11.03.2022
Nie każdy mały kapral nazywa się Bonaparte. Czasem nazywa się Przemysław Czarnek i musi walczyć z własnymi demonami. Awansując na ministra, przybrał image silnego człowieka, ostentacyjnie dążącego do wzięcia pod swój but nauczycieli i samorządy (jako organy prowadzące szkoły). Przyszedł, niestety, czas, gdy silny musi prosić słabego o pomoc. I ten pan, delikatnie ujmując – niezbyt lubiany przez środowisko nauczycielskie i samorządowe – musi wypracować partnerskie porozumienie umożliwiające spełnienie deklaracji, o objęciu wszystkich ukraińskich dzieci pomocą wychowawczą i edukacyjną.
Podkreślałem w uprzednio publikowanych tekście, że skuteczna pomoc musi być oparta o zasadę pomocniczości. Jeśli tak, to wymaga to zastąpienia dyktatu partnerstwem; budowania przywództwa moralnego opartego na dawaniu dobrego przykładu, zastępowaniu „ręcznego sterowania” jednoznacznymi przepisami prawa, wobec których wszyscy są równi. Jak w takie zasady wpisać pana Czarnka? Tego nie wiem.
Wiarygodność instytucji zależna bywa od cech jej elity kierującej. Widoczne to było podczas sejmowej debaty nad ustawą o pomocy uchodźcom z Ukrainy. O tzw. bezkarność+ najgłośniej zabiegał pan Wąsik skazany na 3 lata za nadużycia władzy, awansowany na wiceministra MSW po ułaskawieniu. Onże, dysponując ogromem narzędzi niebezpiecznych dla życia, zdrowia i własności obywateli, bezczelnie żądał przyznania licencji na bezkarność. Rządowi historycy przezornie zapomnieli, że w czasach zagrożenia, np. w 1920 r., celowo wprowadzono surowe kary za przestępstwa dokonywane przez funkcjonariuszy publicznych. Według praw z 1920 r. aferzysta dostarczający „lipne” respiratory i akceptujący ten proceder urzędnik, zostaliby rozstrzelani.
Wiarygodność to także dobry przykład. Czy wypada dziś pytać, ilu uchodźców znalazło schronienie w ośrodkach wypoczynkowych służących prezydentowi, premierowi, ministrom, NBP i innym centralnym organom państwa ? Co tam słychać w Juracie, Wiśle, Klarysewie, Magdalence, w innych kurortach ? Czy pan Premier odpowiedział na apel samorządowców z województw nadbałtyckich? Czy usłyszał głos w tej sprawie prezydenta Warszawy? Jeśli z radosnym uśmiechem wita się komplementy pod adresem ofiarności Polaków, to tym trudniej wytłumaczyć, czemu środki z państwowych spółek służyły, nie pomocy ludziom w nieszczęściu, ale finansowaniu antyunijnej propagandy. Czy już zmieniono plan finansowy Polskiej Fundacji Narodowej, czy tylko ograniczono się do baneru „Solidarni z Ukrainą”? Rzeczą oczywistą jest: apelując o społeczną ofiarność, sam musisz dać przykład. Inaczej trudno wierzyć w twoje dobre intencje.
Od tej wiarygodności zależna jest ocena ustawy o pomocy uchodźcom. Nie tylko zapis „bezkarność +” odpowiada intencją jej twórców. Dominuje przekonanie, że w sytuacjach nadzwyczajnych prawo trzeba zastąpić rozkazem. Akceptujących ten rodzaj myślenia, odsyłam do klasycznej książki prof. Ryszki, opisującej III Rzeszę jako państwo stanu wyjątkowego. A jeśli ktoś nie chce się uczyć z historii, to powinien zadać sobie pytanie: czy dzięki „stanom wyjątkowym”, zastąpieniu prawa rozkazem, nasze państwo skuteczniej rozwiązywało problemy związane z pandemią COVID-u, czy napływem uchodźców przez granicę Białorusi… Czy poczuliśmy się bezpieczniejsi dzięki budowie na rozkaz wodza płotu na granicy ? Nowa ustawa wraca do trybu „stanu wyjątkowego”, likwidując w praktyce samorządność i swobodę działalności gospodarczej. Premier, a nawet w jego imieniu wojewoda, zyskuje prawo wydawania poleceń samorządom, organizacjom społecznym i przedsiębiorcom; poleceń o natychmiastowej wykonalności. Polecenia takie wobec samorządów traktowane są jako forma przekazywania zadań zleconych, ale o określeniu i pokryciu kosztów ich realizacji decyduje tylko zleceniodawca.
W sprawach refundacji kosztów zlecanych zadań ustawodawca operuje słowem „może”. Zatem przychodnia POZ musi udzielić usługi medycznej uchodźcom, Minister Zdrowia „może” zwiększyć na ten cel dofinansowanie NFZ, a ten „może” refundować to świadczenie POZ-etowi. Samorządy muszą podpisać umowy z mieszkańcami goszczącymi Ukraińców, gwarantując im materialne wsparcie; rząd „może” im pomóc przekazując dotacje. W tym „możu” różnych możliwości pojawia się pan Czarnek, niestety minister. Ten pan, deklarujący bezpłatną opiekę wychowawczą i edukację ukraińskim dzieciom, jest niczym Zagłoba oferujący Niderlandy królowi szwedzkiemu. Nie wiem, czy dotarło kiedyś do głowy ministerialnej, że nie jest on organem prowadzącym szkoły, przedszkola, żłobki. Nie on zatrudnia nauczycieli, nie on odpowiada za tworzenie warunków nauczania zgodnych z przepisami BHP, p-poż, sanepidu itd.; nie on odpowiada za bezpieczeństwo dzieci w szkole i w drodze do szkoły.
