08.11.2020

Czas jakiś temu w naszym Studiu Opinii ukazał się długaśny wykaz grzechów Ameryki. Wedle mojej wiedzy jedne były nieprawdziwe, inne były zgoła zaletami, były też naciągane, neutralne czy błahe. A gdy już wszystkie powyższe odsiałem, została mi ogromna lista grzechów jak najbardziej prawdziwych, w większości ciężkich. W sumie – koszmar!
To co, do jasnej cholery, tak mi się w tej Ameryce podoba? – zadałem sobie pytanie. Wygląda na to, że kraj ten wchodzi w okres schyłkowy, a jego miejsce w świecie, a w tym w świecie najnowszej technologii, zajmują Chiny. Ilu zatem Amerykanów porzuca swój upadający kraj, aby zamieszkać w przodujących Chinach, by ubiegać się o tamtejszy odpowiednik green card i aby później dumnie składać przysięgę obywatela Chińskiej Republiki Ludowej? A paru Chińczyków w USA by się znalazło.
Głosowanie nogami stanowi syntetyczny wskaźnik pozycji w rankingu krajów. Polecam muzeum muru berlińskiego w Berlinie.
Ale jesteśmy przy Ameryce, więc powtórzymy za dziesiątkami komentatorów, że Trump zostawia Amerykę dramatycznie podzieloną. Tak jak Polskę pozostawi po sobie Kaczyński. Cztery lata temu napisałem w SO tekst „Przerwa na Trumpa”, zakładając, że to wypadek po pracy. I że instytucje i tryby amerykańskiej demokracji poradzą sobie z tym epizodem. Ale to nie był epizod. Trump mógł nie wygrać wyborów 2016. Dostał o trzy miliony mniej głosów niż Hilary Clinton, ale pomógł mu system wyborczy.
Trudno się opędzić od porównań. Kaczyński też nie zebrał większości głosów. Dwukrotnie wygrywał dzięki systemowi wyborczemu, konkretnie ordynacji D’Hondta. Też mógł nie wygrać. Ale i tu i tam, wybory ostatnich lat pokazują ważną prawidłowość. Odzwierciedlają głęboki cywilizacyjny podział kraju. Tyle tylko, że na różnych poziomach cywilizacji. U nas to klasyczny podział wynikający z wkraczania z zewnątrz nowoczesności do tradycyjnego społeczeństwa. To, co Arnold Toynbee, wybitny historyk XX wieku, wyśledził już starożytnej Judei. My przechodziliśmy to już za Mieszka I i jeszcze parę razy przed PiS. A w USA to już ponowoczesność, skutek rozwoju najnowocześniejszej technologii w warunkach globalizacji i roli rozdającego w tej grze.
No więc mamy te Stany, dramatycznie podzielone. Jak nigdy dotąd? A nie! Po krwawej wojnie secesyjnej, w której zginęło więcej Amerykanów niż we wszystkich innych wojnach w historii USA, podział był bez porównania głębszy i bardziej dramatyczny. Liczne jego skutki są odczuwalne i dziś. Ale z bożą pomocą USA jakoś przeżyły późniejsze półtora stulecia, stając się po drodze państwem numer jeden na świecie.
W roku 2009 moi rozmówcy w Ameryce mówili jakie straty ponieśli w rezultacie wcześniejszego o rok kryzysu. Nikomu nie było lżej od tego, że straszliwą, nieporównywalną katastrofą był wielki kryzys lat 1929 – 1933. Nie tylko skala, ale mechanizmy tych kryzysów był inne. Dlatego mógł się pojawić ten w roku 2008. Z tamtego potrafiono wyciągnąć wnioski. Można przypuszczać, że ten z poprzedniej dekady też może się nie powtórzyć. Co nie znaczy, że nie będzie jeszcze innego. Kolosalnym kosztem, na błędach, ale jednak Ameryka się uczy.
I zmienia się. Na liście najbogatszych świata wciąż jeszcze najwięcej Amerykanów. Nie ma tam jednak nazwisk: Rockefeller, Morgan, Vanderbilt, Carnegie, Stanford. A z czasem zapewne nazwiska; Gates, Buffet, Bezos, Zuckerberg — też zostaną tylko w nazwach fundacji.
