Marek Jastrząb: Kultura i wojna2 min czytania

08.02.2023

Kiedy rozlega się huk armat i giną ludzie mordowani razem z ich domem, trudno roztkliwiać się  nad szczęśliwą pszczółką; w trakcie wojny nie ma za wiele  miejsca na zachwyty nad kulturą agresora. W tej sprawie powszechne jest hurtowe traktowanie napastnika jako barbarzyńcy niezdolnego do wyrażania  subtelnych uczuć. Hurtowe, czyli obejmujące WSZYSTKIE wytwory artystyczne. I to niezależnie od czasu ich powstania. Bo co prawda nie powinna istnieć odpowiedzialność zbiorowa i winą za krwawe wyczyny furiata nie należałoby obarczać np. Puszkina, lecz prawdą jest też fakt, że w każdym z nas drzemią urazy nakazujące  potępiać cały naród.

Dlaczego mamy ich nie przeklinać ryczałtem? Ano dlatego, że znamy historię Rosji z doświadczeń wykarbowanych na własnej skórze. A lekcje te i nauki, to długoletnia niewola pod rosyjskim butem, to rekreacyjne wyjazdy do sanatorium Sybir, systematyczna rusyfikacja i stale objawiana pogarda wobec polskiej ludności. A po niewoli, dalszy ciąg upadlania w postaci napaści na ledwo odzyskany, niepodległy kraj. A po nieudanej inwazji, kolejna, i, niestety, udana próba nazywana czwartym rozbiorem. A jeszcze później, cyniczna pomoc walczącej Warszawie. A na koniec, zwieńczenie: sowiecka okupacja, czyli PRL.

Za co kochać, wielbić, napawać się ichnią kulturą? W porównaniu z ludnością Rosji (147 mln), ilu wśród nich jest Czajkowskich, Strawińskich, Brodskich? Opozycjonistów jawnie przeciwstawiających się rosyjskiemu systemowi sprawowania władzy? A ilu zwolenników tejże? Służalców, kanalii, donosicieli wychowanych na stalinowskiej tradycji do bezkarnego rabowania i niszczenia? Przyzwyczajonych do pędzenia wygodnego korzystania z cudzego dorobku? Są ich masy i garstka zdecydowanych przeciwników reżimu stanowi ułamek procenta tych, do których przemawia kultura.

 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM