24.10.2020
Poniżej cytuję siebie z SO, o niedawnym kryzysie rządowym:
Ten kryzys jeszcze — chyba — nie odbierze władzy Kaczyńskiemu, lecz zmieni jego image. Może nie od razu i nie dla wszystkich. Ale to już nie będzie Zeus Gromowładny, który ze swego Olimpu na Nowogrodzkiej o wszystkim decyduje, bo wszystko wie i wszystko może, a cokolwiek się dzieje to jest realizacją jego scenariusza, w którym każdy, łącznie z opozycją, gra wyznaczoną rolę. Teraz to jest polityk, owszem kluczowy, ale taki co musi kombinować, targować się, zrywać, ale i godzić się, mówić raz tak, a raz inaczej. Może nadal mieć kalkulujących zwolenników, ale będzie miał mniej wyznawców.
Wśród 44 komentujących Mr.E stwierdził, że to przedwczesna radość. To – uważa – tylko sprawdzian, który robi JK. Przegląd szeregów, by sprawdzić kto wierny, a kogo szurnąć.
Łajba bierze wodę
Od początku nie wykluczałem, że Mr. E. może mieć rację. Odmowa poparcia ustawy bezkarność plus miała wyjawić rygorystów moralnych i prawnych, powołujących się na etykę i kodeksy. A powinni uznać, że moralne i zgodne z prawem jest to, co każdorazowo znajduje się w rozkazie dziennym prezesa. Jednego dnia jest to empatia dla dręczonych i okrutnie mordowanych zwierząt, drugiego kompletny zakaz aborcji.
Pomysły Kaczyńskiemu dopisują, podejmuje działania, a już niekoniecznie od niego zależy ich wynik. Przyszło mi to do głowy w związku z nieskończoną bynajmniej aferą; Giertych, Krauze i inni. Widzę tu kilka możliwych wariantów.
1 – Kaczyński ma powody, aby rozprawić się z Giertychem, łącznie z Czarneckim, Krauzem i kim tam jeszcze. Ziobro to ochotnie wykonuje.
2 – Pomysł był Ziobry i chętna akceptacja Kaczyńskiego.
3 – Pomysł i wykonanie Ziobry, zaskoczenie dla Kaczyńskiego.
4 – Próba niedopuszczenia przez Kaczyńskiego do tej akcji i reakcja Ziobry w stylu: „nie mamy pańskiego palta…”
Wszystkie cztery warianty wchodzą w rachubę, ale jeszcze na początku tego roku trzeci i czwarty były nie do pomyślenia. Teraz już są.
Jest takie wieloobjawowe zjawisko jak zmęczenie władzą. Jeśli władza jest jednoosobowa, to w grę może wchodzić jak najbardziej oczywiste zmęczenie tej jednej osoby, a także zmęczenie nią. Zarówno wśród paladynów władzy, jak i u jej zwolenników. Nie mówiąc już o przeciwnikach i apolitycznych poddanych. Gdy numer jeden jest zaślepionym narcyzem może go czekać straszne przebudzenie, jeśli w porę nie umrze. Ale Kaczyński ma czuja. Nikomu nie wierzy, co w jego sytuacji roztropne. Podobnie jak z punktu widzenia ludzi jego aparatu, roztropne jest myślenie o tym, co dalej. Zwłaszcza gdy numer jeden leciwy i w miarę upływu czasu zaskakuje swoich – piątka dla zwierząt – stając się mało przewidywalny.
Pięć lat temu miał farta. Korzystając z ordynacji D’Hondta i postępowania potencjalnej opozycji, zdobył pełnię władzy, mając niewiele ponad jedną trzecią oddanych głosów. Zaczął z wiadomym skutkiem przekształcać Polskę i robi to dalej.
Dzięki takiej opozycji jaką ma, wygrywa wybory za wyborami, ale nie udaje mu się umocnić bazy swej władzy. Ciągle rządzi, dysponując stale pięcioosobowym przyczółkiem w Sejmie. Aparat władzy, który już się nachapał i liczył na więcej, zaczyna dostrzegać, że wątła baza, na której opiera swoje pozycje i swoją przyszłość, pozostaje tak samo krucha i coraz bardziej niepewna.

