10.08.2020
Nie sprawdziły się doniesienia o aresztowaniu zespołu „Mazowsze” za propagowanie ideologii LGBT przez zakładania na występy strojów łowickich.
Na razie się nie sprawdziły.
Podobnie jak wniosek adwokata smoka wawelskiego, który za jego sprofanowanie miał żądać odszkodowania w postaci trzech dziewic (podobno odszkodowania w tej formie nie da się skutecznie wyegzekwować, nie mam pojęcia, dlaczego).
Jeśli ktoś chciałby w tym miejscu zrobić uwagę, iż nie czas teraz na głupie żarty, to odpowiem, że po pierwsze na głupie żarty nigdy nie ma właściwego czasu, a po drugie, że doszliśmy w naszym kraju do takiego stanu, iż coraz trudniej jest odróżnić co jest żartem, a co nie.
Jeśli jakiś Kowalski (podobno wiceminister, ale nie wiem, czy to sprawdzona informacja) mówi, że policja w Warszawie „… i tak zbyt łagodnie potraktowała demonstrantów…”, to proszę wybaczyć – trudno uwierzyć, by ktoś mówił to na serio.
Ponieważ jednak od dłuższego czasu w wyborach do najwyższych władz państwa obowiązuje selekcja negatywna (we wszystkich opcjach), z o wiele większym zainteresowaniem przyglądam się reakcjom tzw. zwykłych ludzi, bo polityka mogę omijać szerokim łukiem, ale z sąsiadami muszę żyć na co dzień i to ich reakcje i codzienne zachowania wpływają na komfort mojej egzystencji.
To, że wojna z flagami LGBT jest awanturą sztucznie i celowo wywołaną przez władze, nie ulega dla mnie wątpliwości. Dlatego z przykrością patrzę na reakcję środowisk zaangażowanych w walkę o równe prawa dla wszystkich, którzy dali się w tę wojnę „wrobić” i postępują dokładnie tak, jak władza sobie wymarzyła.
Po co PiS ma męczyć się np. z marginalizacją Trzaskowskiego, kiedy można to zrobić cudzymi rękoma? Od kilku dni hejt na prezydenta Warszawy „za nieuczestniczenie w protestach”, pomimo iż powszechnie wiadomo było, iż człowieka w Warszawie po prostu nie ma, jest tak żałosny, że nie potrafię go kulturalnie skomentować.
Mam wrażenie, że duża część tych środowisk w nosie ma docelowy efekt swoich działań, bo najgoręcej przykłada się do „bycia prześladowanym”. I nie jest to zjawisko odosobnione. Kiedyś porównywałem zachowania sufrażystek z przełomu XIX i XX wieku ze współczesnymi feministkami i to porównanie wychodziło zdecydowanie na korzyść naszych prababek.
Tam wszystko miało ręce i nogi, był jakiś plan, a w nim kolejne etapy walki itd.
Dziś słyszę tylko krzyk i efektowne akcje dające chleb dziennikarzom, ale nie posuwające sprawy ani o krok do przodu. „Albo zdobędziemy wszystko, albo nic”. Odpowiedź jest oczywista, choć niemiła – nic.
Czym ta postawa różni się od propagowanej przez PiS „polskości” rozumianej jako ciągła „walka o Ojczyznę”? Niczym, to tylko inna odmiana tego samego „ducha narodu”.
Doświadczenie wielu ruchów społecznych, szczególnie z XIX i XX wieku pokazuje, że trwałego sukcesu nie osiąga się rewolucją, ale pracą. Długotrwałą, żmudną, cierpliwą i sensownie zorganizowaną.
Tyle że to po pierwsze – mało efektowne, a efekt to coś tak kuszącego, że trudno mu się oprzeć, a po drugie w procesie długotrwałej pracy trudniej jest dokarmiać własne wygłodzone ego, które domaga się pożywek, a z czasem robi się coraz bardziej łapczywe.
Przykład. Była na przełomie wieków sufrażystka, która cierpiała na wymienione powyżej przypadłości. Stanęła kiedyś na torze wyścigów konnych z rozwiniętym transparentem. Poniosła śmierć na miejscu, stratowały ją konie. Komentarze zarówno prasowe, jak i prywatne nie odnosiły się ani słowem do sprawy, o jaką „walczyła”, a do jej stanu psychicznego i raczej były co do niego zgodne.
Nie podaję jej nazwiska celowo, bo jego nieznajomość jest właśnie najlepszym przykładem na nietrafność podjętej przez nią akcji. Kto ją dziś pamięta? Nikt.
Wniosek?
