Telewizja pokazała (592)13 min czytania

22.04.2020

Kilku komentatorów oraz Aleksander Kwaśniewski zachęcają, aby cała opozycja poparła kandydaturę Kosiniaka-Kamysza na prezydenta. Teraz w sondażach podobno dogania Kidawa-Błońską, a niektórzy podają, że nawet ma o dwa punkty procentowe poparcia więcej.

To idiotyczna propozycja. Pomijając fakt, że pan KK sprzymierzył się z Kukizem, walczy on tylko o lepszą pozycję swojej partii. Choć gładko mówi, nie reprezentuje niczego pozytywnego. Jego ewentualny wybór w miejsce Dudy byłby realizacją zasady lepsza kiła niż mogiła.

Przypomnę jedno z działań pana KK z 2016 roku:

Rano w audycji Jacka Żakowskiego poseł Kosiniak-Kamysz skrytykował ustawę „Za życiem” (4000 zł dla kobiety, która urodzi niepełnosprawne dziecko). Powiedział: To najbardziej prymitywna realizacja obietnicy złożonej przez premier Szydło. Tego samego dnia Kosiniak-Kamysz wraz z całym klubem PSL głosował za przyjęciem ustawy.

Czyli pan KK, jeśli zostałby prezydentem, będzie nam wciskał takie samo gówno jak Duda. Nie warto.

* * *

W OKO.press wywiad z dr Marzeną Pietraszek, specjalistą kardiologiem i chorób wewnętrznych w szpitalu MSWiA w Warszawie, przekształconym w szpital zakaźny. Poniżej fragmenty wywiadu:

– Początki były trudne, w ciągu godziny dowiedzieliśmy się, że szpital, który nie jest do tego przygotowany, staje się szpitalem jednoimiennym. Musieliśmy przewieźć wszystkich pacjentów, nie mieliśmy śluz, żadnych zabezpieczeń. Na szczęście szefowie stanęli po naszej stronie, powiedzieli, że nie będziemy mięsem armatnim, nie będziemy przyjmować pacjentów dodatnich ze stwierdzonym COVID-19, dopóki nie będziemy zabezpieczeni.

Teraz praca odbywa się w niewielkich zespołach, a dyżury zmieniono nam z 24 na 12 godzin. Śluzy powstały niestety w środku naszego holu. Przejazd pacjenta z windy do sali chorych odbywa się korytarzem biegnącym obok m.in. pokoju lekarskiego. Gdy pada hasło, że jedzie pacjent dodatni, personel niebędący w danej chwili na sali chorych (w części „bezpiecznej”), a więc ubrany jedynie w maski chirurgiczne, chowa się w pokojach. Potem salowa, w pełnym sprzęcie, musi umyć hol i zdezynfekować całą przestrzeń. I dopiero wtedy możemy wyjść i dalej pracować. Jak widać, nie wszystko jest przemyślane.

Na ostatnim dyżurze mieliśmy ostatni fartuch barierowy, w zastępstwie używamy więc chirurgicznych. Na razie jestem ujemna, więc chyba wystarczają. Na pewno jest coraz lepiej. Doszły bezpieczniejsze maski FFP3, mamy gogle, mamy przyłbice.

– Z testowaniem jest źle. W naszej Klinice, o ile mi wiadomo, wykonano testy u trzech osób. W innych klinikach ten odsetek jest zdecydowanie większy. Oczekiwanie na wynik zajmuje nie, jak nam obiecywano, cztery godziny – to czas powyżej 24 godzin.

– W tym momencie nie mamy nikogo w izolacji czy na kwarantannie. Tylko dwie młode matki wzięły urlopy opiekuńcze, bo nie miały z kim zostawić dzieci. Pracuje więc 99 proc. personelu. Staramy się być solidarni, wiemy, że jeśli zabraknie jednego z nas, praca zostanie zepchnięta na kolegę czy koleżankę. Taki zawód wybraliśmy, etyka nie pozwala nam, żebyśmy schowali się w domach.

Nikt nie przewidzi, jak długo to potrwa. Ale proszę zobaczyć co dzieje się w samych DPS-ach. To są dziesiątki zakażeń za jednym razem. Do nas ostatnio jednym transportem przywieziono pięć osób z DPS-u. Cztery miało wynik dodatni i jechało jedną karetką z osobą, która w ręce trzymała wynik negatywny. Czasem przegrywamy ze zwyczajną bezmyślnością.