Utrata Senatu to tylko dokuczliwa przeszkoda, ale już bardzo porównywalne wyniki lipcowych wyborów prezydenckich to bardzo poważne ostrzeżenie. A ostatnie sondaże to zdecydowanie poważniejsze. 37 procent dla PiS i 43, łącznie, dla demokratycznej opozycji.
Stan zagrożenia może wywoływać mobilizację. Zwarcie szeregów wokół przywódcy, wzmożoną energię, gotowość do poświęcenia czegoś, by chronić większe wartości. Ale może też wywoływać reakcję na zasadzie: ratuj się kto może. Zaczyna się od najsłabszych ogniw, którymi są w tym przypadku obie przybudówki PiS. A zarówno Gowin, jak i Ziobro są w stanie pozbawić prezesa władzy, nawet tylko z tymi swoimi posłami, którzy nie przejdą do Kaczyńskiego.
Pułkownik Mikołaj i wicepremier Jarosław
Bardzo możliwe, że w swoim schronie na Nowogrodzkiej, prezes poczuł się izolowany przez swoich przybliżonych. Jedni mają prawo wejścia, inni zabiegają o audiencję, a wszyscy mogą mówić mu to, co chcą mu powiedzieć. I za jego plecami robić co chcą. Nie upilnował Gowina i miał rebelię przed majowymi wyborami. Wyszło fatalnie z punktu widzenia Kaczyńskiego.
Może akurat nie chciał niedawnej erupcji aktywności Ziobry, a nie był w stanie jej zapobiec? Bo gdyby wszystkie inicjatywy Ziobry były wykonywaniem poleceń prezesa, ten nie miałby potrzeby obejmowania niewygodnej dlań i kłopotliwej funkcji wicepremiera, tworzenia dodatkowej, pośredniej instancji w rządzie. A wszystko po to, by kontrolować Ziobrę i na wszelki wypadek, Kamińskiego. Błaszczak to tak, na dokładkę, bo chyba kłopotów nie sprawia. Najwyżej wojsku.
A jak o wojsku, to w swoim Mikołaj II skromnie mianował się pułkownikiem. Ale dla wszystkich, w tym generałów i ministrów, był pomazańcem, z łaski bożej cesarzem Imperium Rosyjskiego, królem Polski, wielkim księciem finlandzkim itd., itd. A Kaczyńskiemu może grozić, że zostanie wicepremierem i niczym więcej.
Piłsudski, zostając premierem sporządził notatkę: „Będę pracował tylko z ministrami i tylko w najważniejszych sprawach”. Rządzenie było mniej skomplikowane niż dziś, a on miał podstawy, by w pełni ufać swoim najbliższym ludziom. Kaczyński nie ma zaufania do nikogo i słusznie. No, może do pani Basi, która wróciła do pracy przy prezesie.
Pierwsi sekretarze PZPR dali się wybierać do Sejmu, z czego nic nigdy nie wynikało. Gomułka został członkiem Rady Państwa, żeby jakieś państwowe stanowisko uzasadniało jego udział w sesji ONZ. Gierek nawet tego nie potrzebował. Podobnie jak do niedawna Kaczyński. Teraz urzędnicze otoczenie może dyspozycje premiera M. wykonywać, omijając wicepremiera K. Ziobro, Kamiński, Błaszak, kontrolowani ministrowie, mogą go zarzucać duperelami i pomijać w istotnych sprawach. A Ziobro nie podlega mu jako generalny prokurator. Jako koalicjant z koalicjantem, są od siebie wzajemnie zależni.
Każdy, kto kiedykolwiek pracował w urzędniczej strukturze, zwłaszcza dużej i skomplikowanej, wie jak można tam ubezwłasnowolnić każdego, nawet szefa. Ale Kaczyński też to wie. Krótko, bo krótko, ale był szefem rządu. Może wciąż mieć jeszcze zgoła wyznawców w narodzie, ale nie w swoim aparacie władzy, w którym ludzie kierują się interesem. To są raptem kumple z Porozumienia Centrum, a nie legioniści z I Brygady. A teraz widzą, że ich interes jest zagrożony, wraz z władzą prezesa i PiS.