Czym dziś można zaskoczyć naszą ukochaną władzę? Kolejną demonstracją? Kolejną flagą wywieszoną na pomniku Kubusia Puchatka? Daję słowo – władza nie zmartwieje z przerażenia. Wręcz przeciwnie – wzmocnimy tę jej frakcję, która akurat teraz (jeśli ktoś chce niech wierzy, że to przypadek) walczy o swój kawałek koryta. I dałaby wiele za wywieszenie tęczowych flag obok obrazu „królowej narodu” w kaplicy częstochowskiej.
W 1846 roku galicyjscy chłopi dali się wymanewrować austriackiemu wywiadowi i sami wyręczyli władze cywilne i wojskowe eliminując większość z przygotowanych do powstania oddziałów. Przykład zaboru pruskiego z jego dążeniem do propagowania (i wspomagania) oświaty wśród ludu, do wykorzystywania istniejącego prawa we własnym interesie, do bogacenia się, a przez to osiągania lepszej pozycji społecznej – nie miał i do dziś nie ma zbyt wielu naśladowców. Fakt – był mało efektowny. Co gorsza – wymagał wiele trudu, pracy na co dzień, a nie tylko z okazji kolejnej demonstracji itd.
„Nic się nie osiągnie będąc grzecznym” – takie hasełko jest ostatnio propagowane wśród zwolenników walki z władzą. Będąc ślepym i głupim też – gwarantuję.
Jeśli ktoś uważa, że przyozdabiając kościoły tęczowymi flagami zrobi wrażenie na władzy, to naprawdę jego naiwność mnie przeraża.
Zrobi wrażenie na zwykłych, szarych ludziach, dla których są to świętości i nie będzie to wrażenie pozytywne. Efekt? Władza będzie miała jeszcze silniejsze oparcie w tzw. narodzie. O taki skutek chodzi?
Są wśród nas ludzie, dla których szydzenie z wyznawanej przez nich wiary jest bolesne. Tak zwyczajnie po ludzku. Na co dzień nie robią nam krzywdy, czasem wręcz przeciwnie, bywają dobrymi i pomocnymi sąsiadami. Po co robić im przykrość? Rydzykowe bojówki to margines, często źle postrzegany także wśród wierzących. Krytyka, nawet ostra hierarchii i jej poczynań, walka z unikaniem kar przez kościelnych pedofilów to dla większości wierzących nie to samo co obwieszanie swoimi symbolami ich świętych obrazków czy miejsc, cokolwiek byśmy o tym nie myśleli.
Kto nam uwierzy, że walczymy o tolerancję dla naszych poglądów, skoro nie tolerujemy poglądów innych? Nikt. Dlatego władzy tak łatwo jest wmówić ludziom, że chcemy siłą narzucić własne normy postępowania i każdy między 20 a 40 rokiem życia będzie musiał być gejem, a po 60. lesbijką. I znajdzie się sporo takich, którzy w to uwierzą, bo mu w tym pomagamy.
Wywieszanie tęczowych flag na budynkach administracji państwowej, dworcach czy innych tego typu obiektach będzie równie efektowne i zauważalne przez przechodniów i dziennikarzy, a nie przysparzające kolejnych przeciwników. Chyba, że o to chodzi.
Podstawowa zasada nauczana w każdym sztabie to unikanie wojny na kilka frontów. To się nigdy dobrze nie kończy.
Wojna, przed którą stawia się jako cel wyeliminowanie czy zgnębienie wszystkich inaczej myślących to idiotyzm. To nic innego, jak odmiana tak pogardliwie traktowanego „katotalibanu”, tyle że w drugą stronę. „Albo my, albo oni”.
Ale – wiem, że i tak nikogo nie przekonam.
Dlatego władza ma się dobrze, a będzie miała jeszcze lepiej. Przez nasze własne nieprzemyślane działania zyskuje wciąż nowe legitymacje do coraz większych represji i z pewnością nie omieszka ich wykorzystać.
Jeśli dziś tak naprawdę nie wiemy, czy demonstranci mają do czynienia z policją czy przebierańcami (są pewne oznaki, które na to wskazują), to znaczy, że władza czuje się już bardzo mocno w siodle i jak dobrze pójdzie, to tak wychwalany przez senatora Karczewskiego Łukaszenka będzie mógł się wiele od naszych bonzów nauczyć.
Podsumowując – w sytuacji, w jakiej się znajdujemy nic nie da się zrobić szybko, w jeden dzień. Potrzebny jest dłuższy i przemyślany proces zachowań, które doprowadzą do pożądanego skutku. Problem w tym, czy potrafimy się zebrać także poza ulicznymi demonstracjami i pogadać o czymś poważnym?
Dlaczego nie zorganizować czegoś w rodzaju „sejmiku” i nie uzgodnić celów, środków i czasu, w którym będą używane i osiągane? Żadna partia polityczna tego za obywateli nie zrobi.
Na koniec nieco bardziej optymistycznie: w demonstracjach z ostatnich dni cieszy jedno – coraz liczniejsza obecność ludzi młodych, których brak tak boleśnie był odczuwany jeszcze rok czy dwa temu.
Co ich ruszyło? Sam temat czy po prostu dotarło do nich, gdzie żyją? Nie próbuję nawet rozstrzygać. Cieszę się, że są.
Jerzy Łukaszewski
Wywieszanie tęczowych flag nie wydaje mi się głupie. Podtrzymuje ono dyskusję o tym czy geje mają prawo do życia. Protesty od czegoś muszą się zacząć, inaczej temat będzie schowany pod dywan i będzie czekał na lepsze czasy (co kiedyś stale robiła i sugerowała Platforma). Oczywiście byłoby lepiej gdyby te działania znalazły silne wsparcie w postępowej części narodu, ale jakoś…
Co do długotrwałej, żmudnej, cierpliwej i sensownie zorganizowanej pracy to jestem za, ale jakoś nie widzę wielu chętnych. A poza tym to jest często jak z tym milionerem, który opowiadał jak doszedł do majątku. Miał tylko 10 dolarów i kupił za to 10 ciastek, które potem sprzedał po 2 dolary sztuka. Za zarobione pieniądze kupił 20 ciastek i sprzedał. A potem zmarł jego ojciec i zostawił mu 10 milionów dolarów.
Działalność opozycji w czasach PRL była pożyteczna, ale marginalna. I nie byłoby tego szumnego zwycięstwa gdyby PRL nie splajtowała gospodarczo i gdyby po stronie rządowej nie znaleźli się rozsądni ludzie gotowi podzielić się władzą (a potem przystać na jej oddanie). To było to 10 milinów dolarów.
Nasz dzielna opozycja dotychczas nie umiała wyznaczyć jasnych celów ani wykazać się choćby odrobiną współpracy. Może zmuszą ją do tego protesty prześladowanych?
Nie napisałem, że wywieszanie tęczowych flag jest głupie. Wskazałem tylko źle wybrane miejsca, które z góry stawiają nas na pozycji przegranej.
Co do opozycji, to właśnie wskazałem, że ona najwyżej może się przyłączyć, prochu nie wymyśli. Obywatele muszą się na ten produkt zdobyć sami.
Nareszcie ktoś odważył się powiedzieć to głośno.
Zastanawiające jest dlaczego prawica nie stara się przyciągnąć nowych zwolenników za to utwardza swój żelazny elektorat. To bardziej chyba wyraz niepewności albo, co podnoszone przez wielu obserwatorów, kozacka akcja ziobrystów, którzy chcą ugrać dla siebie teraz jak najwięcej ale przyszły interes całego obozu jest im obojętny. Wynikałoby z tego po pierwsze, że Kaczyński nie ma siły żeby przeciwstawić się ziobrystom, a po drugie, że radykalne akcje opozycji mają jednak sens. Zdeklarowanych zwolenników Kaczyńskiego i tak nie przeciągniemy na swoją stronę (ich uczucia religijne są bardzo pojemne i zawsze zostaną wykorzystane przeciwko nam, jak nie przeciwko tęczowym protestom, to przeciwko wartościom europejskim), a bardziej otwarte jednostki dostrzegą, że nie chodzi tutaj o chęć obrazy ich własnych uczuć religijnych, a o desperacką walkę o prawa mniejszości.
Mam wrażenie, że niemal 1/3 dorosłej ludności Polski to są straceni dla naszej wspólnej przyszłości ludzie. My nie chcemy żyć w ich świecie, a oni nie będą chcieli żyć w naszym. Obym się mylił. Pod hipotetycznymi rządami opozycji będą robić to, co robili już przed 2014 – będą organizować alternatywne środowisko życia w klubach polskich i będą wspierać materialnie kościół toruński. Rola męczennika dla sprawy Wielkiej Katolickiej Polski bardzo im odpowiada. Nam pozostanie jedynie zaoferowanie ich dzieciom innej perspektywy. Potraktujmy to jako konieczność spłaty niechcianego długu, który jednak wciąż istnieje, a został wygenerowany przez niefrasobliwości naszej szlachty w ciągu 300 lat trwania zacofania cywilizacyjnego I RP. Na koszt przyszłych pokoleń.
Oczywiście, że mądra, przemyślana akcja jest o wiele bardziej skuteczna niż nieprzemyślana. Przed cierpliwą, wytężoną pracą i tak nie uciekniemy.
