11.12.2021
Po rozmowie Bidena z Putinem nastąpił wysyp komentarzy, przeważnie opartych raczej na domysłach niż faktach, co w dużej mierze wynika z braku ogólnodostępnej informacji od protagonistów tego wydarzenia. Tę wiedzę o konkretach (czy wszystkich?) mają natomiast przywódcy państw sojuszniczych, którzy, co może być zrozumiałe, również są oszczędni w upowszechnianiu swojej wiedzy i ograniczają się do komentarzy dających obraz bardziej ich oczekiwań niż faktycznej sytuacji. Nie ma jednak wątpliwości, że rozmowa przywódców dwóch mocarstw była ważnym wydarzeniem, które może mieć istotne następstwa. Ale czy będzie to druga Jałta, jak sugerują to prawicowe środowiska poirytowane faktem pominięcia Polski w sojuszniczych konsultacjach poprzedzających rozmowę z Putinem przez amerykańskiego prezydenta?
Nawiązuje się w ten sposób do podziału strefy wpływów między mocarstwami na konferencji jałtańskiej na początku 1945 roku kosztem Polski, chociaż jej powojenny los i terytorialny kształt został przesądzony już wcześniej, bo na konferencji teherańskiej w końcu 1943 roku z udziałem szefów rządów trzech mocarstw sojuszniczych: W. Brytanii, USA i Związku Radzieckiego, a pod nieobecność przedstawicieli polskiego rządu. W obu przypadkach sprawa polska była tylko pochodną zasadniczych geostrategicznych decyzji podejmowanych przez trzy sojusznicze mocarstwa w sprawie ich współpracy w końcowej fazie działań wojennych przeciwko Niemcom i Japonii, a decyzje dotyczące Polski, w tym granic zostały podjęte bez konsultacji z emigracyjnym rządem i oznaczały jej umiejscowienie w radzieckiej strefie wpływów.
Podobne potraktowanie polskich władz w obecnym konflikcie przez głównego sojusznika, jakim są Stany Zjednoczone, jest jednak następstwem osłabionej pozycji Polski w regionie, marginalizacji w Europie i braku zaangażowania w rozwój stosunków z Ukrainą. Przejawem takiej polityki było zorganizowanie w Warszawie szczytu radykalnych ugrupowań prawicowych często finansowanych przez Rosję w momencie koncentracji jej wojsk u granic Ukrainy.
Po rozmowie z Putinem amerykański prezydent zapewnił, że nie poszedł na żadne ustępstwa, a przeciwnie przestrzegł go przed dotkliwymi sankcjami gospodarczymi, w tym odcięciem od zachodniego systemu rozliczeń finansowych i zamrożeniem projektu Nord Stream 2, a także zwiększeniem amerykańskiej obecności wojskowej we wschodniej flance NATO i zwiększeniem wydatków zbrojeniowych jego państw członkowskich – jako odpowiedzi na ewentualną inwazję rosyjskiej armii na Ukrainę. Powyższe stanowi też pośrednią odpowiedź, na komentarz premiera Morawieckiego, że rozmowa Bidena z Putinem niosła w sobie pewne niepokojące elementy, gdyż nie jest rosyjskiemu prezydentowi rozstrzygać o tym, jakiego typu mechanizmy obronne NATO ma prawo aktywować na swojej wschodniej flance. Odnosiło się to do żądań Putina wykluczenia członkostwa Ukrainy w Pakcie Północno-Atlantyckim i umieszczania natowskich ofensywnych systemów wojskowych w sąsiedztwie Rosji.
Można zrozumieć pewne obawy o ugodowość Zachodu w radzeniu sobie z agresywną polityką Moskwy, z jej dążeniem do odbudowy imperium i supermocarstwowej pozycji. Należy brać pod uwagę, że oba mocarstwa, USA i Rosja, mają w tle dominujące aspiracje Chin co, mimo wszystko, jest czynnikiem skłaniającym Waszyngton i Moskwę do kompromisu i wyciszania wzajemnych konfliktów w innych obszarach, zwłaszcza w Europie. Nie można też tracić z pola widzenia historycznych doświadczeń i sojuszniczych rozczarowań.
Sytuacja jest jednak inna i nie ma już miejsca na ustępstwa w postaci przyjęcia „rosyjskich warunków”, bo po wszystkich doświadczeniach (zwłaszcza rosyjskiej aneksji części terytorium Gruzji i Ukrainy) Zachód pozbył się złudzeń i sam wyznaczył punkty graniczne dla ekspansywnych zapędów Rosji. Żeby uczestniczyć w kształtowaniu korzystnej dla polskich interesów sytuacji w naszym regionie, niezbędna jest jednak aktywna i skuteczna polityka zagraniczna, niemożliwa bez liczącej się pozycji w Unii Europejskiej i NATO, czego brakuje naszej dyplomacji.
Jaka jest zatem konkluzja? Nie było i nie będzie drugiej Jałty. Ale jest ostrzeżenie o niebezpieczeństwach płynących z samoizolacji i braku solidnych relacji sojuszniczych z liczącymi się w realnym świecie państwami.

