11.05.2021
Według wielu teologów katolickich – tak
22 lutego 2021 roku Kongregacja Nauki Wiary opublikowała krótki dokument, w którym negatywnie odpowiada na pytania czy w świetle doktryny katolickiej ksiądz może, czy nie może błogosławić związków homoseksualnych. Odpowiada, że to nie jest możliwe i swoje stanowisko uzasadnia biblijnie i dotychczasowym nauczaniem. Dokument można znaleźć na stronie Kongregacji w różnych językach, podaję link do wersji polskiej:
Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci (22 lutego 2021 r.)
Na przedłożoną wątpliwość: Czy Kościół ma władzę udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci? odpowiedź brzmi: Negatywnie. Nota wyjaśniająca W niektórych obszarach kościelnych rozpowszechniają się projekty i propozycje błogosławieństw dla związków osób tej samej płci.
Dokument wzbudził uzasadnione wątpliwości – a nawet oburzenie – również w kręgach katolickich; właściwie na całym świecie. No – może poza Polską, gdzie dokumenty watykańskie są ciągle traktowane w myśl zasady Roma locuta causa finita. Jednak ta zasada już dawno przestała obowiązywać na wielu wydziałach teologicznych, gdzie stanowisko watykańskich urzędów odnotowuje się zwykle jako dogodny pretekst do dyskusji.
Tak się stało właśnie ze wspomnianym dokumentem. Najbardziej kompleksowej odpowiedzi udzielił Instytut Wijngaardsa poświęcony badaniom katolickim, do którego mam przyjemność należeć. Idąc w ślady Watykanu Instytut Wijngaardsa swoją akademicką odpowiedź opublikował również w wielu językach, dla chętnych podaję link do wersji polskiej:
Tytuł tekstu Instytutu Wijngaardsa brzmi: „Deklaracja akademicka w sprawie etyki wolnych i wiernych związków osób tej samej płci” i w odróżnieniu od zdawkowego tekstu watykańskiego jest on obszerny i solidnie udokumentowany. Wskazuje też na ewidentne sprzeczności w doktrynie katolickiej i brak jej zakorzenienia w solidnych i krytycznych badaniach biblijnych. W skład komitetu redakcyjnego wchodzą znani teologowie i teolożki reprezentujący środowiska akademickie na całym świecie. To samo trzeba powiedzieć o sygnatariuszach i sygnatariuszkach.
Być może jesteśmy świadkami początku rzetelnej debaty w ramach teologii katolickiej, w której oskarżonym nie jest indywidualny teolog, ale watykański urząd Kongregacji Nauki Wiary. Teologowie nie dysponują sankcjami, którymi do tej pory tak hojnie szafował Watykan. Ich bronią jest krytyczna myśl i zdrowy rozsądek.
Czy zwyciężą, czas pokaże.
Czy Kongregacja Nauki Wiary się myli?
Myli się twierdząc, ze może nauczać. Zresztą właściwszymi słowami byłyby „pouczać” albo „dyktować”. Otóż ja nie rozumiem, dlaczego iluś tam facetów, ubranych jak pajace, rości sobie pretensje do pouczania. A jeszcze bardziej nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek traktuje ich poważnie. Tu nie ma nic poważnego, z czym warto by dyskutować. No, gdyby zalecali chodzenie na rekach albo tyłem do przodu, to byłby jakiś temat do dyskusji. Ale co komu wolno „błogosławić” albo nie „błogosławić”? A kogo może obchodzić jakieś błogosławienie? Jeśli kogoś obchodzi, to ten ktoś powinien się zastanowić sam nad sobą, a nie nad zbieraniną pouczających pajaców. (Wiem, ze upraszczam. Ale wolę upraszczać, niż komplikować.)
Sprawa dla katolicyzmu jest bezprecedensowa. Do tej pory KNW dysycyplinowała teologów teraz to oni się skrzyknęli i zaatakowali KNW. Pytanie po której stronie stanie Franciszek. Z urzędu poprze zapewne KNW, ale tak naprawdę to teologowie dają podstawy do jego nauczania. Więc jest w kropce.
