natan gurfinkiel: dyplomatoły2 min czytania

13.03.2021

gdy ostatnimi czasy obserwuję polską scenę polityczną, czuje się coraz bardziej jak chorąży na etacie konia. w zamierzchłej przeszłości bylem bowiem studentem szkolonym wojskowo i jeden z moich kolegów miał aferę miłosną z sekretarką dowódcy studium wojskowego. dzięki temu mieliśmy wgląd  w to, o czym obofice (obywatele oficerowie) mówią na naradach.

pewnego dnia zwierzchnik naszych dowódców, ppłk. P-k wystąpił z mową:

musimy rozwiązać sprawę chorążego mosia. jest on dobrym i bardzo nam potrzebnym oficerem, ale nie ma dla niego etatu i załatwianie sprawy może zająć długie miesiące, bo, między nami mówiąc, w ministerstwie panuje dość duża biurokracja.

ale! – mamy niewykorzystany etat konia i koszt jego utrzymania w zupełności pokryłby pobory chorążego. proponuje wiec wystąpić z wnioskiem o tymczasowe zatrudnienie wzmiankowanego oficera na etacie konia.

projekt reformy służby zagranicznej, który jest teraz na warsztacie legislacyjnym rządu bardzo mi przypomina czasy studium wojskowego, przyszli dyplomaci z ambasadorami włącznie nie muszą znać języka w kraju, do którego będą wysyłani, ani legitymować się jakimś specyficznym wykształceniem. wystarczy, że będą pracowici i posłuszni jak koń, na którego etacie chciano zatrudnić chorążego.

jednej tylko rzeczy przyszli dyplomaci nie powinni robić – jak przypuszczam.

na zajęciach z wojskowości cytowano nam regulamin dla dowódców plutonu. najważniejsza była instrukcja: po otrzymaniu rozkazu do natarcia (obrony) przeprowadza on pracę myślową.

wymagania dla dyplomatów nie będą aż tak trudne. wystarczy przyjęcie postawy na baczność i donośne zawołanie: tak jest, panie ministrze!


natan gurfinkiel

dziennikarz


Polski i duński dziennikarz: publicysta i radiowiec.
Stały felietonista “Studia Opinii”.
Mieszka w Kopenhadze.

 

2 komentarze

  1. Andrzej Koraszewski 15.03.2021
  2. slawek 16.03.2021