Ostatnia deska ratunku?

30.01.2020
Ma się rozpocząć w piątek 31 stycznia. Prezes PAN, profesor Jerzy Duszyński jest optymistą. Przytaczam kilka ostatnich jego odpowiedzi z ciekawej rozmowy w Rzepie, którą przeprowadził 26 stycznia redaktor Tomasz Pietryga.
Mam wrażenie, że to ostatnia deska ratunku zarówno dla rządzących, jak i dla nas obywateli. Ci pierwsi mogą wyjść z opresji (którą sami dla siebie stworzyli) z twarzą, a nam wszystkim zostanie oszczędzony spektakl ostatecznej kompromitacji na arenie międzynarodowej. Bo, jak powiada, a właściwie zadaje retoryczne pytanie, prof. Adam Strzembosz w rozmowie 27 stycznia w GW z Dorotą Wysocką-Schnepf: „po co pan Ziobro tak się ośmiesza”. No właśnie po co?
To samo pytanie można zadać nie tylko panu Ziobrze. To samo pytanie można zadać Ziobrze po wtorkowym spotkaniu 28 stycznia z komisarzem UE Verą Jourovą, w którego czasie zapewnił ją, że jego poczynania są zgodne z regulacjami prawnymi w Niemczech. Analogicznie można zapytać prezydenta Dudę po spotkaniu z przedstawicielami opozycji, do którego doszło w środę 29 stycznia, na którym, jak to określił jego minister Paweł Mucha, „prezydent podczas rozmowy powoływał się na konstytucję i zapisaną w niej prezydencką prerogatywę do powoływania sędziów. Badanie statusu sędziego nie może być przedmiotem kwestionowania. Nie jest uprawniona żadna interwencja w tę prerogatywę”.
Już wiemy: prezydent Duda ustawę kagańcową podpisze. Nie trzeba być zbyt przenikliwym, by wiedzieć, że zarówno za Ziobrą, jak i Dudą stoi niezłomna wola jednego z szeregowych posłów. Oni są jedynie wykonawcami jego woli, podobnie zresztą, jak i premier czy Trybunał Konstytucyjny. Mamy więc w tej chwili do czynienia z klasycznym przykładem „demokracji totalitarnej”, o jakiej przed laty pisał izraelski historyk i politolog Jacob L. Talmon w swojej przełożonej również na język polski książce Źródła demokracji totalitarnej. Oprócz analizowanych przez Talmona źródeł można dodać irracjonalny upór w dążeniu do władzy absolutnej demokratycznie wybranego „szeregowego posła”.
W każdym razie ostatnie fragmenty rozmowy z prezesem PAN warto chyba odnotować, bo stwarzają możliwość wyjście z impasu, w jakiem znaleźli się nie tylko rządzący, który ryzykują frontalne zderzenie z Unią Europejską, ale też opozycja, która wyraźnie nie ma pomysłu jak zatrzymać postępującą w zatrważającym tempie destrukcję podstawowych struktur państwa.
Powiada więc profesor Duszyński jak sobie wyobraża planowane na pierwszy tydzień lutego forum praworządności:
Chcemy je oprzeć na naukowych faktach. Zawsze, gdy podnosi się argument, że wymiar sprawiedliwości w Polsce wymaga reformy, należy pytać, skąd to wiemy. Reformy podejmuje się na podstawie poważnych danych i analiz, a nie realizacji celów politycznych czy stereotypów. Może potrzebna jest biała księga Temidy, identyfikująca jej słabe strony i wskazująca możliwe rozwiązania instytucjonalne.
Co ciekawe, chce się odwołać do imponującej polskiej tradycji prawniczej:
Polska ma ogromne tradycje badań społecznych, empirycznych nad działaniem prawa od czasów Leona Petrażyckiego czy studiów Adama Podgóreckiego. Refleksja w prawie, socjologii czy naukach politycznych jest kontynuowana w ośrodkach badawczych. Jest wiele danych i informacji, na których można oprzeć taką diagnozę. To świetna baza do podjęcia analizy tak, aby zgiełk wobec reformy zastąpić racjonalnymi podstawami. PAN może się podjąć takiej analizy.