W Chinach, w drugiej połowie lat sześćdziesiątych zeszłego wieku, Mao zdał sobie sprawę, że już de facto nie rządzi i jest ubezwłasnowolniony przez swoje kierownictwo polityczne, które zasłania się nim jako ikoną. Ma jednak możność kontaktowania się z kim chce i zwracania się narodu. Dzięki tym możliwościom odzyskał faktyczną władzę, dodając do serii spowodowanych przez siebie katastrof, kolejną. Niszczycielską kontrrewolucję, znaną jako rewolucja kulturalna.
Wirusowe przyśpieszenie
W odróżnieniu od Mao nasz mąż opatrznościowy nie może skorzystać z masowego zaciągu hunwejbinów. Socjalnie nieprzekraczalna granica jego poparcia to nieco ponad jedną trzecią elektoratu. Nie może, tak jak to robili Stalin i Mao, wymieniać elit. On i jego paladyni są od siebie wzajemnie zależni. I nie ma chętnych, by ich zamienić, bo to teraz risky business, cała ta władza.
Jakąś część ludzi władzy możliwość jej utraty może skłaniać do myślenia o kompromisie, dopóki mają z czego ustąpić, licząc na miękkie lądowanie. Tak postąpili Jaruzelski z Kiszczakiem po wyborach 1989. Ale Kaczyński, Ziobro, Kamiński nie mają takich szans ni zamiarów.
Jako niespełniony historyk, wiem więc, że trochę naciągnąłem analogię z Chinami. Choćby z powodu skali wydarzeń i ich głównych autorów. Wspólny jest wszak podstawowy mechanizm: ratować swoją władzę, dodając kolejne szkody, do wcześniej przez siebie spowodowanych. Tak więc, po zmieniających Polskę na gorsze przedsięwzięciach poprzedniej kadencji, mamy już w tej: rozprawy z sędziami, przejmowanie gazet terenowych, bandyckie przejmowanie banków za złotego, akcję przeciw Giertychowi, Krauzemu i innym, wreszcie werdykt aborcyjny. Ostatnie, lecz nie ostatnie posunięcie.
Społeczeństwo jest przytłoczone gwałtownym atakiem pandemii. Dominującym uczuciem staje się strach. Zaraza potrwa jeszcze miesiące, ale wstępny szok zawsze się zmniejsza. Zagrożenie trwa, ale uwaga nie skupia się już tylko na nim. Dlatego, każda zresztą, władza wykorzystuje stan szoku na posunięcia, które w innych warunkach napotkałyby większy opór. Stąd komasacja dobrozmianowych uderzeń.
Rozkazodawcy, wykonawcy i chwalcy tej polityki odcinają sobie drogę wyjścia, konsolidując swój obóz. To jak w mafii, gdzie każdy musi wykonać mokrą robotę.
Jeśli się prezesowi uda przestraszyć i zmobilizować swoich, jeśli opozycja nadal nie wystąpi wspólnie, jeśli Kaczyński trafnie wybierze moment wyborów, to nawet, będący mniejszością i osłabiony PiS zachowa władzę. I to występując jako anioł zemsty, a nie pokoju.

Ostatnie artykuły Autora
6 najnowszych
Na prośbę Z. Szczypińskiego — pośredniczę:
Przeczytałem ze smakiem. To naprawdę świetna analiza politologiczna tego, co mamy. Zgadzam się z Autorem w pełni — co nie zawsze ma miejsce. Jest tylko jedna wątpliwość – czy Pan, Panie Redaktorze, zgadza się z tymi, w tym ze mną, że cały mechanizm władzy Prezesa Polski to następstwo jego osobowości, patologicznej, na granicy szaleństwa, ? Czy zgadza się Pan, że to nie była przypadkowa koincydencja w czasie decyzji TK z tym, co pewnie stanie się za chwilę – wojsko na ulicach, stan wyjątkowy, pełnia władzy w ręce tych, którzy ją mają? Przypomnę tezę towarzysza Mao – władza rodzi się na końcu lufy karabinu.
No to jak Redaktorze – skąd bierze się zło? – żeby zacytować Zygmunta Baumana z właśnie wydanej książki, będącej zapisem dyskusji pomiędzy nim a Stanisławem Obirkiem (swoją drogą to fascynująca dyskusja)?
Panie Bogdanie!
