2012-12-25. „democrâcia é uma palavra de origem grega, que na tradução significa: pagar impostos” – „demokracja jest wyrazem pochodzenia greckiego i w tłumaczeniu oznacza: płacić podatki”
(ja sam w wypracowaniu)
mój bardzo trzeźwo myślący duński lektor portugalskiego ocenił że taka definicja demokracji, choć nie jest wyczerpująca trafia w sedno. fundamentem demokracji jest bowiem sprawnie funkcjonujące państwo bez dużych napięć społecznych. kiedy państwo przestaje należycie funkcjonować i wyborcy tracą zaufanie do władzy, polityków ogarnia pokusa sięgania po represje, a te jeszcze bardziej nakręcają nieufność, zwłaszcza że uszczuplanie swobód obywatelskich ma jakoby poszerzyć zakres demokracji. kiedy słowo „demokracja” pojawia się zbyt często w przemówieniach polityków mamy do czynienia z jej deficytem. i odwrotnie – jeżeli można bez obaw i przeszkód mówić o jej braku,oznacza to, że żyjemy w demokratycznym kraju, bo w systemach autorytarnych jedynym miejscem, gdzie przez krotki moment można swobodnie kwestionować naruszanie podstwowych reguł.
demokracji jest sala sądowa.
gdy czyta się, lub ogląda w mediach wypowiedzi „niepokornych” publicystów, lub słucha się wspieranych przez nich polityków polska jawi się jako kraj na podobieństwo białorusi lub komunistycznej kuby, albo nawet coś jeszcze gorszego, bo osobnik z wyobraźnią tylko odrobinę bardziej pobudzoną od przeciętnej krajowej doczyta się że tych heroicznieniepokornych zamkną niebawem w ostrogu, a katolików rzucą na pożarcie lwom.
na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w polsce nie było jeszcze takiego natężenia wrogości między politycznymi adwersarzami i wszyscy mieliśmy nadzieję, że na naszych oczach wykluwa się demokratyczny ład, robiłem wywiad z konserwatywnym premierem danii paulem schlüterem. – polska musi się dopiero uczyć demokracji, powiedział.
zaoponowałem, wyjaśniając, żejesteśmy krajem z długą tradycją demokratyczną, że nasza pierwsza konstytucja nihil novi pochodzi z początku XVI wieku, a konstytucja 3 maja, kładąca podwaliny pod nowoczesne społeczeństwo wyprzedziła o ponad pół wieku podobny akt w danii.
– wiem o tym, powiedział mój interlokutor. ale ta tradycja została brutalnie przerwana i po ostatniej wojnie w polsce wyrosły conajmniej dwie generacje ludzi, dla których demokracja nie była codziennym osobistym doświadczeniem. może wyraziłem się zbyt skrótowo – powiedział – powinienem był chyba powiedzieć że polacy muszą się nauczyć obcować z demokracją i funkcjonować w niej na codzień.
pomyślałem wówczas, że duński premier nie znał tych faktów z polskiej przeszłości i podziwiałem kunszt, z jakim wybrnął z niezręcznego sformułowania.wiedziąłem jaki uprawiał zawód, upatrywałem w tej wypowiedzi efektowny trick adwokacki i nic ponadto.
moja ówczesna kierowniczka działu w gazecie, jakby antycypując wywód duńskiego premiera, namawiała mnie żebym napisał o tym jak demokracja funkcjonuje w krajach skandynawskich.
