Andrzej Lewandowski: Zezowate szczęście3 min czytania

01.12.2022

ECHA WYDARZEŃ:

Kilka dni temu TV przypomniała film – pod tytułem jak wyżej. Stary, z Kobielą, ale pomyślałem, że tytuł i główna nic jakby przewidziały polskie granie w Katarze. Tylko, że bohater filmowy – Piszczyk jest sympatyczny, a nasz zespół w mistrzostwach – średnio…

Szczęście – bo jest wyśniony awans z grupy.

Doceniam, wynik – jak mówią – poszedł w świat. Są punkty – występ trwa, FIFA pewnie grosza dosypie, powinno – być „klaszcząco”. Toż taki był program, a do tego przez tyle mistrzostw w grupach dawaliśmy ciała, więc gdy się karta wreszcie odwróciła…

Słucham, czytam, myślę… Brawa jakoś wrażenie zagłuszają. I wygląda na to, że w kronikach zostanie sukces, a w pamięci ocena, że owo „szczęście” było właśnie „zezowate”… Taki raczej „fart”, w innym porównaniu – „kuchenne schody” niż …

Właśnie, już słyszę, że są wśród wyeliminowanych drużyny stylem grania bardziej zasłużone niż nasza… ,

„Wynik poszedł w świat” – doceniam, choć przed przecenianie też przestrzegam… Chyba, że w „pucharze” (przegrywający – odpada) średnio-prowincjonalnej drużynie uda się zakoncertować. Ale co na to Francuzi? Widelcem tośmy podobno ich kiedyś nauczyli (przypomnienie z trybuny politycznej), ale jak jest z piłką…?

Rozdział „PROGNOZY” zamykam znakiem zapytania. Jest pole do zagospodarowania…

Przeszłość sumuję tak:

Awans po jednym meczu wygranym, jednym zremisowanym, jednym przegranym.

Granie z Meksykiem – z akcentem dbałości o destrukcję, o „zero z tyłu”. Mówią niektórzy, że strategia mistrzowska, bo dała remis – ja przed telewizorem ziewałem. I po fazie wstępnej z góry odrzucam tezę – można było wygrać; gdyby pan Robert lepiej strzelił „z wapna”. Po pierwsze – nikt nie wie, jak by się dalej ułożył mecz; po drugie…

Zaraz się jawi podpytanie: a jaki byłby obraz późniejszy, gdyby pan Wojciech Szczęsny nie odbił piłki dwakroć po karnym; i gdyby nie inne jego ekwilibrystyczne wyczyny? Toż on osobiście, nie sama pracowitość boiskowa kolegów, przeniósł drużynę do fazy 1/8… Jedyny prawdziwie światowy jasny punkt, lider – w pracy nad faktami i w chęci budowania nastroju…

O meczu z Arabami w detalach nie piszę – wynik „oczywista oczywistość”, zwycięzcom nie wypada niczego wytykać.

Za to finisz przeciw Argentynie! Zwłaszcza druga część. Gdy grali z naszymi „w dziada”, „w kotka i myszkę”, a prób odpowiedzi widzieliśmy mniej niż na lekarstwo!

To było bolesne widowisko. Kto, fetując awans, zapomniał – temu przypomnę. Grała drużyna demonstrująca wolę awansu przeciw takiej, od której od pewnej chwili nic już nie zależało, o jej losie decydował wygrywający rywal i para w drugim meczu. Ostatnie mogło decydować o sposobie rozliczania całości – wedle punktów, nawet według liczby kartek… Bezradność!

Reasumuję: doceniam, ale nie przeceniam. Szczęście było, lecz zezowate. Obraz „podpisany” awansem, ale pędzel kiepski i farby nie dające obrazu wpadającego w oko. Piłka wciąż prowincjonalna – w umiejętnościach i chyba nadal w nastroju. Może rzeczywiście „drużyna w budowie”, ale na którym piętrze? Francuzi mają podpowiedzieć.

Z boiska – na okolice kortu. Przesilenie w związku tenisowym. Zarząd bez eksprezesa, takie są skutki publicznych zarzutów o molestowanie, grubiaństwo itd. O reakcji, która pojawiła się z oporami (razem z deklaracją wyjaśniania szczegółów) myślę, że mniej chodziło o cios w złe praktyki, a bardziej o to, by ministerialny strumień dotacyjny nie przestał być wartki. Zaś sponsorzy – dobroczyńcy nie doszli do wniosku, że wolą wspierać tenisowe „spółki rodzinne” (sławne, coraz sławniejsze, więc „reklamonośne”) niż współmalować obraz taki, jak ten, który przyniósł kryzys zaufania … Dyskurs o etyce w sporcie trwa. „Fairpleye” olimpijscy – śmiało!

Andrzej Lewandowski


Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.

Więcej w Wikipedii