Powolne otwieranie Polski to tuszowanie problemu. Wcześniej, gdy słyszałam, że oficjalne dane nie są takie, jak być powinny, to traktowałam to z przymrużeniem oka. Myślałam, że to zwyczajne demonizowanie. Ale gdy zobaczyłam liczby zachorowań i zgonów w Polsce, to zmieniłam zdanie. Według ministerstwa danego dnia w całym kraju było siedem zgonów. Jak to możliwe, skoro tylko w naszym szpitalu było ich cztery? Myślę, że dane są nie kilka, ale kilkadziesiąt razy zaniżone. Obawiam się, że otwieranie się to załatwianie problemu ekonomicznego, ale epidemiologicznie niczego dobrego nie wróży.

– Każdy, kto ma obciążenia, czyli choroby współistniejące, był wpisywany do statystyk jako ofiara tego schorzenia, a nie COVID-19. To się trochę zmieniło, od kiedy temat nagłośniono w mediach. Statystyki poszły w górę, ale nie dlatego że robimy więcej testów, tylko dlatego, że ewidencjonowanie jest sprawniejsze. Dostaliśmy dodatkowy druk, gdzie możemy dopisać COVID-19 do przyczyn zgonu. Nadal to nie jest pełen obraz sytuacji.

Zdarza się (informacja z innego szpitala, z którym współpracuję), że przyjeżdża do nich pacjent w ciężkim stanie i umiera przed pobraniem testu. Według relacji lekarzy ma wszelkie dane na zakażenie COVID-19, ale nie może być tak zakwalifikowany.

– Nam wystarczy zabezpieczenie. Żebyśmy mieli swoje kombinezony barierowe i maseczki FFP3, a wtedy możemy pracować dalej. Jeśli do tego dołożymy zdrowy rozsądek społeczeństwa, m.in. w postaci przestrzegania zaleceń o ograniczeniu kontaktów, to poradzimy sobie z epidemią.

* * *

Sytuacja jest niewesoła i statystyki tego nie oddają. Polecam wywiad Pawła Reszki z lekarzem anestezjologiem z jednego z miast wojewódzkich („Rozumiem dezerterów”).

* * *

Sejm głosami posłów Prawicy ponownie odrzucił propozycję senatu, aby pracownicy służby zdrowia byli raz w tygodniu badani pod kątem zarażenia koronawirusem. Jak to jest ważne, pokazuje choćby historia z Wielkopolskiego Centrum Onkologii, gdzie wykonano testy i wykryto koronawirusa u dwóch członków personelu. Mogli chodzić po oddziałach i zakażać, nawet o tym nie wiedząc. Nie mieli objawów, nic nie wskazywało, że są zakażeni.

Senator PiS Jackowski pochwalił pomysł, ale stwierdził, że głosował przeciw, bo takie było stanowisko klubu. Nie było dyscypliny głosowania, ale widocznie prikaz z góry jest taki: „nie oddamy ani guzika opozycji”. Nikt z PiS nie podał uzasadnienia dla takiego głosowania. Gdyby posłowie i senatorowie PiS zaczęli się kierować sumieniem i rozsądkiem, to bezwzględna władza Kaczyńskiego zostałaby osłabiona.

Minister zdrowia także głosował w sejmie przeciwko testom na koronawirusa pracowników służby zdrowia raz w tygodniu.

* * *

https://img.wiocha.pl/images/4/f/4f34ef0d76bed19dd7b646b950a01ff1.jpg

* * *

Po długim zastanawianiu się i zapewne po konsultacji z ekspertami minister Szumowski oznajmił, co przekazał premierowi: Wybory korespondencyjne są znacznie bezpieczniejsze niż tradycyjne.

Państwo by się tego sami domyślili?

