05.05.2024

ECHA WYDARZEŃ: Laudacja przedwstępna
Madryt wie, co to Raszyn. Dwie wspaniałe mistrzynie kortu- jedna królowa. 3 godziny i kwadrans potwornie ciężkiego boju na korcie. To nie hokej, w którym dla oddechu można zagrać na uwolnienie, ani futbol- z dalekim podaniem, by dech odzyskać.
TU- zasada, oko w oko, każda akcja ważna. Uznanie dla obu, laudacja dla tym razem lepszej- o tę zwycięską piłkę… To nie polityczne ukochanie siebie gadulstwo i przedkamerowe orz przymikrofonowe pustostosłowie w wielosłowiu, to … co TU zresztą gadać…
TERAZ – PARYŻ, gra olimpijska. Z kolejną porcją nadziei, i z kolejnym znakiem zapytania… W sporcie nie ma nic raz na zawsze. Nawet jeśli umowny biały orzeł już wzniósł się tak wysoko…
*
Ogień olimpijski -2024 już mówi po francusku. Sztafeta w drodze po Paryża. Przypomina się, że baron de Coubertin, historyk, pedagog – uważany za ojca nowoczesnej idei olimpijskiej był Francuzem. Z chwilą przekroczenia więc granicy francuskiej, ogień jest coraz bliżej miasta narodzin Pana PIOTRA- PIERRA, (1863), czyli „mówi po francusku”
*
Jakie to będą igrzyska? Nie bez kłopotów, które niesie obraz dzisiejszego świata, ale na mur smaczne. Jak francuska kuchnia pieszcząca podniebienia, tamtejsza lekkość pomysłu, improwizacji, melodii i w ogóle tradycji. Miejsca oraz przyzwyczajeń.
No, i francuski- jako język wróci do łask. Teraz w światowym sporcie króluje angielski. Podziwiam, jak czołowi sportowcy wypowiadają się w tym języku wobec np. EUROSPORTU. Panna Iga, pani Kasia Niewiadoma, pan Hubert, inni. Swoboda, luz, opowieści płynne jak Wisła… Ze sportem zawodowym oraz prawdą o zaniknięciu granic – przyszedł nowy obyczaj. Postęp w edukacji osobistej. Nowe warunki, nowe wymagania, nowa norma. Wyraźniej niż w polityce, przepraszam, ale widzę oraz słyszę. I sportowe pokolenie sławię…
Zapowiada się więc smacznie. Na podobieństwo tamtejszej deski z serami , i pod melodię mistrzów francuskiego śpiewania. Jasne, zdarzą się i spięcia- bo polityka, obrazy świata w stanie niepokojów i ofiar, wymuszone sytuacją odstępstwa od ceremoniału, ale w bilansie wróżę sukces. Przed umowną kurtyną, choć wiem, że za nią samej bajki nie będzie.
Nawiasem, w tzw. detalach już iskrzy. To MKOl ma za złe lekkoatletycznej federacji, że obiecała premie „ wysoko dolarowe” ( po 50 tysiaków dla złotych medalistów, i władza olimpijska grzmi, że to złamanie reguł solidarności różnych dziedzin sportu, więc cios w ideę, to …
I znów pcha się na myśl „margines” – jak u nas jest z tą solarnością sportów na poziomie PKOl? Chyba znalazłem tę nutę w niedawnym wywiadzie z panią Otylią („Motylią”) Jędrzejczak, która prezesuje pływaniu i stawia pytanie- Dlaczego pływak ma być mniej ważny niż…?
Wrócę do tematu. A ze spraw mniej ważnych niż doktrynalne – choćby plota, ze olimpijki z USA oprotestowały ubiory, Ponoć za mało szanuję tzw. strefy intymne. Jakby codziennie na FB nie było porcji fotek pań sportowych w pozach i strojach… no, nie rozwijam. A do rodzimego wydania mody olimpijskiej jeszcze wrócę. Red. Maciek Petruczenko użył słowa „ koszmar”, a on zazwyczaj wie, co mówi i pisze… Będą jeszcze o tym dwa zdania… Nie o gustach, choć ja też nie muszę sygnalizowanych dzielić, lecz o przysłowiowej szacie (sukni), która nie musi- z automatu „zdobić człowieka”.