Ma też jasno określony cel, jaki stawia przed forum i zaprosił konkretne osoby reprezentujące wszystkie skonfliktowane strony:
Celem jest utworzenie kanału komunikacji, ale też poszukiwanie kompromisu i wspólnych rozwiązań w spornych kwestiach, tam, gdzie wprowadzone reformy są kwestionowane. Nie rozwiążemy wszystkich problemów. Najważniejsze to merytorycznie ze sobą rozmawiać, nie czekając na kolejne interwencje Komisji Europejskiej i podejmując wszelkie próby, by tak się stało. Do udziału w spotkaniu inicjującym zaprosiliśmy 32 osoby, 26 aktywnych uczestników i sześciu obserwatorów. 22 osoby już potwierdziły swoją obecność. Nikt nie odmówił.
Nie powiem, wstąpiła w moje serce nadzieja. Może w istocie pojawi się światełko w tunelu. Ja w każdym razie trzymam kciuki za powodzenie tego forum praworządności.
Dopowiadam. Nie wierzę w dobrą wolę Kaczyńskiego ani tym bardziej w dobrą wolę jego akolititów. Mój optymizm łączę raczej z stworzoną możliwość względnie honorowego wycofiania sie z kierunku, który nieuchronnie prowadzi nas wszystkich ku przepaści. Oni naturalnie mogę z tej możliwości nie skorzystać i pójść w zaparte. Nie mój cyrk, nie moje małpy jak to w innym kontekście już raz napisałem. Jednak pomarzyć zawsze dobra rzecz.
Pomarzyć zawsze warto, tylko mu już marzymy prawie pięć lat i z marzeń nici. Wolę sceptycyzm bo się nie rozczaruję, ale w razie czego – pozytywnie. JK w imię własnych fobii postanowił zniszczyć państwo polskie i nie umiemy jako zbiorowość temu zapobiec.
Rozumiem profesora Obirka. Trzeba do końca wierzyć w dobrą wolę stron. W tym sensie rozumiem także postawę profesora Duszyńskiego, tak jak przedtem rozumiałem postawę profesora Kleibera. To wszystko by się zgadzało gdyby pisowcom chodziło o reformy. Tymczasem im chodzi tylko o złamanie niazależności sądów i niezawisłości sędziów przez popdorządkowanie ich i uzależnienie od decydentów politycznych. Zakładanie, że jacyś „jajogłowi” (a więc w nomenklaturze pisowców lemingi i frajerzy) namówią ich do racjonalnego myślenia jest grubą naiwnością. PiS może owszem wykorzystać to forum do pozorowania dyskusji i przełożyć uderzenie w sądy na okres po wyborah prezydenckich, jeżeli im wyjdzie z badań, że takiej awanturniczej postawy Dudy jak dotąd nie poprze elektorat. To moim zdaniem jedyna okoliczność uwzględniana przez rządzących. Niemniej każdy z nas ma prawo wierzyć w to co podpowiada nam trzeźwy ogląd rzeczy.
Przychodzi menel z łomem, wyważa drzwi, i zaczyna wynosić meble z Pana mieszkania. Ale trzeba do końca wierzyć w dobrą wolę stron.
No cóż, światełko gaśnie. Główny odpowiedzialny za chaos prawny nie jest zainteresowany rozmową. Podaje Rzepa tuż przed rozpoczęciem rozmów: ” Wiadomo już, że zabraknie kilku osób. Wśród nich przedstawiciela ministra sprawiedliwości. Próbowaliśmy ustalić przyczynę nieobecności, ale bezskutecznie”. Inne media nawet forum nie odnotowały… może słusznie. Ziobro ma swoją logikę. Mam nadzieję, że ten resort, którym dziś kieruje kiedyś wystawi mu rachunek.
„po co pan Ziobro tak się ośmiesza”. No właśnie po co?
Hitlerowcy byli śmieszni do czasu. Potem przestali być śmieszni. Teraz tez tak będzie, choć na mniejszą skalę. Beda aresztowania, procesy, być może nieznani sprawcy, których prokuratorzy nie będą w stanie zidentyfikować na bardzo ostrych zdjęciach.
A potem, pewnego dnia, będzie zawał serca albo udar mózgu. I nagle wszyscy ci funkcjonariusze zgodnym chórem stwierdzą „to nie my, to on”. A potem powiedzą „kochajmy się i zróbmy gruba kreskę, bo to nie my”. A opozycja powie „jak najbardziej”.
