Andrzej Lewandowski: SAM O SOBIE…3 min czytania

27.10.2022

ECHA WYDARZEŃ: Mecze siatkówki zaczynają się minutą ciszy. Żałobno-wspomnieniowej.

Metę życia przekroczył Tomasz Wójtowicz. Dzielnie walczył z nowotworem, ale ten pojedynek przegrał.

Mistrz świata, mistrz olimpijski; ze 3500 występów w reprezentacji. Trochę mniej niż 2 metry wzrostu – uroda męsko – filmowa, arcymistrzostwo w operowaniu piłką, a równocześnie trudna do zdefiniowania elegancja w grze. Skuteczność, wdzięk, pasja; do tego zapamiętałem czuprynę – z pozoru może niesforną, lecz zawsze jakby – podkreślającej nastrój…

W sumie – as atutowy parkietu; jeden z uznanych przez świat wzorców siatkówki…

Miałem szczęście IM kibicować podczas Igrzysk w Montrealu. TAM wieczór, w Polsce głucha noc. TAM i TU nerwy napięte. Pięciosetówki, ale – co najważniejsze – zwycięskie. Jakaś plota, że po graniu grupowym ktoś z szefostwa ekipy miał poradzić Wagnerowi, by kilka wolnych dni poświęcił na ostry trening. Bo wie pan, trenerze, te 3:2 to zawsze ryzyko…

„Kat” miał odrzec, że… właśnie rytm treningowy zwolni, da drużynie odzipnąć, poweselić się awansem, a 3:2, to sukces, nie plama na honorze. Widać w tym upór, pasję, odporność, pewność swoich racji itd.… Nie jakiś tam znak zapytania…

A że na trybunach nerwy, zaś ówczesny prezes siatkówki Staszek R. nie mogąc zapalić papierosa – w nerwach żuje ekstramocne, to nie zmartwienie grających… Ta drużyna zapowiadała, że jedzie po złoto, i gra o to złoto… Nie fanfaronada w słowach, lecz pewność siebie oraz upór…

Też zachrypłem w czasie finału, przeciw ówczesnemu ZSRR. Wiem, że gazetowy deadline minął, ale maszyna rotacyjna czekała, by w biegu zmienić odlew kolumny – z wieścią o zwycięstwie. 3:2! Mówili nam, że nawet tamtejsza TV podzieliła emocje – ponoć świętą w owych czasach – i u nas – godzinę dziennika przesunęła, by towarzyszyć siatkówce…

Na pamiątkę dostałem od Związku piłkę. Z autografami bohaterów, w tym TOMASZA WÓJTOWICZA, jednego z filarów drużyny. Pieściłem owo trofeum , trzymałem na półce, czasem rzucaliśmy sobie z MARCINEM (syn), potem… Nie pomnę, poszła pamiątka na jakąś akcję charytatywną czy coś podobnego. Dziś za skarby bym się nie rozstał z taką pamiątką. I miałbym wciąż podpisy wśród nich Tomasza Wójtowicza…

Kiedyś prowadziliśmy na łamach taką rubrykę – „SAMI O SOBIE”. Parę zdań wypowiedzi człowieka sportu na temat akurat dlań najważniejszy. Nie wywiad, a taka autorefleksja. Raz o meczu, raz o ślubie, narodzinach potomka, dyplomie, raz o zdrowiu albo chorobie. Prościutkie, takie „na szybko”… Pamiętam, że rubryka miała nadzwyczajny odbiór. Bo „sami o sobie”, rzeczywiście. No, ale wtedy nie było YouTube, ani Internetu z powszechnym zasięgiem.

DZIŚ można mieć takie „sam o sobie” w jakże innym wydaniu. Postać, słowo, obraz; wezwanie wdzięcznej pamięci bez pośrednictwa, a nawet apelu . GŁOS!!!

Wśród sieciowych zapisów znalazłem dowód, który tu „zacytuję”.

Panie TOMASZU, SERDECZNE DZIĘKI! Za WSZYSTKO! Za to, że PAN BYŁ! ZA D0KONANIA, I ZA REFLEKSJĘ … To więcej nią tradycyjna minuta ciszy…

Andrzej Lewandowski


Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.

Więcej w Wikipedii

 

One Response

  1. slawek 03.11.2022