Lecz przede wszystkim zmienia się ludność tego kraju. Tworzyli go i charakter nadali mu pierwsi osiedleńcy, WASP, White-Anglo-Saxon-Protestant. To już mniejszość. I przynależność do tej grupy nie jest istotnym wyróżnikiem. W roku 1960 powszechnie zwracał fakt, że prezydentem po raz pierwszy zostaje katolik, Kennedy. Po sześćdziesięciu latach nie zwraca się uwagi na to, że Biden jest też katolikiem. Dwanaście lat temu dość istotnym faktem było to, że prezydentem zostaje nie biały, Obama. Teraz, nie biała, Harris, bez większej sensacji, zostaje wiceprezydentem i prawdopodobnie będzie kandydować na prezydenta za cztery lata.
Wywodzący się z Europy Amerykanie stanowią już tylko 52 procent ludności, a w połowie wieku, jeśli nie wcześniej, będą stanowić mniejszość. Poczynając od Irlandczyków, którzy napłynęli w XIX wieku, każda nowa fala emigracji pojawiała się w dramatycznych okolicznościach i jak dotąd Ameryka odnosiła z tego korzyści. Są przesłanki, by oczekiwać, że tak będzie dalej. A odejście izolacjonisty i ksenofoba Trumpa powinno temu sprzyjać.
A sprawa polska? A sprawa światowa? Na pewno nie będzie się miała gorzej z tego powodu. Jeśli Ameryka w jakimś zakresie postara się wrócić do swojej roli w świecie, to wtedy dopiero będzie great again. I jeśli nawet Boga by miało nie być, to niech jej błogosławi, a i nam przy takiej okazji.
.

Ostatnie artykuły Autora
6 najnowszych
No właśnie Ameryka uczyniła pierwszy krok na drodze ku odbudowie swojej wielkości. O tej wielkości nie świadczą buńczuczne zapowiedzi odchodzącego prezydenta forsującego mur z Meksykiem, ani próba zniszczenia stosunków z Unia Europejską czy uporczywe „mijanie się z prawdą” niemal w kazdej sprawie, czy wreszcie próba zastapienia polityki systemem krótkich wpisów na Twitterze. O wielkości Ameryki świadczy system wyborczy, który mimo iż skontruowany ponad 200 lat temu potrafił poradzić sobie z jednym z najwiekszych wyzwań XXI wieku – populizmem gloryfikującym chamstwo, prostactwo, oszołomstwo i niekompetnecję, którze rzekomo miały przywrócić wielkość temu mocarstwu, a które go osłabiały. .
*
Wielkości nie sluży także w USA podobnie jak w Polsce nieustanne konfliktowanie własnego społeczeństwa nazywane przez przychylnych komentatorów „zarządzaniem konfliktami”, będącego de facto pieniactwem i awanturnictwem wynikacym z ułomności charakterologicznych i patologiczną niezdolnością do dialogu. Wszysko wskazuje na to, że urzędujący prezydent, podobnie jak nasz kieszonkowy satrapa, nie umie przegrywać. To co pokazuje i zapowiada prowadzi być może do konieczności odspawania go od fotela siłą. Pozostaje mieć nadzieje, ze jego rodzina i szerzej partia republikańska dysponuja silniejszym poczuciem realizmu oraz instynktem samozachowaczym, i nie dopuszczą do błazeńskiego skandalu.
*
Joe Biden, na co wskazują fakty, został wybrany na 46 prezydenta USA. Zewsząd płyną gratulacje. Przyłączył się do nich Andrzej Duda. Jednakże w swoich gratulacjach, nie tylko nie okazał entuzjazmu, nie tylko niegrzecznie pominął Kamalę Harris, która została Wiceprezydentem a której wkład w zwycieską kampanię wyborczą był olbrzymi, ale jeszcze „uzależnił” wybór Joe Bidena od nieistniejącej nominacji Kolegium Elektorskiego. Sami osądźmy czy to zachowanie działa na koryść Polski, czy raczej rację ma wkurzony pisarz Jakub Żulczyk, który ostro skomentował, tę dość skrajną impertynencję. Por.: https://www.onet.pl/kultura/onetkultura/jakub-zulczyk-wysmiewa-komentarz-prezydenta-po-wygranej-joego-bidena/66gffzb,681c1dfa
WArto sprawdzić także: https://www.facebook.com/jakub.zulczyk
Cóż dodać, znowu Stany uczą demokracji, oby konsekwentnie do końca procesu wyboru. Proszę nie zapominać, że Prezydent Trump ma prawo do takiego postępowania. Mógłby także czuć się zobowiązany wobec swoich wyborców a odpowiedź czy tak jest rzeczywiście należy jedynie do opinii.
Wiele osób przypomina mi teraz żabę pchającą łódkę z okrzykiem triumfu: płyniemy ! , cóż dodać.