Smutne jest to, że w Polsce nie słucha się naukowców tylko fałszywe autorytety pokroju Jarosława Ka. Co najbardziej mnie obrzydza to promowanie kultury niskich lotów typu disco polo czy puszczanie w telewizji arcydzieł kina pokroju „Nieplanowane”. Na to idą pieniądze obywateli, które trzeba w dobie kryzysu przeznaczyć na kulejący NFZ czy ZUS. Chyba najbardziej obrzydliwą rzeczą w TVP ostatnio (nie licząc kłamstw i pospolitego chamstwa) był koncert upamiętniający… przyjaźń Wojtyły i Wyszyńskiego. Przychodzą mi na myśl od razu świętowanie przyjaźni Benito i Adolfa a także Mao i Stalina. Trzeba drastycznej reformy mediów państwowych i edukacji, bo inaczej znajdziemy się (sądząc po wydarzeniach 22.10.20r już się znaleźliśmy) w gronie państw takich jak Iran, Arabia Saudyjska czy Pakistan.
Czyli powstające ruchy społeczne mogą względnie prosto wypracowywać takie formy działania, żeby rozwiązywać problemy społeczne. Pomimo od dłuższego już czasu utrzymującego się niekorzystnego stosunku mandatów w Sejmie mają możliwość odnoszenia się do wielu posłów, instytucji unijnych, instytucji samorządowych. Czego brakuje ? Umiejętności ?
Ad. Nie sądzę, żeby tylko umiejętności. Jakkolwiek sam problem aborcji jest poważny to w dzisiejszych tłumnych spacerach wygląda na pretekst, jakkolwiek uzasadniony, dla wyrażenia niezgody w manifestowanym w ten sposób szerszym konflikcie. Wracając do prawa aborcyjnego, należy je oczywiście zmienić na bardziej liberalne.
PS. zaś zło bierze się z braku dobra
Giertych był jednym z najcelniejszych krytyków obecnej władzy a ponieważ vendetta w tym kręgu jest głownym narzędziem działania, to pasuje on idealnie do układanek: jest sprawa, są śmierdzące przepływy finansowe i jest winny, do tego wróg, a że przy okazji celebryta, to w tych czasach jest najcenniejsze,
ciekawe w tym wszystkim jest to, że mając Pegasusa, IPN, wszystkie służby podporządkowane w niespotykany sposób po 5 latach jedyne do czego dotarli, to Giertych, wychodzi, że są mierni, żadnych przekrętaczy na setki miliardów Vatu nie złapali, a koncentrują się na finansowych płotkach, wyłącznie dlatego, że są ich politycznymi wrogami
A mi przyszło do głowy, że jednym z motywów afery związanej z ustawą ,,futerkową” była specyficzna, emocjonalna więź, którą pan Prezes nawiązał z młodym M. Moskalem. Czym innym były konsekwencje. Przypuszczam, że pana J.K. zaskoczyły reakcje osób, które uważał za swoich ślepo mu poddanych zwolenników. I potem poszło lawinowo.
Nadal uważam, że 5 dla zwierząt miała na celu przytrzeć nosa Ziobrze i policzyć wierne szable. A może nie tyle policzyć ile zademonstrować poparcie.
Jednak obecnie uważam, że to zdecydowanie Pan miał rację, a ja nie – jeśli chodzi o ocenę skutków tego liczenia. Jak się Gowin buntował, to część „gowinowców” gotowa była zostać przy Jarosławie mniejszym. Myślę, że na to samo liczył JK w starciu z Ziobrą. A tu okazało się, że we własnej partii ma opozycję.
Ziobro w sumie nic nie wygrał. Deklaracje Solidarnej Polski, że wyrzucenie ZZ z rządu to zerwanie koalicji i oddanie przysługi Platformie i LGBT, której to przysługi nie chcą oddawać było kuriozalne. Ziobro nic nie ugrał.
Ale bardzo nie doceniłem, jak dużo stracił Kaczyński. Pan miał zdecydowanie rację.
Chyba nie doceniłem emocji jakie ten bunt we własnych szeregach wzbudził w kaczelniku.
.
