Mieszkańców niszczyć, poniewierać i rujnować należy rozważnie, by od tego rujnowania nie ucierpiał Rzeczpospolitej Polskiej awantaż”. Nasi rządzący nie potrafią nawet tego.
Z opóźnieniem dołączam się do gratulacji dla autora
Jestem daleko od Polski to i polskie sprawy mniej do mnie docierają
Zwłaszcza tu gdzie jestem to już nikogo nie interesują