14.01.2021
Mój ulubiony komentator z National Catholic Reporter Thomas Reese zaproponował ciekawy eksperyment medialny. Wraz z przejęciem władzy przez Joe Bidena powinniśmy przestać rozmawiać, pisać i zajmować się Donaldem Trumpem, który stał się obsesją mediów od chwili, gdy w 2015 roku zgłosił zamiar kandydowania na najwyższy urząd w USA. Moim zdaniem to znakomity pomysł. Nie ma bowiem większej kary dla narcyza niż skazanie go na niepamięć.
Damnatio memoriae to wypróbowany sposób usuwania z pamięci zbiorowej traumatycznych doświadczeń. Zaczęli do stosować już Egipcjanie: w sposób dosłowny skazali na niepamięć heretyckiego faraona Achnatona, który ośmielił się wprowadzić monoteizm, usuwając głęboko zakorzeniony w w kulturze faraonów politeizm.
W przypadku Trumpa chodzi o coś zupełnie innego. To człowiek, który wchodząc do polityki uczynił z niej kiepski spektakl ze sobą w roli głównej, a głównym przymiotem głównego bohatera tej groteski było kłamstwo odmieniane przez wszystkie przypadki. Skazanie go na niepamięć tak naprawdę oznacza obronę elementarnej funkcji międzyludzkiego porozumienia opartego na prawdzie.
Swój felieton Reese zatytułował niemal jak program na najbliższe miesiące „Nie oskarżaj Trumpa. Unikaj go”, co wydaje mi się to rozsądną strategią. Reese łączy refleksję medioznawczą, teologiczną z praktycznymi wskazówkami, z których najbardziej spodobała mi się ta mówiąca, że ktoś, kto przy obiedzie zaczyna rozmowę o Trumpie powinien być pozbawiony deseru i o konieczności zmiany kanału informacyjnego, jeśli pojawi się jakakolwiek wzmianka o Trumpie. Stawką jest jednak rzecz znacznie poważniejsza – zdrowie i przyszłość amerykańskiej demokracji.
Zacznijmy więc od stwierdzenia faktu, który dotyczy chyba nie tylko USA. Pisze Reese:
Trump stał się narodową obsesją, odkąd zaczął kandydować na prezydenta w 2015 roku. Zużywa cały tlen znajdujący się w pomieszczeniu. Każda rozmowa w końcu zwraca się do niego. W kraju jest niewiele stref wolnych od Trumpa, nawet w niedzielnych nabożeństwach kościelnych.
Następnie wskazuje, że ta obsesja obejmuje zarówno zwolenników, jak i przeciwników Trumpa:
Trump jest obsesją swoich zwolenników, którzy myślą, że jest darem Boga dla kraju. Będzie nas chronił przed socjalistami, ateistami i świeckimi. Jest obrońcą wolności religijnej i życia nienarodzonego. Jest pomazańcem Bożym, który podobnie jak Cyrus użyje swojej mocy do ochrony ludu Bożego. Jego wsparcie dla Izraela pomoże przynieść drugie przyjście Chrystusa.
Trump jest obsesją swoich przeciwników, którzy postrzegają go jako zagrożenie dla fundamentów republiki. Jest narcystycznym despotą, który nadużywa swojego urzędu, aby zachować władzę. Nie dba o imigrantów, uchodźców ani biednych. Jest albo kompulsywnym kłamcą, albo ma urojenia. Jest seryjnym znęcającym się nad kobietami i oszukuje swoje podatki. Jest marionetką Putina i interesuje się narodem i jego partią. On jest Antychrystem.
No więc może rzeczywiście czas najwyższy, by przestać się nim zajmować?
Mam nadzieję, że niebawem będę mógł sformułować podobny program dotyczący Kaczyńskiego i jego — pożal się boże — premiera i ministrów: Nie oskarżaj, zajmij się czymś o wiele bardziej pożytecznym dla ciebie, twoich najbliższych i dla całego kraju.