Na szczęście, ze względów biologicznych ta 1/3 ludności ma charakter zstępujacy…
Mam wrażenie, że niemal 1/3 dorosłej ludności Polski to są straceni dla naszej wspólnej przyszłości ludzie…Niestety do tych ludzi WYZNAWCÓW sekty PIS , nic nie dotrze… Oni sOM jak ci którzy krzyczeli w czasie swej egzekucji ( z rozkazu Stalina ) : Niech żyje Stalin,….Oni nigdy już nie zmądrzeją , i co nawet zauważył Tow Jarosław Rajmundowicz , że z roku na rok będzie ich coraz mniej…
Mam bardzo podobne obserwacje. Wieszanie flag na symbolach religijnych jest działaniem przeciwskutecznym, bo niepotrzebnie obraża uczucia zwykłych ludzi. Przy okazji napędza paliwo radykałom (Ziobrystom) w obozie władzy. Dużo lepszymi przedsięwzięciami sa te w stylu wieszania flag tęczowych na pomniku smoka wawelskiego, za które to wieszanie aktywiści zostali spisani przez policje a prokuratura krakowska rozważa postawienie zarzutów. Będzie musiała udowodnic, ze smok wawelski był katolikiem…i do tego heteroseksualnym. A pczecież wiadomo, ze flirtował z szewczykiem i baranem. W tej “wojnie” z władzą należy uźywać takich narzędzi, które nie obrażając uczuć zwykłych ludzi, będą w stanie skutecznie osmieszyć pisowska hipokryzję.
Ci aktywiści są radykalnym skrzydłem ruchu walczącego o prawa LGBT, są założycielami portalu “Stop Bzdurom” i uważają, że tylko radykalizm skutkuje. Systematyczną i żmudną prace takich środowisk jak “Stop Homofobii” uwazają za emeryckie i przestarałe formy działania.
*
Fatalnym aspektem tych zadym jest propaganda sił lewicowych wymierzona w … srodowiska PO i Trzaskowskiego jako rzekomo nie popierające tego ruchu. Lewica, bedąca w wyraźnej defensywie, osłabia w ten sposób nie PO a szanse całej opozycji demokratycznej. Co więcej, sama lewica nie przysparza sobie w ten sposób zwolenników. Nawet, skądinąd zasłużone dla demokracji OKO Press, dało sie nabrać na udział w hejcie na Trzaskowskiego, nie sprawdziwszy uprzednio czy jest w ogóle obecny w W-wie.
*
Sam pomysł Sejmiku obywatelskiego jest wart namysłu i rozwiniecia jego koncepcji, aby istniała płaszczyzna elementarnych uzgodnień między różnymi inicjaltywami obywatelskimi. Współcześnie taki sejmik mozna bez trudu zorganizować przez internet na którymś z portali społecznościowych.
*
Podobną ideę jak Autor propaguje w dzisiejszym artykule Roman Giertych: https://thefad.pl/aktualnosci/szantaz-radykalizmem/
Ja przepraszam, że się niekompetentnie wtrącę ale akurat znam się trochę na smokach. To nie jest najlepszy pomysł.
Miło mi spotkać jeszcze jednego znawcę smoków. Kiedyś wspomniałem o ich cechach i zwyczajach w tekście “Prawdziwa historia Kopciuszka”. Chciałem zamieścić cały tekst ale Bogdan uznał go za zbyt długi. Poniżej podaję fragment dotyczący smoków.
Księga, którą mi przesłałaś, jest zadziwiającą mieszaniną faktów (tych jest tam najmniej), zmyśleń, marzeń i dość prymitywnej dydaktyki. Okres, o którym mowa, wcale nie był taki romantyczny, szlachetny i bajkowy, choć rzeczywiście zdarzali się ludzie wyjątkowi, ale tak jest w każdej epoce. A te fantastyczne przygody rycerzy, ich zmagania ze smokami, czarownikami itd., to w większości wymysł autora. Żaden człowiek nie może się równać ze smokiem, a co dopiero go pokonać.
Nie wiem czy wiesz, że smoki nie mają określonej formy, tylko przybierają różne postacie w zależności od okoliczności. Przyjęcie określonej formy pociąga za sobą ograniczenia związane z tą formą. Dlatego teoretycznie można byłoby pokonać smoka czy zrobić mu jakąś krzywdę, ale tylko zewnętrznie, to znaczy postaci, jaką przyjął, bo samemu smokowi w żaden sposób nie można zaszkodzić.
Teraz trudno jest spotkać smoka, szczególnie dorosłego. Młode – tak, odwiedzają czasem krainę ludzi, ale rzadko. Kiedyś spotykałem je tutaj częściej. Te obrazy, które znasz z chińskich waz i malowideł, przedstawiają najczęściej smoki wodne. Tak przejawiały się one Chińczykom, kiedy pomagały im w regulacji przepływu wód, nawadnianiu pól, czy zapobieganiu powodziom. Inne pomagały pierwszym cesarzom Chin jakieś 5000 lat temu i nawet w ten czy inny sposób zostały uwiecznione, ale ludzie tak się przyzwyczaili do wodnej formy smoka, że nie rozpoznają innych wizerunków.
