11.04.2020
Żeby skończyć z epidemią trzeba by mieć chińskie możliwości. Każdy powinien mieć komórkę a w niej kod, który pozwalałby władzom zorientować się, gdzie się poruszał czy miał ostatnio kontakt z kimś podejrzanym o złapanie wirusa lub przebywającym na kwarantannie, a każdego, kto wysunął nos za granicę czy stamtąd wrócił — od razu wysyłać na kwarantannę i starannie badać. Ale tego nie da się zrobić, szczególnie przy władzy, do której nie ma się zaufania, która ciągle kłamie w żywe oczy i pokazuje, że za wszelką cenę chce się przy władzy utrzymać. I jest bardzo nieporadna, oni byli chętni do zarządzania w czasie prosperity, ale nie do rządzenia – te pociotki i znajomki, figuranci wypchnięci na stanowiska i oglądający się na humor przełożonych, nie mają ani rozumu, ani odwagi na rozsądne działania. Stąd próby stłamszenia ludzi, którzy pokazują ich kretyńskie posunięcia. Szkoda, bo jedyną pozytywną odpowiedzią na sytuację byłaby powszechna solidarność.
Te kłamstwa są męczące (choć elektorat chyba zaraz o nich zapomina i słucha, że jest dobrze, a będzie lepiej). Dopiero parę tygodni temu Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas oznajmił: „W Polsce nie ma wirusa, zagrożenie jest zbliżone do zera”, a minister zdrowia i premier mówili, że „Państwo polskie jest gotowe na pojawienie się wirusa”. To pokazuje główny motyw działania władz – nie siać paniki. Tymczasem codziennie słyszymy o brakach w wyposażeniu szpitali choćby w sprzęt ochronny dla personelu, o bałaganie, zakażeniach, zakazach mówienia o tym, jak sytuacja wygląda. Nie wykonuje się dostatecznej liczby testów, więc liczba chorych jest zaniżona, również wielu osób nie dolicza się do tych, co zmarli z powodu wirusa, lecz jako powód podaje się choroby towarzyszące.
Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, zapytany o liczbę zmarłych w Warszawie z powodu koronawirusa, powiedział:
Są dosyć poważne rozbieżności, które sygnalizowałem rządowi już dwa tygodnie temu. Pisałem o tym do wojewody mazowieckiego i do głównego inspektora sanitarnego. Na wczoraj (wtorek) rząd informował o ośmiu przypadkach śmiertelnych w Warszawie. Natomiast akty zgonów w Warszawie, do których mam wgląd, pokazują, że ofiar jest 32 na dzień wczorajszy. W 32 przypadkach w akt zgonu wpisany jest koronawirus.
Pytany o to, co może być powodem takiej różnicy w statystykach, odparł:
Nie wiem. To jest pytanie do rządu. Zwłaszcza że większość tych aktów zgonu – 30 z 32 – jest wystawiona w szpitalu jednoimiennym na Wołoskiej. Czyli szpitalu rządowym. I tam lekarze wpisują w te karty zgonu koronawirusa.
Wszystko wskazuje na to, że ofiar śmiertelnych jest dużo więcej, prawdopodobnie zarażonych jest dużo więcej. Wszyscy to powtarzają. To rząd ma wszelkie instrumenty, by ocenić tę sytuację, ja zachowuję się tu w pełni racjonalnie, od kiedy miałem tego typu sygnały, kierowałem pytania do rządu. Nie dostałem na razie żadnych odpowiedzi.
Minister zdrowia wyjaśniał, że osoby, które zmarły, w dużej mierze nie były mieszkańcami Warszawy i ich śmierć odnotowano w miejscach ich zamieszkania. Prezydent Trzaskowski: sprawdziliśmy dokładnie – 18 z tych osób jest zameldowanych w Warszawie.
Bałagan jest duży i tylko w komunikatach rządowych wszystko jest OK. W Polityce relacje osób zakażonych wirusem. Objawy zakażenia są bardzo różne u różnych osób, czasem odbiegają od powszechnie opisywanych. Pacjent, mający kilka objawów choroby, nie mógł się dodzwonić do Sanepidu i do szpitali. Z własnej inicjatywy udał się do szpitala. W szpitalu zrobiono mu test, następnego dnia okazało się, że wynik jest pozytywny, miał przyjechać do domu do chorego lekarz, ale nie przyjechał. Chory nie otrzymał żadnych informacji o tym, jak dalej postępować. Po kilku dniach dzwonią ze szpitala i dopytują o osoby, które chory mógł zarazić. Okazało się potem, że danych chorego oraz tych osób nie wprowadzono do systemu, więc nikt się tym już nie zajmował.