– napiszę, jeżeli ci bardzo zależy, powiedziałem. ale będę musiał napisać, że system polityczny w danii jest pełen miazmatów z czasów monarchii absolutnej. na przykład o tym czy jakaś sprawa trafi na wokandę sądu najwyższego decydował minister sprawiedliwości, bo w zamierzchłych czasach decyzję w takich sprawach podejmował monarcha, a ten scedował procedurę na swego ministra. monarchia konstytucyjna została proklamowana w 1849, ale demokracja parlamentarna wykluwała SIȩ stopniowo, w długiej walce z pozostałościami absolutyzmu. w trakcie tych znagań rzucone zostało hasło: nikt ponad i nikt obok parlamentu. następstwem wprowadzenia tej zasady w życie jest nieistnienie w danii trybunału konstytucyjnego. zgodność z konstytucją badana jest a priori przez biuro prawne parlamentu, a więc instancję uzależnioną od jednej ze stron w ewentualnym sporze o delikt konstytucyjny. w praktyce parlamentarnej nierzadkie były przypadki uchwalania ustaw niezgodnych z konstytucją i sprzecznych z międzynarodowymi konwencjami, ratyfikowanymi przez danię. najważniejsze jednak jest dochodzenie komisji parlamentarnej przeciwko ministrowi sprawiedliwości – powiedziałem. jeżeli raport okaże SIȩ dla niego nieprzychylny, będzie musiał ustąpi i najprawdopodobniej zostaną rozpisame wybory. po upływie niecałych siedmiu miesięcy komisja parlamentarna, działająca pod przewodnictwem sędziego sądu najwyższego opublikowała raport i premier ogłosił dymisję rządu, po dziesięciu latach w opozycji socjaldemokraci ponownie przejęli ster rządów. upłynęło jeszcze kilka miesięcy a powołany po raz pierwszy od początku XX w, trybunał stanu skazał minstra sprawiedliwości na 4 miesiące więzienia w zawieszeniu. jego kariera polityczna była skończona, kariera byłego premiera również.
kiedy na dwa miesiące przed swoją dymisją premier schlüter tłumaczył mi, że polacy będą musieli nauczyć się funkcjonować w demokracji, wydawało mi się, że jest naiwny i nadrabia tę naiwność trickami z praktyki adwokackiej.
to ja byłem naiwny, gdy wyobrażałem sobie, że przejście od autorytaryzmu do państwa prawa daje polsce niepowtarzalną szansę zbudowania struktury politycznej ze wszystkimi zaletami zasiedziałych demokracji, ale wolnej od jej wad.
teraz za każdym pobytem w kraju coraz bardziej doceniam moją spokojną, ociężałą i nudną danię. to co w latach dziewięćdziesiątych wydawało mi się. przerażające, postrzegam jako mało znaczące usterki w funkcjonowaniu machiny politycznej. zmiana władzy odbywa się bezkolizyjnie i w spokojnej, często wręcz pogodnej atmosferze. ustępujący ministrowie wręczają drobne upominki swym sukcesorom. nie ma rozdawnictwa posad, bo przy zmianie opcji politycznej zmienia się minister (w danii nie ma wiceministrów) cała obsada poszczególnych ministerstw i centralnych urzędów pozostaje na swoich miejscach, bo zatrudniają urzędników służby cywilnej, funkcjonującej w oparciu o zasadę, pracuje się dla państwa, a nie na rzecz dominującej w danej chwili opcji politycznej. przy 2-procentowym progu wyborczym większość powojennych gabinetów nie dysponowała własną większością. wykształciło to praktykę parlamentarną, w której kluczowe decyzje, a zwłaszcza ustawa budżetowa, uchwalane są przy współudziale opozycji, poprzez wypracowanie kompromisu, który każda polska partia u władzy uznałaby za kompromitację. ustawy o kluczowym znaczeniu uchwalane są w oparciu o konsensus, nie ma więc obaw, że nowa koalicja rządowa zacznie od anulowania regulacji, przyjętych za rządów jej adwersarzy.
niewielką rolę odgrywa też patriotyczna demagogia, a już zwłaszcza robienie z patriotyzmu i religijności karty przetargowej. odkąd pamiętam żaden liczący się polityk nie dowoływał się do więzów krwi, a słowo ojczyzna nie istnieje w wokabularium politycznym. punktem odniesienia nie jest naród, lecz społeczeństwo i wspólnota obywatelska…
tutejsza demokracja nie pcha się nachalnie przed oczy i nie puszy się osiągnięciami. po prostu funkcjonuje i mało uwiera, bo demokracji najbardziej jest do twarzy w czapce-niewidce.
nathan gurfinkiel