Ja najbardziej lubię ich ekscentryczność. Kiedy podróżowałem z moim przyjacielem Lung Wu z klanu Świetlistych Smoków, ciągle mnie czymś zaskakiwał. Pewnego razu nocowaliśmy nad rzeką. Rano wstaję, i nigdzie nie widzę mego przyjaciela. Rozglądam się – ani śladu; dookoła tylko piękny, typowo chiński krajobraz – to, co najbardziej lubią smoki. Poszedłem nad rzekę, a kiedy się nachyliłem, aby zaczerpnąć wody, spostrzegłem, że spod wody ktoś na mnie patrzy. To był Lung, który leżał sobie na dnie z rękoma pod głową i kontemplował piękno rzeki.
Rankiem Lung Wu najczęściej nastrojony był filozoficznie. Kiedyś obudziłem się i widzę, że mój przyjaciel siedzi i nad czymś rozmyśla.
– Wiesz, mówi, śniło mi się, że zaproszono mnie na dwór Żółtego Cesarza i pierwszy minister poprosił mnie, abym wygłosił mowę o naturze rzeczy. Ukłoniłem się Jego Cesarskiej Mości i powiedziałem: “Mędrcy nauczają o jednej substancji, która tworzy cały świat. Ale natura rzeczy jest pusta – nie ma żadnej substancji i wszystko w rzeczywistości jest bezkształtne”.
– Piękna mowa, powiedziałem, ale nad czym się teraz zastanawiasz?
– Lung Wu popatrzył na mnie i mówi: “Powiedz, czy ja wygłosiłem tę mowę czy nie?”
Młode smoki uwielbiają zabawy, więc może rzeczywiście któryś z nich udawał krwiożerczą bestię, aby rozruszać jakiegoś śpiącego rycerza. Potrafią podszywać się nawet pod krasnale, choć oczywiście my, krasnale, rozpoznajemy je bez trudu. Czytałaś zapewne opowieść o wędrowcu – poszukiwaczu ukrytego skarbu, o tym jak po drodze spotykał a to tajemniczego pustelnika, który mu udzielił dobrej rady, zadawszy przedtem kilka zagadek, a to wróżkę, a to srogiego rozbójnika itp., itd., aż wreszcie po wielu trudach zdobył cudowny skarb. To wszystko zabawy młodego Lung P’u, który przemieniał się kolejno w pustelnika, wróżkę, rozbójnika, a wreszcie i w sam skarb. Smoki lubią ludzi i w ten sposób próbują czasem czegoś ich nauczyć. A ponieważ ludzie mają słabą pamięć i nie wykazują skłonności do nauki, za to uwielbiają różne cudowne rzeczy, więc tak też można pomóc im się rozwinąć.
Europa nie jest akurat obszarem odwiedzanym chętnie przez smoki. Wolą one ciepłe kraje, a już szczególnie upodobały sobie Chiny. Cała chińska sztuka, poezja i rzemiosło powstały pod ich wpływem. Ja, owszem, lubię pejzaże i chińskie pismo, ale nie do tego stopnia żeby spędzać pół dnia na malowaniu jednego-dwóch znaków, czy pędu bambusa. Kaligrafia powstała z przemożnego pragnienia smoków, aby wizualnie przedstawić Doskonałość. Ideałem dla nich jest wiersz, który zarówno swoją treścią jak i wyglądem przekazuje Prawdę. Nikt też lepiej od smoków nie potrafi połączyć świetnej zabawy i dydaktyki.
Kraina Smoków leży daleko, wysoko i trudno tam się dostać. Jeżeli drogę do krainy można jeszcze opisać jako tako w języku ludzi, to samej krainy już nie. Tym dziwniejsze, że są ludzie, którzy pragną tam dotrzeć.
Ludzie nazywają te istoty smokami, ale oni sami nazywają siebie Strażnikami Krainy lub Przewodnikami. Nie ma w tych określeniach żadnej sprzeczności – smoki chętnie prowadzą ludzi do swojej krainy, ale podróż taka wymaga specjalnych predyspozycji i umiejętności – inaczej łatwo zginąć. Podróż taką można porównać do wyprawy w wysokie góry – nie można zaprowadzić na szczyt amatora, gdyż byłoby to dla niego niebezpieczne. Dlatego Przewodnik jest jednocześnie Strażnikiem, który sprawdza umiejętności podróżnika, dla jego dobra, zanim pozwoli mu pójść dalej.