Wprowadzony został w ustawie art. 51: jeśli w szkole stworzony zostanie dodatkowy oddział dla dzieci ukraińskich, nauczycielowi mogą zostać przydzielone godziny ponadwymiarowe w wymiarze wyższym, niż przewiduje to Karta Nauczyciela. Pytaniem retorycznym pozostaje: czy ten przepis został przedyskutowany ze związkami zawodowymi lub innymi reprezentacjami środowiska nauczycielskiego? Zapewnienie edukacji dzieciom-uchodźcom wymaga ofiarności, w tym zwiększenia czasu pracy nauczycieli. Konieczne jest zwiększenie zajęć dodatkowych, by dziecko mogło adoptować się w obcym, także językowo, środowisku. Być może trzeba będzie zrezygnować z wakacji, by czas ten poświecić na organizację kursów adaptacyjnych. Nie pytam, czy, kierując się swoimi fobiami, pan Czarnek, nie przyblokuje pomocy organizacji pozarządowych dla szkół; mam nadzieję, że ta głupota już wygasła. Konieczna jest jednak wyraźna deklaracja wobec nauczycieli, że ten ich trud, ta ich ofiarność, zostanie przez rządzących doceniona, w tym także w wymiarze materialnym.
Nawet gdy wymuszona zostanie nieodpłatne zwiększenie obciążenia pracą nauczycieli, to i tak zostaną ogromne koszty zrzucone na samorządy. One muszą pokryć koszt godzin nadliczbowych, one muszą pokryć płacę osób dodatkowo zatrudnionych, one muszą płacić za przebudowę szkół i innych obiektów, by zwiększyć swoją bazę edukacyjną, zapłacić za transport dzieci do szkół. Obecnie subwencja oświatowa pokrywa nie więcej niż 70% rzeczywistych kosztów edukacji dzieci; rządzący od wielu lat nie wywiązują się z obowiązku finansowania. Jakie gwarancje mają samorządy, że teraz te dodatkowe wydatki zostaną zrekompensowane zwiększeniem subwencji? Zapis art. 47, o zwiększeniu subwencji środkami z rezerw budżetowych i wsparciu w ten sposób samorządów operuje słówkiem „może”, wielce niepewnym, gdy chodzi o realne pieniądze. Wypadałoby przynajmniej przedyskutować ten mechanizm w komisji wspólnej rządu i samorządu, by sensownie rozdzielić ryzyko przewidywanych obciążeń.
Rząd chce prawo zastąpić rozkazami, skutkami finansowymi obciążając społeczeństwo. Tym większą nieufność budzić może powołanie w BGK specjalnego Funduszu Pomocowego, dowolnie rozdzielanego przez rząd, bez kontroli i nadzoru ze strony Sejmu, bez przezroczystości chroniącej przed nadużyciami. Rodzi to kolejny problem: czy na ten Fundusz będą wpływać środki z UE i innych krajów, chcących pomóc Polsce w rozwiązywaniu problemów utrzymania uchodźców? Deklaracje solidarności złożyła Komisja Europejska i większość rządów państw UE. Jest jednak pewne, ale…
Społeczeństwa niektórych państw pamiętają ostentacyjny brak solidarności ze strony Polski podczas kryzysu związanego z napływem uchodźców w 2016 roku. Odrzucono przyjęcie nawet kilku tysięcy migrantów, lekceważąco odnoszono się do problemów Grecji, Hiszpanii, Włoch. Trudno teraz politycznym sobkom apelować o solidarność. Istotniejsza jednak jest obawa, czy uzyskane na pomoc uchodźcom środki rzeczywiście zostaną uczciwie i celowo wydane. Państwo, które narusza zasady praworządności, nie jest wiarygodnym partnerem. Ustawa o pomocy dodatkowo podważa wiarygodność. Środki europejskie mają trafić do niekontrolowanego i nieprzezroczystego Funduszu Pomocowego, a tam – zgodnie z art. 16: „środki budżetu ze środków europejskich mogą być wydatkowane z pominięciem zasad określonych w dziale III rozdziale 6 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych”; czyli wedle fantazji pana Premiera i jego ludzi. Ta wizja, mając w pamięci doświadczenia „funduszu covidowego” – nie budzi zaufania.
Przydatny byłby apel naszych europosłów do społeczeństw krajów unijnych: rozumiemy wasze obawy, nie możemy gwarantować, że wasza ofiarność nie zostanie zmarnowana przez klikę rządzącą. Potrzebna i niezbędna jest nam wasza solidarność, bo napływ uchodźców z Ukrainy przekracza rozmiarami wszelkie poprzednie kryzysy migracyjne. Jeśli nie ufacie rządowi, kierujcie tę pomoc bezpośrednio do samorządów terytorialnych i organizacji pozarządowych. Są to instytucje dotrzymujące zawartych umów, działające zgodnie z europejskimi zasadami, a tym samym godne zaufania. Jest to przykre, że nie możemy mówić o podobnym zaufaniu do rządu naszego państwa; ale – c.b.d.o – sam się o to bardzo stara.
Jarosław Kapsa