No właśnie. Skoro wg KNW katolicka Tradycja kończy się na św.Tomaszu z
Akwinu, to teologia jako dyscyplina akademicka byłaby w zasadzie zbędna,
w najlepszym razie zredukowana do apologetyki w ramach tak rozumianej tradycji.
No i tak to ja odbieram. Jak się czyta np lektury katolickie posiadające imprimatur z końca 19 wieku to wszystko ostatecznie opiera się na argumencie z autorytetu. Albo przyjmujesz objawiane nauczenie w sposób całkowity albo odrzucasz i tym samym z automatu zostajesz wykluczony. Wrażenie osobiste chodzenie w przymałych butach. Wszystko pozostałe jawi się jako ferment podmywający ortodoksje.
Katolicyzm był i jest oparty na autorytaryzmie, hierarchii i bezwzględnym posłuszeństwie. Niektórym się to podoba, niektórym nie. Jeżeli ktoś ma zamiar jawnie podważać jasno wyrażone nauczanie Kościoła katolickiego to czy nie powinien najpierw odciąć się od członkostwa w tej organizacji i krytykować jakieś stanowisko kościelne (że np niebiblijne) oficjalnie z pozycji zewnętrznych?
Katolicyzm był i jest oparty na autorytaryzmie, hierarchii i bezwzględnym posłuszeństwie
Doktryna na pewno tak, ale praktyka na pewno nie. W praktyce Kościół Powszechny jest dosyć luźną federacją kościołów lokalnych, które realizują swoje lokalne interesy w dosyć luźnym powiązaniu z centralą. Każdy kościół lokalnie robi to, na co mu pozwalają lokalne warunki. Polski Kościół dąży do lokalnej władzy absolutnej w kraju, bo może. Albo uważa, ze może. Inne kościoły nie mają takich dążeń, które byłyby lokalnie nierealne. Ale mają inne, na ogol równie obrzydliwe. Na przykład, amerykański Kościół podważa mandat prezydenta, skądinąd katolika, bo jego lokalne interesy były lepiej obsłużone przez poprzednika, zresztą łajdaka. Niektórzy amerykańscy biskupi stawiają na powrót łajdaka do Białego Domu. Inni biskupi raczej w to nie wierzą. Stad się biorą różnice opisane w innym artykule Profesora Obirka. Niektóre różnice mogą być motywowane przekonaniami i osobistą uczciwością, ale ja bym nie przeceniał takich motywacji. Ważniejsze są jednak interesy. Jeśli idzie o ten Urząd Kontroli Zbrodnio Myśli, czy jak tam się nazywa ta neo-inkwizycja, to jej głos jest głównie wyrazem osobistych frustracji funkcjonariuszy, którzy wiedzą, ze niewiele mogą narzucić lokalnym kościołom. A już nic nie mogą narzucić tak zwanym wiernym. Ale próbują. Inaczej nie mieliby racji istnienia i pobierania zarobków w zamian za pieprzenie.
Tylko, że Kościół katolicki posiada pewien bardzo specyficzny mechanizm mianowicie Urząd Nauczycielski, mechanizm raczej nie spotykany w innych religiach, mógłbym przyrównać trochę do Ciała Kierowniczego u Świadków. A więc istnieje jeden Urząd, a poszczególne episkopaty różnią się między sobą stopniem odstępstwa od niego, być może niektóre (progresywistyczne) w świetle doktryny są w stanie już schizmy lub apostazji. Od Rzymu wymagałoby się więc w imię konsekwekncji oficjalnego potwierdzenia odłączenia się, tylko że spowodowałoby to ubycie miliardów wpływów i utraty dziesiątek albo i setek milionów dusz.
Rozróżnienie na teorie i praktykę jest zasadne pewne novum związane jest z tym ze to indywidualni teologowie deklarują prawo do kontroli teorii co do tej pory było w gestii Watykanu.