Bardzo interesujące. Wiele przedstawień smoko-podobnych spotykałem w Japonii ucząc się wtedy o ich powinnościach strażniczych. Nie mniej jednak niewiele wiem o ich krainie. Słyszałem jedynie, że bywają z reguły wesołe, chyba że ktoś im uporczywie depcze w ogon. W zasadzie jedynie raz osobiście spotkałem smoka. Zbiegałem wtedy ze wzgórza a powietrze robiło się niezwykle ciężkie. Było mi już trudno oddychać a uciekałem przed wielką chmurą. Inni też uciekali i widziałem jak niknęli w jej cieniu. I właśnie kiedy zrozumiałem że już nie dobiegnę do morza nadleciał smok. Uniósł mnie i przeniósł w bezpieczne miejsce. Nic jednak nie mówił i wtedy zrobiło mi się smutno. Smok też był smutny. Zniknął a ja się wtedy obudziłem, jedynie jeszcze pomyślałem, że może był smutny gdyż nie powinienem uciekać. Może kiedyś go spotkam w innym smoku i wtedy wypytam. A może to była smoczyca ?
Dlaczego na smokach to nie jest najlepszy pomysł? Co dolega smokom?
Dlatego, że to jest inny rodzaj istnienia.
Niech już sobie ludzie na samych sobie wieszają co tam sobie zechcą, pal ich licho.
Chociaż właśnie dzisiaj miałem taki oto przypadek: idę sobie proszę pana na śniadanie, przechodzę przez most na Odrze i widzę pomnik wrocławskiej powodzi przystrojony w kolorowe paski. A pomnik piękny: kobieta wynosi z wody na ramieniu książki. Idę i myślę: nie podoba mi się to zdejmę, ale może nie wypada, bo to manifest wolności, a jak jeszcze zdjęcie mi zrobią.. , nie zdejmę, zaraz, boję się… i tak sobie lezę i myślę, myślę i lezę. No ale ktoś potem zdjął, oby nie policja, może na szczęście wicherek. A może jak już tak napisałem to będzie nie dobrze? A jakbym nie napisał… . I tak sobie leżę i myślę.
A propos pomnika. Pamiętam powódź z 1997 roku. Pomagaliśmy wtedy wrocławianom materialnie, jak kto mógł. Od tej pory Wrocław zmienił się radykalnie na jedno z najpiękniejszych miast polskich. Pomnik “Powodzianka” symbolizuje rozumny Wrocław, który pewnie nie jest homofobiczny. Stąd abstrakcyjna rzeźba kobiety ratującej książki z powodzi nie kłóci się z flagą tęczową symbolizującą m.in. wolność i różnorodność orientacji seksualnych. Nie jest to symbol religijny, na którym taka flaga mogłaby kogokolwiek obrażać. Nawiasem mówiąc wieszanie takich flag w ogóle nie powinno być potrzebne, gdyby władze nie podsycały i same nie wywoływały homofobii. O ile Polska byłaby piękniejsza gdyby pisowscy hunowie nie szukali wrogów na siłe, aby utrzymac sie przy władzy.
*
Co do smoków to ci w Kraowie wieszali flage na dość abstrakcyjnym pomniku smoka, a nie na smoku samym w sobie…
Odpowiedź jest dla mnie trywialna, pomnik jest ładniejszy bez tkaniny niezależnie od na niej wzorków.
Pomnik jest rzeczywiście ładniejszy bez tęczy, ale jeśli nie wywalczymy wolności dla tęczy nie będzie wolno stawiać i takich pomników…
wywalczymy ? nawet się nie dowiedziałem o co chodzi, mam inną receptę na zabezpieczanie demokracji – wygrywanie wyborów parlamentarnych i budowa społeczności obywatelskich opartych na szacunku politycznych różnic.
Wrocław faktycznie wyładniał, niedawno przejeżdżałem przez nowe podmiejskie dzielnice rezydencyjne i zwrócił moją uwagę istotny dostatek. W Śródmieściu dalej jednak domy bez tynku. Takie biedne dzielnice zwróciły też moją uwagę w Lublinie.
Żeby wygrywać wybory muszą byc one uczciwe, a te ostatnie 4 zmagania wyborcze były coraz bardziej nierówne. Niezależnie od tego, kto wygrywa wybory szacunek dla mniejszości, szacunek dla odmiennosci oraz różnorodności są fundamentem współczesnych demokracji. NIestety od wyborów 2015 r. zamiast szacunku mamy szczucie, nienawiśc i wykluczanie. NIe ma mowy o szanowaniu różnic i odmienności, bo homofobia, rasizm, antysemityzm, ksenofobia i nacjonalizm wykluczają szacunek. NIe ma mowy tym bardziej, ze dla pisu, nazywającego się nie wiedziec czemu prawicą – wykluczanie, szczucie i nienawiśc są gwarancją rządzenia i utrzymania władzy.
*
Mieszkałem w kilku miastach polskich i kilku zagranicznych. W porównaniu z innymi Wrocław rzeczywiscie ma sie dobrze i coraz lepiej.