Trump jest skutkiem, a nie przyczyną. Jeśli jest to wezwanie do odwrócenia się od rozmowy nad przyczynami, to ja się przyłączam do tych, którzy się z tym nie zgadzają.
Broń Boże, nad przyczynami debatujmy, ale nie koncentrujmy sie nad jednym ze skutków, który właśnie popadł w depresję z powodu braku zainteresowania… i oto chodzi. Choć oczywiście nie podejrzewam by Trump czytywał SO, to chodzi mi o przejście do porządku dziennego na tym skutkiem, ktorego z każdą godziną będzie ubywać.
Także jestem zdania, że przyczyny powinny być obszarem szerokiej refleksji i dyskusji społecznej. Samego Trumpa będzie w tych dyskusjach w sposób naturalny coraz mniej. Ideałem byłaby zmowa milczenia na jego temat, choc nie wydaje sie ona możliwa.
Myślę, że w Polsce wezwanie p. Profesora już działa, zwłaszcza po prawej stronie mediόw (i profesjonalnych, i społecznościowych). Prawicowi publicyści zamilkli, bo wstydzą się swojej niedawnej klakierskiej twόrczości, a tym samym nie dają lewicowym oponentom “paliwa” podtrzymującego zainteresowanie ich skompromitowanym idolem. Bezapelacyjnie mądremu apelowi Thomasa Reese nie wrόżyłabym jednak podobnego rezultatu w Ameryce. Po pierwsze, sam Donald Trump na pewno nie da o sobie zapomnieć, a jest mistrzem autoreklamy. Po drugie, nie pozwolą o nim zapomnieć rozliczni biografowie, począwszy od bratanicy, psychoterapeutki Mary Trump, ktόra już zapowiedziała kolejne (bardzo krytyczne) książki na temat narcystycznego stryja. No i oczywiście – filmowcy. Idę o zakład, że już gotowe są scenariusze filmόw i seriali o burzliwym życiu i karierze politycznego ignoranta, ktόry został uwielbianym (przez połowę obywateli) prezydentem. Zainteresowanie tak barwną postacią, jaką jest amerykański Nikodem Dyzma, na pewno długo jeszcze nie minie.
Jest “dwóch” Trumpów. Jeden okropny gangster polityczny i egomaniak a drugi to polityk z trafnym programem, który chcial wyprowadzić USA z postepujacej latynizacji i zanikania klasy śedniej w wyniku przeniesienia 70,000 farbryk do Chin i bycia policjantem świata. Jesteśmy świadkami jak system amerykanski upadł po to by Biden wygrał wybory. Praworzadności nie ma. Jest wielkie klamstwo podobne do tego, że “Polacy rozpoczęłi II WŚ w Gliwicach” albo, że Niemcy są winni Katynia. Powiększyła się różnica ZŁA nad DOBREM, które teraz przegrało. Rzym III upadł i weszliśmy w Ciemne Wieki tak jak po upadku Rzymu I, które trwały 1000 lat do czasu Renesansu, czyli Odrodzenia. Problemem jest to czy Rzym III się podniesie a za nim Zachodnia cywilizacja, ktora przegrywa z Globalna cywilizacją a pośrednio z Chińską?
Rzeczywiście ze zdziwieniem oglądam amerykańskie wiadomości, widać, że zaszedł Trump za skórę ale… dziwnie się tego słucha, jak dla mnie jakby lekki Orwell: czy pana to przekonuje? / ależ tak, teraz mnie przekonuje / uprzejmie dziękuję za rozmowę.
Jutro w BBC Hard Talk jeszcze powtarzany wywiad Stephena Sackura z Alanem Dershowitzem, słuchałem dzisiaj zakończenia – rozsądnie na tle.
Na wszelki wypadek już dawno napisałem nekrolog Kaczyńskiego. Cytuję: Niech będzie zapomniany. Im szybciej, tym lepiej.
Z tym zapominaniem to nie taka prosta sprawa. W roku 356 p.n.e. na wieczne zapomnienie został skazany niejaki Herostrates…