Podzielę się jak to wyglada od podszewki, skoro mieszkam w Stanach i ostatnie trzy miesiące wziąłem udział w akcji Demokratów „Back to Blue Pennsylvania” (Blue jest kolorem Demokratów, którzy przegrali w ubiegłych wyborach w Pensylwanii i spędzałem trzy dni w tygodniu na tekstowaniu do odbiorców w Pensylwanii aby wspierać Bidena i Demokratów. Zajmowało mi to wiele czasu, nie tylko po pięć godzin w środy, soboty i niedziele, ale także potem odpowiadając w następne dni na odzewy tych, którzy odpowiadali na te teksty. Głównym celem tekstowania było informowanie wyborców jak głosować wcześniej, gdzie i kiedy itp. oddając głosy pocztą lub osobiście przed datą wyborów. Demokratom chodziło o uniknięcie przez wyborców stania w kolejkach w warunkach pandemii Covid-19. Przy okazji wypełniało się kwestionariusz czy to wyborcy Demokratów, Republikanów czy innych formacji, kiedy i jak chcą głosować (generalnie tylko statystyczne dane). Każdorazowo wysyłałem do 3 tysięcy tekstów.
Nigdy w życiu nie myślałem, że będę spamował! Ale tym razem zrobiłem wyjątek ten jeden raz bo Pennsylvania była jednym z kluczowych stanów dla obydwu kandydatów. Biden miał mieć miażdżącą przewagę w tych wyborach… wygrał, ale są podstawy do przeliczania głosów w Georgii czy Arozonie, gdzie różnica głosów oddanych na obydwu kandydatów różni się poniżej statutowej granicy 0.6%. Nadal w kilku stanach trwa liczenie głosów.
Natomiast Trump praktycznie zaskarża wszystkie stany, w których przegrał. On zapowiadał od początku że nie uzna wyborów opartych na głosach wysyłanych pocztą. Zatem nie ma tu niespodzianki. Niespodzianką jest natomiast poparcie nieuzasadnionych roszczeń i oskarżeń o oszustwa wyborcze Trumpa przez senatorów i liderów Partii Republikańskiej. Z wyjątkiem kilku senatorów z centrum, jak Mit Romney, były gubernator John Kasich, były republikański sekretarz stanu Colin Powell i inni, w tym były szef działu informacji W Białym Domu, Anthony Scaramucci, który wyleciał po dwóch tygodniach za nazwanie Trumpa wariatem („crazy”). W tym tygodniu Trump zwalnia najważniejszych szefów służb specjalnych i militarnych w Pentagonie, otaczając się podległymi sobie osobnikami. Jak to się skończy dalej, trudno powiedzieć. Następne miesiące będą kulminacją wariactw tego osobnika.
Trump gra bardzo niebezpieczną kartą. Przy całym swoim prymitywizmie, to sprytny populista, który ma poparcie sporej części białych republikanów, ale także męskich przedstawicieli mniejszości etnicznych afroamerykanów i latynosów, którzy kupują „macho styl” Trumpa. Trum natomiast oparł swoją kampanię na dyskredytowaniu pandemii i jej skutków. Jeśli zacznie nawoływać uzbrojonych białych rasistów do obrony jego pozycji, może stać się niebezpiecznie, jeśli wyciągnie ludzi na ulice amerykańskich miast. Oby to się nie stało…
Joe Biden ogłosił w ub tygodniu zwycięstwo a miliony jego wyborców wyległo fetować go na ulice i przed Białym Domem widać było transparenty skierowane do Trumpa z jego sakramentalnym zwrotem z jego TV show Apprentice: „You’re Fired” ( Jesteś zwolniony). W tym czasie na tubie Republikanów i bezpośrednio Trumpa, Fox News występowali młodzi dziennikarze potwierdzający zwycięsteo Joe Bidena i Kamaly Harris.