Co jest szczególnie oburzające, nie wykonuje się potrzebnych testów u personelu medycznego, który styka się z pacjentami.
Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych:
Przy każdej epidemii podstawą powinno być zabezpieczenie personelu. Bez tego nie ma co mówić o respiratorach, bo najpierw muszą być ludzie, którzy potrafią je obsługiwać. A lekarze od początku nie mogą się doprosić o testy lub w nieskończoność czekają na wyniki.
Paweł Walewski (Polityka) pisze:
Chirurg od pięciu dni nie może się doczekać w Warszawie na swój wynik. Razem z nim w priorytetowej kolejce czeka 200 osób. „Jutro mam skończyć kwarantannę, ale nie wiem czy mogę wrócić do pracy”.
Lekarka z Warmii poinformowała dyrektora szpitala, że ma objawy wskazujące na początek infekcji, i poprosiła o test, by sprawdzić, czy może pracować. Wpadł w popłoch i odmówił, tłumacząc, że musiałby kilka tysięcy złotych wydać na wykonanie testów u innych. Polecił, by zgłosiła się do sanepidu jak zwykły pacjent. Tam zrobią test za darmo – wykalkulował. Jeśli zrobią, bo u wielu osób – nawet z objawami wskazującymi na zakażenie – do tej pory go nie przeprowadzono.
Jeśli już ponad 183 tys. osób w Polsce jest objętych kwarantanną, a przebadanych zostało 50 tys. próbek, to biorąc pod uwagę wydajność na poziomie około 7 tys. testów dziennie, ich przebadanie zajmie prawie trzy tygodnie.
Epidemia wkrótce się rozszerzy i nie bez powodu sprzedawcy w sklepach są bardzo zdenerwowani. A co będzie, jeśli u sprzedawcy w sklepie wykryje się wirusa? Czy objąć kwarantanną wszystkich, którzy kupowali w tym sklepie? Wysiłki na razie są skierowane na spłaszczenie krzywej zachorowań, żeby starczyło miejsc w szpitalach i respiratorów.
To trudny okres dla psychiki. Kiedy jakiś czas temu czytałem i słyszałem o kierowcach, którzy jeżdżą po narkotykach i wjeżdżają na ludzi na przystankach, to zacząłem być uważniejszy – nie stawałem tuż przy jezdni i obserwowałem jadące pojazdy. Teraz są wirusy, których nie widać i gdyby chcieć się przed nimi w pełni zabezpieczyć to można by zwariować.
Także sytuacja ludzi jest okropna — tak jak pisałem: z gospodarką jest jak z jazdą na rowerze, jak kręci się, to się jedzie, a tu prawie wszystko stanęło. Wiele osób znalazło się w bardzo trudnej sytuacji, bo stracili zarobki. A póki epidemia nie minie, nie będzie można wrócić do pracy.
Najgorsze, że nie wiadomo, ile to jeszcze będzie trwało i jak się zachowają ludzie.
Mówi jeden z ratowników medycznych:
Właściwie nie wiem, jak my jako państwo przygotowujemy się do szczytu zachorowań. Komunikacja między kierownictwem różnych placówek i między poszczególnymi resortami niestety mocno kuleje. A my mamy dość zarządzania przez figurantów, bez względu na opcję polityczną. Niech za zarządzanie na każdym szczeblu wezmą się w końcu profesjonaliści.
Wszyscy powinniśmy być dziś świadkami budowania infrastruktury tymczasowej. Powinno się przygotowywać pracowników szeroko pojętej służby zdrowia, żeby wiedzieli, jak w razie czego się zachowywać. Bo teraz jest jeszcze moment na dyskusję, na strategię. Ale ja tej strategii nie widzę. Pytań jest wiele: czy możemy wykorzystywać do ratowania pacjentów respiratory z karetek? Skąd brać sprzęt, gdy go zabraknie? Ciągle dostosowujemy się do aktualnych warunków, ale nie widać, byśmy mieli zamiar przygotować się spokojnie wcześniej.