Wyraźnie,widać,że „ambicje polityczne” pana Zbyszka są niezmierzone,Trzeba,tak „podgrzać” PAD,by spalił się w wyborach.Całe odium spadnie na PiS i Gowina,a Pan Zbyszek,jak ta „gwiazda nadziei” stanie na czele „prawdziwej prawicy” Solidarna Polska z Konfederacją,czy ktoś może ma bardziej prawdopodobne wytłumaczenie,pamiętając ,że TVPiS jest bardziej jego niż PiS?
to jest założenie tylko przy śpiewie „stary niedźwiedź mocno śpi”
Warto przeczytać : https://www.facebook.com/pe…
O tym, jak jeden nieszczęśliwy człowiek zaraził swoim nieszczęściem cały kraj
To nie będzie tekst politologiczny, ale ktoś go wreszcie musiał napisać. Nie da się bowiem zrozumieć tego, co się w Polsce dzieje, bez właściwego opisu osobowości najważniejszej postaci naszej polityki. Tylko chyba bowiem w Stanach Zjednoczonych psychologiczne przymioty lidera tak mocno, jak u nas, determinują procesy polityczne w demokratycznym państwie. Na szczęście dla Amerykanów, u nich instytucje są silne i jakoś dają sobie radę z fobiami, szaleństwami i ułomnościami najważniejszej politycznej postaci. My, niestety, jesteśmy całkowicie uzależnieni od tego, co dzieje się w głowie i duszy Jarosława Kaczyńskiego.
A jest to człowiek głęboko nieszczęśliwy, wymagający pomocy terapeutycznej. Nie twierdzę, że jest chory psychicznie, bo nie mam narzędzi i kompetencji do postawienia takiej diagnozy, ale każdy widzi, że to człowiek głęboko nieszczęśliwy, zraniony i zgorzkniały. Stworzył system polityczny, który jest emanacją jego fobii i demonów, bo oparto go na jego osobistej pozycji i autorytecie w obozie władzy. Dlatego tak bardzo jego nieszczęście zaraża nas wszystkich.
Zacznijmy od jego dziwnych relacji z rodzicami – o ile matce chce stawiać pomniki i nazywać jej imieniem ulice, o tyle o ojcu nie wspomina wcale, jakby go w ogóle nie było. Dziennikarze opisali przyczyny tego stanu rzeczy. Kto chce, niech sięgnie do ich książek i artykułów. Dla mnie pozostaje oczywistym faktem rażąca dysproporcja w jego uczuciach względem matki i ojca. Widać w nim prawie chorobliwy dystans wobec tego drugiego i równie dziwną miłość wobec tej pierwszej.
W swoim życiu prezes PiS kochał tylko dwie osoby – matkę i brata. Relacje z nimi, co sam wielokrotnie opisywał, były ponadstandardowe: dzwonił do nich kilkanaście razy dziennie! Każdy z nas kocha swoich rodziców i rodzeństwo, ale bądźcie szczerzy: telefonujecie do nich kilkanaście razy dziennie?! Przecież to świadczy nie o miłości, ale o jakimś uzależnieniu na granicy normalności. I ważne – ta dwójka najważniejszych ludzi w jego życiu nie żyje od kilku lat. Brat zginął w katastrofie lotniczej, którą Jarosław od czasu do czasu nazywa zamachem i wskazuje sprawców, a matka trzy lata później, nigdy już nie wyzdrowiawszy po wiadomości o śmierci Lecha. Prezes PiS żyje w ciągłej żałobie po nich, co zresztą jest zarówno nienormalne, jak i niechrześcijańskie, bowiem Kościół określa okres żałoby na jeden rok. Oczywiście, że jest to kwestia indywidualna, ale nawet księża nawołują do otrząśnięcia się ze śmierci bliskich. Kaczyński tego nie robi, tkwi w jej cieniu, żyje niejako delektując się tym stanem. Być może to objaw depresji, być może czegoś głębszego – nie wiem, nie jestem psychologiem. Ale jeśli spotykacie kogoś stale uwikłanego w żałobę i z tej żałoby nie chcącego wyjść, to chyba mielibyście obawy, czy wszystko z nim jest w porządku, prawda? A ktoś taki rządzi de facto naszym krajem i zaraża go swoim nieszczęściem.
