05.07.2022
– Putin najeżdża na Ukrainę, a ten Tusk, z nim spaceruje i jeszcze się ściska!
– Ależ dziadku, to było wiele lat temu.
– Jakie wiele lat? Wczoraj widziałem w telewizji.
Autentyczna rozmowa dziennikarki Wyborczej z jej stuletnim dziadkiem pokazuje, że są wyborcy, do których ofensywa Tuska nie dotrze. Ale może drożyzna skłoni niektórych z nich, by przynajmniej nie głosować na PiS. I to dobre.
W polityce, jak w życiu, nie ma dobrego wyjścia ze złej sytuacji.
Polska musi spłacić rachunki za pandemię, za wojnę w Ukrainie, a przede wszystkim za panowanie PiS. Jeśli go nawet opozycja usunie, to przejmie Polskę cofniętą o lata w swoim rozwoju. Z inflacją, rozchwierutaną gospodarką i takim też społeczeństwem. Oraz z PiS i jego wyborcami na karku, bo to przecie nie zniknie. Świetlana (?) przyszłość stanie się niewyobrażalnie trudną rzeczywistością i trzeba się będzie z tym zmagać.
Jak, to już odrębny problem.
Ukraina już używa dalekosiężnych Ceasarów z Francji i pierwszych Himarsów z USA. Jej sytuacja na froncie co nieco się poprawiła. Wszyscy wiedzą, że to za wolno i za mało. Ale nie wszyscy zdają sobie sprawę, że już się rysują ograniczone możliwości krajów pomagających. Nawet USA.
Żeby kontynuować dostawy nowoczesnego uzbrojenia, trzeba będzie rozpocząć jego produkcję w tym właśnie celu. I tu już w grę wchodzi polityczna kalkulacja. Wszędzie, poza wschodnią flanką NATO – w tym polską – która tych możliwości nie ma.
Prawie 88 procent Polaków cieszy się, bo w Poznaniu będziemy mieli na stałe sztab amerykańskich – nie NATO! – sił odstraszania, na miejscu jego dotychczasowej wysuniętej placówki. 600 oficerów zamiast obecnych 200. Podzielam tę radość.
Byłaby ona bez porównania większa, nawet gdyby ci oficerowie pracowali nieco dalej od ew. pola walki, a na naszej wschodniej flance znalazłyby się te siły odstraszania, zwiększone z 40 do 100 tysięcy. Rosyjskie siły już przy niej są.
Nawet szpica szybkiego reagowania ma potrzebować do dwóch tygodni, aby wejść w walkę. W tym czasie Rosjanie mogą zająć kraje bałtyckie, przesmyk suwalski i kawał Polski, Rumunii i… jak po wsiem to po wsiem… Węgier.
Zdewastowaliby jak Ukrainę zajęte i dalsze tereny. Starczyłoby im czasu, by zamordować i przesiedlić setki tysięcy ludzi. Jeśli NATO ma bronić swego terytorium, to na nim, a nie odwojowywać go, niszcząc dodatkowo, gdy będzie przesuwać front. Jeśli będzie.
Gdyby na miejscu były te odstraszające siły, to bardzo prawdopodobne, że Rosjanie, którzy liczą się tylko z siłą, a swoje mają już mocno nadszarpnięte, powstrzymaliby się z atakiem. Moglibyśmy potem wysłuchiwać komentarzy o niepotrzebnym przegrupowaniu, bo przecież ruscy nie napadli.
.
.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.
.