Pod tekstem red Szczypińskiego pisałem to, co mi się obecnie wydaje, że ma miejsce w obozie władzy, więc się nie będę powtarzał
„Jeśli się prezesowi uda przestraszyć i zmobilizować swoich, jeśli opozycja nadal nie wystąpi wspólnie, jeśli Kaczyński trafnie wybierze moment wyborów, to nawet, będący mniejszością i osłabiony PiS zachowa władzę. I to występując jako anioł zemsty, a nie pokoju.”
*
Scenariusze przyszłości zależą prawie wyłącznie od dwóch rzeczy:
– skali i skutków epidemii, która szybko postępuje,
– głębokości kryzysu gospodarczego wywołanego epidemią.
Obydwa zjawiska są dzisiaj praktycznie mało przewidywalne, chociaż znamy coraz więcej przesłanek do prognoz.
NIeustanne wywoływanie konfliktów tak jak ten aborcyjny, którego jestesmy teraż świadkami, na pewno nie pomagaja opanować epidemii, ani nie zmiejszają głębokości kryzysu gospodarczego.
*
Opozycja już dzisiaj powinna ostro pracować nad płaszczyznami oraz instytucjami współpracy.
Powinna, tylko nie pracuje. Czy sądzi Pan, że ruch inicjujący należy do Kosiniaka, Hołowni, Czarzastego czy też jakichś nieznanych kunktatorów?
Też myślałem o tym. I przypuszczam, że jest możliwe, jak już nie raz bywało, że na fali aktualnego wzmożenia, napięcia, demonstracji może wypłynąć jakiś utalentowany mówca albo mówczyni, który ,,zagospodaruje” – mówiąc nie najszczęśliwszym, według mnie, terminem R. Trzaskowskiego, czy też ,,skanalizuje” – jeszcze gorsze słowo – energię tego potężnego protestu. Hołownia raczej tego nie zrobi, bo protest przeciwko zakazowi aborcji, to nie jego obszar etycznych wyborów.
Akurat Hołownia dzisiaj nazwał ostatnie działanie Kaczyńskiego przez Przyłębską – zamachem stanu. Nie o nim myślałem, zresztą wymieniłem go, a czy kogoś przypadkiem nie wymieniłem?
A nie wiedziałem o tej wypowiedzi Hołowni.Dziękuję. Małgorzata Trzaskowska napisała tekst, w którym identyfikuje się z podstawową ideą protestów. Myślę, że nie wymienił Pan kogoś nieprzypadkowo. Bo tej osoby jeszcze nie znamy.
Nie, nie o osobę mi chodzi a o partię kunktatorów. A mąż Małgorzaty Trzaskowskiej to kolejny wybieg do utrzymania „kierowniczej roli”. Mnie interesuje ruch w kierunku współpraca, demokracja i konsensus po stronie opozycyjnej a nie kolejne gierki największej partii.
Tutaj jestem, niestety pesymistą. Niestety – bo wołałbym podzielać Pana nadzieje, jak domniemywam, na utworzenie, urodzenie się – nomen omen- jakiegoś wspólnotowego ruchu, który nie skończy się poronieniem, jak kilka razy wcześniej. Albo urodzeniem się dziecka z licznymi wadami – jak każda partia polityczna. Pesymistą, bo nie bardzo wierzę w odrodzenie się w Polsce prawdziwego ruchu o lewicowych, szeroko rozumianych poglądach. Ale będę się upierał przy roli jednostki. To musi być genialna jednostka, która wstrzeli się w sprzyjający historycznie czas. W tej chwili taką jednostką (NIE!) genialną jest Jarosław Kaczyński.
Zasada budowania płaszczyzny współracy opozycji jest zwykle ta sama. To najsilniejsza partia inicjuje, proponuje, zaprasza, negocjuje. Rozumiał to świetnie Schetyna. (NIe umiał tego wygrać, ale zrobił sporo aby opozycję połączyć. Czy rozumie to Budka lub Trzaskowski ? NIe wiem. Pamiętam, ze w II turze wyborów prezydenckich sztabowcy Trzaskowskiego czekali na hołdy od przegranych kandydatów i uważali, ze to im sie po prostu należy. Jestem pełen obaw…
Warto przeczytać – politolodzy sa wyjatkowo zgodni: https://wiadomosci.wp.pl/koronawirus-w-polsce-najgorszy-tydzien-obozu-wladzy-od-poczatku-pandemii-6568154934794944a