*
Sportowo będzie bardzo ciekawie. Np. już wyniki lekkoatletycznych mistrzostw świata w hali dały sygnał, iż idzie atak. Wielu tuzów start sobie odpuściło, a rekord i tak ścigał rekord.
No i późniejsze próbne galopy. Kanadyjski młociarz, metrykalnie szczawik przy naszych wciąż wspaniałych asach walki osiemdziesiątkę na zawołanie, a rzut ponad 86 metrów wieńczy próbę. Zapamiętałem go, jako młodziaka już w poprzednim sezonie. Taki stylowo naturalny, wszystkie fazy zgrane – jakby sama matka-natura to zrobiła… Szwedzki tyczkarz skacze 6,24, i to jeszcze z zapasem Będzie się działo?!
*
My, czyli sport „made in Poland”? Nie jestem wróżem, więc prognozom dam spokój. Być może medalowe konto znów otworzą „ ludzie z wiosłami”, albo ktoś w strzelaniu- bo tak przecież bywało, i przynajmniej raz na 4 lata ich dobrze zapamiętano… Bo potem… Może Aleksandra Mirosław, która wspina się po ścianie jeszcze sprawniej niż wiewiórka ?
Margines: Kto wymyślił określenie „bieg” dla tych prób? Chociaż… gdy się zaczynał późniejszy Wyścig Pokoju też była nazwa: Bieg Kolarski Warszawa-Praga… Dalej- może pani Kasia Niewiadoma na szosie, bo jeździ znakomicie i sobą głodu sukcesów dowodzi… Może… Stop. Nie prognostycy , lecz sportowcy zdobywają miejsca na podiach.
Nie wiadomo- kto tak, wiadomo- kto nie. Np. nie stajemy od bodaj ćwierćwiecza w ciężarach, w boksie- tylko ( ale też „aż”) panie, cieniutko na szosie ( dobrze, że damy przejęły pałeczkę; i torowcy, choć tor pruszkowski przyniósł poza szansą sportową kłopoty materialne oraz popsucie układów z ministerstwem… Piłka w ogóle z dawna ma olimpijski nastrój jakby w nosie…
I znów- myśl przewrotna niesie pytanie „ z marginesu” – dlaczego u steru PKOL obraz dnia konkretnego sportu nie ma odbicia. Żeby zostać „ wice” w organizacji olimpijskiej nie trzeba mieć olimpijczyków, lecz prezesurę w związku.
Coś-w przenośni, oczywiście- z towarzystwa wzajemnej adoracji. Nie ktoś z „kluczem olimpijskim”, jak np. panowie Lubański, Ćmikiewicz; może nadal Boniek- wciąż zadziora i światowo ustosunkowany? Dlaczego nie pan Smalcerz- jako jeden z pozostałych jeszcze prawdziwych strażników olimpijskiej pieczęci, nie pan Bartnik-w imieniu środowiska ringowego…
Znam odpowiedź, że metryka i układy niosą pewne nowe prawa. Ale tradycja plus dorobek to tylko mundurki galowe? A nie ma w związkach 25-3o latków , którzy z wyborami wzięli obowiązki związane z „olimpijskością”? Gaworzymy o potrzebie wzmożonego kształtowania sportowych liderów, bo deficyt krępuje głowy oraz ręce, a tu… Olimpijczyka nie ma, prezes współrządzi…
*
Finiszuję szatkami na defilady, podia itp. Tymi, które tym razem przygotowała zagraniczna firma. Bo podobno opłaci się, a przecież … Już nie wydziwiam, choć trochę mi głupio. Ale przecież „nie suknia zdobi człowieka…” A że wspominam jak to biedniutki przy dzisiejszym bardzo dawny PKOL na zimowe igrzyska w Grenoble tak się spiął, że ubrał olimpijczyków w polskie kożuszki. Co było furorą nie tylko defilad, lecz także… Więcej strojów „wyjechało” , niż wróciło. Takie miały branie… Na ilu dzisiejszych- ze sponorskiego importu zawisną medale? O orderach i premiach już nie wspomnę. Słońce wciąż w fazie wschodzenia

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
