20.11.2021
Konferencję prasową po zakończeniu 390 zebrania plenarnego polskich biskupów (18-19 listopada), jakiej udzielili bp Krzysztof Zadarko i delegat KEP ds. Imigrantów i ks. Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska uważam za przełom w stosunku polskich hierarchów do problemu uchodźców na granicy polsko-białoruskiej.
Obaj omówili stanowisko Kościoła w sprawie kryzysu humanitarnego właśnie na granicy polsko-białoruskiej oraz zaangażowanie Kościoła w tej kwestii uważam nie tylko za swoisty zwrot, ale również za prognostyk wzrastającego napięcia między niższym klerem i biskupami. To napięcia będzie szczególnie widoczne między całą gamą prawicowych gadzinówek, które w ostatnim czasie wyspecjalizowały się razem z rządkowymi propagandystami w szerzeniu lęku przed uchodźcami.
Tu już nie ma miejsca na niedopowiedzenia, a idiotyczne komentarze osobników typu Rafał Ziemkiewicz w sprawie proponowanej przez biskupów niedzielnej zbiórki w kościołach należy uznać za formalne zerwanie związków ze wspólnotą katolicką. Zresztą wcześniej służby graniczne UK nie wpuszczając tego osobnika do Anglii, uznały, że nie jest on członkiem społeczności cywilizowanej. Mam nadzieję, że do podobnych wniosków dojdą czytelnicy i widzowie jego nienawistnych programów i go po prostu zaczną bojkotować.
Wracajmy do konferencji prasowej. Zadarko twierdzi, że od samego początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej stanowisko biskupów było jasne: „Dla chrześcijan nie ma alternatywy »albo humanitaryzm, albo granica«, a działanie »powinno obejmować obie rzeczywistości, zarówno obronę granic, jak i pomoc humanitarną«. Tego nie jestem pewien. Ale teraz wydaje się, że w istocie jest ono jednoznaczne.
Jako mówił Zadarko, wszyscy biskupi poparli głos abp. Stanisława Gądeckiego zarówno w ogłoszeniu zbiórki na działalność Caritas Polska, jak i w jego wypowiedziach o nieludzkim traktowaniu migrantów, którzy są ofiarami bezwzględnych działań politycznych oraz chciwości mafii przemytniczych.
Konkretnie zabrzmiała wypowiedź szefa Caritasu ks. Iżyckiego, który wspomniał nie tylko o działaniach własnej instytucji, ale zadeklarował, że wszyscy pomagający są mile widziani. Jak mówił
Podejmujemy prace razem z proboszczami. Sam odwiedzałem parafie przygraniczne, też w strefie stanu wyjątkowego, logistycznie to nie było łatwe, bo zawsze musiałem występować o pozwolenie. To były dobre spotkania, z proboszczami i parafianami. Teraz mój zastępca o. Cordian Szwarc OFM odwiedza wszystkie parafie przygraniczne, towarzyszy mieszkańcom, reaguje na ich potrzeby.
Iżycki dodał również, że
W związku z kryzysem humanitarnym uruchomiliśmy dwa Namioty Nadziei i kilka magazynów. Są tam najbardziej potrzebne rzeczy, które mogą pobrać zarówno migranci, jak i mieszkańcy mogący ich spotkać, czy służby, Straż Graniczna. W paczkach są podstawowe rzeczy, mogące uratować życie.
To wszystko oczywiście cieszy. Nie sposób jednak postawić pytania: skąd taka radykalna zmiana?
Odpowiedź nasuwa się jedna. Doszło do niej po wizycie u papieża Franciszka. Owszem biskupi po swojemu ją zinterpretowali i na użytek opinii publicznej w sposób wręcz infantylny: „Dziękujemy za obecność, która jest pierwszym imieniem miłości i za hojny dar czasu. Zostaliśmy potraktowani jak synowie i bracia, poczuliśmy się domownikami w sercu Kościoła. Zobaczyliśmy poruszający przykład pokory, braterstwa i dialogu, który zaczyna się od słuchania, a prowadzi do dzielenia się bogactwem swojego ducha”.
Moim zdaniem dostali ultimatum albo zmienią radykalnie swój stosunek do uchodźców, albo zaczną być rozliczani ze swojej ksenofobii, homofobii i braku zdecydowanych działań w sprawie pedofilii w Kościele.
Jak widać, „ojcowskie napomnienie” odniosło skutek. Bp Zadarko już nie jest w swoich opiniach i działaniach odosobniony i nagle ma poparcie całego episkopatu.


Takiego pęknięcia w kościele jeszcze chyba nie widzieliśmy a dotyczącego nie jakiegoś peryferyjnego tematu od pasa w dół ale zupełnego centrum przesłania chrześcijaństwa. Rysują się tu linie pomiędzy Franciszkiem a polskim episkopatem i dalej pomiędzy księżmi i wiernymi. IRBIS przeprowadził badanie z którego wynika że 46% praktykujących polskich katolików jest za „wypychaniem” imigrantów. Ta sama liczba opowiada się przeciw udzieleniu im pomocy humanitarnej. Czterdzieści sześć procent comunicantes o takich poglądach to jest katastrofa kościoła katolickiego. Ale odpowiedź skąd to się wzięło otrzyma się po prześledzeniu czym kościół karmił swoich wiernych przez te lata, nacjonalizm, oblężona twierdza, język nienawiści wobec mniejszości etc. A także co tolerował: religia smoleńska, marsze niepodległości z hasłem „My chcemy Boga” i „wy….ać” na jednym prawie oddechu. Po tym wszystkim tym bardziej refleksyjnym będzie trochę głupio już za niedługo śpiewać kolędę że „nie było miejsca w gospodzie”
Znak zapytania w tytule jest jak najbardziej zasadny. Właśnie dowiedziałem się że moim rodzinnym miasteczku tacę zebrano na seminarium zamojsko-lubaczowskie, a o uchodzcach nawet proboszcz nie wspomniał. W Kielcach gdzie byłem na zaproszenie Stowarzyszenia Jana Karskiego zbierano na uchodzców. Więc pewnie było różnie. Pewnie lokalni biskupi decydowali i decyduja o priorytetach.