Idylla trwała krótko. Już wieczorem Fox News wróciło do anty demokratycznej mantry, popierając roszczenia Trumpa i ośmieszając niebezpieczeństwa spowodowane przez wirusa. Mówią bardzo jasno: kapitalizm nie znosi żadnych ograniczeń, nie ma szansy na ponowne zamykanie kraju, szpitale są już przygotowane i nie ma obaw na jakiekolwiek problemy ze służbą zdrowia w czasie następnuch fal zachorowań, tym bardziej że już jest szczepionka. Głosy oddane przez służby militarne przebywające w Stanach i za granicami jakaś idiotka zgłosiła jako przykład oszustw wyborczych, teraz badanych przez służby specjalne, ponieważ tradycyjnie służby wojskowe podają zamiast stanu zamieszkania kody swoich jednostek. To wszystko się dzieje w czasie, gdy w tradycyjnie republikańskim stanie Teksas zanotowano dziś najwięcej w historii Stanów – milionowe zachorowanie na Covid-19! Kalifornia i Floryda depczą Teksasowi po piętach. Do niedawna przodujący stan Nowy Jork, gdzie nadal obowiązują ograniczenia (ja od Marca pracuję z domu) dla firmy w NYC, całkowita liczba zachorowań jest nadal poniżej 550 tyś przypadków, choć w tym stanie jak w Pensylwanii, New Jersey i w pobliskich stanach Nowej Anglii mamy stały wzrost przypadków od jesieni.
Jak by na to wszystko nie patrzeć, brzmi to na pewno znajomo dla Polaków w kraju… głupota i hucpa ma podobną twarz wszędzie…
Jeszcze się chyba zapowiada obrona Pensylwanii – w sensie prawnym, aby uznać w terminie wynik i powołać demokratycznych elektorów.
Obrona PA w sensie prawnym? Przewaga Bidena po przeliczeniu 99% głosów jest większa, niż granica automatycznego ponownego przeliczania głosów. Biden wygrywa z Trumpem z większą przewagą, niż Trump wygrał z Hilary Clinton, która miała przewagę w popular votes. Trump ma 11 dni na przedstawienie dowodów, których nie znajdzie. Jak twierdzą nawet niektórzy Republikanie, pewnie chce przegrać drugi raz…
Taka była wydaje mi się hipoteza przestawiona w felietonie Fareeda Zakarii: próbować wyciągnąć coś z rękawa na tyle umiejętnie, żeby przekroczyć termin certyfikacji i wtedy poprzez nieuznanie stanowego popular vote prowadzić do innego wyboru elektorów bądź powołania dwóch różniących się zespołów elektorskich, przez gubernatora i sąd stanowy. Czego w tym przypadku nie rozumiem to, że wprawdzie przewodniczący stanowego sądu najwyższego Pensylwanii jest republikaninem lecz zespół sędziowski ma pięć do dwóch dla demokratów. W każdym razie w takiej sytuacji dwie izby Kongresu niezależnie podejmowałyby decyzję, który skład elektorski akceptować. Lecz nowego Kongresu zaprzysiężonego na początku stycznia. Jeżeli podjęłyby decyzje sprzeczne przewodniczący Senatu, wiceprezydent, mógłby próbować w ogóle odrzucić zespół elektorski takiego stanu, i wtedy już nie wiadomo czy dalej wymagana większość głosów to byłoby 270 czy wobec np. Pensylwanii 260. Tego jeszcze nie grali lecz precedens przedstawiania przez stan własnych elektorów przed zakończeniem przeliczania głosów miał praktycznie miejsce w 2000 na Florydzie (równolegle Sąd Najwyższy zawiesił przeliczanie niedodziurkowanych kartek a Gore uznał wynik), w 1876 trzy stany przedstawiły po dwa zespoły elektorskie w wyborach. Jedenaście lat później powstał Electoral Count Act uwzględniający sposób ogarnięcia takiego przypadku.
Myślę, że nawet bez Pensylwanii Biden ma już prezydenturę w kieszeni po zwycięstwie w Arizonie. W Pensylwanii Trump nie ma zresztą już szans wygrać. Dotąd Nevada była najsilniejszym ośrodkiem Republikanów. W ostatnich 7 dekadach tylko Clinton wygrał raz Arizonę. Zmiany demograficzne w Maricopa County, więcej Latynosów i wsparcie ze strony umiarkowanych Republikanów jako wynik chamskiego traktowania przez Trumpa bohatera Ameryki, senatora z Arizony, Johna McCain, który spędził w „Hanoi Hilton” ponad pięć lat jako więzień wojenny. Naraził się Trumpowi tym, że głosował przeciwko rozwiązaniu Obamacare. Trump grzmiał potem i nawet po śmierci senatora, że McCain wcale nie jest amerykańskim bohaterem, „bo dał się złapać”!