To jest tylko jeden przykład z jednej dziedziny. Pana Profesora to szokuje, bo Pan jest zainteresowany teorią. Ale przecież gołym okiem widać, ze niesubordynacja jest powszechna. Taki Rydzyk albo Jędraszewski. Albo ignorowanie zaleceń w sprawie pedofilii, zresztą nieśmiałych. Albo śmiałych inaczej. Mi się wydaje, ze Watykan na ogol bawi się w grę „My wami rządzimy, a wy się nas boicie. Ale poza tym, robta, co chceta, byle to wyglądało”. Ale kto chce, ten się może postawić. Przecież tam mało kto w cokolwiek wierzy.
Obawiam się, że szanowny się myli. Zarówno Jędraszewski jak i Rydzyk nie podważają hierarchii i sobie klawo funkcjonują. Problem w KK zaczyna się wtedy kiedy pasterz zaczyna podważać autorytet hierarchii, np. Charamsa z lewa czy Natanek z prawa, wtedy bez względu na poglądy należy usunąć.
Przyznać trzeba że w Kongregacji Doktryny i Wiary pracują miłośnicy jakichś fantazyjnych barokowych iluzji. Poza dyskusją teologiczną, biblijną i akademicką jest też warstwa obyczajowa i tzw zwykłe życie które akademicy nie powinni lekceważyć. Pytanie jakie powinni sobie zadać w KDW jest takie jakim dysponują autorytetem oprócz czysto formalnego? Czy oni tak na serio? W 2017 roku żandarmeria przeszukała biura tej Kongregacji i znalazła kokainę a jej wysoki sekretarz przyznał że używał jej podczas gejowskich orgii. Z kolei jej były prefekt z czasów Benedykta XVI został aresztowany w gejowskiej dzielnicy w towarzystwie księży za sprawy obyczajowe. W Polsce bardziej jest pamiętany Krzysztof Charamsa który się wyoutował. Przypominanie tego jest tylko na pozór prostackie to opis niesamowitej fasadowości centralnych urzędów kk. Należałoby ich spytać czy po książce Frederica Martela nie wstydzą się ogłaszać takie dokumentu. Ogłaszają swoje stanowisko komu? Społeczeństwu informacyjnemu ? Franciszek miał rację kiedy mówił do biskupów że ludzie się z nich śmieją. W rzeczywistości zapewne tak jest jak powiedział pewien wykładowca z Uniwersytetu A. Mickiewicza że temat homoseksualizmu to temat na całe tysiąclecie.
Dla kogo ogłaszają? Dla wyznawców. Zadeklarowanych katolików z przekonania (którzy w każdym społeczeństwie stanowią znaczną mniejszość). Takich naprawdę wierzących prawdziwków gotowych do osobistych wyrzeczeń by spełnić religijne nakazy i zakazy. Jak spojrzeć na katolicyzm (chociaż w różnym stopniu może to dotyczyć innych religii także) to w samym centrum są właśnie silnie wierzący praktykujący z wewnętrznego przekonania, zawodowi apologeci, żarliwi katecheci. Jak takie okręgi na wodzie gdy się rzuci kamień, im dalej od centrum tym większe odstępstwa i luźniejsza dyscyplina, aż na samym końcu najliczniejsza grupa, kulturowi katolicy z przyzwyczajenia, którzy może w ogóle nie wiedzą co to są jakieś kongregacje i nigdy nie mieli KKK w ręku. Na tych ostatnich najsilniej oddziałuje uśmiechnięty papież z przekazem przez media głównego nurtu, na tych pierwszych natomiast właśnie oficjalne dokumenty kościelne, w których dodatkowo będą tropić czy aby je przyjąć nie ma w nich odstępstwa od poprzedniego nauczania wyrażonego w Tradycji. Myślę, że ten mechanizm działa podobnie do grawitacji i całość się trzyma właśnie dzięki zdeterminowanemu środkowi.