Oczywiście nie ocenił strony politycznej, na przykład tego, że wprowadzenie takiego trybu głosowania na krótko przed wyborami jest złamaniem prawa. Ten aspekt wydaje się mieć mniejsze znaczenie również dla opozycji, która zwraca uwagę na niebezpieczeństwa związane z głosowaniem korespondencyjnym. Mówi się o tym, że wirus pozostaje przez dobę na papierze, więc może stanowić zagrożenie dla komisji wyborczych sprawdzających głosy. Ale to przecież nie jest przeszkoda – wystarczy na przykład przechować karty z głosami w kilkudniowej kwarantannie. Coraz rzadziej ktoś mówi o tym, że nie ma warunków do przeprowadzenia kampanii wyborczej. Liczne złamania prawa wymienił w swoim artykule Krzysztof Łoziński. Dziennikarze rzadko już pytają pisowskich polityków, dlaczego nie jest wprowadzany stan klęski żywiołowej, co by załatwiło odłożenie wyborów bez potrzeby gmerania przy konstytucji, a kiedy pytają, to ci odpowiadają jak w dziecięcej zabawie: „pomidor”.

Czasami mam wrażenie jakbym miał zły sen.

* * *

Prof. Monika Płatek:

Kiedyś byłam ciekawa rozmowy dwóch braci na chwilę przed katastrofą samolotu w Smoleńsku. Już nie jestem. Słyszę ją każdego dnia. Kiedy nad rosnącym stosem trumien, zamiast wprowadzić przewidziany w konstytucji i wymagany w tych warunkach stan klęski żywiołowej (art. 228 i art. 232 Konstytucji RP), opowiada się w kręgach władzy, że nie ma przeszkód do zorganizowania wyborów prezydenckich, i prze się do nich.

* * *

Minister ogłosił, że mamy testy na koronawirusa dla każdego. Test wygląda następująco:

Szybki test

* * *

Czy Pan Bóg jest sprawiedliwy? Moja babcia uważała, że przynajmniej jedną rzecz podzielił sprawiedliwie: rozum – nikt nie uważa, że ma go za mało.

Podobno jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga, ale jakoś tak się stało, że różne cechy są rozdzielone nierównomiernie. Na przykład współczucie – jakże mało osób je posiada. Może to był zamysł Stwórcy, który przewidział, że pojawią się politycy, a im współczucie może tylko przeszkadzać, wystarczy, że będą je imitować. Jednak taki brak współczucia bywa zaraźliwy. Trump rzucił hasło „Przede wszystkim Ameryka!” i ono bardzo łatwo się przyjęło. Może zresztą tak było przedtem, a Trump to tylko wyartykułował.

Wystarczy, że ludzie poczują się zagrożeni i już okazuje się, że ich współczucie było imitacją. Przykładem jest stosunek do uchodźców – ofiar wojny. Chrześcijańskie cnoty także okazały się w tym przypadku imitacją.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\tolerancja.jpg

Skąd się wzięły w nas złe cechy? To zapewne sprawka szatana, no bo przecież Bóg jest z definicji dobry.

Ale świadomość, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga, pozwala mi się oswoić z tym, że coraz więcej rzeczy zapominam. Przecież Pan Bóg też nie o wszystkim pamięta – czy potrzebowałby naszych modłów, żeby naprawić jakieś zło, gdyby o tym pamiętał?

* * *

Pod artykułem Jerzego Łukaszewskiego rozwinęła się dyskusja na temat tego, że sytuacja w Polsce jest rewolucyjna i wkrótce nastąpią przemiany, które zmiotą PiS. Powstaną nowe prężne partie i poprowadzą nas do zwycięstwa.

Nie widzę dużej szansy na powstanie nowej rozsądnej partii. Gdyby był rozsądek i chęć działania, to by już w obecnych partiach zdarzyło się coś pozytywnego. Pewną szansą był KOD zainicjowany przez Krzysztofa Łozińskiego, ale się rozpieprzył. Podobają mi się Obywatele RP, ale widać, że nie mają powszechnego poparcia, co w przypadku nastrojów rewolucyjnych niewątpliwie by wystąpiło.

Szansą na zmiany byłaby praca u podstaw – edukacja elektoratu, prostowanie kłamstw, propagowanie pozytywnych wzorców. To wymaga lat działania. Nikt się tym nie zajmuje i chyba nie zajmie, swoistą edukację przeprowadził Kaczyński i dlatego ma swój żelazny elektorat, swoje media itd.