Dziś strategia w Warszawie jest taka, żeby upchnąć wszystkich chorych w dwóch szpitalach. Więc pytam: co to za strategia? Ona ma sens, dopóki mamy niewiele osób chorych i uznajemy, że wszystkich podejrzewanych o wirusa zgrupujemy w jednym miejscu, a potem wydzielimy na tych, którzy są chorzy na COVID-19, a którzy nie. Ale dwa szpitale to za mało na ewentualny szczyt.
Na początku przekazywano nam wiedzę, która stała w sprzeczności z logiką. Staraliśmy się z tym walczyć. Pacjent, który miał 39 stopni gorączki, o ile nie miał kontaktów z osobami chorymi bądź nie wrócił z zagranicy, jeszcze dwa tygodnie temu nie był uznawany za potencjalnie zarażonego. Dziś sytuacja już się zmieniła.
Czy system się załamie? Boję się, że tak. Pewnie wkrótce będziemy do sprawy podchodzić bardziej twardo. Medycy zapewne nie będą już obejmowani kwarantanną. Pozostaje walka. My mamy nadzieję, że także walka z licznymi absurdami, z jakimi ratownicy zmagają się na co dzień, a które siłą rzeczy przekładają się na naszą codzienną pracę.
* * *
Z licznych komentarzy można odnieść wrażenie, że trudna sytuacja wyzwoli w nas jakiś katalizator i staniemy się lepsi, mądrzejsi, zmienią się stosunki między ludźmi. Niektórzy już widzą początek nowego wspaniałego świata.
Nie odnoszę takiego wrażenia. Ludzie czasem coś poprawiają, ale rzadko są przygotowani na nowe katastrofy, a już chyba nie można mówić o jakościowej przemianie. Działania władz nie wykazują jakiegoś szybkiego ich mądrzenia, przeciwnie – ciągle są zaskakiwane, nieporadne, zbiurokratyzowane.
Także działania poszczególnych urzędników czy funkcjonariuszy kłócą się z logiką. Weźmy nakaz chodzenia po ulicach w odległości dwóch metrów od siebie. Dotyczy on także rodzin, chyba że są z małymi dziećmi. Czyli w domu możemy się o siebie ocierać, ale na ulicy mamy utrzymywać dystans 2 metrów. Do Szkła Kontaktowego zadzwoniła pewna pani i opowiedziała, że syn przysłał jej z Meksyku JEDNĄ maseczkę. Celnik skontaktował się z nią i zapytał, czy posiada certyfikat dopuszczający takie maseczki do użycia w Polsce. Nie był to wagon maseczek na sprzedaż, ale jedna maseczka do stosowania przez tę panią. Zapytała ona prowadzących Szkło, czy skoro się zachęca ludzi do szycia samemu maseczek, to czy mają one odpowiedni atest.
Może by Sejm uchwalił szybko ustawę dopuszczającą samodzielne myślenie u urzędników i funkcjonariuszy? Ale zważywszy dotychczasową praktykę, zapewne ta ustawa, błyskawicznie uchwalona i podpisana przez prezydenta (po odrzuceniu poprawek Senatu), byłaby potem wielokrotnie poprawiana.
* * *
* * *
Szkło Kontaktowe:
Kiedyś było dobrze. Teraz jest lepiej. Lepiej, żeby było dobrze.
* * *
Kuba Wojewódzki:
Piłkarze Juventusu zrezygnowali z pensji za okres od marca do czerwca. Oznacza to, że bramkarz Wojtek Szczęsny będzie stratny 10 mln zł. Media piszą o pięknym geście Polaka. Też uważam, że to jest niezwykły gest nie dostawać kasy za to, że się nie pracuje.
* * *
* * *
Ali Chamenei, przywódca Iranu, stwierdził, że koronawirusa wyprodukowali Amerykanie na pohybel Iranowi: Od więzionych potajemnie i bezprawnie Irańczyków pobrali genotyp i tak skonstruowali wirusa, aby szczególnie atakował ten właśnie naród. Pomagały im dżiny, bo oni sami nie potrafiliby stworzyć tak zaawansowanej broni biologicznej.