Zapewne tak, ogłaszają to dla „zatwardziałych katoli” być może w nich pokładają nadzieję a przede wszystkim w tym że ta grupa będzie dalej żyć w bańce informacyjnej. Ostatnio o takiej „bańce” było głośno po tym najeździe zwolenników Trumpa na Kapitol. Komentatorzy zwracali uwagę że ta grupa fanatyków ma swój własny medialny świat. Na pewno też nie można wykluczyć że tą deklaracją w Kongregacji chcą się okazać jako ultrasi konserwatywni z wiadomego sobie powodu. Parafrazując pewnego rzymskiego badacza literatury przywołanego w „Sodomie” Martela może to być kolejna odsłona walki Kongregacji Doktryny i Wiary z gejami która jest w rzeczywistości walką gejów z gejami. Wczuwając się w kogoś wierzącego i krytycznego można odnieść wrażenie że taka deklaracja uwłacza wręcz godności człowieka w jego zdolności do rozeznawania i zauważania niespójności. Bo jak to parom homoseksualnym nie wolno błogosławić a wolno homoseksualnemu biskupowi blogoslawić zgromadzenie wiernych? Benedykt XVI wydał instrukcje by do seminariów nie przyjmować gejów a co z tymi gejami którzy od lat są kardynałami i brali udział w nie jednym konklawe? Wielu wierzących tą niespójność pewnie zauważa ale na razie jeszcze milczą. Uwłacza to ich zmysłowi rozeznania nie było to poprzedzone wyrażoną na zewnątrz jakąś autorefleksją Kongregacji oraz przepraszam za wyrażenie nad „kondycją ludzką”. Zamiast tego było przemilczenie tematu powszechnego homoseksualizmu wśród duchowieństwa oraz kurii rzymskiej i odpicowanie monumentalnej barokowej fasady hipokryzji. Ogłosi się coś takiego a potem wyjdzie na pl. św Piotra śpiewając Tu es Petrus potem Agnus Dei zanucą pregiamo i w ich mniemaniu zadanie spełnione ofiara też a teraz błogosławieństwo i teraz wierni mogą się rozejść do heteronormatywnych domów. A wzdłuż via della Conzillazione pasą się jednorożce i wcinają czterolistną koniczynę
Warto dodać, że wbrew powszechnemu mniemaniu doktryna KK bardzo wyraźnie odróżnia czynnych homoseksualistów (mówiąc językiem Ratzingera „podejmujących gejowski styl życia”) od po medycznych homoseksualistów, czyli po prostu osób czujących pociąg do własne płci. Przecież zarówno homo jak i hetero ma taki sam pociąg seksualny tylko inaczej ukierunkowany, koniec końców od każdego doktryna wymaga powściągliwości tudzież „czystości” czyli ujarzmienia czy stłumienia swojego popędu. „Powołanie” polega na tym, że jeżeli doszło do święceń to już wiadomo, że tak miało być i jest to zgodne z wolą „Opatrzności”. nawet jeżeli doszło do niego w warunkach „niegodnych” to dalej obowiązuje.
Roma locusta, bo kojarzy mi się to nieodparcie zarówno z tymi prostoskrzydłymi, co nam wyżerają, jak i z tą rzymską co truła już w pierwszym wieku n.e. Oni trują do dziś (opium dla mas).
Sama nazwa tej instytucji Kongregacja Nauki Wiary wskazuje, że nie ma ona nic wspólnego z nauką tylko z nauczaniem. Ma nauczać wiary – przynajmniej tak się nazywa. Stąd dowolne treści jakie wygłasza publikuje pod pretekstem nauczania wiary. Ile to wspólnego z wiarą, z religią a ile z rzeczywistością to dla tej instytucji jest obojętne. Ona naucza wiary w spoób jaki uznaje za stosowny. Co z tego wynika? Ani dla wiary, ani dla nauki dosłownie nic. Tym bardziej dla rzeczywistości jeszcze większe nic! To ciało składające się z hierarchów, którzy pod płaszczykiem pobieranych pieniędzy coś próbują robić, coś ogłaszać, a co z tego wyjdzie nie wiedza nie tylko oni sami ale pewnie także nikt inny. Ot kolejne towarzystwo działań pozornych.
Zgadzam sie z krytycznym głosami pod adresem KNW, jednak sadzę, ze dla poznania funkcjonowania Krk warto znac zarówno dokumenty tego gremium jak i kontekst w jakim sie pojawiają. W tym sensie nie tylko dokumenty same w sobie są ciekawe, ale to, co mówia o reprezentowanej przez nią instytucji.