Naród nie jest skory do rewolucji. Do narzekania – owszem, ale bunty… Ostatnia rewolucja, jaką był Okrągły Stół, miała podstawy – Polska zbankrutowała, władza była powszechnie niepopularna, znalazły się dwie odpowiedzialne strony, które chciały się dogadać i wreszcie jeszcze jeden mocno niedoceniany czynnik: Gorbaczow, który pozwolił na eksperyment.

Naród narzeka na polityków, ale nawet tych bardzo krytykowanych potem wybiera. Narzeka na księży, krytykuje ich, ale nie widać, żeby to miało wpływ na jakieś zmiany w myśleniu, czy postawie wiernych.

A partie opozycyjne w dużej mierze mają poglądy zbliżone do pisowskich, tyle że nie wyrażane tak brutalnie i także miękko przyjmowały (gdy rządziły) żądania hierarchów Kościoła. To, co kiedyś było skrajną prawicą, teraz jest centrum, a pozytywne zmiany wymagałyby nieszablonowego podejścia, na co żadnej z partii nie stać. Polityków mamy marnych i raczej skłonnych do rządów wersji PiS light.

Warto też pamiętać, że nawet jeśli naród obrzydzi sobie PiS i powstanie opozycyjny rząd, to PiS nie zniknie. Dalej będzie miał wielu aktywistów, swoje media, wspierających go kapłanów i będzie bruździł. Kaczyński zawsze dbał przede wszystkim o partię, a teraz jeszcze dał swoim ludziom nachapać się, co będzie zachętą do wzmożenia wysiłków.

Czy ktoś widzi dobrą ekipę do rządzenia, gotową na niepopularne posunięcia?

* * *

Zachorowała pani Agnieszka Szafran-Albińska, rzecznik prasowa Orła Łódź. Nie wiadomo gdzie się zaraziła, bo wychodziła z domu tylko po zakupy. Ma dwóch synów, starszy ma 8 lat, młodszy ma 9 miesięcy i miał objawy choroby.

Pani Agnieszka zadzwoniła na linię NFZ, przekierowano ją do Sanepidu a stamtąd na pogotowie. Miał pojawić się u niej zespół, który robi wymazy. Podała swoje dane. Nikt nie przyjechał. Ponownie zadzwoniła na pogotowie i okazało się, że nikt o takim zleceniu nie wie. Odesłano ją do Sanepidu, bo tylko oni mogą coś takiego zlecić. Z trudem udało się dodzwonić i przekonać rozmówców. Nikt nie przyjechał. Znowu telefon i zapewnienie, że w ciągu dwóch godzin ktoś przyjedzie.

Przyjechali w nocy, zrobili wymazy. Pozytywny wynik u pani Agnieszki i młodszego syna. Nie było żadnych zaleceń. Wynik EKG w miarę dobry, ciśnienie też. Kazano brać coś przeciwbólowego i kupić lek na bóle w klatce piersiowej.

Zachorowała też mama pani Agnieszki. Ma 65 lat i opiekuje się 84-letnią babcią, która ma cukrzycę. Test zrobiono tylko mamie.

* * *

Nie jest dobrze, a może być gorzej. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy zaangażowani w walkę z koronawirusem oraz ich rodziny spotykają się z wrogością mieszkańców. Obrzucani są obelgami, nie chce się ich obsługiwać w sklepach, odmawia się przyjęcia dzieci do przedszkola. Może medycy powinni wywiesić kartkę, że w razie choroby mieszkańców ani oni, ani inni lekarze nie udzielą im pomocy.

Na Podlasiu był projekt, aby domy osób przebywających na kwarantannie specjalnie z zewnątrz oznaczać (na szczęście, na razie, projekt upadł). Może dawać tam na drzwiach żółtą gwiazdę Dawida? To w Polsce często jednoznaczny znak zła i knucia przeciwko Polakom.

Strach może się okazać bardziej zaraźliwy od koronawirusa. Kiedy pojawia się lęk, ludzie zapominają o podstawowych zasadach człowieczeństwa i tak gorąco wyznawanej religii chrześcijańskiej.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\religia 2.jpg

Może będzie potrzeba nowych Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata?

PIRS

Print Friendly, PDF & Email
 

3 komentarze

  1. Magdalena Ostrowska 23.04.2020
  2. asc 23.04.2020
  3. Jerzy Łukaszewski 24.04.2020