Jarosław Kaczyński nigdy nie uprawiał seksu. W swoim długim, siedemdziesięciojednoletnim życiu nigdy nie spał z żadną kobietą czy mężczyzną. Nie czuł tej bliskości, którą daje kontakt cielesny z inną osobą. Nie przełamał tej granicy intymności, która z tego wynika. Nikt go czule nie dotykał, nie przytulał w czasie snu, nie budził pocałunkiem nad ranem. Znacie kogoś takiego wokół siebie? Rozejrzyjcie się. Prawda, że to jednak unikalne wśród świeckich (i nie tylko – co niestety także wiemy)? No więc ktoś tak dziwny włada naszym państwem. Czy to dobrze, że taki typ człowieka decyduje o modelu rodziny, „seksualizacji” naszych dzieci, życiu milionów wyborców? I najważniejsze – czy z tego także nie wypływa jego głębokie nieszczęście, którym epatuje i zaraża nas wszystkich? Z tej nienormalności nie może wynikać nic dobrego. Savonarola rzadko bywa wzorem dobrego władcy.
A czy wiecie, że prezes PiS nigdy jako dorosły człowiek nie wyjechał poza granice Polski na wakacje? Ostatni raz był z mamą i bratem w Odessie na wakacjach… w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Potem już nigdy nigdzie poza Polskę nie wyjeżdżał prywatnie. Owszem, jako premier rządu wylatywał poza Odrę, ale tylko w oficjalnych delegacjach, nigdy prywatnie. Może nie dziwić, że dziś, jako starszy już człowiek, woli w czasie urlopu łowić ryby z Joachimem Brudzińskim, niż włóczyć się po świecie z plecakiem, ale kiedy już po 1989 roku otwarły się granice, jego nie kusiło, by wyjechać do Florencji, poleniuchować na greckiej plaży, zjeść dobre sery w Paryżu. Uważacie to za normalne? Co ktoś taki wie o świecie? To, co mu jego podwładni zechcą powiedzieć. A co mu opowiadają? To, co chce usłyszeć, bo się go boją i dostarczają mu jedynie tych wieści o Niemcach, Francuzach czy EU, które potwierdzają jego fobie i uprzedzenia.
Czy widzieliście jak podwładni Kaczyńskiego reagują, gdy wchodzi do sali sejmowej? Jak szukają jego wzroku? Jak płaszczą się przed nim? Lub stają w postawie na baczność? Jakie pocieszne i żałosne pozy przybierają, byleby tylko przypodobać się swemu właścicielowi? Przecież oni zachowują się jak ofiary Fritzla! Oni zostali przez swego lidera wielokrotnie politycznie i moralnie zgwałceni. I tę przemoc przekazują dalej – do swych podwładnych, przeciwników politycznych, rodzin (nie jest kwestią przypadku, że najczęściej o biciu żony czy przemocy w rodzinie słyszymy w odniesieniu do polityków PiS i pisolubnych dziennikarzy). Bo jest pewną prawidłowością, że dzieci alkoholików zostają alkoholikami, a molestowani w dzieciństwie sami molestują już jako dorośli. To sztafeta przemocy i patologii – niestety. Dokładnie to samo obserwujemy wśród polityków PiS – sami politycznie i moralnie zgwałceni przez swego lidera, stosują tę symboliczną i werbalną przemoc wobec swego otoczenia, w dół, do ludzi. I zarażają nią nas wszystkich.
Nieszczęście Kaczyńskiego czyni nieszczęśliwymi jego przeciwników – to jasne. Zamienił ich życie w pasmo upokorzeń. Tępa propaganda mediów rządowych, skierowanie do TK Pawłowicz czy Piotrowicza, występy młodych pisowskich hunwejbinów atakujących prof. Strzembosza czy wszelkie reguły przyzwoitości i logiki – to wszystko czyni życie oponentów Kaczyńskiego prawie nieznośnym. Ale przecież on swoim nieszczęściem zaraził także swoich zwolenników. Wszak oni się nie cieszą – oni co najwyżej rechoczą. Wyborcy PiS niby mają prawo do satysfakcji, ale odczuwają ją tylko w wypadku upokorzenia przeciwników. Ten sado-populizm (termin wymyślony przez T. Snydera), radość z cierpienia oponenta, przejawia się w znanym okrzyku wyborców PiS, którzy wszelkie przejawy oburzenia na działania tej partii, kwitują radosnym: „Słychać wycie? Znakomicie!”. Ale zaraz po tym pogrążają się w smutku – bo przecież wciąż Targowica na wolności, a nie w kazamatach, „komuniści i złodzieje” chodzą po ulicach, „gorszy sort” nadal ma prawo głosu, a ci, co zabili Lecha Kaczyńskiego nadal siedzą w sejmie, zaś prezes PiS może tylko na nich krzyczeć. Jak tu się cieszyć? Z czego radować?