* * *
Warto by przypomnieć w mediach raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (komisji Millera) dotyczący katastrofy smoleńskiej http://doc.rmf.pl/rmf_fm/store/rkm.pdf. Wystarczyłyby same wnioski komisji – od str. 299. To przerażające ilu rzeczy nie dopatrzono, jak zlekceważono procedury itd. Ale nie ma szans, aby „wyznawcy religii smoleńskiej” przyjrzeli się faktom. Twórcy tej „religii” powinni siedzieć.
* * *
Jerzy Urban:
Prasa katolicka apeluje do czytelników, żeby nie kupowali amuletów chroniących przed koronawirusem. Niebezpieczeństwo zarażenia oddalą natomiast opłatek, różaniec, kości i krew świętych, ich guziki, skrawki odzieży i inne relikwie.
* * *
Już kilka lat temu Marek Borowski namawiał opozycję do współpracy, przygotowania pewnych wspólnych postulatów, a nawet ustaw, które kiedyś będą chcieli wprowadzić. Nic z tego nie wyszło. Teraz, przed wyborami prezydenckimi, opozycja częściej się z sobą ściera, konkurując o wyborców. Szkoda, bo opracowanie wspólnego programu i nagłośnienie go mogłoby skłonić elektorat do zmiany nastawienia.
Plan głosowania — każdy na kandydata swojej partii, a potem w drugiej turze na wspólnego kandydata opozycji — wziął w łeb.
Przekręty władzy nie są powszechnie znane, a panuje przekonanie, że wszystkie rządy były marne, politycy kradną itp. Społeczeństwo nie jest specjalnie przywiązane do zasad demokracji ani nie jest skłonne do protestów, nawet gdy nie ma epidemii. Rząd przecież coś robi, a epidemia to dopust boży. Prezydent co chwila mówi, że chce, żeby było dobrze, a premier opowiada, jak się stara. Bunty w przeszłości miały miejsce, gdy rządy zabierały jakieś zdobycze materialne, a te rządy stale coś narodowi dawały, więc chcą dobrze. Żadne wyskoki polityków ani kapłanów nie skłoniły dotąd elektoratu do odwrócenia się od tych, co jedno głoszą, a co innego robią.
Ta epidemia – swoista zemsta nietoperza – ma, jak na razie, dwa pozytywy: w wielu ludziach obudziła chęć pomocy innym, pozytywnych działań, a przyroda trochę odetchnęła, nawet w Chinach ogranicza się sprzedaż żywych dzikich zwierząt, co było w przeszłości źródłem wielu epidemii, a psy uznano za zwierzęta domowe, a nie źródło mięsa.
PIRS
Kiedyś w przydrożnej knajpce w Chinach
zobaczyłem przywiązanego pod stołem kota. Zapytałem, jak on ma łowić myszy, skoro jest na sznurku. Oczywiście to nie był łowca, tylko danie.
.
Zadziwiające, jak ideologowie różnych religii (znaczy – teolodzy) sprawnie posługują się terminologią zupełnie im nieznaną. Na przykład nasi przytaczając terminy takie jak Gender, homoseksualizm czy pedofilia czerpią wiedzę wyłącznie z końca własnego fiuta, bo inne źródła są dostępne wyłącznie górą, a tam kanały zamulone przez objawienia, od setek już lat, ale ostatnio te ścieki, jak wszystkie inne na świecie, coraz prędzej. Chciałbym spotkać np. księdza, który czytał Bornemana.
Podobnie Chamenei bez problemu włącza Dżinny (i może jeszcze te Ifryty?) do genetyki stosowanej. Byt kształtuje świadomość, popyt – podaż. Ale podejrzewam, że przeciętny poziom intelektualny społeczeństwa jest tam wyższy niż u nas, więc w warunkach realnego zagrożenia bytu kraju, w wyniku ataku szaleńców na Izrael, może nastąpić przekroczenie masy krytycznej i obalenie władzy ajatollahów. To będzie bardzo krwawe, bo przecież mają swoją armię “rewolucyjną”. Ale wynik, opóźniony skutecznie przez amerykańską interwencję, jest nieunikniony. Iran będzie drugim (po Izraelu) demokratycznym państwem na Bliskim Wschodzie. So help us God !
JEDNOIMIENNY szpital – Jane bez Pawła II? Specjalistyczny może?