Obamacare jest fatalna, ponieważ Republikanie zrobili wszystko, aby ją okroić i zniszczyć wtedy, gdy ją tworzono za, czasów prezydentury Obamy. Jednak dzięki niej, miliony najbiedniejszych Amerykanów mają opiekę zdrowotną, której przedtem byli pozbawieni, bo nie było ich stać na to. Dla średniej klasy jest to bezwartościowe, bo za drogie! Jednak skoro nie ma nic lepszego, nie ma co niszczyć tego ubezpieczenia dla najuboższych. Trump to wściekły rasista, który demolował wszystko, co zostało po prezydenturze Obamy.
Zatem nie podniecajmy się elektorami, przeliczeniami, które niczego już nie zmienią. W końcu przyszłego tygodnia będą już znane wyniki przeliczeń i ostateczne dane. Król Teump jest nagi. Inwestuje teraz w media, zobaczymy zapewne w niedługo Trump TV. On lubi błyszczeć, i na pewno znajdzie posłuch wśród skrajnej prawicy, głodnej pocieszenia po przegranych wyborach. Fox News podpadł Trumpowi w tym tygodniu, jak jeden z dziennikarzy stacji przerwał transmisję z kolejnej kłamliwej kłamliwej tyrady prezydenta na temat „oszukanych wyborów”. Nie mniej jastrzębie w Fox News tacy jak Sean Hannity, Laura Ingraham czy Brian Stelter będą nadal szerzyć desinformacje i wspierać kłamstwa Trumpa ku pokrzepieniu serc przegranej skrajnej prawicy.
Wyjaśniłem o czym przeczytałem i poprzednio napisałem w skrócie, akurat ten tekst nie zawiera mojej opinii.
Farid Zakaria to jeden z moich ulubionych dziennikarzy. Jego godzinny program „Global Public Square” celebruję w czasie lub po niedzielnym śniadaniu. Częstym gościem u niego bywa niemniej ciekawa Ann Applebaum. Kiedy są razem, to już Prawdziwa uczta!
Przez omyłkę cytowałem Nevadę, myśląc o Arizonie. Nevada to też wielka zdobycz Demokratów. Do niedawna ostoja Republikanów, w tych wyborach Demokraci wzięli tam wszystko do zdobycia. Podobnie jak republikański wał na północnym wschodzie, gdzie udało się im wyrwać z rąk Republikanów Pensylwanię, Michigan i Wisconsin! To trzeba docenić!
Wyniki podawane juz prawie oficjalnie w Polsce to 306 dla Bidena i 232 dla Trumpa. Czy one są już ostateczne czy może cos jeszcze się zmieni?
To praktycznie wyniki, bo choć prawie wszystkie stany wciąż liczą, ale zostało tylko 1-2% głosów do policzenia. Stąd wynik ostateczny nie powinien już ulec zmianie. Trwa wtórne i do tego ręczne przeliczanie w Georgii, (od tego przeliczania zależy los większości w Senacie!), Pennsylvanii, chyba będzie przeliczanie w Arizonie, bo tam chyba była różnica poniżej 0,6%. Ale nie jestem pewien. Do końca tygodnia to musi być skończone, jeśli dobrze pamiętam, włącznie z protestami Trumpa, które są odrzucane jako bezzasadne. Np w niektórych hrabstwach Pennsylvanii ludzie nie podawali swoich adresów na zewnętrznej kopercie, co Trump zaskarżył. Sędziowie odrzucili sześć takich zaskarżeń, ponieważ instrukcja wysyłania mail in ballots nie wymagała podawania adresu wysyłającego na zewnętrznej kopercie.
Taka piękna Ameryka a problemy wcale nie mniejsze jak w naszej Polsce, niestety… Na szczęście zwycięstwo Bidena zapowiada powrót na główna ściezke cywilizacji.
Na tym polega demokracja. Jest bałaganiarska, bo wymaga wypracowania konsensusu. A to trudna sztuka. Jeśli chcemy mieć „porządek” to głosujemy na Kaczyńskiego czy na Trumpa…
Ja nie narzekam, Cieszę się, że wygrał Biden i zastanawiam sie nad siłą kretynizmu, bo tak należy traktowac populizm. Współczesny świat dostarcza kretynom narzędzi do tego aby próbowali wygrywać z ludźmi rozumnymi. To chyba problem nad którym swiat ludzi ropzumnych powinien mocno sie pochylic i spórbowac odwrócić fatalne trendy.
Też się cieszę z Bidena, choć potrzebny nam młodszy prezydent. Ale lepszego kandydata nie było. Świat cierpi, sól ekonomii – małe biznesy padają z powodu pandemii. Nic dziwnego, że ludzie szukają dróg na skróty… to wykorzystują zawsze populiści. Będzie iskrzyć jeszcze długo!