Jarosław Kaczyński jest starym, nieszczęśliwym, zgorzkniałym człowiekiem, na granicy normalności. Jego dziwne relacje z rodzicami, nieudana rodzina ( mąż kuzynki nagrywał go potajemnie, a potem oskarżał o najgorsze rzeczy; jeden z byłych mężów bratanicy jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej; sama bratanica też chyba nie spełnia wygórowanych wymagań, które prezes stawia Polkom), skłonność do stosowania przemocy symbolicznej wobec podwładnych, brak zdolności do cieszenia się światem – wszystko to czyni go raczej człowiekiem wymagającym pomocy terapeutycznej, a nie predysponuje do bycia przywódcą dużego państwa w centrum Europy. Swoim nieszczęściem zaraził nas wszystkich, cały kraj. Ma to zarówno skutki polityczne, o których mógłbym długo, i mam nadzieję z sensem, pisać, ale ma także swoje konsekwencje psychologiczne.
Możliwe, że powinniśmy się obawiać koronawirusa, ale my wszyscy jesteśmy już zarażeni o wiele groźniejszym wirusem. Nie przynieśli go uchodźcy, nie rozpylili w powietrzu islamscy terroryści. Zaraził nas nim ten stary i zgorzkniały człowiek. To wirus nienawiści, zawiści, pogardy. Nieszczęśliwy starzec uczynił nas wszystkich nieszczęśliwymi.
To jest cofka cywilizacyjne w lata 60te, gówniarska osobowość walcząca o to kto jest najsilniejszy w klasie, komu dowalić, kogo postraszyć Niemcami, dziadostwo, spieprzaj dziadu – taki prymityw kulturowy, jeśli można podsumować w jednym zdaniu.
Panie Slawku, link do FB sie nie otwiera. Czy moze Pan sprawdzic I poprawic?
OK – wklejam raz jeszcze : https://www.facebook.com/Dr-hab-Marek-Migalski-pisarz-naukowiec-publicysta-reduktarianin-117286081635950/?__tn__=%2Cd%2CP-R&eid=ARBhTDUIS7R2x3oVPQ-OHWQ7N4TrCkK0kQa-YKIj9YZy3eYryF27uHwL7P9iwP2Cso0m3NE8jaG1yYmU
*
Gdyby DISQUIS zniekształcił ten link, co się zdarza, to można go znaleźć pod adresem facebookowym – dr hab Marek Migalski … wpis datowany 2 lutego.
W moim wpisie powyżej skopiowałem całość tego tekstu pana Migalskiego a link podałem dla weryfikacji źródła z którego skopiowałem.
Niemcy mieli pewnego hrabiego. No ale w Polsce hrabiów już nie ma!?
Sądzę, że warto odnotować „Apel członków Projektu Konsens: Naprawmy sądownictwo”, nazwiska wskazują, że jest to apel ponad podziałami (W.T. Bartoszewski, C. Bielecki, W. Radwański, M. Zalewski, G. Małecki, M. Rojewski), zresztą całość warto przeczytać: https://www.rp.pl/Sadownictwo/200209946-Apel-czlonkow-Projektu-Konsens-Naprawmy-sadownictwo.html
Czy to powstrzyma długopis prezydenta, zobaczymy.
Musialby sie urwac ze smyczy. Tego nie zrobi, bo on tej smyczy potrzebuje, zeby w ogole funkcjonowac. Taki czlowiek.
Już nawet urzednicy z Ministerstwa Sprawiedliwości czuja się upoważnieni do instruowania sędziów jak maja orzekac. To nie jest chaos – to celowa, świadoma i zaplanowania anarchia:
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/ministerstwo-instruowalo-sedziow-jak-maja-orzekac-sedzia-odpowiada-to-bezprawie/vkdhknw
Ktoś tu myślał, ze długopis sie zatnie?
Point de rêveries, messieurs
nie mam nic do dodania, biorę do powiedzenienie cara Aleksandra z 1856 roku do siebie. Z PiS-em nie da się rozmawiać, trzeba go zmienić. Koniec złudzeń i kropka.