Chyba także dziwną nieudolność opozycji, dla mnie na granicy dysfunkcji. Wrocław miał kilku dobrych prezydentów, obecny także zdaje się, że jest sprawny. Świetnie rozwija się Politechnika, jest tu także dziwny przypadek Centrum badawczego, dawnego EIT+ obecnie PORT (Polski Ośrodek Rozwoju Technologii) – potężnej miejskiej inwestycji w sumie w.. jakiś gwizdek. Chyba, że coś ostatnio powymyślali ale już było że tracili płynność. Także mógł kiedyś tu powstać innowacyjny hub, kto wie może na przykład kwantowe technologie informatyczne albo przemysł kosmiczny. Natomiast jest tu rzeczywiście chyba dużo informatyków, z tym że zapewnienie miejsc korporacjom to warunki prawne a rewitalizacja starszych części miasta bez wymiany mieszkańców to inwestycje samorządowe, te są jednak nierówne..
Ciekawe, że jeśli pandemia, wojna czy inne klęski zywiołowe nie doprowadzą do głębokiej deglomeracji, to wielkie miasta, m.in. takie jak Wrocław staną sie (już się stają) podstawowymi rozsadnikami rozwoju cywilizacyjnego, poczynając od gospodarki.
Och tak, rozwój, przyjemne środowisko i poczucie spełnienia w grupowej uczciwości oraz wobec własnej kompetencji. Nawet jeżeli jeszcze zauważam jakąś taką nieśmiałość.
No ale my tu gadu gadu o geniuszach i Judymach a to przecież ciężka codzienna praca wykuwa to piękno.
PS. Tylko, proszę nie pomyśleć, że przemawia przeze mnie sarkazm, lub jak to prawie zgrabnie ujął w zdaje się, że chicagowskim felietonie pan Dariusz Wiśniewski: człowiek nienawistny który nie osiąga pożądanej wartości. Brzmi ślicznie – Rozgrzeszenie Uniwersalne spełnionych – nie można być niezadowolonym, wszystko przecież przed nami. Opisał to już wcześniej Orwell. Także ja już się uśmiecham. Przecież tak wiele jest miast a życie jest tylko jedno. I do tego zawsze można obrócić się tyłem.
Odwrócić się tyłem jest zwykle najłatwiej. Życie i tak upłynie…
Znowu omija mnie garść szczegółów..
O jakich szczegółach mowa?
Właśnie nie wiem bo mnie omijają, jak tak sobie leżę i kombinuję, że jeżeli jest land i jest of to jeszcze opportunities , tyle że może to off jest przez dwa ef. Czysty brak podstawowych kompetencji zwiadu, tzn. u mnie ma się rozumieć, w kwestii rozwoju cywilizacyjnego w przypadku nie wystąpienia deglomeracji, jak tak sobie leżę i kombinuję.
A dzisiaj w Rzeczpospolitej przeczytałem, że z tym AI znaczy sztuczną inteligencją może być deep fake problem, także może i dobrze, że jeszcze szału nie ma.
Ja się nie znam – mieszkam na małej wsi i w okresie od marca do października bawie się hobbystycznie stolarstwem. W tym roku postanowiłem zrobic takze warsztat zimowy – wstawie kozę i będzie mi ciepło. Z mojej perspektywy wiele rzeczy ma wymiar czysto teoretyczny lub abstrakcyjny.
Nie no bo z kosmicznym są trudności, ale ja ogarniam tylko ogólnie. Ale wie pan że to nie od dzisiaj, taka historia: siedzimy kiedyś w robocie przed CNNem i patrzymy jak łapią próbnik, ja to akurat w czym innym robiłem ale koledze mieli z tego przysłać pyłki, nasz kierownik załatwiał, taką drobnicę z ogona komety. Specjalnie polecieli, rozłożyli aerogelowy parasol i się powbijało. No i chodziło o to, żeby wylądować tak delikatnie. To proszę pana jak przygrzmocili w Texas, no texas po prostu. Także z kosmicznym nie jest prosto i to pewnie dlatego.
nasze nieprzemyślane działanie?
czy to nasze? czytając i przyglądając się jedynej słusznej sile opozycji, mam wątpliwości
świat jaki jest po części pokazują nam te akcje, czy jest to konfrontacja z prawem i sprawiedliwością w wydaniu partii PIS czy jest to konfrontacja z prawem i sprawiedliwością w wydaniu PO? a gdzie w tym jest temat praw człowieka? Nasza strona ma wiele nierozwiązanych tajemnic programowo-ideowych i akurat dla mnie dyskusja na najwyższym szczeblu elit politycznych może nas jakoś ustawić, pozwolić nam się znaleźć w tych nowych realiach, wartościach itp
zamiast takiego kierunku Autor sugeruje wierne trwanie i oczekiwanie na zakulisowe zagrywki głównej siły opozycyjnej, które doprowadzą nas kiedyś do czegoś – czy tylko w tych realiach do czegoś i kiedy nas doprowadzą?
nie chodzi mi o programowe przejście PO na pozycje lewicowe, gra PO próbuje przez swoje szerokie spojrzenie ciągle obejmować całe spektrum poglądów – czy to jest jedyna droga, czy taka droga może być skuteczna? na pewno ta droga blokuje kierunek lewicowy i rozwinięcie się lewicy jak i blokuje kierunek prawicowy, bo tacy ludzie też są oczywiście do zagospodarowania – czy taki wachlarz od L do P da się zebrać do kupy po jednym sztandarem PO? i pytanie dalsze jak w szczegółach to zrobić,trwać i podziwiać to co jest, nic nie robić albo niewiele robić?
społeczeństwo jakie jest takie jest, i chyba się zmienia,opozycja jaka jest ale czy nadąża i czy w takim stanie organizacji, strategii, taktyki ma szanse coś zmienić
czy gdzieś można przeczytać o kierunkach, sposobach? Autor wspomina Trzaskowskiego – prezydenta Warszawy. Jak może on coś zrobić działając jednocześnie na dwóch frontach (Warszawy i Polski) jak celnie Autor zauważa w jednym wątku. (jak ten Trzaskowski może spajać jakiś szeroki front jak sam ma problem choćby z takim tematem jak LGBT). Co chcemy, kim chcemy, jak chcemy? Mądra platforma i głupi naród po stronie nie popierającej Pis. Od co najmniej kilku lat (a może od kilkunastu lat?) nie widzę tej mądrości a chciałbym ją poznać i dać się przekonać, że jest przemyślana i daje szansę na sukces.
Mam wrażenie, że czytał Pan całkiem inny tekst niż mój. Proszę wskazać gdzie napisałem o “mądrej Platformie”. Wręcz przeciwnie, napisałem, że na dzisiejszą opozycję nie możemy liczyć. To ona ew. może dołączyć do “narodu” o ile ten naród przestanie liczyć na polityków, a zacznie sam się organizować, by powiedzieć czego naprawdę chce.
O Trzaskowskim wspomniałem jedynie w kontekście idiotycznych ataków na człowieka, który nie jest “przeciw LGBT” co zdołał udowodnić. Zamiast skupiać się na rzeczywistych wrogach, szuka się na siłę “za mało popierających”. To obłęd, który donikąd nie doprowadzi.
“Dyskusja na najwyższym szczeblu elit politycznych” niczego nie “ustawi”, nasze “elity” mają nas w nosie i pilnują jedynie swoich interesów prywatno partyjnych co widać niemal co dzień.
Zaproponowałem “długi marsz” czyli naradę środowisk zainteresowanych, określenie celu, który chce się osiągnąć i wskazanie dróg i środków do tego celu prowadzących.
Nie ma innej drogi, a kto chce niech się łudzi.
za bardzo się zagalopowałem, przepraszam
Prezydenta Warszawy nie odbieram, że wskazał Pan incydentalnie, w Warszawie powinien być chyba w tym temacie bardzo “wymowny” jego zastępca ale- wyszło jakby po ciężkiej pracy obydwaj polecieli na znaną sprzed kilku lat Maderę i żaden nie mógł zaraz wrócić. Chowanie albo odkładanie stanowiska (pływanie) w sprawie LGBT, to nie musi być dobra zagrywka, teraz PO się umywa i zrzuca temat jako wywołany przez Pis/Ziobrę, inni na głupotę aktywistów, nie chodzi mi o to kto ale co z tym tematem w końcu zrobić? czekanie 3 lata na następne wybory, żeby kolejny raz wyciągnięto tą kartę do wygrania wyborów nie jest dobrą perspektywą, może warto to głębiej przedyskutować już teraz, w kategoriach praw człowieka tak związanych z wartościami europejskimi? ponoć Europa jest tym oburzona, albo nie jest? jeśli temat jest przedmiotem sporu w Polsce, to ustawiamy się w sytuacji pasywnej zostawiając przeciwnikowi całe pole do rozgrywki, a obecni zwolennicy przeciwnika przecież nie wierzą, że PO coś zachowa (500+) albo, że nie będzie bałamuciło ich dzieci jak dojdzie do władzy. Temat jest i wisi nad nami.
Nie zgadzam się z wykładnią mec.Giertycha albo jego przyjaciela R. Sikorskiego bo ich opinie w tej sprawie dotyczą tylko ich poczucia prawa i sprawiedliwości a zupełnie nie odnoszą się do praw człowieka. Jakby to byli nie ludzie a jedynie ideologia jak mawiał pewien już klasyk. Czy już tak jest , czy to się już rozstrzygnęło? Jeśli tak to tylko Pis gwarantuje bo – PO nie gwarantuje? mamy takie już trwałe zaburzenie poznawcze wokół nas i nie mamy chyba na nie wpływu jeśli będziemy brnęli w narrację przeciwnika
być może tylko Hołownia? mógł realnie trafić w ten temat (gdyby dano mu okazję?)